Przegrany

1
Otworzył oczy, świat był jakiś piękniejszy. Nie przypominał sobie żadnych obowiązków, wszystko szumiało w jego głowie. Patrzał on na błękitne niebo, które kołysało się cudnie nad jego głową i górowało wspaniale nad planetą, której nadano nazwę Ziemia. Gdy po chwili zadumy doszedł do siebie, zorientował się, że leży gdzieś na trawniku, koło domu. Powoli usiadł by móc ogarnąć otaczającą go rzeczywistość. Patrząc przed siebie zobaczył grubego faceta, który wyprowadzał małego jamnika, zaczął się śmiać. Nie wiadomo, co go w tym śmieszyło, był opętany przez demony innego świata, które pozwalały oderwać mu się od przykrego zjawiska zwanego rzeczywistością. Po chwili zobaczył jakieś dziewczyny wracające ze szkoły i usłyszał ich rozmowę:

-Dzisiaj nie mogę, umówiłam się z łukaszem- rzekła jedna z dziewczyn.

-Z łukaszem?! Zapomniałaś? Nie umawia się z facetami, co noszą buty z Nike, bo oni tylko chcą cię wykorzystać - Odpowiedź była tak głośna, że zabolały go uszy.

-Faktycznie zapomniałam! Muszę coś z tym zrobić – dokończyła pierwsza, skruszonym głosem.

Słysząc tę wymianę zdań, popatrzał na swoje buty i widząc na nich symbol Nike krzyknął w stronę dziewczyn:

-Czy wy jesteście chore psychicznie?

Zatrzymały się. Popatrzały na siedzącego na trawie, całego brudnego człowieka i zaczęły się śmiać. On postanowił wstać, nie wychodziło mu to najlepiej, podparł się obiema rękami i kucał tak parę sekund aż mocnym wybiciem ruszył do góry i znalazł się w pozycji prawie pionowej. Dziewczyny odsunęły się od niego na parę kroków. Próbował w zakamarkach swego umysłu znaleźć powód, dla którego wstał. Wreszcie coś mu zaświtało, więc powiedział:

-Co wy sobie myślicie, że będziecie mnie bezkarnie obrażać?

-Co ja do cholery robię?- Pomyślał, stojąc dalej przed nimi i starając się nie przewrócić. One patrzały w niego wciąż, jak na jakiegoś debila, co trochę go deprymowało, tym bardziej, że miały rację

-Dajcie jakieś pieniądze - Powiedział i wystawił rękę.

Widząc ich niezdecydowanie postanowił być trochę bardziej przekonujący i krzyknął:

-Dawać kasę albo was zaraz zgwałcę!

Zaczęły krzyczeć i uciekać, a on stał, obserwując je. Nagle przed nim pojawiła się inna osoba, trochę bardziej niebezpieczna, na pierwszy rzut oka.

- Co pan robi?- Spytał dobrze zbudowany facet.

Popatrzył na niego, strój zaczął mu się kojarzyć z policyjnym mundurem. Złe to były skojarzenia, więc usiadł znów na trawę i powiedział:

-Spadaj, nie chce mi się gadać.

Odpowiedz usłyszał niezbyt satysfakcjonującą:

-Po pierwsze jest pan nietrzeźwy, po drugie chciał pan wyłudzić pieniądze i zastraszał pan przechodniów. Chyba się przejedziemy na izbę.

Siedząc na ziemi i nie umiejąc nic mądrego zrobić, włożył rękę do kieszeni i wyciągnął portfel, gdy go otworzył ku swojemu zdziwieniu zobaczył kilkaset złotych. Policjant przypatrywał mu się chwilę, po czym stwierdził łakomie:

-Oczywiście, jeśli nie ma pan ochoty jechać, to wystarczy, że da mi pan te pieniądze, bo bez nich szybciej uda się panu wytrzeźwieć.

Po tych słowach schylił się, wziął mu pieniądze z portfela i na koniec powiedział ucieszony:

-Dobrego dnia życzę, do widzenia.

Pijany mężczyzna dalej siedział, trzymając pusty portfel, powoli wracał do siebie. Wyciągnął dowód osobisty i dowiedział się, że ma na imię Alfons.

- To nic dziwnego, że upijam się do nieprzytomności, skoro mam tak na imię – pomyślał.

- Mieszkam przy ulicy „ślepej” dwadzieścia przez trzy – po przeczytaniu adresu rozejrzał się.

Siedział na trawniku pomiędzy blokami, z lewej strony znajdowała się klatka schodowa podpisana: ulica „ślepa” osiemnaście, z prawej strony: dziewiętnaście. Doszedł więc szybko do tego, że powinien iść w prawo. Choć te numeracje są takie dziwne, że może się mylić.

Trawa, na której siedział była cała mokra Ogólnie, aura pogodowa prezentowała się nieciekawie, było zimno i mokro. Alfons mimo słabego stanu, bez problemu rozpoznał porę roku – jesień.

Nigdzie nie znalazł kluczy do domu, lecz miał adres, więc może jeśli zadzwoni na domofon, to kogoś zastanie. Miał nadzieję, że nie mieszka sam. Jego cienka, ortalionowa kurtka była cała mokra, ale to było nic w porównaniu z przemoczonymi butami i spodniami. Na szczęście nie czuł dużego dyskomfortu, ponieważ płynący jeszcze w jego krwi alkohol skutecznie niwelował nieprzyjemne uczucia. Gdy w końcu znalazł się w pozycji stojącej, ruszył powoli na prawo, sprawdzić czy za ulicą „ślepą” dziewiętnaście znajduje się numer dwadzieścia.

- Zaraz będę w domu – pomyślał, gdy dojrzał budynek, na którym widniała cyfra dwa i zero.

Po drodze jeszcze przewrócił się o kosz na śmieci, stojący zaraz za trawnikiem. Na szczęście starcie z asfaltem szybko go otrzeźwiło i błyskawicznie wstał. Po chwili był już przed domofonem i rytmicznie dzwonił pod numer mieszkania zapisany w dowodzie osobistym.

- Słucham – odezwał się głos należący do około czterdziestoletniej kobiety.

- To ja, Alfons.

- Wczoraj cię wymeldowałam skurwysynie. Więcej pieniędzy nie dostaniesz. Nie wracaj już tutaj, bo przynosisz wstyd naszej rodzinie! – Po tych słowach, kobieta rozłączyła się. Alfons zaczął ją jeszcze wyzywać od kurw, aż zorientował się, że nikt go nie słyszy. Nie można powiedzieć żeby ją obrażał, bo sama nazwała go skurwysynem, a jeśli dobrze pamiętał to rozmawiał właśnie z matką. Trzeźwość przyszła nagle i niespodziewanie. Usiadł na zimnej, kamiennej posadzce i zaczął myśleć. Postanowił zostawić na razie swoje życie w spokoju i myślami wrócił tylko do dnia wczorajszego. Wczoraj obchodził swoje dwudzieste urodziny, był to dokładnie piąty listopad. Jeszcze raz spojrzał na swoje zdjęcie z dowodu osobistego. Czarne rozczochrane włosy, kilkudniowy zarost i blada chuderlawa twarz, nie dawały zbyt pozytywnego efektu, ale przecież nie mogli go wyrzucić z domu za sam ryj. Alkoholizm – to przypomniało mu się jako pierwsze. Praca...

- Jaka kurwa praca, przecież, ja mam podstawowe wykształcenie – pomyślał. Nagle cała przeszłość zajaśniała przed nim ukazując swoje pię.. swoją brzydotę. Na kopanie rowów był raczej za słaby, ponaciągał by sobie wszystkie, zwiotczałe mięśnie. Chociaż niezależnie od pracy i tak by długo nie wytrzymał. Ostatni raz w szkole był w wieku trzynastu lat, potem zaczęły się poprawczaki, aż teraz w końcu dołączył do ekskluzywnego grona mend społecznych. Nie miał rodzeństwa, jego ojciec opuścił go jeszcze przed narodzinami. Matka podjęła się bezsensownej próby samotnego wychowywania. Skończyło się to nieciekawie. W wieku dwudziestu lat pozbył się wszystkiego: domu, przyjaciół, pieniędzy, sensu, rodziny. Pozostało mu jeszcze tylko życie. Mógł pociągnąć trochę w mieszkaniu matki, ale wczoraj za dużo wypił i po ostrej kłótni w końcu przestała nieść swój krzyż i powiedziała – dosyć! Alfons nie był w dobrym położeniu, ale tego chciał przez całe życie – wolności i niezależności. Negatywów było znacznie więcej, więc postanowił okryć je na razie mgłą zapomnienia. Nagle ktoś otworzył drzwi, uderzając nimi w plecy biednego mężczyznę, siedzącego na klatce schodowej.

- Kurwa, wypierdalaj stąd i zostaw tę elewację w spokoju! – Krzyknął starszy pan, wychodzący z budynku.

- Alf? Przepraszam, myślałem, że to jakiś włóczęga. Słyszałem, co się wczoraj stało, słabo wyglądasz – na szczęście mężczyzna okazał się miły dla znajomych.

- Masz tu piątaka, kup sobie coś do zjedzenia bo mizernie wyglądasz – dodał, podając monetę pięciozłotową, i poszedł przed siebie. Alfons dalej siedział. Potrzebował teraz życiowych przemyśleń. Nie znajdował żadnych pozytywów w swoim teraźniejszym położeniu, jednak miał pięć złotych, a jedyna rzecz, która by mu pomogła zapomnieć o problemach, to alkohol. Wstał więc powoli z podłogi, kierując się w stronę najbliższego sklepu monopolowego.

2
Patrzał

patrzały

popatrzał
Niby poprawnie, ale jak dla mnie to słowo brzmi beznadziejnie. "Patrzył" jest o wiele lepsze.


na którym widniała cyfra dwa i zero
widniały cyfry


ponaciągał by
ponaciągałby





A co do samej treści, to przyznaję, że nie wiem co powiedzieć. Nie było źle, ale jakoś mnie nie poruszyło. To jest w ogóle całość czy fragment?

3
Oj, ciężko.

-Dawać kasę albo was zaraz zgwałcę!

Zaczęły krzyczeć i uciekać, a on stał, obserwując je.


Wyobraź sobie taką scenę. Jest maksymalnie sztuczna. Wiem, że koleś był na kacu... ale bez przesady.



Masa powtórzeń.
Trawa, na której siedział była cała mokra Ogólnie, aura pogodowa prezentowała się nieciekawie, było zimno i mokro.

Nie można powiedzieć żeby ją obrażał, bo sama nazwała go skurwysynem, a jeśli dobrze pamiętał to rozmawiał właśnie z matką


Tak, on ją obrażał. Nie ma znaczenia, czy ktoś cię zbluzga wcześniej. Nazwanie kobiety kurwą zawsze będzie obrazą, bez względu na okolicznośc ;)


- Słucham – odezwał się głos należący do około czterdziestoletniej kobiety.


Niebywała precyzja w ocenianiu wieku na podstawie głosu.


Na szczęście nie czuł dużego dyskomfortu, ponieważ płynący jeszcze w jego krwi alkohol skutecznie niwelował nieprzyjemne uczucia.


Strasznie toporne zdanie. Przeczytaj to na głos, przekonasz się.

Na szczęście starcie z asfaltem szybko go otrzeźwiło i błyskawicznie wstał


To też przeczytaj na głos. Gdyby starcie z asfatem miało trzeźwiącą moc, cały czas leżałabym na chodniku.





A teraz szczerze: Temat mnie nie poruszył, choć jak się już przyznałam - jestem alkoholiczką.



Pomysł 2 - facet zalał pałę i odkrył, że jego życie to nędza. Temat niewykorzystany. Alkoholizm, jak każda choroba - to złożony proces. Można pisać o tym do bólu.

Schematyczność - życiowa. I tak w końcu sięga się po flaszkę. Postawię trzy, bo miałam przeczucie, iż Alf zrozumie wszystko, przeprosi matkę i pójdzie do roboty. A on poszedł do monopola.

Styl - Teraz uważnie czytaj i zapamiętaj - NA RAZIE jest topornie. Wywal zaimki - "w JEGO głowie" po co to jego? Wiem, o kim piszesz, "jego" jest niepotrzebne. Nie które sformułowania są zbyt patetyczne, niektóre zdania za proste...



Masz jakiś potencjał, czuję pod skórą. Pisz, próbuj, trenuj, ćwicz a w przerwach czytaj, ile wlezie.



Ocena ogólna - na razie słabiutko. Lufa, 2. Poczytaj trochę, przypatrz się zdaniom.

Mówię Ci, że będzie lepiej.

4
Podzielam odczucia łasic.



Alkoholizm jest niby wyświechtanym tematem, ale to samo można powiedzieć o miłości czy zbrodni. Kluczową sprawą nie jest: o czym się pisze, ale JAK.

Podejmując taki temat warto zadbać, by czytelnik coś czuł do bohatera. Można go lubić lub nienawidzić, nieważne, byle poruszał.



Tekst może być niezłym prologiem do historii pełnej treści i "zgarniętych z ulicy postaci", lecz na razie nie wciąga.

Ale początek jest!

Trzymaj się.

5
Zauważyłem ostatnio zamiłowanie u młodych autorów do niepotrzebnych słów w tekstach. Ilość zaimków, przekleństw i zbędnych sformułowań mnie po prostu przytłacza. Takie krótkie przemyślenie.



Powiedz mi, czy próbowałeś sobie wyobrazić sytuacje, które opisałeś w tekście? Czy napisałeś je tylko po to żeby zapełnić kartkę? Bo są strasznie niedopracowane i nierealne.



Samo wykonanie nie urzekło. Piszesz jak każdy człowiek znający tą sztukę. Pisz więcej, czytaj innych może się wybijesz poza przeciętność.



Pomysł jest jak wspomniano wcześniej wyświechtany. W tej kwestii nie dodam nic nowego i odkrywczego. Ożyw trochę postać, bo póki co jawi się czytelnikowi niczym drewniany kloc.



Chętnie przeczytam inne opowiadanie. Zobaczę czy wziąłeś sobie jakąś radę do serca.



Pozdro.



Pomysł:2-

Styl:2

Schematyczność:2=

Błędy:3-\2+

Ocena ogólna:2-
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”