Maria - fantasy.

1
Wsłuchiwał się w bas, płynący z potężnych osiemset watowych głośników. Muzyka wprawiała w drgania jego cały organizm. Rozmyślał nad tym, czy może zmienić rytm bicia serca. Zresztą to było nieistotne. Ważne, że stawał się częścią muzyki. Z początku złościli go inni uczestnicy koncertu. Rozpychali się, chodzili w tą i z powrotem. Odbierali przestrzeń. Po godzinie pierwszej było już luźniej, poza tym przesunął się na sam skraj sceny. Przyszedł na festiwal, aby zanurzyć się w housowych rytmach. Ludzie go nie interesowali.



Podskakiwał na twardej posadzce wymachując rękami. Gdyby ubrać go w strój prekolumbijskich ludów dorzecza Amazonki i pokazać antropologowi. Niechybnie stwierdziłby, że jest członkiem jakiegoś dzikiego plemienia i odbywa taniec rytualny. Taniec wojenny lub taniec płodności. Dla ludzkości od zawsze te elementy były najistotniejsze. Walka i seks. Zgodnie z przesłaniem „pace, love, and ekstasy”, badacz musiałby dojść do wniosku, że przedstawienie to nie ma nic wspólnego z prośbą bogów o zwycięstwo nad wrogiem. Idea była jasna. łączcie się w celu sprawiania sobie przyjemności. Niekoniecznie w celu prokreacji.



Sebastian miał, mówiąc delikatnie, w pogardzie owo przesłanie. On tańczył. I tylko to było istotne.



Niska blondynka, w czarnych dżinsach i czerwonych trampkach, przyglądała mu się uważnie. Siedziała na trybunach i bawiła się arafatką, którą miała zawiązaną na szyi. Widziała, ze tańczący samotnie chłopak, nie przyszedł tu by poderwać, którąś z dziewczyn, ale że przyciągnęła go muzyka. To wydawało się niespotykane. Interesował ją.



Marię, bo tak w tym momencie miała na imię, ludzie nudzili dość szybko. Szukała, więc jak najbardziej odróżniających się od reszty. Od masy przeciętniaków. Z różnych względów, przede wszystkim płci, szukała mężczyzn. A ta część świata, wydawała jej się bardziej do siebie podobna, niż kobiety. Tym szczęśliwsza była, kiedy znajdowała osobnika wyjątkowego pod jakimś względem. Zwłaszcza, jeśli tym wyróżnikiem była cecha charakteru, usposobienie, nie tylko wygląd. Takich jak ten średniego wzrostu brunet, w czarnych adidasach i sztruksowych spodniach, już widywała, ale nie znów tak często. Uśmiechnęła się, na wspomnienie, że wpadła na tak świetny pomysł, aby odwiedzić to miejsce, akurat tej nocy.



Sebastian poczuł na sobie wzrok, obserwatorki. Zawsze, kiedy miał wrażenie jest obiektem czyjejś wzmożonej uwagi wyczuwał to. Odwracał wtedy głowę i albo spotykał się z wzrokiem natręta, albo widział jak tamten ucieka spojrzeniem. Tym razem znów się obrócił. Blondynka uśmiechnęła się delikatnie, najwyraźniej nieprzyjęta demaskacją. Wzruszył ramionami. I znów tańczył visavi głośników i sceny. Maria czekała. Miała mnóstwo czasu.



Kiedy zmęczył się nieco i postanowił iść po piwo, dziewczyny już nie było. Nie zdziwiło go to. Nie po raz pierwszy był w takiej sytuacji. Rzadko chwilowe zainteresowanie miało inny finał. Czasem zdarzało mu się opowiedzieć uśmiechem, powiedzieć cześć. Kilka razy wypił piwo z wielbicielką swojego tańca. Dwa razy się przespał z nieznajomymi z imprezy. I obie noce skończyły się tak samo. Porankiem pożegnalnym.



Unikał dziewczyn, które chodzą z przygodnymi mężczyznami do łóżka. Nie przyszło mu do głowy, że mogło im się to zdarzyć pierwszy raz. Miał zasady. Nie chciał ryzykować związku z nieodpowiedzialną kobietą. Spotykał się już z taką osobą i żałował od pół roku. Odczuwał strach przed kolejnym rozczarowaniem. życie singla pod wieloma względami nie było rewelacją, ale „Nic na siłę” – powtarzał sobie.



Przed barem była długa kolejka. Widać w tym samym momencie wszystkim zachciało się piwa. Było chłodno, a alkohol świetnie zastępował ciepłe ubrania, przynajmniej tymczasowo. Westchnął i starał się udawać, że nie nuży go czekanie. Obserwował ludzi, którzy idą w stronę bawiącego się tłumy, tych którzy tak jak on idą po piwo, oraz wychodzących z festiwalu. Nie było to nadzwyczaj absorbujące zajęcie, ale chwilowo nie miał lepszego.

- Chodź, mam dla ciebie piwo – usłyszał miły głos za plecami. Odwrócił się i zobaczył blondynkę w arafatce. Trzymała dwa plastikowe pokale wypełnione złocistym napojem. – Kupiłam ci. Ale pamiętaj następne ty stawiasz.

- W porządku – odparł wesoło. Nie czuł się bardzo zaskoczony. Może dlatego, że już co nieco wypił. W każdym bądź razie, przyjął tę propozycję bardzo naturalnie.

- Mam nadzieję, że nie wrzuciłaś mi nic do piwa.

- Nie masz gwarancji. Zaryzykuj.

- Zaryzykuję. Jak masz na imię?

- Maria. Prawda, że ładnie?

- Pięknie – odpowiedział biorąc piwo z jej ręki. Delikatnie musnęła palcem jego dłoń, patrząc wyzywająco. Nie było to jednak wyzwanie narzucającej się nastolatki, lecz pewnej siebie i szanującej go kobiety. – Nie jesteś bardzo skromna. Ja jestem Sebastian.

- A dlaczego mam być? Znam swoją wartość. Skromność to wymysł słabych ludzi. Widziałam, jak tańczysz. Też nie jesteś mnichem.

- Chyba z klasztoru Szaolin – zaśmiał się wesoło.

- Kiepski żart. Miała przyjemność poznać kilku, to buddyści. Są szalenie skromni. Obrzydliwa ideologia.

- Oj widzę, że masz dość skrajne poglądy.

- W twoim środowisku tak. Idziemy pod scenę? Nie będziemy tak stali – nie czekając na odpowiedź złapała go za rękę i pociągnęła w stronę ławek. Nie stawiał oporu. Kiedy zobaczył Marię tańcząc na dole, nie zauważył, jak jest ładna. Miała wręcz idealne rysy twarzy. Duże oczy, prosty mały nos, lekko zaokrąglony podbródek. Usta pełne, ale niezbyt duże. W życiu nie trzymał za rękę tak pięknej kobiety.



Kiedy usiedli pogłaskała go po głowie i zaczęła opowiadać, o tym jak zwrócił jej uwagę. Mówiła prawdę nie miała powodu tworzyć wyimaginowanych historii. Sebastian prawie się nie odzywał. Później mówiła o idiotyzmie chrześcijaństwa i innych religii znanych Sebastianowi. Zapytał, czy to jej hobby. Przyznała, że ma obsesję na tym punkcie. Nie przeszkadzało jej jednak, że partner w rozmowie, nie mam równie szerokiej wiedzy.



Wypili jeszcze po dwa piwa. Za wszystkie zapłaciła Maria. Miała niezwykłą umiejętność omijania kolejek. Kiedy Sebastian wracał z toalety ona czekała już z pełnymi pokalami. A co najdziwniejsze, kiedy kończył im się alkohol, jego pęcherz zmuszał go do szybkiego skorzystania z pisuaru, Maria w tym samym czasie ani razu nie poszła do ubikacji. Kiedy wychodzili już z imprezy dopiero wtedy udała się w owo miejsce.

- Pójdziemy do mnie – powiedziała i zamówiła taksówkę.

- Muszę rano wstać – odparł, kiedy skończyła rozmawiać przez telefon.

- Chyba się mnie nie boisz? Nie zrobię ci krzywdy.

- Skoro tak, to po co mam jechać z tobą? – zaśmiał się głośno.

- Lubisz, żeby bolało?

- Nie. żartowałem.

- W porządku, powiesz co lubisz jak będziemy na miejscu. Mam duże łóżko.

- Wedle rozkazu pani generał – powiedział i pocałował ją namiętnie. Była uległa. Czekali objęci na zamówiony transport. Noc była cicha, jak nigdy. Maria była zadowolona, Sebastian zdziwiony. Nie zachowaniem dziewczyny, lecz nocą. Zdawało mu się, że czerń jest jakimś fizycznym zjawiskiem. Ruszała się, dawała mu znaki. A może, mówiła do Marii? Była jak morze, które się przed nimi rozstąpiło. Spokojne i groźne morze.

- Bohaterów Warszawy trzydzieści pięć – powiedziała, gdy usiedli w samochodzie. Taksówkarz nie odpowiedział, tylko ruszył z miejsca. Nadspodziewanie szybko dotarli pod dom Marii. To był widać, uczciwy kierowca, który nie starał się oszukiwać pasażerów i jeździć, jak najbardziej okrężną drogą. Maria zapłaciła i wyszli z samochodu.



Mieszkała w jednorodzinnym niewielkim domu. Weszli po kilku schodach, otworzyła drzwi i puściła go przodem. Dom był urządzony w stylu minimalistycznym. Biel i metal. Nie czuł żadnego zapachu. Czystość była zdumiewająca.

- Rzadko bywasz w domu, czy ciągle sprzątasz?

- Nie brudzę. Mieszkam sama. Nie zapraszam gości. Lubię porządek – odpowiedziała mechanicznie.

- Dobrze się czujesz?

- Tak kochanie. Zaczekaj na mnie w sypialni muszę się przygotować – powiedziała wskazując mu pokój.



łóżko rzeczywiście było duże. Dwa metry na dwa. Tak przynajmniej ocenił Sebastian. Zajmowało prawie cały pokój. Nakryte było srebrną atłasową pościelą. Sebastian rozebrał się, nie ściągnął tylko slipów. Położył się i czekał. Było wygodne, miękkie ale nie tak aby się w nie zapadać. Robił się powoli senny.

- Nie śpij książę – przerwała tę medytację. Otworzył szeroko oczy. Była wspaniała. Biel jej skóry podkreślona czerwienią umalowanych ust, niemal raziła w oczy. Duże i jędrne piersi falowały spokojnie wraz z oddechem. Ukazała równe zęby w szerokim uśmiechu. – A majtki? Mam ochotę cię schrupać w całości. Mogłabym się zadławić twoją bielizną.

- O nie, nie wybaczyłbym sobie tego – mówiąc to zrzucił ostatnią część garderoby. W tym samej chwili z ust dziewczyny wydobył się nieartykułowany krzyk. Rodzaj pisku lub wycia. Nie znał podobnego dźwięku. Usiadł wyprostowany i patrzył z przerażeniem, jak rośnie jej głowa. Cała rosła. Sparaliżowało go. Po minucie nie była już Marią tylko ogromną zdeformowaną głową o paszczy naszpikowanej setkami zębów. Długi i gruby język oplótł nogę ofiary i powoli zaczął wciągać do środka. Sebastian zdążył zemdleć z przerażenia. Ocknął się, kiedy zęby zacisnęły się na jego ciele. Nie bolało, tak jak obiecała.



Maria po godzinie, leżała w pozycji relaksacyjnej na swoim wielkim łóżku. Mruczała z zadowolenia. Jadała już smaczniejszych ludzi, ale od dawna nie miała lepszego posiłku. Polska okazała się przyjaznym krajem, postanowiła, że zostanie tu na dłużej.

- Dzień był udany – powiedziała do siebie i zasnęła. śnił jej się ogród pełen czerwonych róż. Po wyznaczonych ścieżkach spacerowali ludzie, których pożarła. Szczęśliwi i pełni wdzięczności śpiewali hymn pochwalny na jej cześć. Sebastian także śpiewał.

2
Hohohohohohohoh!



Ale fajny tekst. Ja cię nie mogę! Skąd wiedziałeś, że chętnie to przeczytam?:)



Ale zanim popadniesz w euforię, skoczysz i pogłaszczesz czołem sufit, jest jedna rzecz:



Za każdym razem, kiedy będziesz czytać swój tekst (NA GłOS!), przy przecinku zrób wdech (GłOśNO!). To pomoże wyeliminować te niepotrzebne przecinki :D



I do rzeczy:
Marię, bo tak w tym momencie miała na imię,
A jak miała moment przed, i w następnym momencie?


- Mam nadzieję, że nie wrzuciłaś mi nic do piwa.

- Nie masz gwarancji. Zaryzykuj.

- Zaryzykuję. Jak masz na imię?

- Maria. Prawda, że ładnie?
Ale to fajny dialog! Podoba mi się!


kiedy kończył im się alkohol,
Piszesz o nich, wiec wiem, że im... wytnij "im" :D


A może, mówiła do Marii? Była jak morze, które się przed nimi rozstąpiło. Spokojne i groźne morze
Może, morze o Boże! Trzeba tutaj coś pociąć. Wiem, Spokojne i groźne. a morze wyciąć. Wytnij i przeczytaj to zdanie na nowo.


jednorodzinnym niewielkim
Czego tutaj brakuje? Niech zgadnę... przecinka :P





eee szok. To naprawdę dobrze skonstruowane opowiadanie. Masz świetne, naturalne dialogi. Bardzo konsekwentnie prowadzisz narracje opisową. I jest jakaś koncertowa magia, która kończy się w łóżku... z TYM CZYMś.



Piątka!



Słownie: 5




PS: w sprawie przecinków, proszę zastosuj tą moją poradę. Naprawdę w większości wypadków wydłubiesz te zbędne haczyki, które dławią czytanie.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
Dzięki :) Kurczę

kiedy kończył im się alkohol,


jak mogłem to przeoczyć,



Mam genialny pomysł,za nim coś wrzucę na weryfikatorium wydrukuję sobie, tak łatwiej widzę takie kijowe błędy.



Dziękuję,za wskazanie wszystkiego do poprawy.Też dziękuję za pozytywne słowa.

Posłucham rady z wdechem. Mam nadzieję,ze zadziała.



Jeszcze raz dzięki

Dodane po 3 minutach:

A może, mówiła do Marii? Była jak morze, które się przed nimi rozstąpiło. Spokojne i groźne morze.


Ale to śmieszne zdanie.że mi nikt na opowiadaniach.pl nie zwrócił uwagi i sam nie zauważyłem :D masakra. Nawet nie jestem,zły że to przeoczyłem. Bo to śmieszne jest :D

4
Obłuda.T pisze:Mam nadzieję,ze zadziała.
Zadziała, zadziała. Tylko jak ponastawiasz za dużo przecinków, to stracisz przytomność :lol:
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

5
To,ja od razu zapytam kolejną osobę, która tu wejdzie.Mam za dużo przecinków.Czy tylko trochę za dużo,ale głównie źle wstawionych.A może brakuję??



Dzięki

6
Nie masz ich za dużo, tylko czasami stawiasz tam, gdzie nie potrzebne, a czasami nie stawiasz, gdzie potrzebne :D
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

7
yep, pierwsza moja recenzja, dopiero się wprawiam, ekhm.



jeśli chodzi o błędy i wypaczenia formy, to gdzieniegdzie wyłapałam literówki. no i te przecinki: raz ich za dużo
Sebastian poczuł na sobie wzrok, obserwatorki.
Szukała, więc jak najbardziej odróżniających się od reszty


a raz za mało:
kiedy miał wrażenie jest obiektem czyjejś wzmożonej uwagi wyczuwał to
Ale pamiętaj następne ty stawiasz

visavi
chyba vis-a-vis? jak zapożyczać, to porządnie.


Gdyby ubrać go w strój prekolumbijskich ludów dorzecza Amazonki i pokazać antropologowi. Niechybnie stwierdziłby, że jest członkiem jakiegoś dzikiego plemienia i odbywa taniec rytualny.
tutaj chyba lepiej, jakby był właśnie przecinek zamiast kropki.

właściwie podczas czytania miałam wrażenie, że wiele zdań możnaby połączyć ze sobą.



co do treści:
Cała rosła. Sparaliżowało go. Po minucie nie była już Marią tylko ogromną zdeformowaną głową o paszczy naszpikowanej setkami zębów
hm, nie moze się nie znam, ale paraliż trwający przez całą minutę zdaje mi się być trochę za długi.



pod koniec może dobrze byłoby trochę bardziej umrocznić klimat, kiedy "ona rośnie, a on siedzi i się boi". może nieco dramatyczniejszy opis? teraz trochę za szybko ten punkt kulminacyjny "przelatuje".



ogólnie miło się czytało, spokojne, miarowe rozwinięcie akcji. duży plus za niepretensjonalny dialog bohaterów.



pozdrawiam
"każdy ma u mnie szansę - to naprawdę nie moja wina, że tak wielu ją marnuje"



Obrazek

8

hm, nie moze się nie znam, ale paraliż trwający przez całą minutę zdaje mi się być trochę za długi.




bardzo dobra uwaga.Nie przyszło mi do głowy,aby sprawdzić. :/ Nauczka dla mnie.



Poza tym dobry komentarz.Podobał mi się.Pierwsza recenzja,jak dla mnie udana :D

9
Uff, nareszcie trochę wolnego czasu.



Opowiadanie zaczęło się nieźle, potem leciało w dół. Już mówię, dlaczego.

Tak się rozwodziłeś nad tymi tańcem i atmosferą, że siłą rzeczy zacząłem przypuszczać, że nie pozostanie to bez związku z fabułą. Niestety pozostało absolutnie bez związku.

Od mniej więcej połowy byłem już święcie przekonany, że dziewczyna go zabije, zgwałci, albo wykorzysta w inny niecny sposób. Może po prostu trafiłem już na tysiąc takich opowiadanek. Liczyłem, że będzie efektownie i z konceptem, ale Twoje rozwiązanie rozłożyło mnie na łopatki (w negatywnym sensie). Warto się zastanowić, jaka była rola głównego bohatera w tym opowiadaniu. Kolacji? Po co więc te jego przemyślenia, po co charakterystyka?

Na dłuższą metę, fabuła wygląda tak: jest jakaś dziewczyna, jest jakiś chłopak, poznają się i ona go zjada. Cała otoczka nie czyni jej bardziej skomplikowaną. Raczej rodzi przypuszczenie, że w którymś momencie zabrakło pomysłu i trzeba to było jakoś zamknąć.



A szkoda, dało się odczuć lekkość pióra (klawiatury:)) i pomysł na budowanie sytuacji.



Czepianka, zgadzać się nie musisz, ale może coś Ci się z tego przyda:


Rozmyślał nad tym, czy może zmienić rytm bicia serca. Zresztą to było nieistotne.
Dla kogo nieistotne? Dla czytelnika? W takim razie po co o tym pisać. Dla chłopaka? W takim razie dlaczego o tym rozmyślał?


Rozpychali się, chodzili w i z powrotem.
"Tę" :) Mówić można jak się chce, ale pisać tylko tak.


Gdyby ubrać go w strój prekolumbijskich ludów dorzecza Amazonki i pokazać antropologowi. Niechybnie stwierdziłby, że jest członkiem jakiegoś dzikiego plemienia i odbywa taniec rytualny.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego rozbiłeś to na dwa zdania. Wygląda dziwacznie.


Taniec wojenny lub taniec płodności. Dla ludzkości od zawsze te elementy były najistotniejsze. Walka i seks.
Błąd w szyku. Szczerze wątpię, czy dla ludzkości od zawsze najistotniejsze były taniec wojenny i taniec płodności :) Raczej w ten sposób:

"Taniec wojenny lub taniec płodności. Walka i seks, dla ludzkości od zawsze te elementy były najistotniejsze".

By the way, słowo "element" nie brzmi tu najlepiej. Element czego?


„pace, love, and ekstasy”
Jak już ktoś powyżej napisał, jak zapożyczać, to porządnie. "Peace, love and ecstasy".


Niska blondynka, w czarnych dżinsach i czerwonych trampkach
Takich jak ten średniego wzrostu brunet, w czarnych adidasach i sztruksowych spodniach
W zasadzie Twoja wola jak przedstawiasz postacie, ale istnieją też inne elementy garderoby poza spodniami i butami. Ba, zaryzykowałbym stwierdzenie, że koszulki, kurtki, ogólnie "góra" bardziej rzuca się w oczy niż obuwie.


Z różnych względów, przede wszystkim płci, szukała mężczyzn. A ta część świata, wydawała jej się bardziej do siebie podobna, niż kobiety.
Ciężki do zrozumienia fragment. Delikatnie mówiąc.


Sebastian poczuł na sobie wzrok, obserwatorki.
Przecinek nie wiadomo po co, poza tym tę "obserwatorkę" można spokojnie wykosić.


Widać w tym samym momencie wszystkim zachciało się piwa. Było chłodno, a alkohol świetnie zastępował ciepłe ubrania, przynajmniej tymczasowo.
Piwo nie rozgrzewa.


Też nie jesteś mnichem.

- Chyba z klasztoru Szaolin – zaśmiał się wesoło.
Bez sensu ta riposta, a może mi się tylko wydaje. Poza tym "zaśmiał się wesoło" to jednak pleonazm. Jasne, że można zaśmiać się przez łzy, ironicznie, gorzko itp., ale samo "zaśmiać" zakłada wesołość i nie trzeba tu nic dodawać.


wtedy udała się w owo miejsce
"owo" to archaizm i nie zawsze pasuje. Tak jak wg. mnie w tym przypadku.


Duże i jędrne piersi falowały spokojnie wraz z oddechem.
To falowanie jakoś kłóci mi się z jędrnością. Może "unosiły się"?


A majtki? Mam ochotę cię schrupać w całości. Mogłabym się zadławić twoją bielizną.
A to akurat ładne i zabawne, biorąc pod uwagę ciąg dalszy :)


mówiąc to zrzucił ostatnią część garderoby. W tym samej chwili z ust dziewczyny wydobył się nieartykułowany krzyk.
:D Tak się zaśmiałem, że o klimacie grozy nie mogło być mowy. Ten fragment brzmi tak, jakby to, co znajdowało się pod slipami tak przeraziło dziewczynę, że zaczęła krzyczeć :)



Końcówka ni z gruszki, ni z pietruszki.



Pozdrawiam,
- I`d much rather be happy than right any day.

- And are you?

- Ah, no.

10

Szczerze wątpię, czy dla ludzkości od zawsze najistotniejsze były taniec wojenny i taniec płodności


to akurat miałem na zajęciach-a miałem kilku dobrych wykładowców.Aczkolwiek,antropologia to taka nauka,że spierać się można na każdy temat. ;)



W zasadzie Twoja wola jak przedstawiasz postacie, ale istnieją też inne elementy garderoby poza spodniami i butami. Ba, zaryzykowałbym stwierdzenie, że koszulki, kurtki, ogólnie "góra" bardziej rzuca się w oczy niż obuwie.




no tak,ale przecież nie będę pisał,jakie mają skarpetki, itd; A buty są strasznie ważne. Dość powiedzieć,że z powodu butów można nie wejść na imprez wiele :D ale to tak poza tematem. ;)



Dobry komentarz. Nie mógłbym powiedzieć, że się zgadzam czy nie zgadzam,bo jesteś czytelnikiem. Tu chodzi o opinie. Co do konkretnych błędów,oczywiście zgadzam się. Zwłaszcza co do śmiechu.

Dzięki

11

Tak się zaśmiałem, że o klimacie grozy nie mogło być mowy.


Aha i jeszcze dodam,to akurat mnie cieszy.Bo to nie jest opowiadanie "grozy" - tylko opowiadanie o miłości ,przyjaźni, prawdzie i poszukiwaniu własnej drogi :D żartuję. Szczerze mówiąc,nawet chciałbym,aby było zabawne momentami, dlatego jest kilka takich elementów,jak betonowy tekst, o szaolin - życia wzięty- jak dla mnie beton nad betony.Jednak, bycie zabawnym w opowiadaniach, jest wg mnie strasznie trudne i rzadko mi wychodzi.No cóż... ;/

12
Ja odebrałem tekst, jako zabawny. Nie komedia, ale też nie groteska. Rozbawił mnie, w bardzo pozytywny posób.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

13
Witaj.



Wiktor Wilhelm wymienił Ci większość błędów, więc nie ma sensu, żebym go cytował.



Pierwsze co mi się narzuciło - literówki. Wszechobecne, że tak się wyrażę. a już przegięciem było, abym znalazł jedną w pierwszym zdaniu :P To się nazywa zachęta dla czytelnika :D



No ale wracając. Akcja poprowadzona jest ładnie i zgrabnie, aczkolwiek w pewnym momencie miałem wrażenie, że będzie to krótki, typowy romans, a Ty tylko przez przypadek umieściłaś go w sf.

Później jednak coś mnie naszło. Kobieta nie szuka zwykłych facetów (jeśli patrzeć na końcówke to ma jakiś sens, szuka smacznych typów). Aaaa no fakt. Olśniło mnie teraz. Nie szuka zwykłych facetów i zachowuje poniekąd obojętność wobec nich, a tych, których już upatrzy zwija do swojego mieszkanka i tam konsumuje. Jestem genialny! :D



Znów wracając. Przyjemnie się czyta, dobra stylistyka. Dobra proporcja opis-dialog. Ogólnie rzecz biorąc jest bardzo dobrze, ale nie chciałbym, żeby mnie coś takiego zjadło... tfu.



Pozdrawiam Cię serdecznie.

Danek
- This is jachtinnnnnnnnnng! *boot* -

14



Pierwsze co mi się narzuciło - literówki. Wszechobecne, że tak się wyrażę. a już przegięciem było, abym znalazł jedną w pierwszym zdaniu Razz To się nazywa zachęta dla czytelnika Very Happy


Gdzie pokaż proszę bo literuję każde zdanie i nie widzę w pierwszym zdaniu literówki. :(





Hm... Dzięki,za komentarz.Motywuje do jeszcze bardziej wytężonej pracy. Aby się poprawiać oczywiście i być jeszcze lepszym.

15
To ciekawe... Opisując ubiór piszesz tylko o spodniach i obuwiu...



"Niska blondynka, w czarnych dżinsach i czerwonych trampkach".

"średniego wzrostu brunet, w czarnych adidasach i sztruksowych spodniach"...



Poza tym, często miałem wrażenie, że coś dodajesz na siłę. Na przykład:



"Podskakiwał na twardej posadzce wymachując rękami. Gdyby ubrać go w strój prekolumbijskich ludów dorzecza Amazonki i pokazać antropologowi. Niechybnie stwierdziłby, że jest członkiem jakiegoś dzikiego plemienia i odbywa taniec rytualny. Taniec wojenny lub taniec płodności. Dla ludzkości od zawsze te elementy były najistotniejsze. Walka i seks. Zgodnie z przesłaniem „pace, love, and ekstasy”, badacz musiałby dojść do wniosku, że przedstawienie to nie ma nic wspólnego z prośbą bogów o zwycięstwo nad wrogiem. Idea była jasna. łączcie się w celu sprawiania sobie przyjemności. Niekoniecznie w celu prokreacji."



Nie wiem, czy to wszystko konieczne.



Albo:



"Szukała, więc jak najbardziej odróżniających się od reszty. Od masy przeciętniaków."



lub:



"Usiadł wyprostowany i patrzył z przerażeniem, jak rośnie jej głowa. Cała rosła."



Czasem warto z czegoś zrezygnować, aby nie powodować potykania tekstu. Ale generalnie - fajnie. Czytało się gładko i sympatycznie.



Pozdrowienia!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”