Poranek
Jak co rano Ed stoczył się z łóżka. Począł na leżąco przemierzać pokój, obracając się wokół własnej osi. Zawadził głową o kaloryfer szumiący pod oknem. Trzy obroty dalej przypomniał sobie swoją żonę, która niegdyś związała go w czasie snu. Przed ucieczką zdarzyła jeszcze zakneblować mu usta, zawinąć w koc i wrzucić do piwnicy. Po kilku dniach znalazł go sąsiad, który jak co czwartek zamierzał ukraść mu trochę ziemniaków.
Ed uronił kilka łez i ruszył dalej, aby zakończyć swą codzienną wędrówkę potężnym uderzeniem w zamknięte drzwi. Wstał i szybkim ruchem nacisnął przełącznik światła znajdujący się na wysokości klamki. W świetle samotnej żarówki można było dostrzec pewne charakterystyczne elementy pokoju, świadczące o schematyczności postępowania Eda.
Fragment podłogi przy łóżku stanowiło znaczne wgłębienie o długości ponad półtora metra. Pod oknem leżały pokruszone kawałki farby, które na wskutek wstrząsów odpadły od kaloryfera. Nieopodal drzwi, w których pęknięcia sięgały już górnej krawędzi, podłoga butwiała od regularnie dostarczanej porcji wilgoci.
Drzwi zaskrzypiały. Ed nabrał powietrza by donośnym westchnieniem powitać nadchodzący dzień, lecz niespodziewanie zawahał się. Ostrożnie odwrócił głowę w stronę przełącznika światła. Pożałował tej decyzji, jednak było już za późno. Przerażone oczy dostrzegły coś, czego nigdy nie spodziewałyby się ujrzeć. Mordercza prawda ukazywała swe szydercze oblicze – przełącznik zniekształcony został zdradziecką pokrywą brudu.
Ed próbował opanować nerwy, przejechał drżącą ręką po drżącej głowie i drżące oczy skierował ku ostentacyjnie spokojnemu przełącznikowi. Powoli zbliżył twarz do niewielkiej, ale jakże olbrzymiej smudze na jego idealnie skonstruowanym świecie.
Być może zbłąkany owad, nieświadomy swej prymitywnej natury, zbezcześcił nieskazitelną biel tego władcy sztucznego oświetlenia.
A może to ci miniaturowi skrytobójcy – drobni bracia Ustrojscy osiągnęli w końcu swój od dawna pożądany sukces. Prawdopodobnie owe sprzymierzone siły bakterii, grzybów i pyłu, niesionych powietrzem, zdołały w końcu porozumieć się z oczekującą ich w ukryciu wilgocią. Razem utworzyli tę smugę, godząc w relacje między przełącznikiem i użytkownikiem przełącznika.
Ed nie mógł dłużej znieść widoku tego, co w jednej chwili zniszczyło wszystkie jego ideały. Postrzegany przez niego świat legł w gruzach. żal człowieka, który na własnej skórze doświadczył tragedii, nie da się z niczym porównać, gdyż ludzki umysł okazuje się bezradny w obliczu nieszczęścia.
Dręczony wyrzutami sumienia Ed oderwał wzrok od przełącznika i puścił się biegiem wąskim korytarzem. Wbiegł do łazienki, poślizgnął się na rozsypanym podstępnie proszku do prania i z hukiem wpadł do wnętrza obojętnej pralki. Nie raz próbował walczy z jej marazmem, jednak teraz nie było już na to czasu, jeżeli oboje chcą jeszcze kiedyś współpracować, powinni w krytycznych chwilach odsunąć się od siebie, udawać jakoby nigdy się nie znali.
Ed błyskawicznie wyjął głowę z bębna, strącił skarpetki z uszu i dopadł do umywalki. Nabrał wody w dłonie, odruchowo spoglądając w lustro. Jego twarz przybrała kolor głębokiej purpury, nabiegłe krwią oczy nabrzmiały, a tętnice szyjne pulsowały niebezpiecznie.
Przejęty przełącznikiem Ed nie wypuścił powietrza przeznaczonego na coranne powitalne westchnięcie.
Ale nie teraz, nie teraz…
Wystrzelił z łazienki. Na korytarzu potknął się o kabel wyrywając go razem z kontaktem.
Ale nie teraz….
Dostrzegł swój cel – uchylone drzwi rozświetlonego pokoju. Popędził w stronę jasności.
W biegu potrącił stojący na korytarzu wieszak. Jego nogi skrępowane płaszczami i szalikami, nie mogąc biec – skaczą rozpaczliwie.
W stronę jasności…
Gwałtownym skokiem potrącił kolanem rozchwiany stolik. Mebel upadł, hucząc głośno.
Jasności…
Ed dysząc musnął przełącznik kilkoma kroplami ocalonej wody i zamaszyście zmył przeciwnika.
Przełącznik zmienił swój kąt nachylenia, światło zgasło.
Można wypuścić powietrze…
2
Hmmm... Dobra, po kolei.
Lubię groteski. Czytuję groteski. Sam czasem tworzę groteski (właściwie groteska tak czy siak dostaje się do moich światów).
Groteska powinna charakteryzować się nasileniem absurdu, powinna przeplatać różne stany emocjonalne itp. a także - ale to już moja czysto subiektywna opinia - powinna być oryginalna. No bo co nam po tej grotesce, skoro wizja przedstawiona przez autora już była i traci na swojej wartości?
Zmierzam do tego, że pomysł mnie nie porwał. Przedstawiłeś krótką scenkę z życia Eda, który boi się brudu i stacza epicką walkę w swoim domostwie. Owszem, całkiem przyjemnie się to czytało, ale nic ponad to. Jakoś tak nieszczególnie wciągnęło, a wkrótce pewnie skrycie wypełznie z pamięci. Styl masz niezły, chociaż to zawsze trudno przy takich pracach stwierdzić, bo wydaje się, że autor usilnie stylizuje warsztat. Wiem, bo sam tak miałem. Ale może to konieczne? W pewien sposób tak.
W każdym razie czytało się naprawdę szybko, ale pomysł gdzieś tam latał mi nad głową i nawet nie próbował zwrócić na siebie uwagi. Zakończenie wcale nie pomogło. Jakaś puenta, czy chociaż zwrot akcji byłby mile widziany, a tak ostatnie parę akapitów mogłyby być równie dobrze początkiem. A może tak jest?
Ale podobało mi się to, że próbowałeś wpleść w to ironię walki człowieka z życiowymi przeciwnościami. Wydaje mi się, że gdybyś bardziej się na tym skupił i przerobił zakończenie, teskt nabrałby kolorów. Aktualnie brakuje tego najważniejsze czynnika, związku X zwanego przez niektórych Jajem.
Strona techniczna. Coś tam było:
Takie tam drobiazgi.
Pozdrawiam.
Lubię groteski. Czytuję groteski. Sam czasem tworzę groteski (właściwie groteska tak czy siak dostaje się do moich światów).
Groteska powinna charakteryzować się nasileniem absurdu, powinna przeplatać różne stany emocjonalne itp. a także - ale to już moja czysto subiektywna opinia - powinna być oryginalna. No bo co nam po tej grotesce, skoro wizja przedstawiona przez autora już była i traci na swojej wartości?
Zmierzam do tego, że pomysł mnie nie porwał. Przedstawiłeś krótką scenkę z życia Eda, który boi się brudu i stacza epicką walkę w swoim domostwie. Owszem, całkiem przyjemnie się to czytało, ale nic ponad to. Jakoś tak nieszczególnie wciągnęło, a wkrótce pewnie skrycie wypełznie z pamięci. Styl masz niezły, chociaż to zawsze trudno przy takich pracach stwierdzić, bo wydaje się, że autor usilnie stylizuje warsztat. Wiem, bo sam tak miałem. Ale może to konieczne? W pewien sposób tak.
W każdym razie czytało się naprawdę szybko, ale pomysł gdzieś tam latał mi nad głową i nawet nie próbował zwrócić na siebie uwagi. Zakończenie wcale nie pomogło. Jakaś puenta, czy chociaż zwrot akcji byłby mile widziany, a tak ostatnie parę akapitów mogłyby być równie dobrze początkiem. A może tak jest?
Ale podobało mi się to, że próbowałeś wpleść w to ironię walki człowieka z życiowymi przeciwnościami. Wydaje mi się, że gdybyś bardziej się na tym skupił i przerobił zakończenie, teskt nabrałby kolorów. Aktualnie brakuje tego najważniejsze czynnika, związku X zwanego przez niektórych Jajem.
Strona techniczna. Coś tam było:
dysząc przecinekEd dysząc musnął przełącznik kilkoma
ćwalczy z jej marazmem
Ortograf + literówka. Po pierwsze "zdążyć" przez "ż", po drugie zabrakło "ą"Przed ucieczką zdarzyła jeszcze
smugiPowoli zbliżył twarz do niewielkiej, ale jakże olbrzymiej smudze na jego idealnie skonstruowanym
Takie tam drobiazgi.
Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
3
nie bede rozpisywal sie o bledach przecinkach bo sam za duzo tych bledow robie itd wiec skupie sie na tresci, mi sie czytalo bardzo fajnie, lekko, bylo zabawnie i dziwnie, mogloby byc wiecej absurdu ale mimo wszystko podobalo mi sie... opisy bardzo do mnie przejawiaja, takie cos wlasnie lubie choc jeszcze nie bardzo wychodzi mi wlasnoreczne tworzenie owych opisow
ogolem oceniam pozytywnie... zawsze jak sie pojawia jakas groteska to staram sie przeczytac, ale na ogol nie ma czego komentowac... ale tym razem bylo

Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.
4
Fajny styl, dobrze sie czyta, początek zachęcający. Potem jakoś za dużo utartych scenek: wpadniecie do pralki i te ciągłe potykanie się o kolejne przedmioty...pełno tego w mało ambitnych filmach amerykańskich. Moim zdaniem właśnie to psuje efekt.
Dobrze budujesz zdania, brak w nich powtarzających się elementów.
Dobrze budujesz zdania, brak w nich powtarzających się elementów.
jestem, więc pisze...
Jedni myślą, że piszą. Drudzy piszą, że myślą.
Jedni myślą, że piszą. Drudzy piszą, że myślą.
5
Dzieki za opinie 
Szczerze mowiac, podczas pisania nie zastanawialem sie nad tym do jakiego gatunku bedzie to zaliczane. Mozliwe, ze jest tu troche zbyt malo elementow groteskowych, gdyz docelowo nie miala to być groteska - w imie zasad musialem jednak owy tekst do jakos zakwalifikowac. Ten gatunek wydał mi sie jednym z wlasciwszych.
Pozdrawiam

Szczerze mowiac, podczas pisania nie zastanawialem sie nad tym do jakiego gatunku bedzie to zaliczane. Mozliwe, ze jest tu troche zbyt malo elementow groteskowych, gdyz docelowo nie miala to być groteska - w imie zasad musialem jednak owy tekst do jakos zakwalifikowac. Ten gatunek wydał mi sie jednym z wlasciwszych.
Pozdrawiam
6
Już kiedyś czytałem twój tekst, nie wiem tylko dlaczego nie ma tu mojej oceny. Jestem pewien, że ją wystawiłem.
No nieważne.
Tekst mi sie nie podobał. Jak wspomniał Patren był mało groteskowy. Pomysł nie powala. Na dodatek miejscami wydawał mi się być bardzo banalnie wykonany, wręcz naiwnie.
Styl jednak masz dobry i twoje opowiadanie naprawdę przyjemnie się czyta, ale to za mało.
No i rzecz jasna brakuje puenty, a to bardzo źle.
Pozdrawiam.
No nieważne.
Tekst mi sie nie podobał. Jak wspomniał Patren był mało groteskowy. Pomysł nie powala. Na dodatek miejscami wydawał mi się być bardzo banalnie wykonany, wręcz naiwnie.
Styl jednak masz dobry i twoje opowiadanie naprawdę przyjemnie się czyta, ale to za mało.
No i rzecz jasna brakuje puenty, a to bardzo źle.
Pozdrawiam.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)
„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.
"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)