Od czego zacząć?

1
Nie chodzi mi tu o żadne wstępy, prologi czy inne inwokacje. żeby nie było.



Ostatnio, jako pisarz-amator po długim urlopie, doszłam do wniosku, że pisanie powieści/opowiadania/czegokolwiek powinnam zaczynać nie od obmyślania fabuły, jak to zwykle moim przypadku bywało. Wymyśliłam, że każde dzieło swój początek powinno mieć w jakiejś idei. Czyli generalnie nie "napiszę coś o inwazji kosmitów na skolonizowanego Neptuna" tylko "napiszę coś, co obrazowałoby moje przemyślenia na tematy egzystencjalne". I dopiero na tym budować fabułę.

Na razie jeszcze nie wypróbowałam tej teorii w praktyce, ale przymierzam się do tego.



I teraz pytanie: co o tym myślicie i jak to u Was wygląda?



*jeśli był już podobny temat, to przepraszam, nie zauważyłam.
"Asymilacja i dysymilacja. CO2, H2O,
i światło, światło, światło,
przemiana materii w materię, wzrost i dojrzewanie
w płaskim dysku falującej Galaktyki."

Julia Fiedorczuk "Ramię Oriona"

2
Z mojego punktu widzenia...

Róbta, co chceta, ważne, żeby efekt był świetny. Sądzę, że rozpoczynanie pracy od jakiejś idei jest trochę... dziwne. I co tu jest do wypróbowania? Siadasz i piszesz. Historia musi być. Jak będziesz miała w głowie tylko jakieś tam przemyślenia, to wyjdzie wata cukrowa.

Uważam, że idea wychodzi na wierzch podczas pisania. Historia robi się coraz głębsza, a Ty dostrzegasz różne rzeczy... przy okazji wszystko z perspektywy czytelnika wygląda bardzo naturalnie. Nikt nie lubi sztucznych, na pierwszy rzut oka zaplanowanych treści, które biegną jak po sznurku w stronę ostatniego drogowskazu, na którym pogrubionym pismem autor wypisał jakąś przesłankę.

Bardziej podoba mi się "napiszę o człowieku, który" lub coś w tym stylu.

Pozdrawiam serdecznie!

;)

3
Nie narzucając Ci niczego, skłaniam się zdecydowanie ku podejściu Sky'a.

Idea? Coś obrazującego Twoje przemyślenia na tematy egzystencjalne? To i tak objawi się w trakcie pisania, wierz mi. Nie uciekniesz od własnego sposobu widzenia świata i zjawisk. Od przedstawiania ich z osobistej perspektywy, naznaczonej przmyśleniami, doświadczeniem i marzeniami. Narzucony sobie kierunek rozmowy z czytelnikiem krępuje czasem wyobraźnię, sprawia że warstwa fabularna zdaje się dodatkiem do "głębokich" przemyśleń autora.



Sam piszę wyłącznie "na wariata". Potrzebuję oczywiście punktu wyjścia, czegoś co pociągnie historię. To może być postać, która z jakichś względów mnie fascynuje, lub problem, ale nie filozoficzny, tylko rzeczywisty. W trakcie pisania, nie dość, że mogę robić rzeczy, na które zawsze miałem ochotę, lecz zabrakło odwagi czy szczęścia, to zwykle trafi się okazja przemycenia garści osobistych przemyśleń. Czasem otwarcie, częściej między wierszami - w końcu, czytelnicy to w przeważającej mierze ludzie inteligentni.



Trzymaj się!

4
Popieram moich przedmówców.



Nigdy nie miałaś takiego odczucia, że tracisz kontrolę i ideę w tym, co piszesz?

Jeżeli tak, to przez zbyt sztywne narzucenie granic, a w zasadzie przez brak swobody którą opisał Sky słowami



Róbta, co chceta, ważne, żeby efekt był świetny


Feliks W. Kres w swych felietonach zawsze powtarzał, że samą ideą nikt sie nie wybroni, a i jeszcze, że mając dokładny plan w pewnym momencie może się pojawić pytanie: jak bez takiego planu pod ręką czytelnik ma się w tym połapać, skoro sam autor jest od planu uzależniony?
Huginn ok Muninn flięga hverian dag



i??rmungrund yfir;

óomk ek of Huginn, at hann aptr ne komit,

þó si??mk meirr um Muninn.



-------------------------------------------------------



Witajcie w Kraju Umarłych!

Tutaj śmiech zniewoli Wasze lęki!

A marzenia i sny...

Spełni Wielki Papier!!!

5
Wypowiadając się, również miałem na myśli papcia Kresa :twisted:

Dobra historia, to taka historia, która rodziła się w pewnym sensie sama z siebie. Już nieraz mówiłem o tym, że świetnie jest zainicjować jakieś zdarzenie, a potem tylko obserwować, co dalej... i wyławiać bohaterów, pointę, głębię historii i inne smaczki, czyniące z prozy źródło bogactwa duchowego i intelektualnego.

Idea? Oczywiście, piękna rzecz, ale nie na początku, lecz w środku i na końcu pisarskiej roboty. Za czymś takim właśnie jestem! ;)

6
Ech... W sumie macie rację.

Po prostu wracam do pisania po dość długim okresie wegetacji twórczej. Generalnie wszystkie dawne pomysły uważam za zbyt banalne, nie dość dobre, a trudno mi stworzyć coś lepszego. Jak na razie. I z tego wychodzą mi potem różne dziwne wariacje na temat.

Pewnie najlepszym remedium na to jest po prostu siąść i pisać, nie przejmując się na początku pomysłami.

Dzięki za opinie, wniosły trochę światła w mój ostatnio ociemniały świat twórczy. ;)
"Asymilacja i dysymilacja. CO2, H2O,
i światło, światło, światło,
przemiana materii w materię, wzrost i dojrzewanie
w płaskim dysku falującej Galaktyki."

Julia Fiedorczuk "Ramię Oriona"

7
W sumie, też uważam, że nie ma znaczenia, od czego się zaczyna, ani w jaki sposób się pisze. Niektórzy wymyślają sobie plan i idą zgodnie z nim, inni dają się ponieść i chcą zobaczyć, co będzie dalej.

Wychodzenie od idei? Wiesz - jeśli jesteś to w stanie poprzeć historią, bohaterami to jasne. Ale sama idea? To będzie traktat filozoficzny, lub coś podobnego.

Idea w sumie powinna się pojawić sama, a w dobrym tekście każdy czytelnik powinien znaleźć już swoją ideę. Wydaje mi się, że to Kosiński napisał, że z chwilą zakończenia książki, jej autor staje się po prostu kolejnym odbiorcą i jego interpretacja utworu jest równoprawna z innymi.
//generic funny punchline

8
Madison pisze:Generalnie wszystkie dawne pomysły uważam za zbyt banalne, nie dość dobre, a trudno mi stworzyć coś lepszego.
Nie patrz na to w ten sposób. Każdy pomysł, nawet ten z pozoru najgłupszy, jest na wagę złota.

Zazwyczaj te najbanalniejsze, najprostsze rzeczy, kryją w sobie najwięcej jam i piwnic ze skarbami tajemnic... przynajmniej ja tak sądzę. Zauważ, że bardziej skomplikowane wizje (a może raczej: historie, fabuły) zazwyczaj zaczynają się od czegoś prostego. Taka jest chyba naturalna kolej rzeczy.

Po prostu usiądź i pisz, magia w końcu sama zadziała ;)

Serwus!

9
Zgadzam się z przedmówcą:)

Nie jest ważny początkowy pomysł na historię, z którym się wychodzi, ale to, jaki będzie efekt końcowy. Pomysł może być prosty, ale na przykład - ciekawi bohaterowie, lub dobre opisy, albo - dodatkowe jakieś wątki i inne rzeczy - to wszystko może świadczyć o jakości całej historii, opowiadania/książki.

Więc nie przejmuj się, że wydaje ci się, że twoje pomysły są banalne, po prostu pisz.

Sądzę, że każdy prędzej czy później dochodzi do wniosku, że jego pomysły są banalne, albo są powieleniem czegoś, albo - "to już było".

Dobry pomysł to jeszcze nie tekst. Są fatalne książki na podstawie dobrego pomysły i dobre książki na podstawie fatalnego pomysłu :)
//generic funny punchline

10
Ja na przykład wychodzę od problemu psychologicznego, następnie wybieram bohaterów i akcje, a na to nakładam dopiero konkretną fabułę.

Ale nie wiem, czy polecać ten sposób - w końcu od dwóch lat nie piszę ;). Ale sprawdzał się przez długi czas.



A tak na marginesie, to każdy sposób pisania jest dobry, byle powstawał dobry tekst.
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec

11
mam historię którą chcę opowiedzieć.



żeby nie tracić próżno miejsca bohaterowie robią różne rzeczy żeby czytelnik sie dowiedzial iż czerwony jest brzydki, niegrzeczny i marnie kończy.



czy o taką idee chodzi? :twisted:

12
Ja nie lubie pisać "na gorąco", zawsze wszysko rozmyślam pod wieloma względami i choć to żmudne i czasochłonne, zaczynam od kreacji przestrzeni, zapełniam ją krainami, tworze mitologie, różne religie, rasy i politykę, potem zabieram się za kreacje różnych kluczowych organizacji, po czym dopiero biere sie za bohaterów ;P brzmi jak bajka i ideał ale jak już wspomniałem to żmudne i zniechęcające, a jednak inaczej nie potrafie ;P moge napisać coś krótkiego i zabawnego, ale nęci mnie "poważniejsza" strona twóczości xD
"Czasem żeby iść dalej musisz usiąść"

My motto.

"śmierć przechodzi wdzięcznie i gładko przez nasze palce, pozostając w oczach...nie zabijaj jeżeli nie musisz"

My ninde.

don't click this link...

13
u mnie zawsze zaczyna sie od intrygi. a raczej powinno, bo czesto miewalam tak, ze sa juz wymysleni bohaterowie, zaplanowane epizodziki, jest nawet idea i przekaz, tylko ze za cholere nie mam pojecia, co te wszystkie postaci maja robic. dlatego obecnie nie siadam do pisania, dopoki nie wiem, o co bedzie chodzilo. jak juz sie dowiem, to idzie z gorki.



co do idei, to mysle, ze lepiej jednak dorabiac idee do intrygi, niz intryge do idei. zreszta idee w kazdym siedza i jesli ktos chce pisac o swoich przemysleniach na tematy egzystencjalne, to chocby nawet o tym nie myslal, to i tak gdzies to w tekscie pewnie wylezie.
"każdy ma u mnie szansę - to naprawdę nie moja wina, że tak wielu ją marnuje"



Obrazek

14
Zaczynanie od tak dokładnego opisu świata, o jakim piszesz, Burt, ma sens, ale raczej tylko wtedy, jeśli masz zamiar pisać w tym świecie więcej, niż jeden, czy dwa krótkie teksty, bo inaczej - to strata czasu.

Ja kiedyś dawno temu tak chciałem zrobić, ale - przeszło mi.

Teraz wolę skupić się na historii, którą chcę opowiedzieć, na ludziach, nie na otaczającym ich świecie, którego czytelnik i tak nie pozna całego.



Ja mam tak, że zwykle wymyślam co się ma dziać, mniej więcej do połowy i najczęściej mam już zakończenie, a później głowię się tym, co będzie między tą wymyśloną połową, a zakończeniem



Pisanie na gorąco ma swoje zalety, ale mnie osobiście nie zawsze i nie w każdym tekście pasowało, choć zdarzyło mi się i tak pisać.



W każdym razie - raczej nie polecam skupiania się na kreacji świata, to zajmuje mnóstwo czasu i energii, potem często nie zostaje już inwencji, by wymyślić ciekawych bohaterów i opowieść.
//generic funny punchline

15
ja zaczynam od jednej sceny. Ba, jedną fabułę mam przemyślaną na podstawie sceny ze snu :D Potem mój mózg to wałkuje, rozwija do większej całości aż jest jakaś Historia. A raczej jej początek, i koniec, co pomiędzy to Wielka Niewiadoma.



Co potem nie wiem, bo oprócz czegoś, co zaczęłam pisać myśląc, że kończę to po paru stronach o zrobiło się ich kilkadziesiąt, nie napisałam nic w całości. Mam kilka historii zaczętych, siedzą mi w głowie, czekają aż dokończę poprawianie pierwszej. Takie coś jest dobre, można obmyśleć co i jak. I zobaczyć czy po dwóch miesiącach nadal są dobre...



W moim przypadku jest scena->powtarzanie jej i rozbudowywanie->wymyślenie całej fabuły. A potem już "tylko" napisanie...
ta Monilip
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron