Polski esej współczesny

1
„Nie znam świata ukrytego we mnie obcego

który mnie drażni jak czarodziejski kwiat

nad błyszczącą wodą

Nie znam go a zdążam do niego

może dlatego nigdy go nie poznam

nie zerwę kwiatu paproci”



Eksperymenty bogów - Józefa ślusarczyk-Latos









Wielki znak zapytania wyrósł nad światem. Stworzony z kłębów i oparów niedomówień rośnie, zasłaniając szczelnie przestrzeń nieba. Szary, bury, nieokreślony, lecz i nieodzowny. Zawsze tu był, zawsze będzie, wszyscy przyzwyczailiśmy się do jego widoku, tak, jak naturalne jest istnienie ulic, ludzi, miast. Niedopowiedzenia mnożą się, potęgują, matematyka straciła nad nimi kontrolę, bezsilna królowa nauk, zdetronizowana. Znak zapytania triumfuje, osacza mieszkańców, wystawia do nich swoje mgliste kończyny. Wibruje nad nami, wlatuje przez dziury w uszach i nosie do głowy, by tam na dobre roztoczyć swe panowanie. W moich oczach pytania z wykrzyknikiem, w waszych oczach brak odpowiedzi. To ciąży, wybija z rytmu, nie pozwala w spokoju wypić porannej kawy. Czujemy tragizm, ktoś stworzył nas, nie dając nieograniczonej wiedzy, a raczej dając wiedzę szczątkową, fragmentaryczną, pełną luk i zamazanych czcionek, tłustych plam na istotniejszych kwestiach. Z drugiej strony śmiejemy się, bo co innego można. Wdychamy mocno znak zapytania w płuca, czujemy tę niedoskonałość w przepływającej krwi, drwimy z tego co niepoznane, z tego co tkwi w nas.



Przewrotność natury, pulsujące napięcie, wszystkie zachwiania, potknięcia, wszelkie próby odnalezienia tej właściwej drogi, czy świadome wybieranie krętych uliczek znajduje odzwierciedlenie w utworach literackich. Prozie, liryce, dramacie. Przy czym najlepiej jednak spełnia się w esejach. świata nie sposób poznać zmysłami, empiryzm zbłądził. Dusza jest zbyt efemeryczna, intuicja zbyt myląca, Bergson nie pomoże mi w odnalezieniu istoty prawdy. świata można jedynie próbować. Tak jak tort, smakuje wtedy, gdy zjedzony zostanie jeden kawałek, w innym wypadku mdli, żołądek nie może strawić ton lukru. Lepiej więc tylko polizać, ugryźć dla smaku, powąchać. Próbować i delektować się częścią, nie oczekiwać za wiele, przecież jest się tylko człowiekiem. Tylko-człowiek ma pozwolenie na błądzenie, nie na odnajdywanie. Tylko-człowiek powinien czerpać radość z małych odkryć w skali wszechświata, a dla niego być może rewolucyjnych. Zdaję sobie sprawę z niemocy poznania, ale wierzę w konieczność poszukiwań.



Gdy przytłaczają mnie mgły pytań, do głowy przychodzą jedynie odtwórcze, stokrotnie przemaglowane ławice bełkotu, ratunek muszę znaleźć u mistrzów. Tych, co są dalej na drodze poszukiwań. Pisarstwo Stasiuka wydaje się być bardzo kuszące. Mogę nie przyznać mu racji w pierwszej lepszej dyskusji na temat sztuki, literatury, czy taniego wina. Jednak chcę go czytać, pochłaniać strony „Tekturowego samolotu”, wzbić się na jego pokładzie w górę, mimo że nie wiem, gdzie lot ma kres i co mnie czeka u jego schyłku.



Zanim przystąpię do głębszego wniknięcia w karty książki odpowiedzieć muszę na dręczące mnie pytania. Znów te pytania! One wejdą na stałe w rozważania nad esejem. Czasem mam wrażenie, że praca nad formalnymi zagadnieniami gatunku przypomina badania archeologów, starających się odgadnąć starożytne zagadki. Mimo że, w przeciwieństwie do nich, nie mogę narzekać na brak źródeł, wszelkie opracowania ukazują kilka możliwości lub nie dają jednoznacznych odpowiedzi, czym, do licha jest ten esej. Czarno na białym i ostatecznie. Skazani jesteśmy na poszlaki, drogowskazy pokryte już nieco mchem, a więc i mało czytelne. Jednak trzeba sobie pewne kwestie uporządkować, dopatrywać się iskierki światła.



Uwaga. Przedstawiam Państwu esej. (Kurtyna dynamicznie odsłania scenę, oczom widzów ukazuje się główny bohater. Kolorowy strój, co chwila zmieniające się kontury i wypełnienia oczarowują publikę. żywiołowość ruchów, natura nieoswojonego tygrysa budzi również lęk. Esej kluczy wśród ludzi, aby po jakimś czasie znów ukryć się za czerwonym materiałem. Znak zapytania, do tej pory niewidoczny, czmycha za przyjacielem, także znajduje schronienie w warstwach kurtyny). Geoffrey Hartman określa esej jako miniaturowego potwora, demona. Nie posiada własnego kształtu, niczym kameleon przybiera odmienne barwy. Skonstruowany ze sprzeczności: subiektywizmu i obiektywizmu, pewnej dozy anachroniczności i nowoczesności, uniwersalności i kwestii osobistych, nie jest w stanie skrystalizować się w konkretnej postaci. Przypomina mitologiczne stworzenie, tajemnicze, nie do końca poznane, mogące w każdej chwili zaskoczyć i zbić z tropu przeciwnika. Aldous Huxley dostrzega piękno w tych literackich hybrydach, wyobraża je sobie jako żywy organizm, ewoluujący, genetycznie zmiksowany pomiędzy mitycznymi gatunkami półludzi, centaurów i syren.



(Esej wyłazi z ukrycia. Na końcu sceny odnajduje lustro, w którym przegląda się z dużą wnikliwością.)



Wszelkie próby ostatecznego zdefiniowania eseju pozostają nieskuteczne, dlatego nazywa się go „antygatunkiem”, czyli tworem wymykający się formalnej klasyfikacji. „Cóż za poronione płody te eseje”- wykrzykuje Hazlitt, zirytowany pogranicznością formy. Nie wszyscy jednym zgodny chórem wychwalają pisarstwo eseistyczne i podnoszą do rangi dzieła sztuki. Budzi kontrowersje, niesmak bądź fascynację, aprobatę lub całkowite zanegowanie. Próby uchwycenia w ramach definicji podejmowano wielokrotnie i obierano różne taktyki. łatwiej było napisać, czym esej nie jest, co potwierdza trafność określenia „nie- gatunku”. Niektórzy postulują analizę eseju jedynie na konkretnych przykładach. Ja pokuszę się o większą generalizację, zebranie materiałów, które można zaobserwować w przypadku nie jednego utworu, a w mnogości prac tego typu.



Esej jest formą zachłanną, mieszczącą w swych strukturach dokumentalizm, historyczność, literackość. Przywodzi na myśl dobrą matkę, w której ramionach znajdują schronienie antagonistyczne kierunki. Na przyjęte normy i zasady jest w stanie przymknąć oko, pokazuje im łobuzersko język i robi dalej swoje. Eseistyczna mozaika, dla jednych chaos, dla innych symbol nonkonformistycznych rozwiązań formalnych (czy też nie-formalnych, podążając obraną drogą) broni, między innymi, swojej wartości poprzez artyzm przekazu. Sztuka przeciwstawia się przecież stabilizacji i usystematyzowaniu. Wręcz wymagamy od niej nieprzewidywalności. Stoi na uprzywilejowanej pozycji damy z wyższych sfer, której wolno wszystko. Dlaczego by „statusu nietykalności” nie przydzielić esejowi, jednemu z jej przybranych dzieci?(Esej ochoczo przytakuje.) Samo określenie ma dla mnie pierwiastek wartościujący, bowiem tekst nudny, odtwórczy o zachwianej kompozycji, nawet jeśli pretenduje do miana eseju, w rzeczywistości nim nie jest.



Aby zrozumieć esej trzeba niekiedy odrzucić standardy wnioskowania logicznego, otworzyć się na tekst również w wymiarze intuicyjnym czy duchowym. Należy go poczuć, a przynajmniej poszukiwać metody dotarcia, zdobycia klucza do fortecy. Idealną sytuacją byłoby pokrycie się mentalności autora i czytelnika, znalezienie wspólnej płaszczyzny zrozumienia. Jednak nie zdarza się to nagminnie, gatunek przeze mnie opisywany częściowo ma charakter elitarny. Mimo że nie określa i nie wyznacza zarówno nadawcy jak i odbiorcy, z powodu zawiłych labiryntów myślowych może okazać się trudny w odczytaniu. W zależności od obranej tematyki wymaga rozeznania w kwestiach literackich, kulturowych, społecznych.



Kto liczy na całkowite wyjaśnienie przedstawianego problemu, wyłożenie kawy na ławę i kropka, rozczaruje się na całej linii. Znak zapytania sympatyzuje z esejem, ponieważ ten drugi w założeniach nie ma zamiaru detronizować zagadek. (Oboje podają sobie ochoczo ręce.) Posiada otwartą kompozycję, która pozwala na niedopowiedzenia. Eseista nie chce nas indoktrynować, mówić: to jest czarne, a to białe. Uwzględnia inteligencję odbiorcy, który sam potrafi wyciągnąć wnioski. Czytelnik podąża za tokiem myślowym przedstawionym przez autora, samodzielnie tworząc puentę.



Godny poświęcenia mu uwagi jest bezsprzecznie język eseju. Oscylujący pomiędzy poezją, stylem luźnego barda, gawędą, zbliżający się momentami do mowy potocznej, by następnie wrócić na drogę ugrzecznionej poprawności. Sprawny sposób budowania myśli sprawia, że eseista może poruszać rzeczy codzienne, jak i zupełnie abstrakcyjne z równym powodzeniem. Język ma nie ograniczać a otwierać nowe możliwości przekazania indywidualnego, autorskiego odbioru świata. Metafory, porównania, aforyzmy, kontrast- wszystkie te zabiegi wpływają na zdynamizowanie przekazu oraz jego wzbogacenie.



(W czarnym krawacie i grubych okularach o ciemnych oprawach stąpa dostojnie, rozważnie stawiając kroki. Robi dostojne, miny kogoś, kto wie wszystko i przybiera „profesorskie” pozy. Znak zapytania zawstydzony nie ma odwagi podejść bliżej.) Esej można odbierać po części jako tekst filozoficzny. Potencjał intelektualny, jaki sobą reprezentuje, próby opisania i zgłębienia istotnych kwestii światopoglądowych prowadzi do takiego właśnie wniosku. Udostępnia filozofom możliwość kunsztownego przedstawienia własnych poglądów, by miały one atrakcyjną formę, budzącą wśród czytelników zaciekawienie. Esej jest bowiem gatunkiem „magnetycznym” nie tylko ze względu na mnogość kontrastów, które według Adorna tworzą pole siły, ale także ze względu na „piękno słowa”, ubarwiające tekst, dodające smaku, charakterystycznego rysu.



Należy jednak dostrzec zasadniczą różnicę dzielącą nasz gatunek z „czystym” tekstem filozoficznym. Przede wszystkim metoda przedstawiania poglądów rozmija się z tą naukową, suchą i niepozwalającą rozwinąć skrzydeł. W utworze „Krytyk jako Artysta” Oscara Wilde’a esej został określony następująco: „próba rozwiązania zagadnień intelektualnych przez zaprzeczenie kompetencji umysłu”. Odrzuca on dyskursywność w imię swobody i oryginalności. Autokreacja autora widoczna w pracy to kolejna bariera rozgraniczająca esej i wywód naukowy. Podmiot odgrywa w tekście ważną funkcję, skupia na sobie uwagę, posiada statut głównego bohatera. Do wniosków pisarz dochodzi często drogą pozanaukową: poprzez własne skojarzenia, ulotne „migawki”, czyli zaobserwowane obrazy stanowiące inspirację. Od eseisty wręcz wymaga się używania nieszablonowych sformułowań. Ma za zadanie tworzyć niebanalne kształty podnoszące teksty do rangi sztuki. Tutaj ujawnia się po raz kolejny pograniczność gatunku, balansowanie pomiędzy naukowymi dążeniami a kunsztownym, literackim środkiem ekspresji.



(Esej wyrzuca z kieszeni wszystkie zegarki. Otrzepuje się z niewidzialnych pyłków.) Plastyczność eseju objawia się również w jego ponadczasowości. Adaptuje się do aktualnych epok, nieuchwytny dla przemijania, nie dający pokryć się warstwą historycznego kurzu. W jaki sposób dokonuje tego cudu? Niekiedy mam wrażenie, że teksty eseistyczne przepowiadają przyszłość. Tak, jak Kasandra, posiadająca dar. żaden inny gatunek nie charakteryzuje się podobną bystrością i wnikliwością spostrzeżeń. Zawieszony pomiędzy teraźniejszością, a tym, co nastąpi, trwający w nieustannym biegu. Gra na nosie przemijaniu. żaden z systemów nie wiąże eseju, gdyż umyka przecież ustabilizowanej formie. Wyzwala się wobec wszelkich mechanizmów. Pełen niedomówień, otwartych pytań, nie może nigdy dać autorowi i czytelnikowi poczucia całkowitej realizacji. Odpowiada naturze człowieka, wspólny z nią, funkcjonuje obok ludzi. Połączeni jesteśmy nierozerwalną nicią. Wyraża nasze ograniczone możliwości poznania, jednocześnie jest dowodem na nieustanne pragnienie poszukiwań. Tkwi w nim żądza, niecierpliwość, tęsknota. Dopóki trwa esej, dopóty można mówić o społeczności myślącej, nastawionej na tworzenie. A taki stan rzeczy wydaje się być nieodzowny, w końcu człowieka od wieków pociąga swawola dociekań. Jednak oprócz wrażeń jednostkowych esej ulega pokuście generalizowania, przemawiania chóralnym głosem pokoleń, związanych z kulturą, która podlega ciągłej ewolucji. Można więc stwierdzić, że cień przeszłości pada na gatunek. Cień ten jednak jest blady, słaby, nie zaciera możliwości zrozumienia przez kolejne pokolenia. Zjawisko to zostało określone, jako paradoks czasu przyszłego dokonanego.



(Esej przygląda się probówkom. Intensywnie myśli.) świątynią chemika jest jego laboratorium. Ono daje mu możliwość prób realizacji zamierzeń. Kolorowe fiolki z chemicznymi substancjami leżą w równym rzędzie na stole. Można już przystąpić do eksperymentu. Dwie połączone ciecze tworzą nową, a ta z kolei wymieszana z inną zmienia się znów w coś zupełnie odmiennego. Metodą prób i błędów chemik stara się wyprodukować to, na czym mu pierwotnie zależało. Podczas procesu badawczego bywa, że zmienia wcześniejsze poglądy, wzbogaca je o nabyte doświadczenia. Sukces nie zawsze wieńczy efekt końcowy, ale sam eksperyment jest nieodzowny. Powyższy mechanizm sprawdza się także w sytuacji pisania eseju. Jak inaczej nazwać błądzenia, próby, poszukiwania?



„Gdy tylko coś się nie udaje, to mówi się, że był to eksperyment”, powiedział Robert Penn Waren, amerykański poeta i pisarz. W jakich sytuacjach uznaje się esej za porażkę? Nie można wymagać od autora, by całkowicie wyczerpał temat, dając pełny, spójny obraz, bez sprzeczności i paradoksów, gdyż kłóci się to samo w sobie z ideą gatunku. Eksperymentowanie eseisty nie jest z góry naznaczone porażką. Przeciwnie- stawianie hipotez i sprawdzanie ich wiarygodności zbliża do majaczącego w oddali sukcesu. Próby te mają odmienny charakter niż naukowy, skłaniają się ku awangardzie, sztuce. Jednocześnie eseista musi całym sobą współtworzyć proces eksperymentowania. Wniknąć głęboko w przedmiot badań, „żyć esejem”, złączyć się z nim więzami zaangażowania i poświęcenia. Przy czym istotniejsze są same poszukiwania, niż znalezione rozwiązanie. Pisarz zaprasza czytelnika do wnętrza swojego umysłu. Otwórz pierwszą stronicę, no dalej, śmiało, poczuj moc wydrukowanych gęsto liter. Zapoznaje go z drogami, jakie pokonywała myśl, by dojść do danej konkluzji. Przypomina to dynamiczne spacery ścieżkami, które wcześniej wydeptał eseista. On sam także uczestniczy w podróży, odkrywając dzięki temu poszczególne fragmenty siebie, by następnie je zagubić i poszukiwać znów na nowo. Czytelnik zaś powinien traktować lekturę w sposób kreatywny, wpływając na jej kształt. Dystans pomiędzy autorem, a odbiorcą zostaje unieważniony. Aby umożliwić czytającemu jak najbardziej wnikliwe zrozumienie utworu, stwierdzono konieczność dwukrotnej lektury, jak możemy przeczytać w „Nowoczesnym eseju” Sendyki. Określono także optymalną długość eseju, sprzyjającą efektywnej nad nim pracy: powinien pochłaniać kilka godzin, co najwyżej cztery, by móc przeczytać całość za pierwszym razem, bez niepotrzebnych przerw czasowych. Oczywiście ustalenia te nie są wymogiem, który niespełniony uniemożliwi interpretację, może jednak w znacznym stopniu ułatwić zadanie.



(Esej próbuje wychwycić wśród tłumnej publiczności swojego twórcę. Zastanawia się nad jego kreacją, w końcu gdyby nie on, nasz bohater nie triumfowałby teraz w błysku flesz.) Podstawową cechą każdego eseisty jest indywidualizm. Jaką przyjemność niosłoby czytanie pracy, która jedynie potwierdza wytworzone wcześniej schematy, truizmy, oczywistości? Pospolitość dla eseju przypomina gwóźdź do trumny. Pisarz, posługując się swą erudycją, wykorzystując zamiłowanie kultury oraz literackie zdolności ma zaplecze, by konstruować wywody oryginalne i innowacyjne. Nie chodzi tutaj o szokowanie czy prowokację „na siłę”. Jest to kwestia specyficznego sposobu myślenia i spisywania spostrzeżeń, z pozoru chaotycznego, lecz w rzeczywistości gruntownie przemyślanego. Eseistę ciekawi to, co innym ludziom, pędzącym przez świat, wydawałoby się pospolite. Eseista pragnie opisywać temat z nietuzinkowej perspektywy. Eseista przedstawia kwestie znane tak, by dla czytelnika były niemałym zdziwieniem i bodźcem do refleksji, zgodnie z teorią „tworzenia stworzonego”, jaką dla rozważań eseistycznych zarezerwował Haas. Sam spór o oryginalność jest nierozstrzygalny, dlatego korzystając z dostępnych środków formułuje się „już-powiedziane”, zgodnie z własnymi upodobaniami, co przywodzi na myśl lepienie figur z plasteliny. Autor esejów jest wszechstronny, jak ojciec gatunku, Montaigne, który wyrzekał się wszelkiej specjalizacji na rzecz ogólnego wykształcenia, co w dobie renesansu do rzadkości nie należało. Hilsbecher zakłada, że autor esejów zawsze powinien zachować w sobie coś z amatora, nie dać skuć się w kajdany „idealnego naukowca”, gdyż spychałoby go to z pozycji poszukującego na miejsce tego, który wszystko wie. Maria Ossowska powiedziała kiedyś: „Nie należy zanadto zagłębiać się w nauce, bo to odwodzi człowieka od spraw życiowych”. Ciemnozielony płaszcz, staromodny kapelusz, fajka w kieszeni- pisarz wciela się w detektywa rodem z czarno-białych filmów czy literatury. Na przykład Marlowe’a, którym zafascynowany jest Stasiuk. Z zapałem śledczego tropi wątki, okryty tajemnicą oscyluje pomiędzy prawdą a domysłem, przy czym ten drugi jest mu bliższy.









(Fikcja- nie-fikcja? Psotny esej puszcza do nas filuteryjnie oko, nie wyjaśniając spornej kwestii.)



W eseju autor odchodzi od fikcji literackiej, problemy, jakie prezentuje są rzeczywiste. Tak właśnie jest w przypadku autora „Tekturowego samolotu”. Swoją książkę zaczyna od próby ogarnięcia tego, co było. Tekst z pierwszej strony, poprzedzający eseje stanowi cytat. Paradoksalnie esej łączy intertekstualność i autoprezentację. Niestety Stasiuk nie podaje jego źródła, także moje spekulacje, co do tożsamości autora tych słów, pozostają niewystarczające, by go wyznaczyć. Ważniejsza od tego jest treść opowieści. Zawiera wspomnienia ulotne, z każdym dniem coraz bardziej odległe. Narrator wraca pamięcią do czasów, gdy miał 8 lat. Przywołuje fakt z dzieciństwa, migawki doznań tamtej chwili, by w ostateczności wyczarować uniwersalne zjawisko: człowiek pragnie być „tu” a jednocześnie „gdzie indziej”, tak więc zdany na łaskę targających go sprzeczności nigdy nie doczeka pełnego spełnienia. „Reszta była już tylko kontynuacją”, stan ten trwa nieprzerwanie i w pewnym stopniu „rozrywa”. Jest to wskazówka do interpretacji następnych esejów zawartych w „Tekturowym samolocie”. Moim zdaniem wyjaśnia motywy skłaniające ku podróży autora w gąszcz różnorodnych tematycznie wywodów. Dlaczego Stasiuk snuje się pomiędzy Petersburgiem a Los Angeles, Polską a Ameryką, miastem a prowincją? Muska te miejsca i w żadnym nie zostaje na dłużej. „Być tu a jednocześnie gdzie indziej” realizuje także poprzez skoki w tematyce wywodu. Mówi o sztuce, literaturze, filmie, historii, etyce. Dynamicznie zmienia miejsce i przedmiot zainteresowań, przemieszcza się z prędkością światła, niestety nigdy jej nie prześciga, nie może w wehikule czasu ostatecznie upewnić się, czy wszystkie wspomnienia przechowuje w stanie nienaruszonym. „Dwoistość istnienia” zmusza Stasiuka do lotu samolotem, na którego pokład nas zabiera.



Rozważaniom towarzyszy nierozerwalnie wątek autobiograficzny. Czytelnik buduje w sobie osąd, że opisywane zdarzenia miały miejsce w realnym świecie, a nie jedynie w umyśle autora. Svetislav Basara kwestionuje różnicę pomiędzy rzeczywistością a fikcją w literaturze, a idąc dalej podaje w wątpliwość zasadności istnienia przestrzeni rzeczywistej. Mówi: „Tymczasem jako że zjawiska mają granice, z czasem różnice miedzy rzeczywistością i mimetyczną prozą zatracały się coraz bardziej; doszło do przenikania się rzeczywistości i fikcji”. Uwydatnia to trudność w rozróżnieniu tych dwóch, antagonistycznych płaszczyzn. Stasiuk wprowadza czytelnika w dodatkowe wątpliwości, gdyż zdanie rozpoczynające, jak wspomniałam, brzmi: „Nie wiem, czy to wszystko się wydarzyło”. Mimo że sformułowane przez konkretną osobę skłania do uogólnienia: nie możemy być pewni, czy przeszłość, taka jaką znamy, lub wydaje nam się, że znamy, jest prawdziwa. Stosunek do przeszłości, teraźniejszości, przyszłości trzeba opisać tylko krótkim: „nie wiem”. Skłania do przypuszczeń, iż do utworu mogła wkraść się fikcja. Spowodowane jest to nie celowym zabiegiem, lecz ulotną pamięcią ludzką. Snując wspomnienia Stasiuk uwzględnia ich nieostre kontury. Natomiast „korzystanie z licencji do literackości wypowiedzi, a więc jej fikcyjności” wprowadza dodatkowe zakwestionowanie nienaruszonej prawdziwości eseistycznego utworu, lecz nie burzy ona zaufania na linii autor-czytelnik. Odbiorca, podczas lektury nie kwestionuje przedstawionych z realizmem faktów, będących tłem właściwych rozważań. W przeciwieństwie do Lema, Stasiuk nie stosuje fikcjonalizowania podmiotu wypowiedzi. Głos narratora jest jego własnym głosem.



(Próba rozszyfrowania Stasiuka. Esej zaciera ręce, nie potrafi ukryć entuzjazmu. ślini się.)



Z esejów można poznać osobowość twórczą autora, między innymi na podstawie spraw, które porusza w swoich pracach. „Mój” eseista oprócz tematyki literatury, porusza kwestie społeczne. Mówi o narkomanii, pornografii. Nie przemawia głosem oburzonego ludu, starszych pań w kościele z nabożnym lękiem wypowiadających słowa: „Oj, te współczesne czasy...”. Dla Stasiuka liczy się człowiek. Nie przekreśla go, stara się zrozumieć. Przewiduje przyszłość, jest prorokiem. „Przyszła religia będzie samotna i narkotyczna”- mówi. Jego postrzeganie świata nie trawi rak dekadentyzmu czy wściekłego sceptyzmu. Ze spokojem analizuje fakty i wyciąga wnioski. Kraina Stasiuka przeraża jasnością widzenia. Boimy się, że jego teorie zostaną zrealizowane, co zbliżałoby ziemię do przedsionka piekła. Autor „Tekturowego samolotu” nigdy nie poklepie nas po plecach i nie powie: „Stary, nie martw się, będzie dobrze”. Dla niego fundamentalne znaczenie ma prawda, nie gładkie, miłe słowa pocieszenia, w których rozmiłowali się ludzie współcześni, wystraszeni wizją przyszłości. Eseista dotyka też spraw przeszłych. Myśli skaczą od pochwały świetnie napisanej książki autora X czy Y, do własnych wspomnień lekcji języka rosyjskiego w szkole, radzieckich filmów. Rewolucją odbiera jako efekt pragnienia nieśmiertelności oraz jednocześnie jako zagładę, niszczącą język, system wartości, jako siłę, dzięki której nie dowiemy się już nigdy jak wyglądał świat „przed”. Natomiast w eseju „ O starości i śmierci” z ironią mówi o kulturze młodości za wszelką cenę. Młodości wymuszonej, a więc żałosnej. Drwi z wiecznie świetnej formy Rockiego i lalki Barbie, prototypów współczesnych pokoleń. Dystansuje się wobec owych tendencji, które uważa za kpinę. Wspomina śmierć swojej babci- godną, dojrzałą, spokojną. Stasiuk ośmiesza ludzką infantylność, która w ostateczności budzi tylko litość. Wzywa do normalności. Sarkazm to lubiany przez autora środek ekspozycji poglądów. W eseju poświęconym Charlesowi Bukowskiemu w wątpliwy sposób chwali jego „polskie” cechy. żartuje, że kontrowersyjny pisarz sprzedał w rzeczywistości czytelnikom Polskę pod maską Ameryki. Lekturze tego tekstu nieprzerwanie towarzyszy uśmiech. Potrafi ten Stasiuk zabawnie i trafnie krytykować zjawiska, które uważa za słabe i mierne.



Mam nadzieję, że udało mi się, choć częściowo zobrazować wszechstronność wybranego przez mnie eseisty. Stasiuk produkuje wizje światów przeszłych, teraźniejszych , przyszłych i ogląda je bacznie pod lupą z odpowiednim powiększeniem. Pragnie krzyknąć stop! Zatrzymać na sekundę szaleńczy bieg globu. Stop. Spojrzeć za siebie. Wyciągnąć szyję, aby spojrzeć w przód. Stop. Przyjrzeć się liniom papilarnym na dłoniach. Wątki autobiograficzne dopełniają przekaz. W eseju „Sens świata” pozwala snuć się jego własnej historii, opartej na życiowych doświadczeniach. U progu czterdziestego roku życia budzi się w nim potrzeba powrotu do korzeni. Mówi o ojcowskim mieście, Drohiczynie, o domu ojca. Końcowy wniosek, że świat ma jakiś sens i dla zabawy daje nam znaki, wieńczy jego podróż w poszukiwaniu tożsamości. Przewrotny przekaz, mimo wszystko, pozwala czytelnikowi odetchnąć z ulgą- jednak czasem zdarzy się, że coś funkcjonuje normalnie w tej zwariowanej grze zwanej życiem.



Z chaosu wyłania się powoli obraz autora. Humanisty, zainteresowanym tym, co ludzkie, smakującym literaturę i sztukę. Z charakterystycznym sobie wdziękiem, a momentami cynizmem wyciągający na wierzch brudy rzeczywistości. W esejach Stasiuka nie znajdziemy „uczesanej” poprawności. Wybiera prawdę, więc i jego język nie może nabrać cech sztuczności. Momentami przypomina zwyczajną, codzienną, niewiążącą rozmowę, następnie zaś zbliża się do wyrafinowanego intelektualnie przekazu. Tak, jak w prawdziwym życiu, nasze wypowiedzi są zróżnicowane. Metafora wymieszana z dosadnością. Nie nadużywa wulgaryzmów, lecz nie zamierza stosować eufemizmów. Pisarz stosuje zaskakujące, odważne porównania, za przykład podam zestawienie ikon świętych z erotycznymi zdjęciami roznegliżowanych kobiet. Celem nie jest szokowanie, zresztą ciężko zrobić wrażenie na współczesnym czytelniku, który niejednemu skandalowi miał okazję się przypatrzeć. Efekt stanowi nadanie nowych znaczeń, ukazanie przejścia do alternatywnego świata ukrytego za drzwiami szafy. Eseje uczą odbiorcę elastyczności percepcji. Obierając punkt widzenia autora docieramy do nowości, zaskoczenia- „A więc to tak! W życiu bym nie pomyślał.” Kiedyś spotkałam się z ciekawym określeniem- „odwaga myślenia”. Esej jest właśnie efektem tego typu heroizmu. Wydawać mogłoby się to banalne, lecz w gruncie rzeczy refleksja w dzisiejszej cywilizacji pośpiechu do nagminnych nie należy. Z odwagi myślenia powstaje esej, a także znajdują się jego stali miłośnicy.



(Esej w długich wąsach, żupan, kontusz, przy boku szabla.)



Poprzez tradycję eseista pragnie zrozumieć samego siebie. Paulo Coehlo powiedział, że: „Tradycja służy zachowaniu porządku świata. Jeśli ją złamiemy, świat się skończy.” świadomi tej prawdy, autorzy nie odcinają się od dziedzictwa narodowego, od dziejów kraju. By wyjaśnić obecne mechanizmy coraz częściej sięga się do przeszłości. Minione, tradycyjne wartości nie tracą na swej sile. Zresztą i nasz polski esej wywodzi się od szlacheckiej gawędy, podtrzymującej polską tożsamość narodową. W tamtym wydaniu był on silnie sfabularyzowany. W chwilach kryzysu narodowego esej stał się gatunkiem niosącym na swych barkach bagaż polskiego dziedzictwa. W dzisiejszych czasach owa „zbawcza” rola została zredukowana, mimo tego nie unika się zagadnień typowo „naszych”, rodem z kraju nadwiślańskiego. Powrót do tradycyjnego eseju- gawędy sprzyja się zacieraniu różnic formalnych w obrębie gatunku. Opisy i opowiadania zbliżają tekst do odrębnych tworów. Marta Wyka tłumaczy to zjawisko chęcią opisywania symbolicznych kresów, skondensowanej polskości przez twórców młodszego pokolenia, którzy z kresami nie mieli do czynienia. Zmuszeni więc zostali do formy opisowej, by przybliżyć odbiorcy temat refleksji.



Zaciętą walkę z tradycją toczy nowoczesność. Co można rozumieć przez pojęcie nowoczesności? Porzucenie „nauczycielskiej” formy eseju, przechowującego dorobek polskiej kultury. Nasz gatunek uwolnił się od wszelkich zobowiązań. Teraz punkt swoich zainteresowań może całkowicie odwrócić. Zamiast hołdować wartościom patriotycznym podążyć w stronę kosmopolityzmu, odrzucenia sarmackiej przeszłości.



Jednym z wyznaczników funkcjonowania eseju jest jego sięganie do innych tworów kultury, co powoduje pojawienie się zjawiska intertekstualności. Można określić je jako dialog eseju z odrębnymi ideami, poglądami, wykorzystując ich struktury. Michał Paweł Markowski nawet nazwał owe zjawisko pasożytnictwem. Stempowski zaś z ironią stwierdził, iż korzystając jedynie z samych cytatów możliwe jest napisanie pracy, która przez krytyków uznana zostanie za wspaniałą, pod warunkiem, że poda się odnośniki do autorów przytaczanych tekstów. Esej nadaje starym słowom nowe sensy, w pewnym stopniu odświeża je, ratuje z presji zapomnienia. ożywia, nie pozwala zgasnąć. Bez polemiki z cudzymi tekstami nasz gatunek nie mógłby zaistnieć, jego egzystencja oparta jest na zasadach symbiozy z kulturą, oboje czerpią korzyści ze swojej bytności. Stasiuk przemawia wieloma głosami: bestialskiej czternastoletniej dziewczynki- morderczyni, Nabokova, Bellmera, Raskonikova.. W swoich strukturach odpiera odrębne argumenty, tworząc własne koncepcje. Niekiedy bezpośrednio podaje źródło cytatu, innym razem z tego rezygnuje, a intertekstualność sygnalizuje banalny sygnał: pochyła czcionka. Polifonią rekompensuje niedomówienia, zbliża się do całości, zagarnięcia pełni sensów. Prowadzi dwustopniowy dialog: rozmowę z czytelnikiem oraz z innymi twórcami. Analizując kulturę, sam przemawia jej głosem. By z rozprawie mogły wziąć udział dwie strony. Sam proces jednak do sprawiedliwych nie należy, gdyż autor, jak nietrudno się domyślić dobiera cytaty stronniczo. „Tekturowemu samolotowi” wychodzi to na dobre, proces zostaje wygrany, a wybrane zjawiska zinterpretowane. Jeden zero dla Stasiuka.





(Esej współczesny zakłada nowoczesne, półprzyciemniane okulary odbijające życie za oknem- ludzi, miejsca, procesy.)



Esej, mimo że „troszczy” się o przyszłość, jak wcześnie wspomniałam- wciąż zadziwia swoją aktualnością. We współczesnym, dziwnym świecie, gatunek ten pewnie rozwinie skrzydła na pełną rozpiętość, przecież jest idealnym odbiciem rzeczywistości! Tak samo jak ona niejednoznaczny, wielowymiarowy, trudny do zdefiniowania. Podobnie do natury ludzkiej, na przestrzeni wieków niewiele zmodyfikował swą formułę, z entuzjazmem zostaje przy niedopowiedzeniach i niejasnościach. Nie naucza kategorycznie i jednoznacznie, nie nakreśla drogi, którą czytelnik musi podążyć. Dzięki temu dzisiejsi wojownicy, buntownicy nie czują ograniczani się formą. Esej jest ulotny, chwilowy, eteryczny, a więc i fascynujący. Tak bardzo pociąga nas to, co nieznane, kusi, mami. Teksty eseistyczne hipnotyzują bezwiedną, oczarowaną publikę. Jak David Copperfield znikają na moment z pola widzenia, by za chwilę znów pojawić się w pełnej okazałości. Wyrażają ducha współczesności dążącego do kontemplacji, jednocześnie nie mogącego w pełni zbadać danego zjawiska. Fragmentarycznego, urwanego, psssst i stop. Absolut jest pokusą. Tylko pokusą, nigdy osiągnięciem. Nawet, jeśli czujemy, że już mamy go na wyciągnięcie ręki, mylimy się. Esej zawsze pozostanie „częścią”- tylko tyle i aż tyle, bo czy można oczekiwać czegoś więcej?



Znak zapytania poprzez uchylone okno wsiąka do mieszkania eseisty. Wiruje nad jego głową, stopniowo opanowując myśli. Jest zachłanny i zaborczy. Twórczy. Mgła powoli opada, ukazując pisarza w akcie tworzenia. Kartki, jedna po drugiej zapełniają się rzędem gęsto usianych, migoczących liter. „Tekturowy samolot” ma już pełny bak paliwa na podróż międzyplanetarną. Czas wzbić się powyżej granicy chmur.



Kurtyna opada.





Bibliografia:



-W. Hilsbecher, „Esej o eseju”, Warszawa, 1972



-Polski esej. Studia, red. Marta Wyka, Kraków, 1991



-Kosmopolityzm i sarmatyzm. Antologia powojennego eseju polskiego, Wybór i oprac. Dorota Heck, Wrocław, 2003



-Roma Sendyka, Nowoczesny esej. Studium historycznej świadomości gatunku, Kraków, 2006



-A. S. Kowalczyk, W kręgu poetyki eseju, w: jego, Kryzys świadomości europejskiej w eseistyce polskiej lat 1945 – 1977 (Vincenz – Stempowski – Miłosz), Warszawa 1990



-A. Stasiuk, „Tekturowy samolot”, Wołowiec, 2000
Co możesz wiedzieć o życiu, jeśli nigdy się nie biłeś?

3
nie, no czemu? ciekawe! Przede wszystkim dlatego, że o Stasiuku :-)

Mam jakieś wrażenie niespójności, nie umiem jednak uzasadnić. Warsztatowo ok, tylko takie (dla mnie) bardzo akademickie jakieś. Nie porwało mnie, a widzę ogrom pracy i dlatego szkoda. Nie mam jednak żadnej konstruktywnej rady i dlatego oddalę się by myśleć. A zapału i zgłębienia tematu - gratuluję.
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM

'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dziennikarstwo i publicystyka”