— Namówiłeś. Chcę.
— Ale ja żartowałem. Odpuść sobie.
— Nie! Już zdecydowałem. Chcę jeździć. Wreszcie żyć naprawdę. Jak ty.
— Tak? No to wskakuj.
— Ruina, uwa...
— No jedź pedale zajebany cweluchu pierdolony co za kurwa głąb ja pierdolę jaki łeb no i gdzie się kurwa wciskasz spierdoleńcu jeden bladzio frajerska świński ryjcu co za kutas wziąć tylko jebnąć z liścia w potylicę żeby w kokpit jadaczką zarył jak kurwa jedziesz łajzo znaku nie widzisz gdzie gdzie pizdo obesrana polami się kurwa bujaj nie po drodze buraku mule ochujały bo zaraz w coś przypierdolisz skurwysynu...
— Nie... niedobrze mi.
— E tam! Masz prawdziwe życie. Pasuje?