Margot...[kilka tygodni później]

1
więc jednak jesteś

uśmiecham się choć wciąż bolą mnie

kruche uściski twoich kości

oddycham zapachem szpitalnej sali

uwięzionym w tlących się jeszcze

szczątkach włosów posklejanych

resztkami gorzkiej czekolady



za pomocą setek kolorowych baloników

prezentów ciągnących się do absurdu

zazwyczaj wymaganej delikatności

próbowałam przemycić uśmiech

przykleić go na twoją z ledwością

wyprostowaną twarz z papieru



lecz zgubił się gdzieś w błotach ciągle

zalegających martwe ulice Stalingradu

w gęstym dymie złożonym ze śmierdzących

cząsteczek heksachlorocykloheksanu

w wypracowaniu pisanym na niemiecki



rozproszył w ciemności sali kinowej

wypełnionej po brzegi

obrzydliwym zapachem popcornu

wiesz kupiłabym ci paczkę

ale chyba nie powinnam…?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”