chciałabym powiedzieć coś sensownego, zanim ktokolwiek to przeczyta, ale chyba nie ma sensu. nie przyznam się wam, że boję się waszej oceny, nie przyznam.
"WIATR UGINA KłOSY POZORóW"
Przyglądam się mikroskopijnym bąbelkom. Gęsia skórka. Zimno mi. Pocieram dłońmi o uda okryte jedynie pomarańczowym kawałkiem bokserek, lecz nie przynosi mi to żadnej ulgi. Powoli tracę czucie w palcach stóp, ale to akurat mnie teraz nie obchodzi. Ważniejsze są uda i ręce, które wręcz dygoczą. Koc jest za daleko, a ja nie mam ochoty by przejść się po niego po zimnych panelach. Ktoś mógłby mi go podać, lecz teraz jestem sam.
Wychylam lekko głowę, by spojrzeć za okno i widzę jedynie oślepiające światło latarń z kawałkiem pustej ulicy. Podkurczam nogi, obejmując je rękami i staram się dostrzec coś jeszcze. Ciebie. Kiedy tu przyjdziesz i podasz mi ten cholerny koc?!
Wyciągam dłoń, by zaświecić lampkę przy łóżku, bo boję się tej ciemności. Nocą marzną moje marzenia. Zawsze siada obok mnie Wątpliwość i szepcze mi do ucha, że nie będę wiódł spokojnej egzystencji. Mówi, że zwariowałem. że jest tutaj, bym porzucił nadzieję. Bym wiódł spokojny byt. Bym nie wierzył, bo nic nie może się udać. My nie możemy się udać. Moja miłość do ciebie, jest taka, jaka nie powinna być.
Po raz kolejny spoglądam za okno. Wytężam wzrok, ale ciągle nie mogę cię zobaczyć. Zimno mi, ale ty nie przykryjesz mnie przecież teraz.
Wątpliwość przysuwa się bliżej, głaszcząc mnie po ramieniu okrytym czarną koszulką. „Pamiętasz?” pyta. Przypominam sobie wszystkie twoje jednonocne przygody, kiedy zostawałem twarzą w twarz z obiekcjami i skrupułami. Pytania fruwały wokół mojej głowy, niczym domowe ptaszki. Chęć zemsty wydawała się wtedy słodsza, niż ty kiedykolwiek. Natomiast kiedy otwierały się drzwi i widziałem w nich twoją zgrabną sylwetkę pierzchały wszystkie złe myśli. Wydawałem się wtedy tak ucieszony, że nareszcie jesteś i położysz się w łóżku, w pokoju za ścianą.
Wątpliwość szarpnęła mną energicznie. Czyżby nie spodobało jej się to, że po każdej twojej jednonocnej przygodzie wracały moje siły, moja nadzieja? Szarpnęła mnie raz, i jeszcze jeden. Nie zwróciłem na nią uwagi.
Chciałem ci wreszcie powiedzieć, ale bałem się twojego perlistego śmiechu. To wszystko było dość skomplikowaną konstrukcją. Nie chciałem zawalić nam równowagi, tej prostej relacji, która była między nami. Choć z drugiej strony to banalnie prosta układanka. Mogłem ci powiedzieć i zostać zaakceptowany, lub poniżony.
Wtedy to ja decydowałem o tym, co nas spotka i jak dalej potoczy się nasz los. Bałem się, że będę obarczony najgorszą winą, cokolwiek tylko zrobię. Potem przypominałem sobie o Wątpliwości. No tak, nie miałem wolnej ręki. Ona ciągle się wtrącała i to przez nią zachowywałem się jak wahadełko. I kółko się zamykało.
Ale w końcu ci się zwierzyłem. Wyrzuciłem swoją brudną i skalaną miłość do ciebie na zewnątrz. Czy oczekiwałem cudu? Patrzyłem w twoje oczy i wyobrażałem sobie, że moje słowa ci smakują. Wypowiadałem je ostrożnie i wolno, by można było się nimi delektować. Gdy skończyłem, usłyszałem od ciebie słowa, które przewróciły moje życie do góry dnem.
Teraz zamykam oczy i czuję, że już prawie nie mogę się poruszyć. Zsiniałe i zdrętwiałe stopy odmawiają współpracy. Czuję się jak rybka wyjęta z akwarium.
Nagle przez otwarte na oścież okno słyszę warkot silnika. Od razu poznaje, że to twój samochód, bo to tylko praca tego silnika w taki sposób pieści mój słuch. Wątpliwość jak oparzona zeskakuje z łóżka i chowa się w najciemniejszym kącie mojego pokoju, a ja czuję jak każda cząstka mojego ciała dygocze. Drżę i mam ochotę rzewnie płakać, łkać. Już do mnie idziesz, nareszcie.
Wysiadam z samochodu i zamykam drzwi. Już do ciebie idę, nareszcie.
Spoglądam do góry, w okno, gdzie masz swój pokój. Widzę delikatną poświatę nocnej lampki. Czekasz na mnie? Ostatni raz gładzę karoserię mojego cuda i idę w stronę budynku.
Mijam tablicę z wygrawerowanym estetycznie napisem „Szpital dla Nerwowo Chorych” i wchodzę do środka. Jak zaprogramowany idę do końca korytarza po czym wsiadam do windy. Powoli zaczynam czuć się tutaj jak w moim drugim domu. W końcu mieszka tutaj już od pół roku mój mały braciszek. Pukam lekko do drzwi i nawet nie czekam na pozwolenie by wejść, wiem, że mogę. Widzę cię siedzącego i skulonego na łóżku. Moje serce ściska żal i miłość. Szepczę gorączkowo twoje imię pod nosem i zauważam otwarte okno. W całym pokoju hula zimowy wiatr, więc podbiegam i jednym zdecydowanym ruchem je zamykam.
- Billy, dlaczego otworzyłeś okno? - pytam i okrywam cię kocem. Cały jesteś blady i przemarznięty, więc siadam obok ciebie, by cię ogrzać. Zachowujesz się jak bezwładna lalka, bo nawet gdy cię przytulam, nie odwzajemniasz tego.
- Chciałem słyszeć silnik twojego samochodu - odpowiadasz patrząc martwym wzrokiem w kąt pokoju, gdzie siedzi cichutko jak mysz pod miotłą Wątpliwość. Teraz jest nas dwóch, ona się boi.
Mimo, że jesteś już przykryty drugim kocem, nadal drżysz. Dotykam ustami twojego czoła i czuję jak się wzdrygasz, a z twoich ust wydobywa się cichutki jęk. Staram się nie zwracać na to uwagi, bowiem masz gorączkę, lecz mimo wszystko mam nadzieję, że twoja reakcja nie jest nią spowodowana. Chciałbym byś mógł jeszcze raz poczuć moje usta na swojej skórze, ale wiem, że nie możesz. Chciałbym jeszcze raz poczuć twoją skórę na moich ustach, ale wiem, że nie mogę.
- Kochany, ja już dłużej nie wytrzymam - mówisz łamiącym się głosem. Wiem, braciszku. Dlatego chcę cię przeprosić i obiecuję, że wszystko naprawię.
Bo myślałem, że jeśli cię tutaj umieszczę wszystko wróci do rutyny. Nie zniszczymy sobie bytu.
Ale pozory mogą mylić. Wszystko naprawię, obiecuję.
3
Myślę, że spokojnie można to spokojnie podmienić na jakiś synonim.spokojnej egzystencji. Mówi, że zwariowałem. że jest tutaj, bym porzucił nadzieję. Bym wiódł spokojny byt

Dość prosto będzie to naprostować kolejnym synonimemprostej relacji, która była między nami. Choć z drugiej strony to banalnie prosta układanka.

słyszę warkot silnika. Od razu poznaje, że to twój samochód, bo to tylko praca tego silnika w taki sposób pieści mój słuch

Nie zniszczymy sobie bytu. wszystko wróci do rutyny
Zle to brzmi. Zamień byt! A rutyne może na normę...
Hmm...powiem szczerze, że to jest niezłe. Nie od razu zrozumiałam o co chodzi, trochę mnie to zaskoczyło (to dobrze!) Muszę to przetrawić, ale teraz mogę stwierdzić, że ten tekst jest JAKIś. Pozdrawiam.
4
lau pisze:słyszę warkot silnika. Od razu poznaje, że to twój samochód, bo to tylko praca tego silnika w taki sposób pieści mój słuch
![]()
nie bardzo rozumiem co do tego wszystkiego ma słówko "słuch" i "słyszę". przez to, że wszystko jest na tą samą literę, nie brzmi, aż tak wcale źle.
ale w innych przypadkach masz rację.
6
Słuch, słuchać, słyszeć. Już
nie bardzo rozumiem co do tego wszystkiego ma słówko "słuch" i "słyszę". przez to, że wszystko jest na tą samą literę, nie brzmi, aż tak wcale źle.

wręcz dygoczą. Koc jest za daleko, a ja nie mam ochoty, by przejść się po niego po zimnych
Ta-dam...!To wszystko było dość skomplikowaną konstrukcją. Nie chciałem zawalić nam równowagi, tej prostej relacji, która była między nami.
Przecinek - SIO!Mogłem ci powiedzieć i zostać zaakceptowany, lub poniżony.
Patrzyłem w twoje oczy i wyobrażałem sobie, że moje słowa ci smakują. Wypowiadałem je ostrożnie i wolno, by można było się nimi delektować. Gdy skończyłem, usłyszałem od ciebie słowa, które przewróciły moje życie do góry dnem.
Nagle, przez otwarte na oścież okno, słyszę warkot silnika.
To tylko praca silnika... To tylko...bo to tylko praca tego silnika w taki sposób pieści mój słuch.
Wywalić "to", bo zdanie brzmi przez nie jak "zlekceważenie problemu".
Siabadabadam...Wątpliwość jak oparzona zeskakuje z łóżka i chowa się w najciemniejszym kącie mojego pokoju, a ja czuję jak każda cząstka mojego ciała dygocze.
Zaprogramowany? To nie ONA?Jak zaprogramowany idę do końca korytarza, po czym wsiadam do windy.
Jingle Bombs, Jingle Bombs...Powoli zaczynam czuć się tutaj jak w moim drugim domu. W końcu mieszka tutaj już od pół roku mój mały braciszek. Pukam lekko do drzwi i nawet nie czekam na pozwolenie, by wejść, wiem, że mogę. Widzę cię siedzącego i skulonego na łóżku. Moje serce ściska żal i miłość.
<Tryb Weber Włączony>- Billy, dlaczego otworzyłeś okno? - pytam i okrywam cię kocem.
Czemu Billi, a nie Alfred, Tadeusz, Stanisław? Czemu Billy jest lepsze od Mateusza?
<Tryb Weber Wyłączony>
Musiałem XD
- Billy, dlaczego otworzyłeś okno? - pytam i okrywam cię kocem. Cały jesteś blady i przemarznięty, więc siadam obok ciebie, by cię ogrzać. Zachowujesz się jak bezwładna lalka, bo nawet, gdy cię przytulam, nie odwzajemniasz tego.
- Chciałem słyszeć silnik twojego samochodu - odpowiadasz, patrząc martwym wzrokiem w kąt pokoju, gdzie siedzi cichutko, jak mysz pod miotłą, Wątpliwość.
Wyjątek, przecinek SIO!Mimo, że jesteś już przykryty drugim
Dotykam ustami twojego czoła i czuję jak się wzdrygasz, a z twoich ust wydobywa się cichutki jęk. Staram się nie zwracać na to uwagi, bowiem masz gorączkę, lecz mimo wszystko mam nadzieję, że twoja reakcja nie jest nią spowodowana.
Chciałbym, byś mógł jeszcze raz poczuć moje usta na swojej skórze, ale wiem, że nie możesz. Chciałbym jeszcze raz poczuć twoją skórę na moich ustach, ale wiem, że nie mogę.
Bo myślałem, że jeśli cię tutaj umieszczę, wszystko wróci do rutyny. Nie zniszczymy sobie bytu.
Więc tak... Choroba psychiczna - juhu, choć tego było już sporo. ładnie przedstawione, podobało mi się.
Powtórzeń i innych błędów dość, jest, resztę wyłapie łynki jak tu przypełźnie.
Jest tylko wada...
Ciągnie się jak flaki z olejem. Przez 3-5 stron czegoś takiego bym się nie przebił.
Akcję dajcie, akcję

Nie, nie wiem jaką ocenę bym dał. 4-?
Are you man enough to hold the gun?
7
nie, to on.Testudos pisze:Zaprogramowany? To nie ONA?Jak zaprogramowany idę do końca korytarza, po czym wsiadam do windy.
to opowiadanie to dokładnie kazirodztwo i specjalnie na samym początku nie chciałam dawać do zrozumienia płci, co okazało się trochę trudne. chciałam zaskoczyć i mam nadzieje, że mi się udało : )
no i nawet nie wiedziałam, że tyle błędów można odnaleźć w takim krótkim tekście. dziękuję za wskazanie wszystkich : )
8
Test jest w tym dobry - we wskazywaniu błędów - a jak wpadnie tu Eitai lub winky to dopiero zobaczysz 
ja nie mam czasu do tak gruntownego przeglądania tekstu. Powiem więc tak - jak dla mnie jest zbyt chaotyczny miejscami. Do tego, jak już zauważył Test, ciągnie się koszmarnie - gdybyś napisała tego więcej, nie przeczytałabym.
Problem polega na tym, że twój styl nie przciąga uwagi, powoduje pewnąsenność umysłu, a przez to zagubienie się w "akcji".
Tekst nie jest zły, ale moim zdaniem do potężnego dopracowania.
pozdrawiam

ja nie mam czasu do tak gruntownego przeglądania tekstu. Powiem więc tak - jak dla mnie jest zbyt chaotyczny miejscami. Do tego, jak już zauważył Test, ciągnie się koszmarnie - gdybyś napisała tego więcej, nie przeczytałabym.
Problem polega na tym, że twój styl nie przciąga uwagi, powoduje pewnąsenność umysłu, a przez to zagubienie się w "akcji".
Tekst nie jest zły, ale moim zdaniem do potężnego dopracowania.
pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec
"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".
- Nieśmiertelny S.J. Lec