Miłość w czasach zakazanych

1
Moje hasło na początek brzmi: - Zejdź w końcu na ziemię, ale zapukaj wcześniej czy ci otworzą, a potem nie potłucz się o rzeczywistość?!!

Pewnie będzie bolała ta stłuczka, jak znam życie. Czy wobec tego warto tam schodzić? Czy jest ktoś za, a może przeciw? Tymczasem zostaje tu gdzie jestem i nic mnie stąd nie ruszy.

- PUK PUK!!! Droga planeto, dam znać na e-maila, kiedy zdecyduje wrócić.

- Tu odpowiedź z Ziemi, twój limit pobytu poza rzeczywistością się skończył. Pora wracać!!!



Chciałabym uciec od swoich myśli i swojego życia, by gdzieś tam w okolicy serca nie czuć tego bólu, by zapomnieć to wszystko, co nie warte by do tego wracać, by nie oglądać się wstecz. Chcę pamiętać tylko piękne chwile mego życia, by przysłoniły mi smutne dni.

Chcę kochać jedną z najpiękniejszych miłości – miłością bezinteresowną…… Tak w skrócie mogłabym skrócić swoje marzenia. Marzę często, bo w świecie rzeczywistym zabrakło prawdziwej miłości. Najlepiej jest kochać samego siebie, być zimnym materialistą z „egoistyczną” kieszenią, – czyli najwięcej dla samego siebie, a wewnątrz być pustym człowiekiem. W pierwszym rzędzie należy spełnić swoje potrzeby, a ich zawsze coraz więcej. Ewentualnie później rzucić okiem, co zrobić z resztą, zatrzymać dla siebie, czy się podzielić z drugim. Z tym, że pewnie nie warto być aż tak rozrzutnym by się dzielić. O Bogu lepiej zapomnieć, bo Jego filozofia jest za trudna – kochać bliźniego jak siebie samego, miłować nieprzyjaciół – czy nie wystarczy kochać tylko siebie? Jakie to proste, a jakie łatwe do realizacji? łatwy patent do opublikowania – patent na zło, cierpienie i nieszczęścia oraz choroby. Każdy żyje według własnego uznania i filozofii, rzućmy okiem jak ona wygląda. Zaglądnijmy przez drzwi i okna do mojej rodziny, zapytajmy jak żyją, do czego zmierzają, w co wierzą i jaka jest ich filozofia.



Na pierwszy plan wychodzi moja siostra i nasze relacje.

- No nareszcie wróciłaś, więc zobacz w końcu, co sobie dziś kupiłam! – wykrzyczała w drzwiach.

- Jak zwykle zestaw do pielęgnacji zewnętrznej powłoki twej osobowości, by ukryć niedoskonałości wewnętrzne…- odpowiedziałam z niesamowitą pewnością siebie.

- Jesteś po prostu zazdrosna, bo ty nie potrafisz się szałowo ubrać. Interesują cię tylko ciągle te bzdury, zamiast kupić sobie cos do ubrania, no i te częste pobyty poza domem…Dla mnie twoje życie jest totalnie beznadziejne. Może my nie jesteśmy siostrami? – zapytała.

- Z pewnością ciebie podmienili w szpitalu – odpowiedziałam drwiąco – albo zaszła genetyczna pomyłka w naszej rodzinie.

- Z tobą nie da się już nawet normalne pogadać – odpowiedziała, chowając ubrania w szafie. Idę od ciebie, bo mnie wkurzasz.

- Ustaw swoje radio na moich falach to pogadamy…Zresztą czujesz się pępkiem tego świata i nie potrzebujesz towarzystwa młodszej siostry. Jak widzisz żyje własnym życiem? Jeśli potrzebujesz rady chętnie ci pomogę, ale ty jesteś na nie odporna, robisz swoje, nie chcę ci robić krzywdy, mówiąc, co jest dobre, a co złe. Zdecyduj sama o tym. – zakończyłam dialog z moją ulubioną siostrą.

Trzasnęła drzwiami na pożegnanie, nie mówiąc ani słowa.



Nasze relacja są oparte na typowych siostrzanych uczuciach, więc pewnie nie odbiegamy zbyt wiele od schematu szczęśliwego rodzeństwa. Dobrze, że mam tylko 2 siostry, chyba, że za naszymi plecami ktoś istnieje, a my nic o tym nie wiemy. Nie chcę nawet myśleć o tym, że moi jakże szczęśliwi rodzice mogą mieć kogoś innego, w końcu tak im dobrze, jak nie spotykają się w domu. Zdecydowanie wolą się mijać. Ciekawe, czemu? Czyżby mieli dość wspólnego życia, po co się tak męczyć? życie w końcu jest ciężkie, więc grzechem jest przejście łatwiejszą drogą. Rozwiązanie zawsze istnieje, ale nikt go nie szuka, nikt się nie stara i dlatego efekty są marne. Jak więc mam sobie kreślić swoje życie? Zestaw 12 kolorów? Czy tylko te podstawowe? Bacznym okiem obserwuje ten świat i mam straszne wnioski na temat ludzi. Wydaje mi się, że przybyłam z innej planety i tu nie pasuje. To jest na pewno jakaś pomyłka, bo tu mi tlenu brakuje, gdy żyje między ludźmi, od których uczę się postępować źle. Moje wartości tracą na jakości i dla nikogo nie mają znaczenia. Co ja tu robię? Mam nadzieję, że znajdę się szybko na właściwym miejscu, bo w przeciwnym razie stanę się taka sama jak inni.





Drzwi do mojego serca są dość szczelnie zamknięte i czasami nawet, gdy ktoś puka nie są one otworzone, choć na moment. Ty natomiast nie pukasz, Ty po prostu je otwierasz, a ja z tym walczę, bo wiem, że są one zamknięte. Coraz trudniej jest mi upierać się „przy swoim”.

Ilekroć próbuje o Tobie nie myśleć, tylekroć pojawiasz się na mojej drodze. Ja mogę wtedy tylko jedno – po prostu się na Ciebie nie patrzeć, albo przynajmniej stwarzać takie pozory.

Tylko, że wtedy dzieje się ze mną coś dziwnego…moje zamyślone i obojętne oczy lśnią pewnym blaskiem, serce mocniej bije, w głowie pojawia się zamęt, a moje życie zwalnia tempo, a ja wówczas chcę tylko, aby zatrzymał się czas.



Istnieje w moim sercu piękne uczucie, które tam powinno zostać i się nie ujawniać, bo kiedy wyjdzie na światło dzienne, wtedy potłucze się o rzeczywistość. Przykre jest być takim wizjonerem, ale złudzeniem jest być naiwnie zakochanym Raz się przekonałam, jakie są tego granice i nie podejmuje drugi raz tej próby ich sprawdzenia. Dobrze jest mówić „kocham cię” i wcale tego nie czuć, w końcu nauczyliśmy się okłamywać samych siebie. Przyjemnie jest spędzać ze sobą intymne chwile i mówić „jak mi z tobą cudownie, chcę spędzić z tobą resztę życia”, a gdy z tych czułych chwil nagle się budzimy, okazuje się, że chcemy uciekać jak najdalej. Tylko, że jest nas troje. Kogo więc wówczas oszukamy – własne dzieci, bo przyjdzie im żyć w rodzinie, gdzie jest najbardziej pozbawiony tego najważniejszego – miłości. Tak właśnie zostałam oszukana, złudziłam się, że moi rodzice mnie kochają. To było największe kłamstwo, w które uwierzyłam. Nie możemy przekazać miłości, jeśli jej nie ma w nas? Nie potrzebnie mam zbyt wrażliwe serce, bo ludzie wokół mnie nie zasługują, aby ich traktować z czułością. Nie nauczyli mnie kochać, nauczyli mnie łudzić się w oczekiwaniu na miłość, by później dowiedzieć się, że ona nie istnieje. Miłością nazywamy coś, co chcielibyśmy by było takim uczuciem, a schematem odbiegamy od niej daleko. Jakim to jest strasznym kłamstwem, a jakie to kłamstwo niesie konsekwencje? To widzimy potem, ale wina nie leży po naszej stronie, my zawsze chcemy dobrze, a nasze intencje są źle interpretowane. Jakie to smutne? Mogłabym powiedzieć wówczas tak jak górale twierdzą, że są 3 prawdy – tysz prowda, swinto prowda i gówno prowda.



Kochałam Cię i zakazywałam sobie tej miłości, chciałam na Ciebie patrzeć, a jednocześnie odwracałam wzrok, czułam szybsze bicie serca i za każdym razem starałam się je zwolnić! To jest mały schemat moich uczuć do Ciebie. Nienawidziłam się za to, że to właśnie Ciebie kocham ze względu na to, że nigdy nie będziemy mogli być razem, choćbym kochała za dwojga. I to boli, łamie mi serce na kawałki. I nie pytaj o to, czy jestem szczęśliwa. Od dawna próbuję wyrzucić miłość do Ciebie z mojego serca, ale nie udaje mi się to. Staram się jak najmniej Cię widzieć, ale i tak oszukuję wówczas swoje uczucia i samą siebie, które ciągle kierują się w twoją stronę….



Próbuje wmówić samej miłości, że nią nie jest, próbuje dać jej szybką drogę do przestania bycia uczuciem, które chwyta mnie za serce tak mocno, że aż tchu mi brakuje. Często tak właśnie robimy, pozwalamy miłości odejść, pozwalamy jej umrzeć, a ona przecież zawsze chce być żywą, chce być najważniejszą i na pierwszym miejscu, a my ją spychamy w kąt, by nam nie zawracała gitary, by nie grała nam najpiękniejszej melodii w naszym sercu. Wolimy słuchać tej fałszywej, wygrywana była w końcu w domu od dzieciństwa, po co zmieniać jej brzmienie, znamy ją na pamięć.



Nie wiem, dlaczego, gdy Cię widzę powraca mi cały ciąg wspomnień. Serce bije mi wówczas mocniej, a sam widzisz, że spotykamy się przypadkiem dwa razy w ciągu pół roku. Trochę trudne to do wyjaśnienia, bo nawet ja nie znajduje odpowiednich słów, aby to zrozumieć. Być może zapadłeś za głęboko gdzieś w okolicach mojego serca i znalazłeś tam wygodne miejsce. Gdybym mogła zmienić jego bicie, to zrobiłabym to, aby tak nie cierpieć. Niestety tego się nie da zrobić. Jestem z tego powodu w konflikcie wewnętrznym – nie mogę biec do mety, nie wiedząc, co tam się będzie znajdować, nie mogę rzucić wszystkiego, bo być może nie będę mogła już do tego wrócić. Nie mogę zamienić serca w sopel lodu, ani na siłę wyzbyć się wszelkich uczuć, tęsknoty. Nie umiem zburzyć muru, który wytworzyłeś wokół własnej osoby….





Zadaje sobie to odwieczne pytanie, – czemu ta miłość jest wciąż taka silna, taka żywa, taka obecna, chociaż właściwie nasze losy ułożyły się inaczej. Siła, jaką emanuje miłość jest porównywalna chyba tylko z jej przeciwieństwem, czyli z nienawiścią. Trzeba jednak nadal ufać, że tej miłości nie ma, a powracające wspomnienia należy tłumaczyć zwykłym przypadkiem. W końcu nic nas ze sobą nie łączyło, nawet wiele nie rozmawialiśmy wiele, nie czuliśmy bliskości swych ciał, więc nie można mówić o miłości. To trzeba poczuć inaczej, nie tylko w sercu.



Nine EDIT - Mniemam, że jest to nowy tekst, więc stworzyłem dla niego nowy temat, bo autorka chyba zapomniała. ;) Przeniesione z "To nie jest dołujący przerost..." abstrakcji.

2
Zejdź w końcu na ziemię, ale zapukaj wcześniej czy ci otworzą, a potem nie potłucz się o rzeczywistość?!!
Zatem to jest pytanie, czy stwierdzenie? I nie ma czegoś takiego, jak ,,?!!", a przynajmniej JA tego nie uznaję. :P
Tymczasem zostaje tu gdzie jestem
Zostaję.
- PUK PUK!!!
Przecinek między tymi pukami.
dam znać na e-maila, kiedy zdecyduje wrócić
Znowu. Zdecyduję. (Mogę zaśpiewać hymn ąckiego? NIE.)
Pora wracać!!!
Ile jeszcze razy zobaczę potrójny wykrzyknik?
miłością bezinteresowną……
Argh... to chyba gorsze niż wielokropek po każdym zdaniu. Wtedy przynajmniej ma TRZY kropki jak Pan Bóg przykazał.
kieszenią, – czyli
Przecinek...?
nie warto być aż tak rozrzutnym by się dzielić
Rozrzutnym, przecinek.
Jakie to proste, a jakie łatwe do realizacji?
Uważam, że coś tu jest nie tak? (Nie rozumiem, dlaczego?)
łatwy patent do opublikowania
Patentu się nie publikuje.
Każdy żyje według własnego uznania i filozofii, rzućmy okiem jak ona wygląda.
Filozofii, KROPKA.
domem…Dla
Spacja po wielokropku.
Na pierwszy plan wychodzi moja siostra i nasze relacje.

- No nareszcie wróciłaś, więc zobacz w końcu, co sobie dziś kupiłam! – wykrzyczała w drzwiach.

- Jak zwykle zestaw do pielęgnacji zewnętrznej powłoki twej osobowości, by ukryć niedoskonałości wewnętrzne…- odpowiedziałam z niesamowitą pewnością siebie.

- Jesteś po prostu zazdrosna, bo ty nie potrafisz się szałowo ubrać. Interesują cię tylko ciągle te bzdury, zamiast kupić sobie cos do ubrania, no i te częste pobyty poza domem…Dla mnie twoje życie jest totalnie beznadziejne. Może my nie jesteśmy siostrami? – zapytała.

- Z pewnością ciebie podmienili w szpitalu – odpowiedziałam drwiąco – albo zaszła genetyczna pomyłka w naszej rodzinie. i tak dalej, ale nie chce mi się cytować całości
Ustalmy fakty. Siostra 1 jest typową kizią-cizią-mizią. Siostra 2 jest gburem, który myśli, że pozjadał wszystkie rozumy. Któraś z nich miała wzbudzić sympatię czytelnika? We mnie nie wzbudziła ani jedna. Pierwsza jest lalunią, druga jest chamem.
chyba, że
Bez przecinka.
mam straszne wnioski na temat ludzi
Wnioski to można z czegoś wyciągać, nie mieć.
przybyłam z innej planety i tu nie pasuje
ę. ę, cholibka.
Drzwi do mojego serca są dość szczelnie zamknięte i czasami nawet, gdy ktoś puka nie są one otworzone, choć na moment.
Raczej ,,otwarte". Zresztą całe to zdanie jest jakieś dziwne...
Ty natomiast nie pukasz, Ty po prostu je otwierasz
To nie jest list. Wielka litera zbędna.
Coraz trudniej jest mi upierać się „przy swoim”.
Stań się bardziej ,,zdecydowana".







Chciałam przeczytać do końca, ale to jest wprost kosmicznie nudne, wydumane i ma za dużo błędów, które musiałabym cytować. Przepraszam, że użyję tego słowa, ale to bełkot. Brzmi jak wyznania emo. Pokrzywdzona, nieszczęśliwa, nie pasująca... tylko właściwie dlaczego? Sama sobie stwarza problemy, a przynajmniej to wynika z lektury tekstu.



Styl kiepski. Dialogi - szczątkowe zresztą - sztuczne. Jeszcze daleka droga przed tobą. Pisz, ale przede wszystkim CZYTAJ więcej, unikniesz wpadek w przyszłości.



Pozdrawiam.
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

3
Zgrozo. Przeczytałem całe.

Ale powiem, że w mniejw ięcej połowie tekstu w głwoie kołotała mi się myśl "niech to się skończy!".

Cóż. Czyta się jak czterystuletnie zapiski uczonego. Nieczytelne, niezrozumiałe.

Winky określiła to dobrym słowem.



I porób kapity. Wklep jeszcze parę enterów. I akcję...



Dialog z siostrą był... HM! Sztuczny? Tak, to dobre słowo.

Błęów nie wytknę, Winky zabrała mi zabawę (czyżby zemsta? XD).



Cóż. <ziewa>
Are you man enough to hold the gun?

4
Idę od ciebie, bo mnie wkurzasz.
Nie słyszałam, żeby ktoś tak kiedykolwiek mówił. Chyba, że w podkarpackim mówi się inaczej. W każdym razie, o wiele bardziej naturalne byłoby "idę stąd" albo "idę do siebie".


Zresztą czujesz się pępkiem tego świata i nie potrzebujesz towarzystwa młodszej siostry. Jak widzisz żyje własnym życiem? Jeśli potrzebujesz rady chętnie ci pomogę, ale ty jesteś na nie odporna, robisz swoje, nie chcę ci robić krzywdy, mówiąc, co jest dobre, a co złe. Zdecyduj sama o tym.
Bez sensu, raz mówi, że nie potrzebuje młodszej siostry, za chwilę, że jednak potrzebuje jej rady. Chce jej pomóc, za chwilę, że nie, bo to ją skrzywdzi.

A takie to porywające, że aż w trakcie przysnęłam.


Drzwi do mojego serca są dość szczelnie zamknięte i czasami nawet, gdy ktoś puka nie są one otworzone, choć na moment. Ty natomiast nie pukasz, Ty po prostu je otwierasz, a ja z tym walczę, bo wiem, że są one zamknięte.
Masło maślane masłem maślanym pogania.



Chciałam przeczytać całość, jak Bozia przykazała - nie dałam rady. Zaczęłam czytać jakieś akapity ze środka - po kilku zdaniach również wymiękałam. Jak dla mnie nie do przejścia, nie widzę światełka na końcu tunelu.

5
Nie wiem, czy słusznie mniemam, ale to chyba miał być taki monolog, poprzetykany fragmentami fabularnymi. Idąc tym tropem, chyba dalej zajdziesz. Tylko mniej dumania, niech we fragmentach fabularnych pojawiają sie prawdziwe, żyjące postaci, niech same za siebie mówią! Ale pewnie się mylę i nie tak to chciałaś zrobić :?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”