Tatuś (horror?)

1
Tamara miała sześć lat i uważała się za najbardziej nieszczęśliwą dziewczynkę na świecie. A wszystko przez jeden głupi wazonik. Tupnęła nóżką. To niesprawiedliwe! Tatuś nie musiał jej znowu zamykać w piwnicy. Nie bała się ciemności, była już dużą dziewczynką. Po prostu chciała obejrzeć swoją ulubioną kreskówkę.

A poszło o ten mały wazonik, który tatuś kupił mamusi. Wcale nie chciała go stłuc. To był przypadek. Biegła za Pikiem, małym pudelkiem i wpadła na stolik. Skrzywiła się na wspomnienie bólu w ramieniu jaki wtedy poczuła. Na pewno będę miała siniaka, pomyślała. Komplet siniaków będzie też na drugim ramieniu – tam gdzie tatuś złapał ją, gdy stolik się wywrócił, a wazonik potłukł.

Zaciągnął ją do piwnicy, krzycząc coś o wstrętnym bachorze. Tamara nie płakała. Miała sześć lat, była dużą dziewczynką i wiedziała już, że z jakiegoś powodu dorosłych denerwuje płacz dziecka. Nie wiedziała czemu tak jest, ale pamiętała, że kiedyś płakała, a tatuś krzyczał żeby nie darła tej wstrętnej mordy. Tak więc wcale nie płakała gdy ciagnął ją do piwnicy (i to mimo tego, że ramię ją bolał „jak diabli” – ulubione powiedzonko jej przyjaciółki Arisy pasowało tu... no właśnie – jak diabli), nie płakała też kiedy zamykał drzwi, zostawiając ją w kompletnej ciemności. Dopiero kiedy usłyszała jak siada w fotelu i włącza telewizor pozwoliła sobie na cichutkie pochlipywanie.

- Nie płacz – usłyszała w ciemności.

- Aris – wyszeptała. – To cudownie, że jesteś.

- Nie mogłam cię tu tak zostawić.

Tamara uśmiechnęła się. Dziwna sprawa z tą Aris. Była jej najlepszą przyjaciółką, a przecież nawet nie istniała. Tamara wymyśliła ją dwa lata temu. Od tego czasu Aris była przy niej kiedy tylko jej potrzebowała – najczęściej gdy tatuś był zły. Tamara nie bała się ciemności – nigdy nie była, tu w piwnicy, sama.

Już nie przyznawała się rodzicom, że rozmawia z Aris. Nie od chwili gdy podsłuchała jak tatuś mówił do mamusi, że nie może znaleźć pieprzonej pracy, a jego córka ma jakąś cholerną pieprzoną schizo coś tam, bo gada do wymyślonej przyjaciółki. „A może stać nas na psychiatrę?” – krzyczał. „Nie stać i ja się, kurwa, zabawię w domowego psychiatrę i wybije jej te głupoty z głowy – pasem!” Mama nic nie mówiła. Bała się...

- A czego boi się tatuś? – spytała Aris, jakby czytając w jej myślach.

Tamara odpowiedziała bez namysłu.

- To może go trochę postraszymy? –

- Ale jak? – spytała Tamara.

- Wyobraź sobie to czego on się boi, tylko duże, wielkie, ogromniaste jak diabli.

- Nie, ja nie mogę, nie umiem.

- Umiesz – roześmiała się Aris. – Przecież mnie sobie wyobraziłaś, a istnieje naprawdę. To dar. Jeśli czegoś naprawdę chcesz, to się spełni.

- Wszystko czego chcę? – spytała Tamara.

- Wszystko.

- Ale tatusiowi nic się nie stanie?

- No coś ty, tylko go postraszymy.

Tamara zamknęła oczy (to nic, że w piwnicy było ciemno, zamknięte oczy pomagały w koncentracji). Wyobraziła sobie to czego tatuś naprawdę się bał, tylko takie ogromniaste.

- Jeszcze wyliczanka – przypomniała Aris.

- Musimy to robić? – Tamara wcale nie była pewna, czy chce straszyć tatusia.

- Pomyśl jak on się wystraszy. Już nigdy na ciebie nie nakrzyczy, nie zamknie w piwnicy, nie zbije. I nie będzie już bił mamusi.

Ten ostatni argument przekonał Tamarę. Zamknęła oczy, wyobraziła sobie tego dużego stracha i wypowiedziała wyliczankę:

„Raz, dwa, trzy,

Tatuś dziś niegrzeczny był.

Cztery, pięć,

Tatusia potwór ma chęć zjeść.”

W ciemności poruszyło się coś dużego, włochatego i z wieloma odnóżami...

***

Tatuś siedział w fotelu przed telewizorem i oddawał się błogim marzeniom o tym co zrobi gdy jego jebana żona przyniesie wreszcie jebaną wypłatę. Kiedy usłyszał wołanie córki zwlókł się z fotela.

- No teraz to ją chyba, kurwa, zabiję – powiedział do pustych ścian.

Otworzył drzwi do piwnicy...
BRuszkowski

2
Muszę przyznać, że przeczytałbym z chęcią zakończenie. Jeśli jednak uważasz, że tekst jest już zamknięty, to też dobrze. Krótkie, treściwe, urwane w odpowiednim momenie i każdy może sobie wyobrazić ciąg dalszy.

Mimo gatunku jaki podałeś, jest to raczej lektura dosyć zabawna. Mimo że sytuacja Tamary nie jest za wesoła, nie ma tutaj żadnych negatywnych emocji, w końcu jest to napisane z perspektywy sześciolatki.

Całość Może być, chociaż gdybyś chciał z tego zrobić jakąś znacznie dłuższą formę, to juz nie byłoby tak fajnie.

3
No, nieźle. Całkiem nieźle. Dzięki Bogu skończyłeś w odpowiednim momencie. Zawsze mnie drażniło w opowiadaniach grozy, kiedy ktoś na siłę odkryw wszystkie karty, a czar pryska jak bańka mydlana.



Pomysł na miarę Koontza, on też się bawił takimi historyjkami.


Tamara wymyśliła ją dwa lata temu. Od tego czasu Aris była przy niej kiedy tylko jej potrzebowała – najczęściej gdy tatuś był zły


To bym wywaliła. Psuje nastrój. Trzeba by było tę Aris przedstawić bardziej na raty. Np, Aris się zjawia, pojawia, może czeka tam na nią?



Ogólnie - wciągnęło mnie, dobrze się czytało.

Myślę, że za jakiś czas tekst można podszlifować, dostroić, zwiększyć napięcie.



Pomysł niby oklepany, ale ja lubię takie bajki XD
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

4
Dobry tekst. Ze dwie, trzy rzeczy do korekty (pewnie przez zmiany w ostatniej chwili i niedokładne sczytanie przed publikacją), np:
- To może go trochę postraszymy?


Tekst objętościowo mały, treściowo gęsty. Bohaterowie mimo braku opisów naszkicowani żywo. Widać, że można dać Czytelnikowi szkic, który ten (Czytelnik) wypełni sobie kolorami z użyciem własnej wyobraźni.



Tak jak zauważyła łasic - niedopowiedzenia są siłą.



King powiedział kiedyś, że jest lista tzw wilków, czyli lęków strasznych dla większości ludzi. Ty skorzystałeś z kilku (w tak krótkim tekście): przed ciemnością, zwierzętami (pająkami?), chorobami umysłowymi, lęku o osoby najbliższe.

Z każdym zdaniem podbijasz stawkę :)



Twoja miniatura świetnie funkcjonuje samodzielnie ale równie dobrze mogłaby być rozwinięta w coś większego (z powieścią włącznie).



Podoba mi się zakończenie. Niby nic się nie dzieje właściwie. Urywasz w idealnym momencie - z ręką na klamce :) To dobry zabieg, bo zostawia takie coś - nie bum! o którym się dość szybko zapomina, ale taki dreszczyk wynikający - no właśnie, z niedopowiedzenia - tu wkracza wyobraźnia każdego z nas. A to potęga :)



Dobra robota.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron