
Drewniane deski z których zbudowany był mały mostek puszczony przez mulistą rzeczkę skrzypiał smagany wiatrem dochodzącym z południa. Wiatr nie radził sobie jednak z gęstą mgłą, otulającą mostek z każdej strony. Smukła czarna postać oparła cię o lichą poręcz porośniętą mchem i obklejoną ślimakami.
-Miło- westchnęła tajemnicza postać znudzonym głosem - Ze wszystkich miejsc w tym zaplutym lesie wybrał akurat najzimniejsze. Postać skierowała wzrok w kierunku przeciwnego brzegu i splunęła siarczyście na gnijące deski. Z zarośli wyłonił się mężczyzna, Mimo gęstej mgły był widoczny idealnie gdyż w lewej ręce niósł wysoko uniesioną pochodnie. Owy mężczyzna miał długie proste włosy i krutką gęstą brodę, ubrany był w potarganą szatę, na nogach miał stare skórzane sandały. Postać stojąca na mostku oderwała się od barierki i stanęła po środku konstrukcji, małe świecące ślepia były dokładnie widoczne z pomiędzy dwóch dużych kawałków materiału tworzących w pewnym sensie turban. Mężczyzna z pochodnią wkroczył w końcu na mostek powodując lekkie zachwianie, przez chwile słychać było tylko szelest wody uderzającej o kamienie i odległy wodospad.
- Witaj - burknęła postać w turbanie stojąca na pośrodku mostku - Witaj Prometeuszu - tym razem głośniej jakby chciała się upewnić że napewno go słyszy - Witaj Rakion witaj - odparł Prometeusz. - Co na Olimpie ?? - Rakion bez zaciekawienia w głosie powiedział to jak by był to rutynowy element rozmowy, Prometeusz rozejrzał się po zamglonym lesie na skraju rzeczki, wydaje mi się że przywykłeś do cieplejszych miejsc ??
- Dobra Prometeuszu nie czas i ie miejsce na takie wywody o komforcie miejsc które wybierasz na nasze spotkania- odparł lekko już podenerwowany i zmarznięty Rakion, - Pamiętaj że to ty chcesz się schować przed Zeusem i jego bandą "wyznawców" - splunął ponownie. Prometeusz wzruszył ramionami i oddalił pochodnie od swoich gęstych czarnych włosów po czym powiedział - Dobra Rakion nie mam zbyt wiele czasu - Mnie to mówisz - skontrował szybko Rakion zacierając ręce, już od paru lat wykradasz i sprzedajesz mi napój bogów chyba nauczyłeś się już że taki towar nie jest zbyt bezpieczny więc mógłbyś się streszczać - Tym razem rozwścieczony Rakion niewytrzymał i uderzył pięścią w spróchniałą poręcz mostku, ta złamała i wpadła do płynącej szybko pod jego stopami rzeczki. Masz ?? - Rakion jedną ręką zdjął dolną cześć materiału która przykrywała mu twarz, - Mam odparł zapatrzony w ogień Prometeusz, mam ale już niedługo zakończymy naszą współprace na Olimpie robi się coraz niebezpieczniej- Na bogów Prometeuszu dziwisz się - rozłożył ręce - Kradniesz ogień o dajesz go ludziom też bym cię wyrzucił - dodał Rakion oburzonym głosem.
Prometeusz bez słowa sięgnął wolną ręką pod szatę i wyciągnął mały skórzany bukłak owinięty kawałkiem ślniącego materiały - tylko tyle - Raion otworzył szeroko usta a jego oczy rozpaliły się w gniewie, Jaja sobie zemnie robisz ??
Rakion sięgnął pod płaszcz i wyciągnął niklowaną papierośnice ze znakiem krzyża pośrodku - Zapalisz ?- spytał się Prometeusza i sam wyciągnął sobie papierosa poczym zdecydowanym krokiem podszedł do trzymanej przez niego pochodni i włożył w nią końcówke paierosa który wystawał mu z ust - Widzisz handel takimi rzeczami jak boski napój jest raczej pracą sezonową, musze czekać na dostawę długo a teraz jeszcze dłużej od kiedy latasz po ziemi i dajesz ludziom "ogień" a teraz niedość że musze tyle czekać to jeszcze dostaje mały bukłaczek, co ja mam z nim zrobić Prometeuszy co ?? - wyjątkowa zdenerwowany. Rakion zrobił krok do tyłu obrócił się na pięcie i oparł się o barierkę, dokończył papierosa , niedopałem wyrzucił do rzeczki powoli zmieniającej się w wartki potok, z ust wyleciała mu ogromna chmura dymy która uleciała kawałek i rozpłynęła się w powietrzu. Sześć tyle ci moge dać sześć, Prometeusz z lekkim przekąsem patrzył na Rakiona, - Za sześć opchnę to Hermesowi - burknął Prometeusz - tak żeby ten zaraz wydał cię Zeusowi ?? - poderwał się Rakion, wyobraź sobie że mogłem ci nic za to nie dać a wtedy wątpię że ktoś inny kupił by to od ciebie. Prometeusz spoglądnął jeszcze raz na ogień pochodni - Dobra- powiedział - ale to ostatnia dostawa - dodał szybko - już niemoge się bawić w takie rzeczy, za dużo ryzykuje - Rakion znowu oderwał się od barierki podszedł do Prometeusza - Noo ! oto mi chodziło - Rakion sięgnoł pod płaszcz i wyciągnoł mały szklany pojemniczek o kształcie kwadratu, w środku latało 6 żarków jak by ktoś życił badyl w ognisko, żarki co chwile przyśpieszały i zamierały bezruchy jakby rój pszczół szukający gniazda. Jak się umawialiśmy wcześniej - z uśmiechem na twarzy powiedział Rakion - 6 duszyczek wedle umowy, Prometeusz sięgnoł ręką w stronę pudełeczka gdy nagle Rakion gwałtownie cofnął rękę ku swojej piersi - Eeee !!! nie tak prędko...