Dr Sagittarius
„Witajcie w moim świecie”
Witajcie. Dzisiaj był szczególnie przeciętny dzień. Przede wszystkim, dlatego, że uświadomiłem sobie, w jakim miejscu się teraz znajduję. Bardzo pomocna okazała się przy tym „mapa życia”. Taką mapę każdy może sobie narysować i opisać. Jej struktura jest podobna do drzewa genealogicznego, które rysowałem w czwartej klasie. Główną linię stanowi to, co do tej pory zrobiliśmy, a odnogami są nasze pragnienia i niewykorzystane życiowe szanse. Według mojej mapy, znajdowałem się teraz w ślepym zaułku.
Wczoraj byłem po raz ostatni w prosektorium. Powodem odejścia nie była niechęć do pracy, bo szczerze powiedziawszy nawet mi się podobała. Po prostu chłopaki ze zmiany zaczęli mieć dziwne pomysły. Z początku było w porządku, wymyślaliśmy sobie różne zabawy i w ogóle. Na przykład gra o nazwie „Zamknij się i dotknij tą włochatą małpę!”. Jak ktoś przegrał w pokera, musiał wysunąć szufladę z podanym przez wygranych numerem, następnie wygrani krzyczeli: „Zamknij się i dotknij tą włochatą małpę!”. Niestety, szef pewnego razu nas nakrył i zwolnił Richarda, który akurat wykonywał zadanie. Później chłopaki zaczęli wymyślać coraz dziwniejsze zabawy, które wcale mi się nie podobały i musiałem odejść.
Dzisiaj zadzwoniłem do Margrudy Pickstock i zaprosiłem ją, bo nikt do mnie nie przychodzi. Kupiłem wspaniałą i bardzo drogą herbatę earl grey – moją ulubioną. Chciałem jakoś się pocieszyć po utracie pracy. Mój przyjaciel, Talamasy powiedział, że mógłby o mnie szepnąć znajomemu, który prowadzi krematorium. Kiedy jednak udałem się na miejsce, okazało się, że chodziło o solarium. Talamasy przeprosił mnie za nieporozumienie, niestety, zażenowanie i irytacja pozostały.
Bardzo cieszyłem się na wieść o przyjściu Margrudy. Wyjąłem nawet tą bardzo drogą porcelanę, która leży w szafie i czeka na specjalne okazje. Mademoiselle Pickstock powinna przyjść lada chwila. Och! Ktoś puka do drzwi!
- Witaj droga Margrudo!
- …
- Proszę, wejdź. Pozwól, że zdejmę twój płaszcz i powieszę go na wieszaku.
- …
- Dobrze, a teraz usiądź przy stole. Zaraz podam przepyszną earl grey z maślanymi ciasteczkami, i…
- …
- Jesteś uczulona na bergamotkę?
- …
- W takim razie będę musiał cię wyprosić Margrudo Pickstock. To bardzo niemiłe z twojej strony.
Podałem Margrudzie płaszcz i wypchnąłem ją za drzwi. Była bardzo nieuprzejma, postawiła mnie w niezręcznej sytuacji. Nie miałem nic poza earl grey, i czułem się źle wiedząc, że nie mogę jej podać nic innego. Bardzo nieładnie z jej strony wpędzać mnie w zakłopotanie. Zamiast poczuć się lepiej, poczułem się gorzej i pomyślałem, że czas już skończyć z tym niemiłym urlopem. Najlepiej będzie, jak zadzwonię do pensjonatu i opuszczę to ohydne miasto.
Sprawa przycichła i mogłem wrócić do swojego domku i dawnej pracy. Ludzie już zapomnieli o tych wszystkich bzdurach wypisywanych w gazetach i mogę na nowo otworzyć pensjonat. W ogóle, to jestem poważanym doktorem i wielkim autorytetem we wszelakich dziedzinach, a poza tym, lubię się przechadzać po miejscowości nieopodal, której mieszkam, i mówić ludziom „dzień dobry”. Oczywiście jestem wtedy ubrany bardzo elegancko i cieszę oczy ogółu swoją osobą. Mój dom znajduje się daleko, na pustkowiu. Jak tam dojeżdżam, to widać tylko mój dom, stare drzewo i suchy, popękany grunt. Nie ma żadnych dróg, wzniesień, krzewów, drzew, dzięki czemu wszystko widzę. Cała reszta, łącznie z moją wspaniałą miejscowością, zaczyna się dopiero za linią horyzontu, jednak szkopuł w tym, że trochę to trwa zanim tam się dojdzie. Bliżej wieczora niespodziewanie odwiedził mnie Talamasy. Przywiózł dla mnie wspaniały prezent – bardzo ciepły koc.
- Och, witaj mój drogi przyjacielu!
- …
- Proszę, wejdź! Zaraz zaparzę herbatki!
- Ja poproszę kawę – odezwał się niespodziewanie Talamasy.
- Och, drogi Talamasy, kawa jest niezdrowa! Poza tym ja nie mam kawy.
- Ale ja przywiozłem parę ziarenek ze sobą.
- No dobrze. Mam tutaj jedną szklankę i jeden kubek. Wiem, że nie lubisz herbaty w szklance, tak jak ja, ale z uwagi na wspaniały prezent, który mi wręczyłeś, poświęcę się.
- Nie mój drogi przyjacielu, ja nie lubię kawy w kubku, dla mnie musi być ona w szklance.
- Zatem wszystko jest w porządku!
Wizyta przyjaciela bardzo podniosła mnie na duchu, wypiliśmy herbatę i ucięliśmy sobie miłą pogawędkę. Niestety, musiałem go pożegnać dość wcześniej, bo byłem bardzo zmęczony całym tym powrotem z miasta. Na szczęście wszystko jest już załatwione, pracę zaczynam od jutra i w końcu zacznie się układać… niech to dunder ściśnie! Zgubiłem mapę!
Miałem pójść do pracy, ale zapomniałem o tym. Poza tym, nie podobałoby mi się tam. Dziwne rzeczy zauważyłem, mianowicie w lodówce miałem świeżą rybę, do kominka było narąbane drewna, a na stole leżały sztućce po posiłku. Tylko, że ja przyjechałem wczoraj. Chyba. Albo przedwczoraj… w sumie, to nie przypominam sobie, żebym w ogóle gdzieś wyjeżdżał.
Zauważyłem dzisiaj kogoś, kto przechodził obok mojego domu. Zaprosiłem więc tą osobę do siebie. Wyglądała dość dziwnie. Miała nos, oczy, uszy, nogi, ręce, ale nie miała za grosz dobrych manier. Chciała szybko wyjść, więc ją związałem, ale za chwilę zaczęła krzyczeć, więc musiałem zakleić jej usta. Dość niezręczna sytuacja zaistniała, na szczęście zjawił się wtedy Talamasy – mój drogi przyjaciel. Wprowadziłem go do środa i opowiedziałem mu o kłopotliwym gościu. Widząc, że ów związany jegomość nie ukłonił się mojemu przyjacielowi, stwierdziłem, że obce jest mu pojęcie savoir vivre’u.
Usiedliśmy do stołu i zaparzyłem wspaniałej earl grey dla siebie i Talamasy’ego. Mojemu kłopotliwemu gościowi nie zaparzyłem, bo przecież z zaklejonymi ustami i związanymi rękoma nie byłby w stanie się napić. Opowiedziałem mu jednak historię mojego przyjaciela – Talamasy’ego, który był kiedyś znanym żeglarzem. W 1872r. wypłynął w swój ostatni rejs piękną Mary, z Nowego Jorku do Włoch. Teraz jest na emeryturze i w wolnych chwilach mnie odwiedza. Nagle, mój niespodziewany gość zerwał się na równe nogi. Nie zdziwiło mnie to, bowiem rozwiązywanie supłów, a tym bardziej zawiązywanie węzłów, nigdy mi nie wychodziło.
- Mój drogi – zwróciłem się więc do niego. – Usiądź spokojnie, to zaparzę ci herbatki. – Ten jednak mnie nie posłuchał, i coraz bardziej zbliżał się do jednej ze ścian pokoju. Musiałem go ostrzec.
- Proszę, uspokój się i odejdź od ściany, mam w nich strasznie wielkie szczury i… - nie zdążyłem. Mój podenerwowany gość został wciągnięty w jeden z wielu otworów. Przez chwilę krzyczał, potem krzyk przerodził się w histeryczne jęczenie. Z dziur zaczęła wypływać krew.
- Nie mogę – powiedział nagle Talamasy, po czym wstał i wyszedł.
Dr Sagittarius cz.1 [absurd/groteska]
1These dreams in which I'm dying are the best I ever have.
I'd like to learn how to play irish melody on flute.
"Dreaming dreams no mortal ever dare to dream"
E.A. Poe "The Crow"
I'd like to learn how to play irish melody on flute.
"Dreaming dreams no mortal ever dare to dream"
E.A. Poe "The Crow"