Link do pierwotnej wersji: http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopi ... 93&t=22040
Niestety ze względu na matury próbne itd. nie dałem rady zrobić nic więcej. Poprawiłem Wskazane w komentarzach błędy, pododawałem opisów, lekko zmieniłem elementy które mi się nie podobały. Teraz tekst powinien też lepiej łączyć się z przyszłymi fragmentami. Teraz to przynajmniej wygląda jak chcę i mam nadzieję, że drugi rozdział zostanie ukończony za tydzień.
-To na razie, cześć.
Michał się rozłączył. Zbliżał się do budynku szkoły, choć bardzo nie chciał. Jak typowy Nastolatek. Była końcówka kwietnia i nikomu nie chciało się już uczyć.
Idąc przez plac szkolny nie miał się z kim witać. Kiedy to jeszcze w podstawówce wydało się że jest gejem zerwał większość znajomości. Unikał większych gron ludzi i spotykał się tylko z kilkoma przyjaciółmi, którym ufał.
Mogłoby się wydawać, że świat zwierząt, to świat dla dzieci, świat bez przemocy, gdzie każdy był sobie przyjacielem, i tak dalej… Nic bardziej mylnego. Przecież tym światem rządziły te same zasady co i naszym. Z taką różnicą że u nas to ludzie znaleźli się na szczycie hierarchii, a tu natomiast światem rządzą antropomorficzne zwierzęta. Dokładnie takie same jak my.
Michał jest myszą. Nie wyróżniał się na tle innych. Przeciętnego wzrostu szczupły chłopak, o brązowej sierści z wyraźnie zaznaczonymi białymi akcentami.
Pochodził z bogatej rodziny. Matka zajmowała się domem a ojciec był właścicielem firmy. Gdy homoseksualizm syna wyszedł na jaw nie mogli się z tym pogodzić. Myśleli o jakiejś terapii, czy zmusić go do zmiany poglądów poprzez zakazy i nakazy. Nic nie działało. Bali się skandalu, lecz po czasie zostawili synowi wybór.
Oparł się o kolumnę, przed wejściem. Jak co dzień czekał tu na swojego przyjaciela - Adriana. On jako jedyny nie zostawił go gdy stał się obiektem prześladowań innych uczniów ze szkoły. W pewnym momencie Michał myślał nawet o samobójstwie, gdy nie wytrzymywał presji. Tylko on chciał pogadać, pomóc. Tylko on nie wyśmiewał go.
Słońce świeciło wysoko na niebie. Szklane wieżowce warszawy pięknie błyszczały w złotym świetle . Kilka przecznic dalej powyżej dachów niższych zabudowań dało się zauważyć czubek Pałacu Kultury.
Plac przed szkołą był ogromny. Mieściły się tam dwa boiska, mikropark, i wciąż pozostawało wiele przestrzeni poprzecinanej dróżkami z kostki, obok których stały drewniane ławeczki. Było to ulubione miejsce spotkań uczniów podczas przerw. Na każdej 20 minutowej przerwie kilka zwierzaków organizuje mecz koszykówki. Adrian też w nich regularnie bierze udział, to też Michał bacznie je śledzi, doppingując kolegę, choć sam nie potrafił grać. Na ławkach przesiadywały dziewczyny, plotkując i śmiejąc się na okrągło. Po prostu, dzień jak co dzień.
Po chwili przyszedł. Był on wysoką wysportowaną wydrą, o brązowo-czarnej sierści. W przeciwieństwie do swego kolegi wyraźnie było widać że regularnie uprawia sport i dba o swoją sylwetkę. Obcisła koszulka wyraźnie zaznacza jego mięśnie.
-No cześć! - zaczął Michał.
-Cześć! - Odpowiedział Adrian. - I jak było w Poznaniu? Co u Filipa?
-Spoko. Z rodzicami podjechali po mnie na stację. Praktycznie tylko zostawiłem torbę w pokoju i cały dzień spędziliśmy na mieście. A, i kazał cię pozdrowić.
-Dobrze że rodzice mu odpuścili.
-Twierdzą że to duża zasługa mnie. Niby gdyby to ktoś inny z nim by chodził to nie byliby tak przychylni i tak dalej… - Zaśmiali się pod nosem.
Zadzwonił dzwonek na lekcje. Cały tłum zaczął pchać się w kierunku drzwi. Michał i Adrian zaraz po wejściu skręcili w lewo a potem zatrzymali się przy trzecich drzwiach. Zaraz zacznie się sprawdzian z matematyki i nauczyciel najprawdopodobniej zaraz przyjdzie.
Szkoła jak szkoła. sam budynek nie wyróżniał się na tle innych. Ściany na korytarzach pomalowane były odpowiednio na Niebiesko, tam gdzie znajdowały się sale przeznaczone dla podstawówki, oraz na zielono, przy salach gdzie lekcje mieli licealiści. W wysoko umieszczonych donicach rosły paprotki, a na ścianach umieszczone były gabloty z trofeami i dyplomami uczniów, a gdzieniegdzie tablice korkowe z ogłoszeniami, gazetkami, czy pracami uczniów, które zasłużyły na wyróżnienie. Największą jednak uwagę przyciągała wielka pozłacana gablota w głównym holu. Znajdował się w niej sztandar szkoły. Był on podarunkiem prezydenta, z okazji 100 lat istnienia szkoły.
-Uczyłeś się cokolwiek? - Zapytał Michał.
-Jak zawsze. - sarkastycznie się uśmiechnął. - Myślę że tym razem poprawa nie będzie potrzebna.
W przeciwieństwie do swego kolegi, Adrianowi nie zależało na ocenach i wynikach. Chciał jak najszybciej dostać ten papierek, porzucić edukację i pracować, jeżdżąc ciężarówkami po całej Polsce, tak jak jego ojciec.
I nareszcie nadszedł. Potężny lew przepchał się bez trudu przez tłum i otworzył salę. Profesor Jeliński był najbardziej szanowanym nauczycielem w szkole. Umiał dogadać się nawet z tymi, którzy w szkole są tylko i wyłącznie z obowiązku, i nie zależy im na edukacji. Zawsze motywował i pomagał by uczciwie każdemu wystawić dwójkę na koniec roku.
Oprócz tego że był genialnym pedagogiem z powołania, wyróżniał się wysoką inteligencją. Już na początku widać jego niecodzienny sposób sprawdzania obecności, gdzie każdy zaznacza się na położonej na pierwszej ławce liście. Wbrew pozorom po tygodniu każdy tak perfekcyjnie znajdował swoje nazwisko, że cała procedura trwała poniżej minuty. Ławki są ustawione w trzech rzędach, i każdy miał ustalone swoje miejsce. Uczniowie wchodzą do sali w taki sposób by zajmować krzesła od tyłu. Mimo że brzmi skomplikowanie, po miesiącu kolejność stała się nawykiem i została przeniesiona na wszystkie lekcje usprawniając proces.
Pracował w tej szkole pierwszy rok. Z powodu braków w kadrze nauczycielskiej nie miał problemu by znaleźć pracę zaraz po zakończeniu edukacji. Od razu został polubiony przez uczniów. Miał duże poparcie i nikt nie zamierzał z nim dyskutować. Budzący taki respekt nauczyciel nawet nie musiał uciszać klasy. Uczniowie za każdym razem uciszali się sami. Bez protestów bez rozmówek.
Nastała cisza.
Sprawdziany leżały na ławkach jeszcze przed lekcją. Przygotowane i podpisane. Każdy miał swój i nie było opcji by się zamienić. W czasie gdy wszyscy zabrali się do pracy nauczyciel przeszedł między ławkami i pozbierał sprawdziany z miejsc kilku nieobecnych osób.
Profesor Jeliński odłożył arkusze na biuro i usiadł w swym fotelu. Mimo wszystko nawet on miał jedną wadę. Nadmiernie korzysta z telefonu. Oczywiście nigdy nie zaniedbał swoich obowiązków, ale niemal całą godzinę, gdy nie prowadził zajęć, czy trwa sprawdzian, przegląda internet, jedynie co chwila rzucając okiem na uczniów.
Po trzydziestu minutach kilka osób wyszło z sali zostawiając prace na ławkach. Był to minimalny czas, i wyjście wcześniej było zabronione. Dla niego lekcja dobiegła końca. Miał teraz czas by pójść pod następną salę, pogadać o nieomówionych wcześniej tematach. On był już wolny.
A jeśli powiem tak? [obyczajowa z elementami fantastyki] - rozdział 1 (POPRAWKA)
2Nie tędy droga, przyjacielu. Jeśli zamiarujesz publikować sążniste fragmenty swojego dzieła - nie rób tego. Jeśli jest dobre, zmarnujesz tekst. Jeśli złe, zmarnujesz nasz czas.
Z identyczną skutecznością poprawisz warsztat, pisząc wprawki - krótkie formy stricte pod ocenę na forum. Dobrze, żeby to były zamknięte formy, żeby można było ocenić całość, fabułę, zakończenie, prowadzenie wątku. Jeśli poza Forum piszesz powieść - pisz. Chcesz wiedzieć, co myślimy? Wrzuć fragment, to wystarczy.
A jeżeli chcesz całościowych, kompleksowych poprawek i sugestii, skorzystaj z Centrum Wzajemnej Pomocy. Pamiętaj, to co raz wrzucisz do Internetu, raczej tam zostanie. Powieści w całości opublikowanej na Wery żaden sensowny wydawca Ci nie wyda.
Nie do końca jestem pewien, czy w okresie dojrzewania można mówić o sprecyzowanej orientacji seksualnej.
Powtórzenie.
My czyli kto? Kim jest narrator, że wypowiada się w pierwszej osobie? Z technicznego punktu widzenia musiałby to być ktoś, kto śledzi i obserwuje Michała.
Kulawe zdanie.
To mieszanie czasów... To jest wykonalne, ale trzeba to umieć robić bardzo sprawnie. Ty nie umiesz, więc staraj się trzymać jednego czasu.Jekbe pisze: Szklane wieżowce warszawy pięknie błyszczały w złotym świetle .[/quote]
Zostawić literówkę w tekście do sprawdzenia, to jak iść na randkę i się nie umyć.
Zawsze trzeba przynajmniej przeczytać własny tekst po napisaniu.
Mieszasz czasy. Niedobrze.
Znowu, mieszanie czasów i powtórzenie.
Liczebniki słownie.
Nie wiem, czemu ktokolwiek miałby mieć problem ze znalezieniem swojego nazwiska. Chyba że nie zna kolejności liter w polskim alfabecie.
Jekbe pisze: Oprócz tego że był genialnym pedagogiem z powołania, wyróżniał się wysoką inteligencją. Już na początku widać jego niecodzienny sposób sprawdzania obecności, gdzie każdy zaznacza się na położonej na pierwszej ławce liście. Wbrew pozorom po tygodniu każdy tak perfekcyjnie znajdował swoje nazwisko, że cała procedura trwała poniżej minuty. Ławki są ustawione w trzech rzędach, i każdy miał ustalone swoje miejsce. Uczniowie wchodzą do sali w taki sposób by zajmować krzesła od tyłu. Mimo że brzmi skomplikowanie, po miesiącu kolejność stała się nawykiem i została przeniesiona na wszystkie lekcje usprawniając proces.
Druga rzecz, to osobliwy sposób sprawdzania obecności. Po co miałby to tak robić? Potem z kartki przepisywał do dziennika? Dwa razy ta sama robota? Bez sensu. Chyba że był ślepy i uczniowie krzyczeli: "Obecny" za kogoś innego.
Oceniam sam fragment, bo nie widziałem całości. To nudna część. Dzieci w szkole idą na sprawdzian z matmy. Jeśli chcesz porwać czytelnika, coś się musi dziać, albo chociaż musisz opisać proces podążania na sprawdzian w taki sposób, by czytelnik nie żałował czasu, który Ci poświęca.
Co do samego warsztatu - to jeszcze nie jest to. Używasz wielu niepotrzebnych słów, jakbyś czasem nie do końca był pewien, które z nich powinny się znaleźć w wersji finalnej. W mojej opinii powinieneś więcej czytać. W pisaniu myśl: "Mam ciekawą historię do opowiedzenia i trochę umiem pisać" to za mało. Musisz mieć dość wprawy, by to była najlepsza wersja tej historii, a nikt nie napisze jej za Ciebie. Kiedy skończysz, musisz mieć prawo spojrzeć na tekst i z czystym sumieniem przyznać: "Lepiej się nie da". Jeszcze trochę pracy przed Tobą.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.
https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com