Vis Imaginationis (hight fantasy) fragment powieści

1
Uwaga: fragment czegoś, co najpierw wydawało się zjadliwe, a potem, po dogłębnym przeczytaniu setny raz, obrzydliwie przesadzone. Ciekawość mnie zżera, co na to Wy, pisarze po przejściach... Czekam na wypowiedzi, co tu jest nie tak. Mam w głowie chory wymysł pogmatwanej fabuły, światy się przenikną, nie będzie wiadomo, co i jak, więc... Miłego czytania. A tak w ogóle to sama chcę się zmienić, więc zobaczymy, jak mi psychika na dalszy rozwój sytuacji pozwoli.





Extorris poślizgnął się na kamieniu i zaklął siarczyście. Podniósł umazaną w błocie klingę i ze zniecierpliwieniem patrzył, jak deszcz spycha z błyszczącego metalu grudki ziemi.

- Mam już dość. Ile można szukać jednej, parszywej złodziejki! – krzyknął, łykając krople wody. Rozejrzał się, mrużąc oczy. Pole widzenia skurczyło się do kilku metrów, księżyc przysłoniły czarne, burzowe chmury.

- Wracaj! – wrzasnął ktoś za jego plecami. – Wracaj do obozu, niechaj moje uszy nie słyszą więcej narzekań!

- Czyżbym odczuwał sarkazm w twoim głosie, drogi Hostisie? – spytał z zaciętą miną Extorris, podnosząc się z ziemi i patrząc prowokacyjnie na wysokiego mężczyznę.

- Jesteś zbyt młody na taki ton, chłopcze. Sam chciałeś ruszyć w pościg, a teraz obwiniasz mnie o swoją słabość!

- Poszedłem z wami, bo chciałem... – Extorris zawahał się przez chwilę. – Chciałem pokazać, że jestem już mężczyzną. Jeszcze nie powiedziałem, że się poddaję!

- Jesteś egoistą, chłopcze! Rozpieszczonym bachorem, którym wszyscy muszą się zajmować! – Hostis wyszedł całkowicie z cienia. Extorris przestraszył się groźnej miny towarzysza, mimo to pozostał na swoim miejscu. ścisnął mocniej ukryty za plecami miecz i uniósł dumnie głowę.

- Myślisz, że jestem niedorajdą? Przecież nasze kontakty ograniczają się do jednej rozmowy w ciągu dnia, kiedy to namawiasz mnie do ucieczki z armii. Co ty możesz o mnie wiedzieć.... – syknął, patrząc z niepokojem na ruchy Hostisa.

- Nawet teraz drżysz ze strachu. Nie potrafisz podjąć wyzwania... Biedny Arator, jak dobrze, że nie musi na ciebie patrzeć... – zaśmiał się mężczyzna i odwrócił z zamiarem odejścia.

- Jak dobrze, że jesteśmy tu sami... – szepnął Extorris i uniósł miecz. Posunął się bezszelestnie kilka kroków do przodu, po czym ruszył z impetem na odwróconego plecami Hostisa. Nagle klinga starła się gwałtownie z innym ostrzem i utkwiła w bezruchu.

- Mieliśmy się rozstać nieco później, ale sam zdecydowałeś o najlepszej porze – uśmiechnął się drwiąco i popchnął Extorrisa na ziemię. Mając go cały czas na oku, Hostis pochylił się nad urwiskiem, które groźnie wznosiło się ponad dalekie lasy.

- Ciemna noc wpycha się jeszcze między powieki, odległe głosy naszych towarzyszy giną wśród mroku i deszczu. Nie mogłem wymarzyć sobie lepszego zakończenia naszej wspólnej wędrówki przez życie – mówił, podnosząc głowę i pozwalając, by słabe światło księżyca zatańczyło na poczerwieniałych policzkach.

- Chciałem zobaczyć, jak dorastasz. Zabrałem cię z domu, bo wydawałeś się być dobrym człowiekiem. Nie przypuszczałem, jak bardzo się mylę.

Extorris oddychał szybko, łapiąc się kurczowo rosnącej obok trawy. Dławił się strachem, którzy odebrał mu zdolność obrony.

- Okazało się, że nie masz w sobie nic z prawdziwego rycerza. Tyle drwin zniosłem, by ochronić cię przed tobą samym. Przegrałem. Teraz musimy za to zapłacić.

Ziemia pod stopami Hostisa osunęła się z szelestem po zboczu. Jakieś zwierzę w dole zawyło przeraźliwie, gdy mała lawina usypała stożek. Niczym echo odpowiedziały głosy z całego lasu.

- żegnam, chłopcze. Niechaj Bogini przygarnie tych, którzy się jej z ufnością oddają.

Extorris zamknął oczy i krzyknął, gdy srebrny miecz zadźwięczał na skałach.

- Błagam, odejdę i już nie wrócę, tylko nie zabijaj! – jęknął, osłaniając się uniesionymi rękoma. Wciąż mamrocząc modły o ocalenie, ośmielił się uchylić powieki.

Deszcz ciął jak przedtem, wiatr zmuszał rosnące nad przepaścią gałęzie drzew do ukłonów. Chłopiec leżał przerażony w bezruchu, szukając wzrokiem rosłej postaci. Obrócił śmielej głowę i dopiero wtedy spostrzegł, że jest sam. Wstał i zakołysał się nad urwiskiem, odgarniając czarną grzywkę z twarzy. Nie był świadomy swego postępowania, przez chwilę wydawało się, że spadnie na rozłożyste korony drzew, szumiących u stóp skalistego zbocza.

Cofnął się i usiadł na płytkiej kałuży, rozbryzgując wodę na boki. Zdawało się bowiem, że gdzieś w dole mignęła szlachetna stal miecza Hostisa.





Złośliwy promień słońca balansował na twarzy Extorrisa. Ten obrócił się z cichym westchnieniem i pogładził niesforne pasma włosów. Nie chciał przerywać snu, ogarniającego ciepłym wspomnieniem zmęczony umysł.

Gdy jednak kilka opasłych kropli wody rozbryzgało się tuż nad jego uchem, podniósł się z rozgoryczeniem. Zamrugał szybko kilka razy, nim zdążył zauważyć, gdzie zaprowadziła go nocna przygoda.

Ciemną jaskinię rozjaśniała skąpa smuga światła, wpadająca przez niewielki otwór zarośnięty roślinnością. Tędy pewnie się tu dostałem, pomyślał chłopak. Wielka firana naciekowa tworzyła przed nim bajeczną mozaikę ukrytych obrazów. Nieco dalej skały wypuszczały drobne źródełko, które przybrało na sile, napędzane pozostałościami po nocnej ulewie.

Extorris odniósł wrażenie, że coś trąciło lekko drobny żwir u wejścia jaskini. Strzygł przez moment uszami, ale gdy nic więcej nie usłyszał, legł na twardej skale i zamknął oczy, myśląc nad powrotem do armii.

Nagle poczuł na swojej twarzy ciepły oddech. Krew w żyłach zastygła mimowolnie, a oddech prawie zamarł. Ruszył palcami, by zorientować się, czy ma przy sobie miecz. Kiedy go nie odnalazł, podniósł drżące powieki.

Wielkie, szmaragdowe oczy przedzierały swoje spojrzenie przez gęste, krótko obcięte rdzawe włosy. Pomalowana w szkarłatne pręgi twarz wykrzywiała się w wyrazie zdziwienia i ciekawości.

- Boże, demon! – wrzasnął Extorris, turlając się na bok i zrywając na równe nogi. Zlustrował nieprzytomnym wzrokiem klęczącą sylwetkę. Chciał uciec, ale wrósł w ziemię, dygotając jak w febrze.

- Gdzie, ja nie przypominam sobie... – postać podniosła się i obróciła kilka razy w koło z dziecinnym zdumieniem. – Czy coś za mną przyszło?

- Do mnie... mówisz, demonie? – spytał przerywanym głosem Extorris, uświadamiając sobie, że ów diabeł jest z pewnością rodzaju żeńskiego.

- żarty sobie stroisz? – oburzyła się postać. – Może i w nocy staję się nieco... upiorna, ale teraz to chyba nic nie odmówisz mojej urodzie.

Dziewczyna podeszła do Extorrisa, którzy zaraz podjął kilka kroków w tył, dla większego bezpieczeństwa.

- Jesteś chory?

- Co? – wyrzucił z siebie chłopak, jakby rzeczywiście dopadła go grypa.

- Zbladłeś. I jakoś tak mizernie wyglądasz... Gdzie się podziały twoje mięśnie?

- Zostaw mnie, demonie! – krzyknął Extorris, gdy dziewczyna wyciągnęła ku niemu dłoń.

- Ile ty masz lat, jedenaście?

- Jak śmiesz tak do mnie mówić! Jestem wojownikiem i mam lat szesnaście. Posiadam wystarczająco dużo siły, żeby cię teraz zabić.

- Aha... Wybacz, nie widać owej siły w twojej wątłej sylwetce – oceniła dziewczyna i zaraz umknęła w głąb jaskini, ukrywając się w cieniu. Zobaczyła bowiem, iż chłopak zaciska nerwowo szczęki i obdarza ją zimnym spojrzeniem, gotowy skoczyć do ataku.

- Kim jesteś, mała żmijo?

- Już odpowiedziałeś sobie na to pytanie... – dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie i ujęła w dłoń zwiewną, liliową sukienkę, jakby bała się zamoczenia, po czym skoczyła zwinnie na wystającą skałę. śledzona nieprzychylnym spojrzeniem, odparła wreszcie:

- Jestem przybywającym księżycem, córką Bogini, a zarazem jej wcieleniem. Jestem nieuchwytnym cieniem, sokołem krążącym nad głowami i sarną pierzchającą przed drapieżcą. Ale przede wszystkim jestem sobą, w tym wcieleniu, jak i następnych. Zwą mnie Moribunda, lecz możesz mówić mi żmijo i taką mnie widzieć.

Extorris próbował zrozumieć pełny sens wypowiedzi dziewczyny, jednakże gdy usłyszał jej imię, poruszył się niespokojnie. Brązowe oczy błysnęły w półmroku, kiedy pojął wielkość tego spotkania.

- A ty, kim jesteś i skąd przychodzisz? – Moribunda przekręciła głowę, dając znak, że uważnie czeka na odpowiedź.

- Kim jestem..? – Extorris przeciągnął odpowiedź, zastanawiając się, jak to rozegrać. – Może sama zgadniesz?

- Nazywasz się Sodalis, a pochodzisz zapewne z pięknej krainy zwanej Pentral Astralum.

Chłopiec starał się, by nic z jego wyglądu nie zdradzało nagłego poruszenia. To ona, myślał, wreszcie znalazłem złodziejkę. Uśmiechnął się sztucznie i przespacerował po jaskini, rozluźniając mięśnie. Tylko dlaczego nikt mi nie powiedział, że jest obłąkana?

- Trochę tu zimno... Może wyjdziemy na zewnątrz? – spytał beztrosko, odgarniając bladymi palcami grzywkę, która opadła niesfornie na oczy.

- Musisz poczuć siłę Słońca, zbratać z energią żywych stworzeń – wyszeptała jak w transie Moribunda, skacząc z kamienia na kamień. – Bogini uśmiecha się do ciebie, gotowa oddać swoją tajemnicę.

Extorris przepuścił młodą dziewczynę w drodze do wyjścia. Kiedy tylko go minęła, chwycił spory kamień i poszedł jej śladem. Oślepiła go dawka promieni, ale zmrużył oczy i wyszukał Moribundę, która wyciągnęła bose stopy na zroszonej trawie. Odchyliła głowę do tyłu i chłonęła z zaciśniętymi powiekami poranne, świeże powietrze.

- Piękny dzień, prawda? – spytał chłopak, skradając się do dziewczyny. Uniósł w dłoniach kamień i bezgłośnie posuwał się ku nieświadomej Moribundzie.

- Dzień słoneczny, pochmurny, deszczowy, dzień moim przewodnikiem, ochroną, siłą.

Mokry kamień zawisł nad głową dziewczyny. Błyszcząca łuna odbiła się od gładkiej powierzchni.

- Mam cię! – wrzasnął dziko Extorris i zamachnął się z całej siły. Jakież było jego zdziwienie, gdy spostrzegł, że w rękach nie trzyma nic prócz wiatru, delikatnie pieszczącego rozpalone emocjami dłonie.

- Tak, właśnie złapałeś myśl Powietrza – Moribunda otworzyła oczy i położyła się na ziemi. – A teraz legnij w trawie i spróbuj usłyszeć czułą Matkę Ziemię, która pragnie nas ukołysać drganiem tysiąca istot. Słyszysz? Stado jeleni ruszyło.

Wściekły Extorris rozejrzał się wokół i dostrzegł kamień, którzy miał uśmiercić dziewczynę, leżący bezpiecznie obok jego stopy. Czy ja zwariowałem? – pomyślał, zaciskając pięści.

- Bądź spokojny, Sodalisie. To tylko Vis Mentis... A może jednak Vis Imaginationis? – rzekła, jakby odczytując myśli chłopca.

- Bredzisz – prychnął, kołując się w miejscu. Trzeba ją jakoś zaciągnąć do obozu, jeśli nie siłą, to podstępem.

- Chyba spróbuję to poczuć – Extorris zmienił nagle wyraz twarzy. Uśmiechnął się teatralnie i rzucił na miękkie posłanie z wysokiej trawy.





- Moribundo... – szepnął po dłuższej chwili, patrząc na rozpromienioną dziewczynę, z zainteresowaniem i zachwytem obserwującą szaroróżową chmurę. – Poszłabyś ze mną w podróż?

- O tak, czekałam na to! – wykrzyknęła radośnie, nie odrywając oczu od leniwie sunącego obłoku. – A jaki obrałeś cel?

- Cel... Czy nie możemy po prostu iść przed siebie?

Dziewczyna odwróciła głowę, badając wzrokiem każdy centymetr jego twarzy. Extorris drgnął niespokojnie, obawiając się, że coś może się wydać. Ale odetchnął w duchu, bo Moribunda już po chwili zajęła się swoją chmurą.

- W takim zdajmy się na wskazówki Bogini. Ona ciebie kocha. I wiesz co? – dziewczyna przerzuciła się na brzuch, chwytając źdźbło trawy. – Powiedziała, że całkiem nieźle wyglądałbyś jako Jej kapłan.

2
Hmm, wprawdzie żadna ze mnie "pisarka po przejściach", ale zaciekawiło mnie Twoje opowiadanie. Jest świeże i lekkie, nawet miejscami lekko zabawne, wszystko właśnie tak "lekko". Proza w wersji light. Nie wiem, czy planujesz więcej, ale zabrakło mi trochę informacji o bohaterach, są wrzuceni w przestrzeń i od razu żyją, bez wprowadzania. Sama tak robię, dość fajny zabieg, ale wymusza od czytelnika więcej myślenia. Ciekawe imiona. Jako pewien minus widziałabym część dialogów - niektóre wypowiedzi są trochę sztywne, jakby czytane z kartki.



ładnie :) pozdrawiam, Kasia

Dodane po 1 minutach:

przepraszam, nie doczytałam, że to fragment powieści. W takim wypadku rzecz o bohaterach uważam za wyjaśnioną.
I must say I'm disappointed in your progress. I imagined you would be here sooner.

3
Tylko przepraszam, że dwa razy umieściłam ten sam tekst, mój błąd. Dzięki za opinię. Muszę pomyśleć nad dialogami, skoro są za sztywne... Za bardzo kontrolowałam bohaterów, biedna mamusia ze mnie ;) Minerwa, a który na przykład dialog jest taki "kijowaty"? Bo jak wszystkie, to idę się pochlastać ;)

4
Hmm, to tylko moje wrażenie. I absolutnie nie wszystkie! Ale na przykład ten:


- Wracaj! – wrzasnął ktoś za jego plecami. – Wracaj do obozu, niechaj moje uszy nie słyszą więcej narzekań!

- Czyżbym odczuwał sarkazm w twoim głosie, drogi Hostisie? – spytał z zaciętą miną Extorris, podnosząc się z ziemi i patrząc prowokacyjnie na wysokiego mężczyznę.

- Jesteś zbyt młody na taki ton, chłopcze. Sam chciałeś ruszyć w pościg, a teraz obwiniasz mnie o swoją słabość!


Taki trochę patetyzm się tutaj wkradł, co mi osobiscie nie przypasowało do całościowej wersji light :) Inne są bardzo fajne, szczególnie teraz, jak czytam drugi raz.



Poczekaj na opinie innych, nie sugeruj się wyłącznie moją. [/quote]
I must say I'm disappointed in your progress. I imagined you would be here sooner.

5
Oje, rzeczywiście... Miałam chwilę szczytowego uniesienia podczas pisania, wyszedł z tego niezły potworek ;) No tak, na początku taka nawijka patetyczna, a potem... Fakt, nie pasuje.

6
Dodam jeszcze, że to miał być 1 rozdział, ale jednak dużo chciałam dopisać do początku, więc obrobiłam całość, poucinałam, tudzież rozwinęłam wybrane fragmenty i... Wyszło takie coś ;)

7
To jedziem:


Extorris poślizgnął się na kamieniu i zaklął siarczyście. Podniósł umazaną w błocie klingę i ze zniecierpliwieniem patrzył, jak deszcz spycha z błyszczącego metalu grudki ziemi.

- Mam już dość. Ile można szukać jednej, parszywej złodziejki! – krzyknął, łykając krople wody. Rozejrzał się, mrużąc oczy. Pole widzenia skurczyło się do kilku metrów, księżyc przysłoniły czarne, burzowe chmury.


Na samym początku ciężko mi coś zobaczyć... Chodzi o to, że żeby opis był dobry najpierw piszemy o świetle i rzeczach dużych a dopiero potem zabieramy się za szczegóły. Więc o księżycu trzeba napisać na samym początku potem o okolicy(albo i nie jeśli nic nie widać) potem o bohaterze i kliknięciu. A to wszytko dlatego żeby czytelnik się nie pogubił bo ja twojego Extrrisa zobaczyłem w pochmurny letni dzień na zboczu góry XD To tylko nadpobudliwa wyobraźnia, normalnie widać tylko kamień i bohatera... Prawda że mało?

Pamiętaj tekst jest łącznikiem z czytelnikiem, to co napiszesz i w jakiej kolejności zależy od tego co widzi czytający.


- Jak dobrze, że jesteśmy tu sami... – szepnął Extorris i uniósł miecz. Posunął się bezszelestnie kilka kroków do przodu, po czym ruszył z impetem na odwróconego plecami Hostisa. Nagle klinga starła się gwałtownie z innym ostrzem i utkwiła w bezruchu.

- Mieliśmy się rozstać nieco później, ale sam zdecydowałeś o najlepszej porze – uśmiechnął się drwiąco i popchnął Extorrisa na ziemię. Mając go cały czas na oku, Hostis pochylił się nad urwiskiem, które groźnie wznosiło się ponad dalekie lasy.


Akcja ma za mało tępa. Piszesz zbyt długimi zdaniami. To walka! Musi być Szybko. Skracaj zdania. To podkreślone jest całkiem za długie, tak złożonych zań używa się tylko w ostateczności(w czasie szybkiej akcji, dlatego lepiej mieć scenerię opisaną trochę wcześniej). Spróbuj skrócić.


Dławił się strachem, którzy odebrał mu zdolność obrony.


Moim zdaniem zbyt bezpośrednio. Ciężko się czyta. Ja bym, skrócił na przykład tak: Dławił się paraliżującym strachem.


Strzygł przez moment uszami, ale gdy nic więcej nie usłyszał, legł na twardej skale i zamknął oczy, myśląc nad powrotem do armii.


Słucham? Konie strzygą uszami ludzkie uszy są na ogół nieruchome. To po pierwsze Po drugie uszami, usłyszał, może to nie to samo słowo ale zalicza się jako powtórzenie.


Nagle poczuł na swojej twarzy ciepły oddech. Krew w żyłach zastygła mimowolnie, a oddech prawie zamarł. Ruszył palcami, by zorientować się, czy ma przy sobie miecz. Kiedy go nie odnalazł, podniósł drżące powieki.


Powtórzenie. A po za tym ja bym najpierw otworzył oczy a potem szukał miecza...


spytał przerywanym głosem Extorris, uświadamiając sobie, że ów diabeł jest z pewnością rodzaju żeńskiego.


Nie pisz spytał przerywanym głosem, nie trzeba a męczy. Widzimy przecież jak pyta.

Ponadto ten rodzaj żeński... Nie lepiej że był kobietą ?


Dziewczyna podeszła do Extorrisa, którzy zaraz podjął kilka kroków w tył, dla większego bezpieczeństwa.


Wiadomo, bywa, święty pan word nie pokazuje :P


śledzona nieprzychylnym spojrzeniem, odparła wreszcie:


Też mam problem z automatycznym poprawianiem literówek. Dlatego nie lubię Worda.


. Oślepiła go dawka promieni,


E... Wiadomo o co chodzi, no ale... Do korekty.





Przeczytałem. Nie jest najlepiej nie jest najgorzej. Po dogłębnej poprawie będzie fajnie. Dialogi kuleją ale tylko w pierwszej części, pod koniec jest ok. Ogólnie przydało by się troszkę więcej opisów, bo nie zawsze widać scenerię. Tak samo z emocjami bohatera, chwilami jest troszkę sztuczny. Tylko też bez popadania w drugą skrajność. Czyta się nie za lekko, momentami zgrzyta, lecz to wszytko można poprawić.

Fabuła może być, widać że tekst nie jest inspirowany RPGam a to duży plus.



Standardowa rada: dużo pisz i czytaj to będzie dobrze.



Pozdrawiam.
"Tworzenie od niweczenia.

Kres od początku,

Któż odróżni z całą pewnością?"

8
Nie pozostaje mi nic innego, jak zgodzić się z Kristopherem:



* więcej opisów, by stworzyć lepszy klimat i bardziej przykuć uwagę czytelnika;

* więcej koncentracji na bohaterze, bo narazie wydaje mi się trochę zbyt płytki. Pamiętaj, że właściwie każda historia opiera się na postaciach;

* dialogi w pierwszej "części" do zmiany, to o czym już mówiono, zbytnia patetyczność nie pasuje;

* trochę zbyt chaotycznie według mnie.



Mam mieszane uczucia. Przeczytałem i tekst praktycznie nie wywołał żadnych emocji. Musisz ćwiczyć. Uczyć się na błędach, dużo czytać i tak dalej, bo podstawy napewno masz. Powieść to raczej za wysokie progi na początek, trenuj opowiadaniami, w których możesz szlifować warsztat i eksperymentować na wiele różnych sposobów.



Powodzenia w dalszych krokach. :)



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"

9
Miałem dodać swój komentarz już lata świetlne temu, ale zapomniałem.

Rozpraszany jestem konsekwentnie.



Po pierwszym przeczytaniu miałem tylko jedną myśl w głowie - chaos.

Tekst jest zbyt chaotyczny. Co jakiś czas się gubiłem i musiałem odszukiwać, czego nie lubię. Jeden z moich wyznaczników, że tekst jest słaby.

To o czym wspomnieli poprzednicy, zbytnia patetyczność. Niektóre sformułowania śmieszyły, psuły nastrój.



Jedyny wniosek jaki mam to żebyś ćwiczyła, jest kilka rzeczy do doszlifowania.

Pisz, czytaj, pisz.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron