(jeden wulgaryzm małokalibrowy)
Dzień, w którym świat staje na głowie, może zacząć się całkiem zwyczajnie.
Trasa. Osiem godzin w Szuflandii: dwie kawy, czarno-biała zawartość monitorów, cyferki, literki. Szmer klawiatury. Szkoda, że nie szmer strumyka. Dużo literek, mamy koniec kwartału. Trasa. Jak dobrze, że dziś piątek. Bezpieczna codzienność.
– Cześć kochanie, jak ci minął dzień?... Śmietana się skończyła... Musisz dłużej zostać?... Dobra, to ja wezmę dzieci na zajęcia. Pa.
Na zajęciach plastycznych siedmioro dzieci. Jak na tak małą miejscowość dobre i to. Cóż, większa część tutejszej populacji ma z kulturą tyle styczności co w jogurcie. Do najbliższego teatru chyba z 40 km. Jeszcze chwilę czekamy na spóźnialskich. Pan od rysunków wprowadza dzieci w dzisiejszy temat – malarstwo nowoczesne. Przystępnie mówi, chociaż różnice wieku jego słuchaczy są duże, nawet beze mnie.
– No to namalujmy coś nowoczesnego.
Widzę lekką konsternację na twarzach dzieci, patrzą na siebie, ostro myślą. Nagle ni stąd, ni zowąd mówię:
– Czy ja też mogłabym dostać kartkę? Wie pan, jak przy nich usiądę, to może się bardziej ośmielą. Kogo ja chcę oszukać...
Pan od rysunków nie protestuje, szarmancko przynosi mi dodatkowy stolik. Nie wygląda jak rasowy artysta, raczej jakby wybierał się w góry. Może podobać się kobietom.
Po całym dniu patrzenia na czarnobiałe strony i na szarzyznę za oknami bawienie się kolorami sprawia niemalże fizyczną przyjemność. Więc to naprawdę ja? Trzymam pędzel i mogę robić, co chcę? W trakcie zapełniania kolejnych fragmentów kartki przychodzi jakby wybudzanie ze śpiączki.
Zapał, jaki mnie ogarnął, wyparł nawet nieodstępny instynkt macierzyński. Sprawdzam tylko raz na jakiś czas, czy dziecko jest. Dlaczego inne mamy tak nie robią, tylko zostawiają i odbierają dzieci. Aha, no tak, przecież to z założenia zajęcia dla dzieci…
Gotowe prace zostają sfotografowane. Nie namalowałam nic wyjątkowego, z czego mogłabym być zadowolona. Takie to jakieś trochę krzywe, płaskie, dwuwymiarowe.
Pamiętam, że zawsze gdy udawało mi się „złapać” bryłę, uchwycić perspektywę, uzyskać jakieś światło, to cieszyłam się jak dziecko. Może dlatego próbowałam też rzeźbić. Najbardziej lubię glinę. Jest wyrozumiała. Pozwala poprawiać błędy. Nieobca nikomu próżność każe mi się zastanawiać – spodoba się komuś czy nie? Odzywa się ta rozpaczliwa potrzeba akceptacji i podniesienia oceny własnej wartości.
Szybko wracamy, w domu tyle do zrobienia. Jestem jak odurzona ale staram się to ukryć. Przezornie zamykam się w łazience – i tak trzeba było tam posprzątać. Przynajmniej nie będzie niewygodnych pytań. Czuję się jak prosię, które bardzo chce latać. Może nie trzeba być Pollockiem, żeby zapłacić zbyt wysoką cenę za pragnienie niemożliwego, a sztuka, która to wyzwala, nie musi być wielka. Może zaraz mi przejdzie. Może taką przyziemną robotą uda się jeszcze zatrzymać ten huragan myśli.
Nie udaje się.
Sobotni wir pracy przerywa letarg, ale w niedzielny wieczór długo nie mogę zasnąć. Zostaniemy rozliczeni z talentów, jakie dostaliśmy… To zadziwiające, jak wielu ludzi żyje w niezachwianym przekonaniu, że to rozliczanie na pewno nie nastąpi jutro ani pojutrze. Za dwadzieścia lat to może owszem. W tej przypowieści zawsze widziałam się jako człowiek, który nie przyniósł swemu panu zysku. Ale co jest moim talentem? Wciąż o tym myślę. Chwilami czuję się jak kadet Pirx w „wariackiej kąpieli”. Rozpad świadomości… Za cztery godziny pobudka.
Poniedziałek w Szuflandii – problemy z koncentracją były do przewidzenia. Na początku zrzuciłam to na karb paskudnej pogody i poniedziałku w ogóle, ale było coraz gorzej. Gdzieś na smartfonie są te zdjęcia. Obsesyjnie wpatruję się w pracę namalowaną przez pana od rysunków. Na zajęciach, obserwując ukradkiem lekkość, z jaką ją robił – może z dziesięć minut – nie mogłam się oprzeć myśli, że jego miłość do sztuki jest odwzajemniona, a moja niekoniecznie… Ma chłop iskrę bożą. Jego anioł stróż ma z pewnością kolorowe pióra. Cierpliwy, nie obnosi się ze swoimi kompetencjami.. Nie ocenia bez namysłu. Jego słowa gdy są krytyczne nikogo nie ranią. Jak łatwo dostrzegać wyłącznie zalety u kogoś, komu się nie pierze skarpet…
Jak nastolatka szperam w internecie. Na Facebooku jest jakieś zdjęcie. Z przerażeniem zastanawiam się, czy nie jestem zakochana. Ja, która zawsze byłam taka odporna. Nawet na myślenie o innych facetach. Taka dumna z mojego małżeństwa – jedynej rzeczy, która mi w życiu wyszła. A może to robota Złego? Wiedziałam, że jest perfidny, ale żeby aż tak?
Kolejna niedospana noc. Może przez wyrzuty sumienia? Ale to niemożliwe. To się tak nie dzieje, żeby zakochać się w kimś, kogo widzi się może piąty raz w życiu. Objawy są podobne, ale to nie to. Zakochany człowiek inaczej się wzrusza, czego innego pragnie. Mnie przyspiesza tętno na dźwięk słów „gradient”, „szpachla”, „surrealizm”.
A więc to odezwała się moja niespełniona miłość do tego, co nazywają sztuką. Wyparta, ale tląca się gdzieś w podświadomości. Ta myśl przynosi ulgę. Będę mogła spojrzeć w lustro.
Dlaczego niespełniona? Może próbując malarstwa, obstawiłam niewłaściwego konia? Albo nie mogąc sztuce oddać całego życia, nie chciałam jej sprowadzać do rangi niedzielnego hobby. Wtedy nie byłaby to miłość, ale romans. I odezwała się jak erupcja wulkanu, aż rykoszetem odbiła się od pana od rysunków, który przypadkiem był w złym miejscu.
Herbert pisał, że myśli nie chodzą po głowie, bo nie mają dokąd. Fakt, moje nie chodzą – jeżdżą sobie Intercity. Nie wytrzymam, jeśli tego z siebie nie wyrzucę – jak fryzjerka króla Oślouchego. Ale jak opowiedzieć tę historię, żeby jej nie spłycić, nie wypaczyć? Czy ktokolwiek zrozumie subtelność tej chwili, jeśli nigdy nie był ogarnięty pasją tworzenia?
Myśli formują się w coraz bardziej krągłe zdania. Aż proszą, żeby je zatrzymać.
Dobry Boże, przecież ja nigdy nie napisałam więcej niż dwanaście linijek! Ktoś mi powiedział dawno, dawno temu, że mam lekkość pióra. Czy miał rację?
Pióra… Mój anioł stróż chyba całkiem osiwiał. Za cztery godziny zadzwoni budzik… Na bezsenność są proszki. A na bezradność?
Od kiedy podstępnie zakiełkował we mnie pomysł, jest jeszcze gorzej, zwłaszcza w pracy. Tępo patrzę w monitory. Już nie tylko okrągłe zdania, ale całe akapity przelatują mi z hukiem przez głowę, jednak nie poddaję się.
„…postępowanie egzekucyjne prowadzone w trybie…”
Cholera, że też musiało mnie coś takiego spotkać akurat przed końcem kwartału. Pamiętam, jak dopadło mnie kiedyś przed maturą…
„…prawomocnym wyrokiem Sąd WSA we Wrocławiu oddalił skargę…”
Weź się w garść. Jeszcze trzy godziny. Gdybym była swoim własnym szefem, wylałabym się dzisiaj z pracy.
„… metody ustalania stopy referencyjnej określonej w komunikacie Komisji Europejskiej…”
Skup się. Przecież normalny człowiek nie bierze urlopu, żeby pisać opowiadania. Jutrzejszy board meeting zapowiada się tak nudno, że aż jest to kuszące. Może nikt nie zauważy, co bazgrolę? Ale obiecałam sobie nie pisać w pracy, jakoś wytrzymam.
Po południu, w domu, oglądamy moją akwarelę. Mąż mówi coś o oprawie w ramy. Ostrożność, z jaką zwija mój bohomaz w rulon, wzrusza mnie. Kocham go. Nie ma drugiego takiego na świecie.
Wieczór. Z kuchni dochodzi drożdżowy zapach rodzinnego ciepła. Szmer klawiatury tym razem przynosi ulgę. Piszę sobie bajkę terapeutyczną. Krótka, rytmiczna fraza. W historii ludzkości gorsze rzeczy robiono w imię podniesienia poczucia własnej wartości. W trakcie zapełniania się kolejnych stronic kierunki świata wracają na swoje miejsce. Wraca grawitacja. Wagoniki dni będą jeździć w swoich utartych koleinach, choć różne rzeczy nam przywiozą. Jeszcze ostatnie poprawki, jak pociągnięcia pędzla. Obraz może opowiadać historie, całe światopoglądy: „Upadek Ikara” Bruegla. Słowami można malować. Same sfruwają, jak kolorowe pióra. Coś mi się zdaje, że dzisiaj będę spała normalnie.
Ryszard Krynicki napisał:
„Czym jest poezja, jeśli nie ocala narodów ni ludzi,
ani narodów i ludzi przed samymi sobą”.
A proza? Są opowiadania, które odciskają w umyśle piętno nie gorzej niż rozpalone żelazo na bydlęcej skórze. Na przykład „Kara większa” Marka S. Huberatha.
Narodów nie ocalę. Ludzi też nie. Co najwyżej kogoś rozbawię albo zamyślę.
Ale może ocalę siebie. Może, jak trochę poćwiczę, zostanę Prorokiem-Głoszącym-Kruchość-Naszych-Szczęść. W czasach zatartych pojęć powinny być wolne etaty: „zatrudnię Nazywacza-Rzeczy-Po-Imieniu”.
Kiedy mnie zapytają (mam nadzieję, że później niż prędzej), co uczyniłam z talentem, który powierzył mi Mistrz, będę mogła z czystym sumieniem powiedzieć: przynajmniej próbowałam.
Kolorowe pióra + obyczaj + P
2Pierwsze wrażenie - no nie wiem.
Warsztatowo nie jest źle, przynajmniej nie zauważyłam, choć jedno miejsce może coś więcej powiedzieć:
I tak podsumowując pierwsze wrażenie – to jest o czymś, jest dobrze napisane, może chciałoby mi się nad tym zastanowić, ale…
Warsztatowo nie jest źle, przynajmniej nie zauważyłam, choć jedno miejsce może coś więcej powiedzieć:
To „kogo” powinno być osobno, bo tak zabrzmiało, jakby to była dalsza część wypowiedzi. Jednak przypuszczam, że to tylko przeoczenie.Soma pisze: – Czy ja też mogłabym dostać kartkę? Wie pan, jak przy nich usiądę, to może się bardziej ośmielą. Kogo ja chcę oszukać...
I tu właśnie widać główny, jak dla mnie, problem. Bo to niby ma być tekst o przebudzeniu zapomnianego „natchnienia”, o wewnętrznym zawirowaniu spowodowanym potrzebą wyrażania siebie za pomocą sztuki (coś dla nas bardzo bliskiego ), a nagle wyskakuje coś jak z reklamy : „Może podobać się kobietom”. Nie zrozum mnie źle, to jest monolog wewnętrzny i jako taki może sobie, a nawet powinien, skakać po tematach. Tu problemem jest odrywanie, a nawet wyrywanie czytelnika z flow czytania. Akurat mnie to reklamowe „Może podobać się kobietom” odrzuciło. Ale inny przykład:Soma pisze: Pan od rysunków nie protestuje, szarmancko przynosi mi dodatkowy stolik. Nie wygląda jak rasowy artysta, raczej jakby wybierał się w góry. Może podobać się kobietom.
Sztuka, wręcz można by „poczuć” tę glinę w rękach. I nagle „próżność” i prosto z kozetki psychologa „rozpaczliwa potrzeba akceptacji” ugh. Znowu odrzuca. Gdyby to zrobić na np.: „Odzywa się ta rozpaczliwa potrzeba akceptacji i podniesienia oceny własnej wartości” - słowa które pewnie powiedziałby jej psycholog, gdyby takiego miała (taka wewnętrzna ironia) – to by już ten zgrzyt wygładziło. I dalej:Soma pisze: Najbardziej lubię glinę. Jest wyrozumiała. Pozwala poprawiać błędy. Nieobca nikomu próżność każe mi się zastanawiać – spodoba się komuś czy nie? Odzywa się ta rozpaczliwa potrzeba akceptacji i podniesienia oceny własnej wartości.
Taa, a już myślałam, że mówimy o sztuce? Inaczej mówiąc, wygląda mi to na próbę wciśnięcia za dużo tematów w jeden wątek. I znów, w monologu jak najbardziej, ale jednak, może warto byłoby to przemyśleć i spróbować podać w innej, łatwiej przyswajalnej formie?Soma pisze: Zostaniemy rozliczeni z talentów, jakie dostaliśmy… To zadziwiające, jak wielu ludzi żyje w niezachwianym przekonaniu, że to rozliczanie na pewno nie nastąpi jutro ani pojutrze.
I tak podsumowując pierwsze wrażenie – to jest o czymś, jest dobrze napisane, może chciałoby mi się nad tym zastanowić, ale…
Dream dancer
Kolorowe pióra + obyczaj + P
3Interesujący temat. "Słowami można malować" -- to jedna z myśli, która przyciągnęła mnie do prozy. Zapewne niejeden pisarczyk westchnie czule względem tego typu rozważań. Natomiast, co do wykonania. Zdania się ze sobą nie kleją i tworzą wrażenie bałaganu. Przejaskrawiony przykład, ale widzę pewne podobieństwo: "Siedzę. Pieniądze szczęścia nie dają. Wazon. Słoneczniki Van Gogha i pomidorówka". Idąc dalej, nie rozumiem stosowanego podziału akapitowego. Raz piszesz zwartą bryłą, innym razem strzępisz nadmiarem akapitów. Nieładnie to wygląda.
Stukanie w klawiaturę, raczej.
Wymagają doprecyzowania atrybucją.Soma pisze: (pn 21 lis 2022, 21:54) – No to namalujmy coś nowoczesnego.
Wie pan, jak przy nich usiądę, to może się bardziej ośmielą. Kogo ja chcę oszukać...
Zgubiłem się.Soma pisze: (pn 21 lis 2022, 21:54) Przezornie zamykam się w łazience – i tak trzeba było tam posprzątać. Przynajmniej nie będzie niewygodnych pytań.
Kolorowe pióra + obyczaj + P
4Dziękuję za pochylenie się nad tekstem i celne uwagi. Tego wciskania wielu tematów w jeden wątek nigdy nie umiałam poskromić.
Strach pomyśleć ież to jeszcze ćwiczeń potrzeba do osiągnięcia przyzwoitego poziomu...
Strach pomyśleć ież to jeszcze ćwiczeń potrzeba do osiągnięcia przyzwoitego poziomu...
Kolorowe pióra + obyczaj + P
5Miał. Masz talent.Ktoś mi powiedział dawno, dawno temu, że mam lekkość pióra. Czy miał rację?
Tekst do mnie przemawia, plastycznie i wiarygodnie opisałaś stan ducha bohaterki (swój własny?)
Drobne uwagi:
Wygląda, jakby "Kogo ja chcę oszukać" było częścią wypowiedzi, a chyba nie jest.– Czy ja też mogłabym dostać kartkę? Wie pan, jak przy nich usiądę, to może się bardziej ośmielą. Kogo ja chcę oszukać...
Jego słowa PRZECINEK, gdy są krytyczne PRZECINEK, nikogo nie ranią.Jego słowa gdy są krytyczne nikogo nie ranią.
Nie rozumiem porównania?Cóż, większa część tutejszej populacji ma z kulturą tyle styczności co w jogurcie.
Na ten temat wypowiadałem się już pod innymi twoimi tekstami. Dalej uważam, że takie ambicje to jedyna wada twojego pisarstwa.Może, jak trochę poćwiczę, zostanę Prorokiem-Głoszącym-Kruchość-Naszych-Szczęść. W czasach zatartych pojęć powinny być wolne etaty: „zatrudnię Nazywacza-Rzeczy-Po-Imieniu”.
Po przemyśleniach wydaje mi się, że jest subtelna, ale niezwykle istotna różnica... pomiędzy "Staję na piedestale i nauczam innych Mądrości" a "piszę, jak ja odbieram rzeczywistość, jakie we mnie pojawiły się przemyślenia". To pierwsze to przerost ambicji i poważne ryzyko narażenia się na śmieszność, jeśli tej mądrości autorowi jednak nie starczy do takiego zadania (albo, co gorsza, na szczęście mało prawdopodobne, pociągnięcia za sobą tłumów w imię pokręconej i szkodliwej ideologii); to drugie to sama esencja sztuki?
Być może dlatego ten właśnie tekst mnie w żaden sposób nie razi: w odróżnieniu od innych tekstów tutaj akurat robisz to drugie, a nie to pierwsze.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)
Kolorowe pióra + obyczaj + P
6Poniewczasie się zorientowałem, że mój komentarz może być interpretowany inaczej, niżbym tego sobie życzył....gaazkam pisze: (pn 01 maja 2023, 16:07) poważne ryzyko narażenia się na śmieszność, jeśli tej mądrości autorowi jednak nie starczy do takiego zadania (albo, co gorsza, na szczęście mało prawdopodobne, pociągnięcia za sobą tłumów w imię pokręconej i szkodliwej ideologii);
Absolutnie nie zarzucam ci, że się ośmieszasz ani że promujesz chore ideologie -- tutaj pisałem ogólnie.
jeżeli miałbym cokolwiek do zarzucenia warstwie merytorycznej twoich tekstów, to pisałem to już pod innymi tekstami.
Chyba muszę bardziej pilnować ścisłości swoich wypowiedzi... musze wyzbyć się nawyku mieszania wypowiedzi ogólnych i do konkretnej osoby, bo to się może kocić i być niezrozumiałe.
Awatar: Mirounga leonina.jpg (wykadrowany i ze zmniejszoną rozdzielczością przeze mnie) Autor oryginalnego zdjęcia Serge Ouachée, (CC BY-SA 3.0)
Kolorowe pióra + obyczaj + P
7Ciekawy tekst. Ugryzło mnie tylko to:
Moja rada: nie bierz cudzych, przeżutych, zużytych skojarzeń i metafor. Daj własne, są lepsze! Na przykład to:
Podoba mi się, jak wybierasz tematy - poprzednia Twoja opowieść, którą czytałam, też była o czymś niełatwym do uchwycenia, niełatwym do opisania. Udaje się - coś przekazujesz, ja coś odbieram. Fajnie jest.
Mam też dwa nieoczywiste skojarzenia:
1. Grażyna Plebanek "Pani Furia" - lubię tę książkę, a Twój tekst mi ją przypomniał. Nie wiem, dlaczego. Bohaterka zupełnie inna, opowieść też, ale jest coś podobnego w stylu, w sposobie obrazowania....? Sama nie wiem.
2. Twoja bohaterka wygląda mi na osobę z łagodną postacią CHAD, która właśnie wchodzi w hipomanię, ale nie zdaje sobie z tego sprawy. Zastanawiam się, co przeżyła wcześniej, jak wyglądała w stadium depresji (jej resztki są jeszcze widoczne w kolorach - czerń i biel, szarzyzna). I co będzie później, kiedy lot się skończy, a lądowanie w CHAD jest zawsze bolesne. Przeczytałabym chętnie długą opowieść o tym jej locie, ale całą - z początkiem i końcem.
Populacja, styczność i ten ach, och, jaki błyskotliwy i zabawny jogurt!Soma pisze: (pn 21 lis 2022, 21:54) Cóż, większa część tutejszej populacji ma z kulturą tyle styczności co w jogurcie.

Bardzo ładne!
Podoba mi się, jak wybierasz tematy - poprzednia Twoja opowieść, którą czytałam, też była o czymś niełatwym do uchwycenia, niełatwym do opisania. Udaje się - coś przekazujesz, ja coś odbieram. Fajnie jest.
Mam też dwa nieoczywiste skojarzenia:
1. Grażyna Plebanek "Pani Furia" - lubię tę książkę, a Twój tekst mi ją przypomniał. Nie wiem, dlaczego. Bohaterka zupełnie inna, opowieść też, ale jest coś podobnego w stylu, w sposobie obrazowania....? Sama nie wiem.
2. Twoja bohaterka wygląda mi na osobę z łagodną postacią CHAD, która właśnie wchodzi w hipomanię, ale nie zdaje sobie z tego sprawy. Zastanawiam się, co przeżyła wcześniej, jak wyglądała w stadium depresji (jej resztki są jeszcze widoczne w kolorach - czerń i biel, szarzyzna). I co będzie później, kiedy lot się skończy, a lądowanie w CHAD jest zawsze bolesne. Przeczytałabym chętnie długą opowieść o tym jej locie, ale całą - z początkiem i końcem.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Kolorowe pióra + obyczaj + P
8Drogi gaazkamie, dziękuję za odkurzenie.
Wciąż nie mogę się przyzwyczaić na Wery do tego, że ten sam tekst może wywołać tak różne reakcje. Od "zdania się nie kleją", poprzez "może chciałoby mi się nad tym zastanowić, ale.. " aż do "masz talent" (co mnie oczywiście ucieszyło najbardziej).
Co do ambicji, które są Twoim zdaniem największą wadą: mam takie poczucie, że gdyby te ambicje wyciąć, to nie zostałoby nic. Pusta powiastka. Nawet na rozrywkę za słaba.
Droga Thano, masz rację co do jogurtu. Im więcej czasu mija od napisania, tym lepiej to widzę ale cóż? Jogurt się rozlał
.
Przeraziła mnie trochę ta wzmianka o CHAD ale faktycznie, jak przypomnę sobie tamte wydarzenia, tamten stan, miał w sobie coś z choroby, jakąś obsesję.
Może to zabrzmi zbyt wzniośle ale płomień który rozpala sztuka bywa żarłoczny, nie każdy potrafi obchodzić się z nim i nie spłonąć.
Zainteresowałaś mnie tą Plebanek. Poszukam.
Piszesz, że podoba Ci się jak wybieram tematy. Co powiesz na roważania nt czy taniec może zmienić czyjeś życie? (no chyba że wolisz inną dziedzinę sztuki - mam jeszcze w szufladzie muzykę, rzeźbę (tu było najtrudniej, nie licząc teatru), film i malarstwo
Polecam się.
Wciąż nie mogę się przyzwyczaić na Wery do tego, że ten sam tekst może wywołać tak różne reakcje. Od "zdania się nie kleją", poprzez "może chciałoby mi się nad tym zastanowić, ale.. " aż do "masz talent" (co mnie oczywiście ucieszyło najbardziej).
Co do ambicji, które są Twoim zdaniem największą wadą: mam takie poczucie, że gdyby te ambicje wyciąć, to nie zostałoby nic. Pusta powiastka. Nawet na rozrywkę za słaba.
Droga Thano, masz rację co do jogurtu. Im więcej czasu mija od napisania, tym lepiej to widzę ale cóż? Jogurt się rozlał
Przeraziła mnie trochę ta wzmianka o CHAD ale faktycznie, jak przypomnę sobie tamte wydarzenia, tamten stan, miał w sobie coś z choroby, jakąś obsesję.
Może to zabrzmi zbyt wzniośle ale płomień który rozpala sztuka bywa żarłoczny, nie każdy potrafi obchodzić się z nim i nie spłonąć.
Zainteresowałaś mnie tą Plebanek. Poszukam.
Piszesz, że podoba Ci się jak wybieram tematy. Co powiesz na roważania nt czy taniec może zmienić czyjeś życie? (no chyba że wolisz inną dziedzinę sztuki - mam jeszcze w szufladzie muzykę, rzeźbę (tu było najtrudniej, nie licząc teatru), film i malarstwo
Kolorowe pióra + obyczaj + P
9

Momentami ten tekst potrafi wywołać w czytającym bardzo silne emocje. Przywołujesz dobitnymi frazami coś, co ktoś doświadczył i wywlekasz to na światło dzienne, posługując się swoją bohaterką i jej perspektywą, wewnętrznym monologiem. Jest to bardzo surowy tekst w sensie, że bezpośredni oraz bezpardonowy. To sprawia według mnie, że postrzega się go jako coś świeżego. Nie ma takiej "miękkiej" otoczki, która pojawia się przy snuciu opowieści. Mam wrażenie, że dotykam narratorki...
Z drugiej strony nie do końca czuję się z nim "swojsko" i blisko, bo mówiąca co chwilę przywołuje jakieś obrazy i treści z zewnątrz, i odrywa moją uwagę od niej samej. Czuję się więc, jakbym czytała zadanie domowe z polskiego, gdzie ktoś kazał zawszeć jak najwięcej nawiązań. I chociaż one są zacne, są słuszne, adekwatne do treści, to nie brzmią mi naturalnie. Mam wrażenie przerysowania... uzurpacji czegoś, sztuczności.
Te dwa elementy kłócą się ze sobą w moim postrzeganiu tego utworu. Stąd chociaż ogólnie oceniam go dość pozytywnie, to nie potrafię powiedzieć, że jest bardzo dobry.
Ale przesłanie się mi podobało, podobnie jak metaforyczne anioły i...
...szkoda, że nie ma takich ogłoszeń o pracę.Soma pisze: (pn 21 lis 2022, 21:54) W czasach zatartych pojęć powinny być wolne etaty: „zatrudnię Nazywacza-Rzeczy-Po-Imieniu”.

𝓡𝓲
Kolorowe pióra + obyczaj + P
10Raczej, że nie bardzo dobry, bo pierwszy. Może dlatego przypomina szkolne wypracowanie. Szkoda tylko, że następne nie były coraz lepsze.
Jest mi zawsze bardzo miło, gdy ktoś - tak jak Ty - zauważy coś dobrego w tekście. Z kolei gdy ktoś wskaże mi, co możnaby poprawić, nie zawsze umiem z tego skorzystać, nawet gdy czuję, że rada jest dobra. Może dlatego wszystkie pomysły leżą odłogiem...
Z obecnego miejsca w życiu śmiało mogę stwierdzić, że nie nadaję się na Nazywacza-Rzeczy-Po-Imieniu. Ciężki etat, zwłaszcza w tych czasach. Ale jak trafię na ogłoszenie dam Ci znać.
Kolorowe pióra + obyczaj + P
11Chcesz podyskutować czy zamierzasz o tym napisać?Soma pisze: (sob 13 maja 2023, 07:26) Co powiesz na rozważania nt czy taniec może zmienić czyjeś życie? (no chyba że wolisz inną dziedzinę sztuki - mam jeszcze w szufladzie muzykę, rzeźbę (tu było najtrudniej, nie licząc teatru), film i malarstwoPolecam się.

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Kolorowe pióra + obyczaj + P
12ależ ładnie powiedziane, aż sobie zapiszęSoma pisze: (pn 21 lis 2022, 21:54) Nadawcy daje możliwość komunikowania się z innymi na poziomie niedostępnym w żaden inny sposób, a odbiorcy - możliwość przeżywania zdarzeń niemożliwych do przeżycia w żaden inny sposób
I może jednak wrzucę wkrótce o tym tańcu.
Kiedyś pracowałam z dziewczyną, która jest poniekąd pierwowzorem mojej bohaterki. Wokół niej osnułam moje opowiadanie, bo chciałam jej w czymś pomóc. Potem nasze drogi się rozeszły. Nawet nie wiem czy przeczytała...
Kolorowe pióra + obyczaj + P
13Nie fantastyka a jednak zawiera magię. Faktycznie lekkie pióro, ale ono świetnie przenosi cięższe tematy, w bardzo ciekawy sposób. Bardzo dobrze się to czyta, chociaż zasadniczo nie czytuję obyczajów. Tylko pierwsze zdania, jakoś mi nie zatrybiły i trudno było wskoczyć z brzegu.
Kolorowe pióra + obyczaj + P
14Na tematy ortografii, interpunkcji i stylu nie będę się wypowiadał bo pojawiły się już komentarze to wytykające.
Ogólne wrażenie odnośnie przesłania i całego wątku są pozytywne. Pewnie niejedno z nas stawiało sobie podobne pytania szukając na nie odpowiedzi.
Przerażeni rzeczywistością boimy się odejść na piędź od zaprogramowanych w nas reguł. A mimo tego wyczuwamy wewnętrzny zgrzyt i nakaz tworzenia.
Jednak natłok myśli, mnogość wątków i ich pobieżność solidnie potrafi namieszać w głowie odbiorcy.
Forma wydaje się tu przerastać treść, ale też często ucieka gdzieś daleko by później znienacka ponownie pojawić się na pierwszym planie.
Ogólne wrażenie odnośnie przesłania i całego wątku są pozytywne. Pewnie niejedno z nas stawiało sobie podobne pytania szukając na nie odpowiedzi.
Przerażeni rzeczywistością boimy się odejść na piędź od zaprogramowanych w nas reguł. A mimo tego wyczuwamy wewnętrzny zgrzyt i nakaz tworzenia.
Jednak natłok myśli, mnogość wątków i ich pobieżność solidnie potrafi namieszać w głowie odbiorcy.
Forma wydaje się tu przerastać treść, ale też często ucieka gdzieś daleko by później znienacka ponownie pojawić się na pierwszym planie.
Kolorowe pióra + obyczaj + P
15Dziękuję za komentarze 
urka, dziękuję za odkrycie magii w tym opowiadaniu.
SI, co to właściwie znaczy " często ucieka gdzieś daleko by później znienacka ponownie pojawić się na pierwszym planie"?
Rozwiń jeśli możesz, bo ja prosta baba jestem i nie zrozumiałam
urka, dziękuję za odkrycie magii w tym opowiadaniu.
SI, co to właściwie znaczy " często ucieka gdzieś daleko by później znienacka ponownie pojawić się na pierwszym planie"?
Rozwiń jeśli możesz, bo ja prosta baba jestem i nie zrozumiałam