Wykształcenie wpływa na poziom życia. Umożliwia zadawanie pytań, poszerza wyobraźnię, zwiększa horyzonty. Można powiedzieć: pobudzanie w kimś chęci poznania, zaszczepianie w nim ciekawości, wrażliwości, bezustannego głodu na świat, tworzenie mu warunków do zdobywania wiedzy,  jest  uczłowieczaniem   jego mentalności. Procesem nieustannego rozwoju. Nauką tolerancji wobec nieznanych zjawisk. A także wobec innych ludzi. 
Tyle wstępnego marudzenia. Zobaczmy teraz, co dzieje się z tymi, którym los odmówił szansy intelektualnego rozwoju. 
Nauka zostaje przerwana. Z różnych powodów: braku ciekawości, nadmiernego lenistwa, balangowego charakteru, pychy, umysłowej apatii. Przestajemy interesować się dalszym kształceniem, rzucamy szkołę, mamy gdzieś studia, zaczynamy uprawiać tak zwaną samodzielność, pędzić niezależną wegetację, latać własnymi bezdrożami. 
W konsekwencji rodzą się nasze problemy: niby coś tam odczuwamy, lecz nie wiemy, co. Brak nam słów, skojarzeń, nie umiemy określić, zdefiniować swoich marzeń, tęsknot i realnych pragnień. Czegoś byśmy chcieli, lecz konkretnie czego, nie potrafimy wyrazić, nie wiemy, jak nazwać to, co widzimy, co nas boli. 
To, jak postępujemy i kim jesteśmy, zależy od środowiska, w którym przebywamy. Jeżeli od urodzenia byliśmy uczeni nie poznawania innego świata, prócz świata pozorów, prócz złudzeń powstających z lęku, jeśli wegetowaliśmy pośród otaczających nas, z grubsza ciosanych przedmiotów i żyliśmy nie mając dostępu do prawdziwego piękna, to skąd mieliśmy dowiedzieć się, że obok intryg i egoizmu, istnieje subtelność i wrażliwość? 
Jak mamy być delikatni i kulturalni, jeśli nie wiemy, że pomiędzy tak uświęconymi  wartościami, jak fura, piwko i laski, istnieje Mozart i bywają niezrozumiałe tęsknoty? 
Ale wystarczy urodzić się nie w otoczeniu awantur o przesoloną zupę, wystarczy móc chodzić do muzeum, widzieć na jego ścianach oprócz ram i gwoździ także obrazy, starczy rozmawiać z ludźmi mającymi coś istotnego do przekazania, by dostrzec, jak wiele jest do nauki.
Są to jednak powody błahe, powody uaktywnione przez bezmyślność i nie o takich chciałbym tu rzec. Chciałbym tu rzec o sytuacji, gdy te poznawcze procesy zostają przerwane  r a p t o w n i e, gdy nie są spowodowane brakiem wyobraźni na własne życzenie, lecz dotykają ludzi chorych. 
*
Choroba nie wybiera. Uderza na oślep i niszczy nas; uczyliśmy się, mieliśmy przyjaciół, było z kim pogadać od serca i do rzeczy. 
W jeden dzień przestajemy chodzić gdziekolwiek,  przyjaciele mają alergię na nasz widok, a szkoła jest utopią. 
Zostaliśmy rencistami. Renta jest niewysoka, bo pracowaliśmy za krótko. Jest wystarczająco niska, byśmy nie mieli za co się leczyć. Ot, w sam raz taka, by utrzymać przy życiu – nieboszczyka. 
Nie stać nas nie tylko na lekarstwa. Są książki, są gazety, jest teatr, czasem dobry, czasem byle jaki, ale jest i ludzie mogą do niego pójść. Mogą też pójść na wystawę, uczestniczyć w kulturalnych wydarzeniach, być na bieżąco. 
Chorego to nie dotyczy. Chory nie ma żadnych praw poza prawem do rozkładu. Te, które są, są równie śmieszne, jak nadal istniejące bariery architektoniczne i fikcyjne prawo budowlane. 
Jakie mamy wyjście? Odpowiadam: leżeć i czekać, aż się decydentom rozwidni pod sufitem.
Przyzwyczailiśmy się do bezwładu i niektórym jest z tym dobrze. Dobrze im, jak nic się nie dzieje, jak nikt od nich niczego nie żąda. Prowadzą życie osiadłe, bagienne, wymoszczone świętym spokojem. Należą do klanu osób z poważnymi lukami w edukacji, do decydenckiej kasty dygnitarzy - nie wrażliwców. Do ludzi bez ikry.
					
															
															IKRA
1Marek Jastrząb (Owsianko) https://studioopinii.pl/dzia%C5%82/feli ... N9tKoJZNoo
 
nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.
					
					
					
																																																			
					nieważne, co mówisz. Ważne, co robisz.