Ludzi w markecie pełno, wykupują makarony, ryże mąki, ale najlepiej idzie papier toaletowy.
Przyglądam się z działu, na którym jestem, jak dwie starsze panie, wyrywają sobie z rąk srajtaśmę. Dolatują do mnie wyzwiska, a sama szarpanina przybiera na sile. Przez moment zastanawiam się, gdzie jest ochrona, ale w końcu stwierdzam, że raczej mnie to nie obchodzi. Niech się leją.
Wracam do zakupów, a w chwilę później pcham wózek w kierunku kasy, wewnątrz butelki wesoło pobrzękują. Ustawiam się w ogonku i czekam.
- Tylko jeden sok do takiej ilości wódki? Ładnie się pani będzie odkażać. - Zerknęłam na starego dziada z czerwonym nochalem.
- Powierzchnie płaskie będę odkażać - bąknęłam w jego kierunku. Co mu się będę tłumaczyć, że na naleweczki biorę, bo ostatnio coś alkohol potaniał. Poza tym niech patrzy na siebie, a nie wyzywa ludzi od pijaków, bo sam w koszyku ma trzy krowy.
Wracam do zakupów, a w chwilę później pcham wózek w kierunku kasy, wewnątrz butelki wesoło pobrzękują. Ustawiam się w ogonku i czekam.
- Tylko jeden sok do takiej ilości wódki? Ładnie się pani będzie odkażać. - Zerknęłam na starego dziada z czerwonym nochalem.
- Powierzchnie płaskie będę odkażać - bąknęłam w jego kierunku. Co mu się będę tłumaczyć, że na naleweczki biorę, bo ostatnio coś alkohol potaniał. Poza tym niech patrzy na siebie, a nie wyzywa ludzi od pijaków, bo sam w koszyku ma trzy krowy.
Po uprzednim zdziwieniu, że aż tyle kosztuje sześć flaszek spirytu i tyle samo wódki, zapłaceniu za towar w końcu wydostałam się na zewnątrz. Zapakowałam wszystko do plecaczka oraz koszyczka i wskoczyłam na rower. Nie lubię na nim jeździć, ale mając do wyboru chorobę albo pedałowanie wiadomo, wybierałam to drugie.
Wiatr dmucha w mordę, oczy łzawią, a z nosa ciekną gluty. Przede mną wielka góra, a ja nie mam siły, żeby na nią wyjechać. Dodatkowo jakiś dupek błotem mnie ochlapał. Przez co spadłam z roweru i flaszki się rozbiły. Wszystkie dwanaście. Jestem wściekła, mokra i śmierdzę jak gorzelnia.
Bosz niech ten koronawirus wykończy wszystkich idiotów sprowadzających na ludzi takie nieszczęście.