Hotel
Była wczesna wiosna, gdy wprowadził się do hotelu. Dzień był pochmurny, burzowy. Przyszedł przemoczony, skulony, bez żadnego bagażu. Myślę, że bezdomne psy wyglądają czasem lepiej. Rozglądał się spłoszonym wzrokiem, jakby spodziewał się, że ktoś go kijem przegoni. Pasował do tego miejsca bardziej, niż mogło mu się wydawać.
Ten hotel sam wybiera swoich mieszkańców, myślę sobie, że przyciąga ich w jakiś sposób. Tak, jak przyciągnął mnie. Złamane serca wyczuwają jego ciche nawoływanie w miejskiej aurze, szepcze do nas nocą. Staje się domem, schronieniem, kochankiem, którego tak długo się szukało. Tak samo wołał młodego. Widziałem to na jego twarzy, rozpoznałem ten wyraz, w dwukolorowych oczach, czy nawet w sposobie, w jaki ściskał swoją książkę. Był jednym z nas. Hotel nie lubi pustych pokoi, znalazł kogoś, na miejsce Mattiego Bensona, z pokoju 23.
Przez dobrych kilka minut nikt się nie odzywał. Z czarno-białego telewizora dobiegała tylko muzyka z Jeziora Łabędziego. Wszystkie oczy skierowane były na chłopca. Przynajmniej do czasu, aż pan Delis nie podszedł do niego, nie wręczył mu kluczy i nie kazał iść za sobą. Odprowadziliśmy ich wzrokiem. Gruby, łysy grek, w przepoconym podkoszulku, chrząkający przy każdym kroku i drepczący za nim chłopiec, w za dużej marynarce.
Gdy tylko zniknęli na schodach, zaczęliśmy szeptać do siebie. Mamrotać prawie.
- Ciekawe, jaka jest jego historia? – wymamrotała mi na ucho Siostra Mercy.
Wzruszyłem tylko ramionami, patrząc na schody i mokre ślady na dywanie.
W hotelu każdy ma historię do opowiedzenia. Inaczej by nas tutaj nie było. Każdy z osobna walczy ze swoimi demonami, ze swoim złamanym sercem. Nie inaczej było z Siostrą Mercy, nie inaczej było ze mną. Ponoć nawet pan Delis miał jakąś swoją historię. On jednak nie chciał się z nią dzielić. Wystarczyło czasem posiedzieć w tej sali, by usłyszeć je wszystkie. To była jedna i ta sama historia, opowiadania wiele razy, przez wielu ludzi. Utracone złudzenia, zawiedzione marzenia.
- Na pewno jest seryjnym zabójcą - wyszeptał konfidencjonalnie Ben, spojrzał poważnie po wszystkich, kiwając głową. Poprawił okulary sękatym palcem i bezskutecznie doszukiwał się w naszych twarzach potwierdzenia swoich domysłów.
- Daj spokój, Ben, to samo mówiłeś o tym spod piątki.
Znów przestaliśmy szemrać, gdy tylko na schody padł wielki gruby cień. Delis wracał. Pokonał szybko schody, przeleciał wzrokiem po nas, skupionych wokół telewizora i wrócił do swojego kantorka. Znów wybuchła wrzawa, głośniejsza niż wcześniej.
- Mówię wam, ma w oczach coś drapieżnego.
- Założę się, że też będzie wodził wzrokiem za Vicky Mae - znów wymamrotała Siostra Mercy - jest taka śliczna. Będzie miał pokój naprzeciwko niej.
Ben i Tom nie przestawali się kłócić. Byli chyba najstarszymi mieszkańcami hotelu. Ponoć pracowali w nim, gdy jeszcze był zwyczajny.
Hotel nie przyciągał by takich ludzi, gdyby nie był do nas podobny. Gdyby sam nie miał historii do opowiedzenia.
Dawno temu, gdy to jeszcze była dobra dzielnica, nasz hotelik był sławny. Mówiło się, że ilekroć do miasta przyjeżdżał jakiś literat, czy aktor, zamawiał sobie tutaj pokój. Ponoć kilku wybitnych pisarzy tamtych czasów napisało tutaj swoje najlepsze dzieła. Powstało tutaj kilka sztuk, które wystawiano z powodzeniem na Broadwayu. Do kawiarni na parterze przychodziła cała śmietanka dzielnicy, piło się tutaj wyborną kawę z Maroka, podawano omlety z gałką lodów waniliowych. Przychodzili tutaj wszyscy. Ponoć w piwnicy nadal są oprawione w ramkę zdjęcia Grety Garbo i Hemingwaya z autografami.
Któregoś dnia właściciel hotelu spadł z dachu jak kamień, prosto na chodnik, przed samym wejściem do kawiarni. Nie spadł tak po prostu, zabił się po tym, jak jego żona zabiła ich dziecko, a później siebie. Tak mówiono.
Budynek przechodził z rąk do rąk, każdy kolejny właściciel miał inny pomysł. W końcu, dzielnica podupadła, mieszkający tutaj wielcy ludzie wyprowadzili się za miasto, na wzgórza. Kawiarnia z biegiem lat zmieniła się w sklep żelazny, a w hotelu zaczęli mieszkać ludzie tacy, jak my.
Po zapadnięciu zmroku wrócili już prawie wszyscy. Witałem ich sprzed telewizora. Większość wyczuwała zmianę atmosfery, kilka osób się domyśliło, że mamy nowego mieszkańca.
- To prawda, Benito? Mamy nowego w 23? - rzucił Michael, siadając na swoim wytartym fotelu, wyciągnął z kieszeni fajkę i znów spojrzał na mnie - więc? To prawda?
- Tak. Ben twierdzi, że to psychopata, Mercy, że zakocha się w Vicky Mae, Tom, że nie będzie opłacał czynszu, a Dalis nic nie sądzi, zaprowadził go do pokoju, nie zamienili nawet słowa.
- A ty co sądzisz?
- Nie wiem, poszedł do swojego pokoju i od tamtej pory się nie pokazał. Pewnie nie wyściubił nawet nosa. Za kilka dni się dowiemy.
W końcu, wszyscy już wiedzieli, że w 23 mieszka ktoś nowy. Wszyscy, prócz Vicky Mae, ona wróciła z pracy dopiero nad ranem. Nawet ja nie zostaję tak długo. Zwykle przed północą odjeżdżam do mojego pokoiku. Jako jedyny mam pokój na tym piętrze, świat za schodami jest dla mnie niedostępny. Czasem zdarza mi się jeszcze poobserwować przez okno miasto po drugiej stronie torów. Czasem Siostra Mercy pomaga mi się kłaść do łóżka, tamtej nocy jednak poradziłem sobie sam. Okna w pokoju młodego wychodzą na tę samą stronę. Zasnął, mając taki sam widok, jak ja.
C.D.N...
2
Och! Też mam takie oczy! Ochłonę chwilkę i doczytam do końca. Na razie rzucił mi się w oczy grek z małej litery, a historia zaczęła zaciekawiać.w dwukolorowych oczach,
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM
'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM
'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg
3
chodzi o historię, nie o kobietę, więc "nią dzielić" bez "z". Dzielimy się czymś z kimś.nie chciał się z nią dzielić.
dla mnie wystarczy "ta sama" bez "jedna". Może "ciągle ta sama" lub "wiecznie..."?To była jedna i ta sama historia
"po wszystkich" można chodzić, albo wodzić wzrokiem. Spojrzeć można "na" wszystkich.spojrzał poważnie po wszystkich
repna schody padł wielki gruby cień. Delis wracał. Pokonał szybko schody
zalęgły się tutaj tutaje i to rasa szybkoplenna :-)zamawiał sobie tutaj pokój. Ponoć kilku wybitnych pisarzy tamtych czasów napisało tutaj swoje najlepsze dzieła. Powstało tutaj kilka sztuk, które wystawiano z powodzeniem na Broadwayu. Do kawiarni na parterze przychodziła cała śmietanka dzielnicy, piło się tutaj wyborną kawę z Maroka, podawano omlety z gałką lodów waniliowych. Przychodzili tutaj wszyscy
Początek mnie zaciekawił i "has left me wanting", czekam na obiecany c.d.n.
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM
'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM
'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg
4
Słuchaj, coś w tym jest. Masz ciekawy pomysł, ale wiesz co ja bym zrobiła z tym fragmentem? Rozdziabała i rozbudowała, bo pole do manewru masz niesamowite. Zalążki dobrej opowieści - klimacik jest, intrygujące postacie są. Ale nie skracaj we wstępie całych historii.
Nie przypominaj mi, że wszystko jest niezwykłe. Nie tak nachalnie.
Opowiedz o tym później. I mniej beznamiętnie.
Ogólnie - w kilku momentach brakuje jakiejkolwiek płynności. Na razie akcji nie ma, możesz sobie pogawędzić. Tu i ówdzie daj sygnał czytelnikowi, że coś tam się kroi. Nie mów od razu, że hotel to miejsce dla dziwadeł - przedstaw mi ich, pozwól ocenić.
Widzę fajny pomysł i lekko nieporadną realizację. Spokojnie, nie pali się.
Też jestem ciekawa, jak to rozwiniesz.
I jeszcze jedno:

Pozdrowionka.
Ben i Tom nie przestawali się kłócić. Byli chyba najstarszymi mieszkańcami hotelu. Ponoć pracowali w nim, gdy jeszcze był zwyczajny.
Hotel nie przyciągał by takich ludzi, gdyby nie był do nas podobny. Gdyby sam nie miał historii do opowiedzenia.
Nie przypominaj mi, że wszystko jest niezwykłe. Nie tak nachalnie.
Któregoś dnia właściciel hotelu spadł z dachu jak kamień, prosto na chodnik, przed samym wejściem do kawiarni. Nie spadł tak po prostu, zabił się po tym, jak jego żona zabiła ich dziecko, a później siebie. Tak mówiono.
Opowiedz o tym później. I mniej beznamiętnie.
Ogólnie - w kilku momentach brakuje jakiejkolwiek płynności. Na razie akcji nie ma, możesz sobie pogawędzić. Tu i ówdzie daj sygnał czytelnikowi, że coś tam się kroi. Nie mów od razu, że hotel to miejsce dla dziwadeł - przedstaw mi ich, pozwól ocenić.
Widzę fajny pomysł i lekko nieporadną realizację. Spokojnie, nie pali się.
Też jestem ciekawa, jak to rozwiniesz.
I jeszcze jedno:
Bardzo fajne zdanie. W kontekście akapitu jest jak wisienka na torciePasował do tego miejsca bardziej, niż mogło mu się wydawać.

Pozdrowionka.
5
Dzięki za uwagi i za przeczytanie 
Co do tego, jak to teraz wygląda, to cóż... spieszę się z opisywaniem, bo mam już obraz miejsca i ludzi w głowie i czuję się trochę tak, że jak nie wyrzucę tego z siebie szybko, to będzie źle
Ale dzięki za uwagi, wezmę je sobie do serca, jak będę pisał dalej

Co do tego, jak to teraz wygląda, to cóż... spieszę się z opisywaniem, bo mam już obraz miejsca i ludzi w głowie i czuję się trochę tak, że jak nie wyrzucę tego z siebie szybko, to będzie źle

Ale dzięki za uwagi, wezmę je sobie do serca, jak będę pisał dalej

//generic funny punchline
7
No, ciekawe, ciekawe, ale troszkę żywiołu i energii by się tu przydało. Jakieś ożywienie języka - większa dynamika, troszkę więcej środków... I byłoby pięknie
Bo póki co to odrobinę mdło...
Już czekam co będzie dalej...
Wtedy wypowiem się co do fabuły.

Już czekam co będzie dalej...

@Autor
8Klimat jest, ale mankamentem jest to co wychwyciło już kilka osób - tekst jest zbyt nachalny. Dałbyś, żeby czytelnik był zaskoczony, albo mógł coś odkryć, a Ty kawa na ławę. Zbyt szybko zbyt wiele istotnych informacji. Pomysł ciekawy, styl niezły.
pozdrawiam
pozdrawiam
Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy (Cyceron)
9
Zadam jedno, aczkolwiek ważne pytanie. Przeczytałeś ten tekst po napisaniu?
Wygląda jakbyś napisał i od razu wrzucił na forum.
Nie rób tak. To zła droga.
Fragmenty typu tego podanego przez Grę z powtórzeniami są z lekka odpychające. W sensie, że zniechęcają do czytania. Nie zawsze można wyłapać wszystkie powtórzenia, ale czasem warto ich poszukać.
Pisanie nie polega na tym żeby jak najszybciej coś stworzyć, a jak najlepiej.
To jak w rzemieślnictwie, stworzenie dobrego towaru zajmuje trochę czasu. O dodaniu ozdób nie wspomnę.
Ogólnie z jednej strony zaciekawił mnie pomysł. Z drugiej zaś wykonanie wygląda raczej na niechlujne. Psuje to wrażenia z tekstu.
Wygląda jakbyś napisał i od razu wrzucił na forum.
Nie rób tak. To zła droga.
Fragmenty typu tego podanego przez Grę z powtórzeniami są z lekka odpychające. W sensie, że zniechęcają do czytania. Nie zawsze można wyłapać wszystkie powtórzenia, ale czasem warto ich poszukać.
Pisanie nie polega na tym żeby jak najszybciej coś stworzyć, a jak najlepiej.
To jak w rzemieślnictwie, stworzenie dobrego towaru zajmuje trochę czasu. O dodaniu ozdób nie wspomnę.
Ogólnie z jednej strony zaciekawił mnie pomysł. Z drugiej zaś wykonanie wygląda raczej na niechlujne. Psuje to wrażenia z tekstu.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.