"Zabawa" [obyczaj, element kryminalny]

1
Miniaturowa miniaturka :)



„Zabawa”



Był chłodny, marcowy dzień. Dwudziestosiedmioletnia Maria mimo dokuczliwego zimna wybrała się na spacer do lasu. Chciała chociaż na chwilę odciąć się od codzienności. Zapomnieć o problemach i kilka godzin pobyć w samotności, aby przemyśleć kilka spraw i trochę się uspokoić. Wędrowała już ponad godzinę i drzewa, które do tej pory były dosyć rzadkie, teraz utrudniały jej przemieszczanie. Blade słońce z wielką trudnością przedzierało się przez ich rozłożyste korony i w lesie mimo wczesnej pory zapanował mrok.

Dookoła panowała niesamowita cisza. Od czasu do czasu dało się słyszeć odgłos spadającej szyszki lub śpiew ptaka. Jednak oprócz tego nie dało się tu wyłowić żadnych odgłosów cywilizacji. Maria nie pamiętała już kiedy ostatnim razem mogła się uspokoić. Od kilku tygodni słyszała tylko kłótnie i krzyki, które sprawiały, że robiła się coraz bardziej nerwowa i ludzie w jej otoczeniu z trudem potrafili z nią wytrzymać. W zasadzie to Maria nie miała przyjaciół. Była typem samotnika, który przeciera swoje własne ścieżki nie pozwalając nikomu zbliżyć się do siebie.

Kobieta usłyszała za sobą odgłos łamanej gałęzi i szybko odwróciła się za siebie. Nikogo tam nie było. Jedynie drzewa i kilka krzaków. „Musiało mi się wydawać” pomyślała i poszła dalej, przed siebie. Jednak po chwili sytuacja znowu się powtórzyła i Maria poczuła lekką panikę, która ogarniała jej ciało. Nie była osobą którą łatwo było przestraszyć jednak dopiero teraz zauważyła jak daleko w las się zapuściła. Gdyby teraz coś jej się stało nikt nie przyszedłby jej z pomocą. Była teraz zdana wyłącznie na siebie. Z resztą jak zawsze.

Nagle zobaczyła jakiś ruch za jednym z niskich krzewów.

- Czy ktoś tam jest? – zapytała jednak odpowiedział jej jedynie kolejny ruch.

Maria zbliżyła się ostrożnie do krzewu. Stawiając małe, przemyślane kroki. Było dosyć ciemno i musiała wytężyć wzrok, aby dostrzec coś w gęstwinie. Zbliżyła się jeszcze bardziej. Była już tak blisko, że niemal dotykała ostrych gałęzi krzewu.

Nagle roślina poruszyła się gwałtownie i jakiś ciemny kształt wyskoczył wprost na przerażoną kobietę. Maria krzyknęła przeraźliwie.

Dopiero po chwili dotarło do niej, że kształtem tym, była tylko leśna wiewiórka, która przestraszona jej krzykiem kilkoma susami zanurzyła się w ciemność lasu. Kobieta uśmiechnęła się do siebie. W życiu zdarzyło jej się kilka sytuacji, które były o niebo straszniejsze od tej, a jednak potrafiła zachować zimną krew. Jednakże otoczenie ciemnego lasu, kilka odgłosów i mała wiewiórka potrafiły doprowadzić ją do takiego stanu. Teraz ta sytuacja wydawała się jej naprawdę komiczna więc zaniosła się gromkim śmiechem.

Po chwili postanowiła iść już drogą powrotną. W lesie spędziła już kilka godzin i na pewno się o nią niepokoili. Nigdy nie wychodziła bez uprzedzenia. Zawsze zostawiała jakąś wiadomość.

Po krótkiej chwili marszu usłyszał czyjeś odgłosy wołające jej imię. Nie minęła nawet sekunda, gdy jakiś mężczyzna zawołał donośnym głosem:

- Mam ją! – poczym kierując w nią lufę pistoletu krzyknął: - Nie ruszaj się, albo będę musiał użyć siły.

Maria podniosła ręce i czekała, aż inni policjanci okrążą ją z każdej strony. Znała ten scenariusz. Za chwilę, któryś z nich podejdzie do niej z wyraźnym strachem w oczach i trzęsącymi się dłońmi założy jej kajdanki, a następnie zaprowadzą ją do jej starej celi lub zarządzą przeniesienie. Maria wiedziała również co będzie dalej. Nie minie kilka tygodni a ona mimo swojego dożywotniego wyroku znowu będzie na wolności. Była sprytna i nawet tego nie ukrywała. Potrafiła wydostać się z każdego budynku nawet wtedy, gdyby pilnowało ją kilku uzbrojonych strażników. Dla niej było to proste jak zabranie dziecku lizaka, albo jak zabicie trzydziestu siedmiu mężczyzn i ukrycie ich zwłok w tym lesie.

Dla Marii była to po prostu zabawa w zabijanie.

3
Nikt nie chce ocenić twojego tekstu, ponieważ jeszcze się nie przedstawiłaś. Powinnaś to zrobić przed umieszczeniem tekstu tutaj. Przepraszam moderatorów, że to ja upomniałem Asię, lecz wywnioskowałem, że żaden z moderatorów nie zauważył tej wypowiedzi.

5
Kilka uwag warsztatowych.
Blade słońce z wielką trudnością przedzierało się przez ich rozłożyste korony i w lesie mimo wczesnej pory zapanował mrok.

Dookoła panowała niesamowita cisza.
Kobieta usłyszała za sobą odgłos łamanej gałęzi i szybko odwróciła się za siebie.
Wystarczy informacja, że się odwróciła, gdyż niewątpliwie uczyniła to za siebie.


Z resztą jak zawsze.
Zresztą.


Po chwili postanowiła iść już drogą powrotną.
Brzydkie zdanie. Postanowiła zawrócić.


Maria poczuła lekką panikę, która ogarniała jej ciało.
Myślę, że wystarczy samo odczucie paniki. Jeśli chcesz powiedzieć coś o fizycznych odczuciach Marii, można wspomnieć o dreszczach, zimnej dłoni, zaciskającej się..., fajnie działają biegające po plecach karaluchy.



Podoba mi się pomysł. Kobieta spaceruje po lesie. Coś ją dręczy. Ogarnia ją niepokój, potęgowany jeszcze właściwościami otoczenia. Dobrze.

Lecz zakończenie mnie nie przekonuje. Więzień skazany za wielokrotne morderstwa, który potrafi wydostać się, kiedy tylko chce? To trzeba jakoś uprawdopodobnić. Czy ona hipnotyzuje strażników, przenika przez mury, a może to jej się tylko śni?



Trzymaj się!

7
Pierwsze zdanie mówi mi o tekście wszystko.

Przeczytawszy je już wiem, że to Twoje początki historii z pisaniem, gdyż używasz najbardziej wyświechtanego początku jaki może sobie wyobrazić ktoś czytający książki.

Chyba każdy zaczyna właśnie od używania tych słów.


Kod: Zaznacz cały

Od czasu do czasu dało się słyszeć odgłos spadającej szyszki lub śpiew ptaka. Jednak oprócz tego nie dało się tu wyłowić żadnych odgłosów cywilizacji.
Szyszki i ptaki to cywilizacja? To ja żyję w buszu.



Nie, nie będę się czepiał i wyłapywał najdrobniejszych potknięć. Robię to tylko gdy mam dużo czasu i słyszę głos w głowie. Dzisiaj go nie słyszałem.



Warsztat, a tym samym wykonanie, leży na łopatkach poniżej poziomu podłogi. żartuję, jest słabo i tylko tyle. Brakuje Ci obycia z pisaniem, a to łatwo zmienić, wystarczy tylko pisać dużo i czytać więcej.



Pomysł mnie nieco zaintrygował i pobudził szare komórki do działania.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

8
No tak. Faktycznie, pierwsze zdanie jest oklepane do granic możliwości. W ten sposób to zaczynają się tylko familijne opowieści dla niedużych dzieci.



Trochę mi nie pasuje to przejście czasowe, ale może tylko mam takie dziwne odczucie, spaceruje już godzinę, słyszy szelest, za chwilę podchodzi do krzaka, okazuje się, że to wiewiórka no to się zaśmiała i wraca, tu mija już kilka godzin. Ok, mogła te parę godzin spacerowac ale tak wydłużył się ten spacer nie wiadomo tylko w którym momencie. Ale nie przejmuj się, ja jestem dziwnym człowiekiem i pewnie tylko ja odczułem te zagubione godziny ;P.



Koniec jest zaskakujący, to trzeba przyznac, babeczka chodzi sobie po lesie, wystraszyła się wiewiórki, a tu nagle - morderczyni i to seryjna (powinna ukatrupic tą wiewiórkę za to wystraszenie). Także za zakończenie plus choc trochę absurdalne jest, że wychodzi sobie, kiedy chce. Niechby uciekła raz na parę miesięcy, no to da sie zrozumiec. Ale istnieje alternatywa w postaci przekształcenia tego opowiadania w coś bardziej z pogranicza s/f, albo fantasy. Wtedy jest większe pole do popisu bo można trochę pozmyślac i mogą byc to rzeczy naprawdę dziwne.



No także pod względem warsztatowym jest tak sobie, wiadomo, to początek. Wydaję mi się, że nie ustrzegłaś się poniekąd takich autobiograficznych wstawek, ale każdy prawie to robi (tak mi sie przynajmniej wydaje). Przynajmniej ja często. Ale jeśli każde opowiadanie będziesz kończyc w tak zaskakujący sposób no to może byc ciekawie. I popracuj trochę nad logiką, przemyśl opowiadanie, czy wszystko ma sens i trzyma się kupy, zawsze można sięgnąc do internetu po jakąś informacje tak, żeby wszsytko było wiarygodne. Ufff ale się rozpisałem.



Podsumuję podsumowanie - tragicznie nie jest, ale pracy jeszcze masa. Ale czytało mi się fajnie. Tak na nudę niechby było. Wachałbym się między mocną dwóją a tróją lekko naciąganą. Kurde... czy ja nie mogę poprostu skończyc normalnie... Pisz, pisz, pisz, do obwiędnięcia nadgarstka, a jeszcze więcej czytaj.
Tych wszystkich którzy upajają się zgiełkiem mass mediów, kretyńskim uśmiechem reklamy, zaniedbaniem przyrody, brakiem dyskrecji wyniesionym do rzędu cnót, należy nazwac kolaborantami nowoczesności.

9
Hmm, ogólnie ciekawie. Fajnie opisane uczucia, a wiewiórka sprytnie rozładowuje napięcie. Co do początku, to mam mieszane uczucia. Trochę oklepany. Podoba mi się końcówka. Nieoczekiwana i zaskakująca.



Jedno, co mnie zastanawia, to rodzina Marii. Martwi się, bo jej latorośl pójdzie gdzieś na kilka godzin i wróci z kolejnym trupem na plecach? Zresztą nieważne. Ty już pewnie i tak pokładasz się ze śmiechu, bo jakaś trzynastolatka wytyka ci błędy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”