Tekst ćwiczebny.
Jasmine de Binoche, dawniej znana jako Justyna dziedziczka Grabi, nie posiadała niczego, czego pragnęliby mężczyźni. Nie miała urody, majątku, który ojciec przegrał w karty i beznadziejnie gotowała. Dysponowała natomiast umysłem ostrym jak brzytwa, którego lubiła i potrafiła używać. Choć złośliwi twierdzili, że rzuca nim w przeciwników, co było okrutnym kłamstwem, albowiem młoda, była dziedziczka, preferowała walkę wręcz. Duże dłonie i paluchy ozdobione pierścieniami, idealnie się do tego nadawały. Ponadto Jasmine, stosowała niecenzuralne słowa i równie obrzydliwe chwyty, potocznie zwane „trzymaniami Pawlica”, od legendarnego zapaśnika, Piotra z Pawlic, który miał tendencję do łapania poniżej pasa.
Pomijając już to wszystko, panna de Binoche była przeklęta. Po trzykroć albo i więcej.
Po pierwsze nie umarła na odrę jak wszyscy we wsi i zamku. Po drugie, mimo iż była dość młoda i miała jeszcze wszystkie zęby, nie chciał jej żaden z mężczyzn, z czego była raczej zadowolona. Po trzecie była skażona, wybujałą wyobraźnią, wyostrzonym węchem i rozbuchanym temperamentem, oraz kłopotami, w które co rusz wpadała. Niechcący zresztą, a z których to, ostatnim razem wyciągnął ją tajemniczy jegomość o chmurnym spojrzeniu błękitnych oczu i uwodzicielskim uśmiechu, gdyby się tylko wyszczerzył.
Ponieważ Ordelia była niewielkim po wojskowym miasteczkiem, gdzie stare nawyki zostają, a podejrzliwość jest normą, Jasmine szybko dowiedziała się, przez pocztę pantoflową, że nieznajomy przystojniak znów jest w mieście. Mimo chęci i podejmowanych prób panna de Binoche, przez kilka następnych dni nie była w stanie go namierzyć. W efekcie po kolejnej próbie, zrezygnowana oraz dobita dała sobie spokój i powoli wracała do kamienicy.
U starszej pani Burt wynajmowała za niewielką cenę poddasze z widokiem na mur zewnętrzny, w odległości kilku metrów.
Przez chwilę stała pod drzwiami głównego wejścia. Grzebała w przepastnych kieszeniach spódnicy, z narastającą paniką stwierdzając, że niema kluczy.
O tej porze nikt jej nie wpuści do środka, a pozostawanie na zewnątrz nie uśmiechało się. Tym bardziej że właśnie zaczęło mżyć, a unoszący się fetor z ulicy stawał się coraz gorszy. Tak więc mieszkanie na poddaszu miało swoje plusy i minusy. Unoszący się tu smród miasta był nieco mniejszy, ale z kolei przy zgubieniu kluczy pojawiał się problem i musiała wspinać się po gzymsach, w czym zazwyczaj przeszkadzała jej luźna spódnica i falbany pod nią, a teraz deszcz i śliskie kamienie.
- Dobry wieczór panno de Binoche – okno uchyliło się, niemal uderzając ją kantem w głowę i wyjrzał sąsiad z drugiego piętra, strasząc wychudłą klatą. Jasmine niemal odpadła od parapetu. W ostatniej chwili przyciągnęła się mocniej, podciągając do góry. – Ma pani gościa. Chyba nieproszonego.
Z pewnością był to ten, którego szukała. Ucieszyła się w skrytości serca i wtoczyła do pokoju.
- Obry - wysapała, starając się nie patrzeć na śpiącą kobietę, tłustą i nieskromnie odkrytą oraz śmierdzącą. Starając się nie oddychać, a przynajmniej niewiele, szybko przemknęła przez pokój, wydostając się na ciemny i zatęchły korytarz, gdzie czuć było gotowaną kapustą i starymi onucami.
Sapiąc po wcześniejszej wspinaczce, dotarła na szczyt schodów. Tam ze skrytki w podłodze wyciągnęła klucz i otworzyła drzwi do małego mieszkania, gdzie przynajmniej tak nie cuchnęło. Po omacku długim korytarzem dotarła do niewielkiego pokoiku, zabierając po drodze starą, żeliwną patelnię i chowając za sobą.
Samopomoc sąsiedzka działała jak należy, bo faktycznie na starym fotelu ktoś siedział.
- Powinnaś się uzbroić raczej w nóż, a nie patelnię Tyśka.
- Lorenz? – zapytała zawiedziona, rozpoznając głos. – Znalazłeś mnie.
- Wpadłbym wcześniej, ale skrupulatnie zatarłaś wszystkie ślady, niepomna na to, że długi szanownego ojczulka wciąż rosną – powiedział, powoli przeciągając sylaby. - Czas je spłacić albo odpracować w inny sposób.
W panującym mroku, widziała tylko zarys sylwetki, znajomego ojca.
- Nie wiesz, że długi zostają umorzone wraz ze śmiercią dziedzica i jego synów – prychnęła zła. Lorenz uśmiechnął się, w ciemności błyskając białymi zębami i usadowił wygodniej w fotelu.
- Czyżby? Twój stary zalazł za skórę wielu ważnym ludziom, którzy z chęcią zabawiliby się z tobą w loszkach.
Westchnęła w duchu, dobrze wiedząc, o czym mówił. Tatuś nie był święty i miał wady, a jego ulubioną rozrywką było torturowanie, co najwyraźniej było zaraźliwe.
- Kto by pomyślał, że ktoś z książęcego rodu może się tak stoczyć. Sprzedawać ludzi? To nie podobne do ciebie. – Powinna milczeć, ugryźć się w język, najlepiej odgryźć go sobie, a nie pyskować.
Przesunęła się bliżej ściany, planując dalszy ruch, którego nie zdążyła już zrobić. Mężczyzna błyskawicznie znalazł się przy niej. Zwinęła się pod uderzeniem, a patelnia wyleciała jej z rąk. Przez moment miała wrażenie, że żołądek został wybity przez kręgosłup, ba przeszedł gładko przez ścianę.
- Nie drażnij mnie Tyśka, bo pogadamy inaczej – powiedział, odsuwając się od niej i podnosząc jej podbródek do góry, aby go dokładnie zapamiętała. Dziewczynie przemknęła przez głowę bezsensowna myśl, iż Lorenz ma strasznie zimne dłonie, a zapach, którym emanował przywodził na myśl zimne piwnice pod świątynią. – Pojutrze się spotkamy i lepiej dla ciebie, żebyś miała te pieniądze – Dodał cicho i wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
Powoli podniosła się z ziemi, opierając o ścianę, bebech nadal ją piekł ostrym bólem. Dowlekła się do szafki, szybko wyciągnęła kilka ubrań i pamiątek. Spakowała swój niewielki dobytek w kufrze. Pod koniec tej czynności stwierdziła, że jeśli ma skutecznie uciekać, to bez niczego co spowalniałoby ją i zdradzało. Wepchnęła kufer na jego miejsce pod łóżko, zastanawiając się jak to możliwe, że ją znaleźli. Zmieniła nazwisko, przefarbowała długie piękne, blond loki na czarno i obcięła krótko. Wyzbyła się manier oraz zachowania, sposobu mówienia, jedzenia, chodzenia. Słowem odcięła się całkowicie od wszystkiego, co miało związek z poprzednim życiem, a tu po prawie sześciu latach przeszłość wróciła i kopnęła ją solidnie w dupę, a raczej walnęła w żołądek. Usiadła na rozchwianym stołku, próbując uspokoić i na trzeźwo pomyśleć, a przede wszystkim wymyślić jakiś sensowny plan.
[W] Jasmine
1„Ludzie myślą, że ból zależy od siły kopniaka. Ale sekret nie w tym, jak mocno kopniesz, lecz gdzie”. - Neil Gaiman