O Brodaczu opowiadanie - [humoreska, fragment]

1
Lekko poprawione. Moderatorów upraszam, by usunęli tamten wątek - ten niech zostanie, lepszy jest.

To fragment opowiadania. Jak myślicie, czy warto pisać dalej?







- Zamknij pysk, suko jedna! - zakrzyknął, po czym skierował się ku wyjściu. Ale że jego kobieta ani myślała wykonać rozkazu, więc zatrzymał się, dźwignął z ziemi kamulec i - stękając z wysiłku - rzucił w jej niewyparzoną gębę. Chwila, gdy biedaczka padła trupem, doskonale zgrała się z momentem, w którym przebrzmiał jej ostatni krzyk: "ogól tę mordę, idioto!". Spojrzał na twarz - a w zasadzie szkarłatną breję - wybranki serca, przybrał pozę myśliciela, po czym skwitował zajście neandertalską sentencją: "a chuj tam!".

Zapach wiosny wypełnił mu nozdrza, gdy wyszedł z jaskini. Nic dziwnego – pomyślał Brodacz, spoglądając na pobliski kamień, na którym oznaczał minione dni - wczoraj skończyła się zima!

Nie tylko natura o tym przypominała: zobaczył oto gromadkę dzieci, nad którymi górowała neandertalska kobieta, nauczycielka, jak się domyślił. Wszyscy zgromadzili się na brzegu stawu, gdzie jak co roku kultywowali piękną tradycję topienia Marzanny. Jakkolwiek najgorsza uczennica, której przypadła ta mało zaszczytna rola, darła się wniebogłosy, gdy palono ją żywcem, to jednak cały świat wydawał się weselić. W każdym "ćwir" wróbelka dźwięczała radość, że wskazówka zegara przyrody po zimnym kwartale wykonała wreszcie śmiały ruch do przodu; woń każdego kwiatka stanowiła jakby podziękowanie składane naturze, że uczyniła go takim pięknym. Zaś potężna chmura przybrała owalny kształt i – dziw nad dziwy! – w jednej chwili utworzyły się szczerby w miejscach, gdzie powinny znajdować się nos, oczy i usta; sprawiło to oszałamiające wrażenie, że obłok się uśmiecha, zauroczony zjawiskowością świata.

Optymizm otoczenia udzielił się Brodaczowi, tak że śmierć żony puścił już w niepamięć i teraz szedł przed siebie, każdym zmysłem chłonąc piękno przyrody. Lecz zaraz po tym, jak pogłaskał odważną sarnę, a na chwilę przed tym, jak miał delektować się zapachem róży, zobaczył coś, co w mig zogniskowało jego wszystko myśli, coś, czego już nigdy nie zapomniał...

Jego sąsiad z prawej i lewej strony. Nadzy i spleceni ze sobą w uścisku. Wykonujący ruchy, które upewniły obserwatora co do sytuacji, jaka zachodzi.

Wymiotował całą treść żołądka; mazista substancja przepłynęła przez gęstwę włosów na klatce piersiowej, jak fala tsunami przepływa przez las. I stał tak z rozdziawioną gębą, wydając komiczne odgłosy przywodzące na myśl szczekanie duszonego psa - dźwięki towarzyszące suchym torsjom. Ale dopiero obfite smarknięcie, które wyrzuciło gejzer śluzu do rozwartych ust, przerwało niedwuznaczną czynność; bohaterowie niezręcznej chwili zerwali się na równe nogi i stanęli na baczność, jakby parodiując swoje nabrzmiałe przyrodzenia.

W życiu neandertalczyka są takie chwile, które z kunsztem jaskółki kradną słowa z gęby. Przede wszystkim widok opróżniającego się mamuta – młokosowi, który po raz pierwszy zobaczy tak nieprzebraną ilość kału, oczy wychodzą z orbit. Podobnie rzecz ma się z pierwszym orgazmem oraz rozdzierającym krzykiem partnerki, która traci dziewictwo, gaszonym zazwyczaj pięścią miłującego ciszę samca. Jednak to, czego był właśnie świadkiem Brodacz, przebijało wszystko – więc nieprędko się odezwał.

- Kurwa! – wrzasnął w końcu, zadarłszy kułaki ku niebu. Powtórzył krzyk, a gdy przebrzmiało echo, zdawało się, że wiosna, nim na dobre się obudziła, na powrót zapadła w głęboki sen.

Nie czekał odpowiedzi. Rzucił się na dewiantów, a ciosy napędzane świętym gniewem wydarły z obu życie.



Kose spojrzenia sędziów, zamykających Brodacza w okręgu, wyssałyby odwagę nawet z największego neandertalskiego gieroja. Zresztą dzierżone przez nich dzidy były nie mniej straszne.

- Srał pies twoją żoną, przyjacielu; kobietę można ukatrupić. Ale po cholerę zabiłeś tamtych dwu? – odezwał się najroślejszy z przedstawicieli plemiennej Temidy. Odpowiedź przyspieszył, przykładając ostrze broni do gardła oskarżonego.

- No bo... – rusz głową, Brodacz! – poganiał się w duchu morderca – Otóż...

- Pytam!

Bał się śmierci, jednak poczuł jej oddech na plecach – już wszystko stracone, pomyślał. Chciał ostatni raz zachwycić się przyrodą, zadarł więc głowę i zatoczył wzrokiem koło.

A natura, widać wdzięczna za uwielbienie, przybyła mu w sukurs.

- Wiem! – wrzasnął radośnie, gdy zatrzymał spojrzenie na rosłym buku. Genialny pomysł, cała pokrętna filozofia, wlała się do jego głowy w okamgnieniu i już miał gotowe usprawiedliwienie – Bóg mi kazał!

- Kto?! – zdziwili się, słysząc pierwszy raz ten wyraz.

- Bóg. No bo wiecie. Jest taki w niebie, na tronie siedzi. Pioruny miota, że hej! – grzmotnęło w oddali; wdzięczna przyroda dopełniła dzieła pomocy – O, właśnie nim rzucił. No i, wystawcie sobie, on pedziów nie lubi...

Już wkrótce kobiety szyły szaty dla pierwszego kapłana w historii świata.
Osoba, która dostaje od kolegi prezenty na urodziny, a sama mu ich nie daje, to niewdzięcznik.

Kobieta, której facet robi minetkę, a ona mu się nie odwdzięcza lodzikiem, to zdzira.

A jak nazwiemy użytkownika, który jest komentowany, a nie komentuje?

2
Niezbyt mnie ubawiło. Chyba źle rozegrałeś tę puentę. Może gdybyś inaczej ją opisał, coś w każdym razie zgrzytnęło, zabrakło płynności w tej końcówce, jakiegoś błyskotliwego zdania? W takich tekstach trzeba bardzo dbać o spuentowanie i powiem Ci, że sam pomysł nie jest zły, tylko może jakoś zgrabniej mogłeś to ująć. Powodzenia.

3
Niewątpliwie masz rację. Ale to fragment tekstu, pointę zostawię na koniec opowiadania - o ile je skończę.
Osoba, która dostaje od kolegi prezenty na urodziny, a sama mu ich nie daje, to niewdzięcznik.

Kobieta, której facet robi minetkę, a ona mu się nie odwdzięcza lodzikiem, to zdzira.

A jak nazwiemy użytkownika, który jest komentowany, a nie komentuje?

4
Nie podobało mi się.



Styl i pomysł były niczego sobie. Pasują mi. Oby tak dalej.



Błąd jest prosty: konstrukcja akcji, treść. Wybacz, ale nie wierzę, by neandertalczyk skłonny był do tak sformułowanych zdań, do takich przekleństw, do tego typu wygłoszeń: "cholera z kobietą, ale czemu zabiłeś tych dwu". Ba, neandertale w ogóle nie mieli języka składnego, jak się nie mylę. Poza tym, sam trochę bym rozciągnął akcję. Tę da się wyrazić w jednym zdaniu, nie pomijając absolutnie żADNEJ jej części.



Otóż neandertal zabił żonę, wyszedł, poszedł obserwować przyrodę, zabił brzydzących go gejów i wykpił się Bogiem podczas sądu. To dużo?



Ogółem, tekst wciąż wymaga dopracowania.



Pozdrawiam

Leiner
Obrazek



Cause I am my enemy

The water's up to the knee

I never wanted nothin' from you

Yes, I do; Yes, I do

My engine's runnin' on dry

My head's so fucked up inside

Shut up

I know

I said so...

5
Autor opowiadania umieścił wydarzenia w czasach, gdy żyli jaskiniowcy. Bohater jest - można by powiedzieć - klasycznym dzikusem. Zabija żonę, bo się awanturowała. Zabija gejów, bo byli gejami. Wymiotuje na siebie. Ma nieogoloną mordę. No, jaskiniowiec w każdym calu.



Umieszczenie akcji w zamierzchłych czasach przedpotopowych jest chwytem, to kostium historyczny, a raczej - prehistoryczny. Prawdziwym bohaterem opowiadania (humoreski) jest człowiek współczesny. Mówiąc dokładniej, człowiek nietolerancyjny, potępiający homoseksualizm. Można by nawet rzec - biorąc pod uwagę pointę - polski katolik. Tu ukazany w krzywym zwierciadle satyry. Bardzo krzywym zwierciadle.



Zabicie dwóch ludzi bohater motywuje, powołując się na Boga. Jaki to Bóg? Przypomina Zeusa, skoro wspiera bohatera miotaniem piorunów. Jednak Zeus raczej sprzyjał homoseksualistom, może się mylę, lecz chyba nie. A zatem Bóg jest Bogiem chrześcijan. Tenże Bóg, jak mówi Brodacz, "No i, wystawcie sobie, on pedziów nie lubi...". Może i nie lubi, ale czy lubi zabijanie? Bóg w piątym przykazaniu zabrania zabijania, nakazuje także kochać bliźniego, zarazem jednak nie lubi pedziów, jak twierdzi Brodacz. Jest to zatem Bóg taki, jak go widzi jaskiniowiec. Bóg, którego jedne prawa wydane przez Niego są niezgodne z innymi prawami, jakie ustala. Bóg występujący przeciwko sobie - Bogu. Być może jaskiniowiec nie wiedział, że Bóg zabrania zabijać? Dlaczego jednak tę wiedzę mieli inni jaskiniowcy? Chcą ukarać Brodacza za to, że zabił. Być może inni jaskiniowcy byli oświeceni i tolerowali homoseksualizm? Nie mogę tych kwestii rozstrzygnąć, gdyż tekst nie zawiera danych na ten temat. Mogę tylko powiedzieć, że - biorąc pod uwagę treść humoreski - w czasach jaskiniowych różni byli jaskiniowcy. Jedni oświeceni, inni - nieokrzesani. A skoro tekst to maska, czy zatem współcześnie jedni ludzie przypominają jaskiniowca z opowiadania i są gotowi zabić kogoś, bo jest homoseksualistą, inni natomiast gotowi są zabić tego, kto zabija...

6
Opowiadanie mi się nie podobało.



Widziałem lepsze ataki na wiarę. Ten jest poniżej krytyki, jakiś taki... prostacki, bez smaku. Wygląda to jakbyś sobie postanowił porzucać epitetami i przy okazji napisać jakiś tekst. Nie mam nic przeciwko wulgaryzmom, ale tylko jeśli są przemyślane. Tutaj rzucałeś nimi przypadkowo.

Powiem tak, nie tyle nie pasują mi związki małżeńskie, więzi społeczne, szkoły itp. u neandertalczyków, co ich homofobia, przecież wtedy było im to bez różnicy. Rządziły zwierzęce instynkty, nie ważne było co i z kim, więc na oko kłóci się to z przesłaniem, które aktualnie w nim zawarłeś. Przynajmniej według mnie.

Używasz jak dla mnie trochę dziwnego języka, niezrozumiałe są dla mnie zwroty typu:
wystawcie sobie
W sumie to tekst jest pisany bardzo prostym językiem, rozumiem, że takie było zamierzenie, ale jak zauważył Adam Leiner jest jeszcze zbyt złożony i inteligentny dla neandertalczyków w dialogach, a zbyt prosty dla ludzi współczesnych, przynajmniej tych, którzy sięgają po książki.

I tematyka niesmaczna. Trochę zbyt krzywe zwierciadło dopadłeś jeśli chodzi o mnie.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

7
Język za prosty dla ludzi, którzy sięgają po książki? Czego jak czego, ale takiej uwagi się nie spodziewałem. Czego tu za mało wg Cię: kognitywistycznych koherencyj transcendencją okraszonych? Czy wszaków, atoliów, tedów, aliściów i innych wszelaków?

Idę o zakład, że połowa odbiorców książek nie wie, co znaczą słowa: "kułak", "zjawiskowość" i "przedstawiciel Temidy" i przymiotnik "kosy" - wszystkie one znalazły się w opowiadaniu. Raczej jestem przeciwnikiem efekciarskiego szermowanie mądrymi wyrazami, a chyba brak tegoż uznałeś za wadę tekstu.



Uważam sie za antyteistę, ale ten tekst akurat nie miał zrobić kuku religii - oberwało się jej - przecież nie tak mocno! - niejako przy okazji, z odprysku dostała.



żeby nie było - mimo powyższych uwag jestem za komentarz bardzo wdzięczny :) Za Twój i wszystkie poprzednie.
Osoba, która dostaje od kolegi prezenty na urodziny, a sama mu ich nie daje, to niewdzięcznik.

Kobieta, której facet robi minetkę, a ona mu się nie odwdzięcza lodzikiem, to zdzira.

A jak nazwiemy użytkownika, który jest komentowany, a nie komentuje?

8
<niepewnie> Ha, ha.



Większość z tego, co chcę sama powiedzieć, rzekł już Weber, ale przeca nie mogę się nie odezwać, skoro przeczytałam.



Podobał mi się początek, a właściwie sposób rozpoczęcia opowiadania. Od razu na dzień dobry trup - to, co winky lubi najbardziej (właściwie to wolałaby najpierw dobrze zapoznać się z celem, a potem dopiero ukatrupić, żeby z jego śmierci wynikały jeszcze jakieś insze uczucia, ale nieważne). ;) Potem było już raczej coraz gorzej. Mamy do czynienia z neandertalczykami. Czy mogli już wtedy mieć uprzedzenia do homoseksualistów? Z jednej strony przedstawiasz ich jako nieokrzesanych dzikusów, z drugiej nagle sądy i kapłani. Lepszy pod tym względem był film ,,Rrrr!", tutaj to wszystko wygląda tak... nieskładnie, bezsensownie. I - jak już zostało wspomniane - niesmaczne.



Pozdrawiam.
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

9
Nie chodzi o to żeby od razu sypać wyrazami zrozumiałymi tylko dla niewielkiego odsetka populacji. W moim mniemaniu język pisany powinien różnić się od tego codziennego, mówionego, który jest nacechowany całą gamą naleciałości z gwary, slangu, lenistwa itp. Powinien nad nim górować, być tym inteligentniejszym.

Dlatego też nie tyle nienawidzę, co po prostu nie lubię tekstów napisanych w sposób w jaki Ty to zrobiłeś powyżej. Prostota bije po oczach.

Jednak nie głów się nad tym, przecież mówię tylko i wyłącznie w swoim imieniu o swoich subiektywnych wrażeniach i pragnieniach.



P.S. Oberwało się nie tylko religii, ale i kobietom, mężczyznom, sądom i wielu innym.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”