O tworzeniu świata post apokaliptycznego...

1
O tworzeniu świata post apokaliptycznego.



Poniższy tekst stworzyłem z myślą o początkujących autorach, którzy chcą tworzyć wizje zagłady naszego świata i w nich umiejscowić akcję swoich opowiadań, książek i bohaterów. Jako osoba, która tematem "trochę" się zajmuje, zdaję sobie sprawę że owy tekst ledwie dotknie problematyki dotyczącej tworzenia owego świata, ale postaram się wykazać pewne zależności i ramy, które obowiązują podczas procesu tworzenia, a także będę wyjaśniać i uzasadniać, powstanie tych właśnie ram.



Jaki to gatunek?



Najważniejsze dla świata post apokaliptycznego będzie przydzielenie odpowiedniego gatunku, po którym będziemy poruszać się w procesie tworzenia. Zrozumienie gatunku pozwoli też starannie dobrać środki przekazu, które sprawią, że tekst nabierze realizmu i wiarygodności dla czytelnika.

Jeżeli pisząc ten tekst, wyglądam za okno, i apokalipsy nie widzę, oznacza to, że gatunek będzie fantastyką, umiejscowioną w czasie przyszłym, oddalonym o dowolną ilość dni, miesięcy lub lat. Ponieważ rzecz dzieje się za moim oknem, czyli na naszej Ziemi, poza fantastyką, moja książka stanie się też pozycją czerpiącą garściami z nauki – wszak coś z tym światem musi się stać pod wpływem konkretnych działań, które będą powodem apokalipsy, a to co dziać się będzie, lub miało miejsce, musi zostać opisane co najmniej w takim stopniu, aby sam autor miał fundament do prowadzenia swojego opowiadania czy też powieści. W ten oto sposób mamy połączenie, które daje nam fantastykę naukową, potocznie u nas zwaną science-fiction (z ang. fikcja naukowa). Oznacza to, że wszelkie spłodzone przez autora twory, miejsca oraz główny powód apokalipsy, mają w minimalnym stopniu podstawy, aby zaistnieć w rzeczywistym świecie. Kto wie, być może ktoś napisze prawdziwy scenariusz, który wydarzy się za kilkanaście lat, a jego książka będzie podręcznikiem przetrwania?



Ustalenie gatunku jest ważne, aby zrozumieć dalszą część niniejszego tekstu. Budowanie historii z mutantami o trzech oczach to czysta fantastyka, wizje biblijne i inne apokalipsy religijne to też fantastyka, natomiast człowiek-mutant, o wzroście dwa i pół metra to nie fantastyka, tylko fikcja naukowa, twór autora, który jest pełnoprawnym dowodem science-fiction. Dlaczego? Ponieważ cofając się w czasie, nie stwierdziliśmy apokalips religijnych, nie ma udokumentowanych wykopalisk (ani innych adnotacji naukowych) o człowieku z trzema oczami, za to znane są przypadki, w których człowiek uzyskiwał ogromne, niewyobrażalne wymiary we wzroście. To jest pierwsza z sztywnych ram: logika przy tworzeniu powieści i oddzielanie żelazną linią świat fantasy od science-fiction.



W tym miejscu dochodzimy do punktu, w którym mocno podkreślę, że powieści post apokaliptyczne, aby były w miarę ciekawe dla lubiącego ten gatunek, muszą być dokładne, a co za tym idzie, autor ma zdecydowanie więcej pracy w procesie tworzenia. Nie dość, że musi posiadać umiejętności do prowadzenia swojego opowiadania na odpowiednim poziomie, to na domiar złego musi spędzić wiele czasu, aby stworzyć wiarygodne (często z podstawami naukowymi) wyjaśnienia dla opisywanych miejsc, rzeczy i przedmiotów. Jest to moja subiektywna opinia, ale tym, którzy mogliby ją skrytykować podpowiem, że o wiele łatwiej jest stworzyć magiczną wioskę elfów, niż opuszczony Berlin, umiejscowiony w konkretnym czasie i z jeszcze konkretniejszymi powodami, dlaczego ów miasto jest opuszczone.





Kiedy mamy apokalipsę?



W zasadzie, gdyby rozpatrywać samą apokalipsę, to nie byłoby o czym pisać. Jednak w wypadku tekstów post apokaliptycznych, najważniejszą częścią jest owe "post" czyli co będzie się dziać po owej apokalipsie, a żeby dziać się coś mogło, to nie może być ona kompletna. Tak więc wiemy, że zagłada świata nie mogłaby być całkowita, a jedynie "ogromna". W schematach post apokaliptycznych (tutaj wiele zależy od formy, jaką apokalipsa przybrała - patrz niżej) należy uwzględnić przetrwanie od 1 osoby do około 1% stanu ludzkiego Ziemi, czyli maksymalnie 50 mln. ludzi. Ta cyfra jest przybliżeniem zasobów ludzkich z początków ery Chrystusa. Dlaczego tyle spytacie? Ponieważ taka cyfra sprawi, że gospodarki świata przestaną funkcjonować. Systemy wszelkiej maści odejdą w zapomnienie i rozpocznie się przetrwanie. Ta cyfra, to nie tak dużo, patrząc globalnie - zaledwie 1700000 ludzi na kraj!



Tutaj dochodzimy do chwili, kiedy świat post apokaliptyczny można ująć w kilka słów: całkowity upadek systemów gospodarczych, anarchia, brak podziałów. Oczywiście autor może dowolnie komponować swoją powieść, pomijając ww. słowa, jednak nie ulegnie wątpliwości fakt, że wiele dziedzin z życia zostanie uwstecznionych w bardzo ogromny sposób. Wychodzi na jaw druga z ram, po której należy się poruszać: świat post apokaliptyczny to świat brudny, niegościnny, trudny do życia.





Jaka to apokalipsa?



Świat ogarnięty apokalipsą, nie stał się taki bez powodu. Najważniejszym etapem tworzenia powieści post apokaliptycznej, będzie stworzenie przyczyn, a następnie przewidzenie ich konsekwencji. W tym wypadku autor nie musi pisać i wyjaśniać, co było powodem wyginięcia ludzkości, ale powinien co najmniej umieć to wyjaśnić, kiedy zajdzie potrzeba. Nawet, jeżeli przemilczy ten fakt, w pewnym momencie czytelnik zada sobie takie pytanie, a także pewne sytuacje sprawią, że autor będzie poruszać temat, który w minimalnym stopniu będzie przywoływać okoliczności i w tej konkretnej chwili autor musi mieć gotowe rozwiązanie i wyjaśnienie, dlaczego nastała apokalipsa.





Metod uśmiercenia ludzkości jest wiele i to od autora zależy, którą wybierze. W tym miejscu zaznaczę, że każdy wybór niesie za sobą surowe konsekwencje, które postaram się wyjaśnić.



Kataklizmy.

Ekolodzy straszą nas globalnym ociepleniem, tornadami, suszami, powodziami. Cała gama rzeczy, które mogą posłużyć jako materiał bazowy na powieść. Tu – jak zawsze – trzeba postępować z wyczuciem i logiką. Pewne kryteria wstępnej oceny sprawią, że niektóre kataklizmy odpadną. Tragedia, która wyniszczy ludzkość musi być długotrwała, globalna i masywna w sutkach. Pozostają więc trzy scenariusze: potop, susza i zlodowacenie. Tornada, burze, huragany niosą ze sobą ogromne ryzyko, ale nie wpłyną one w dużym stopniu na zasoby ludzkie, ze względu na swoją krótkotrwałość i wybiórczość regionalną.

Przy wyborze jednego z trojga (a jest w czym wybierać) autor musi koniecznie się zastanowić, ponieważ każdy z trzech kataklizmów, które mogłyby faktycznie zagrozić Ziemi otwiera pewne możliwości i zamyka inne.



Najczęściej młodzi autorzy (i nie tylko) popełniają kolosalne błędy przy wyborze np. powodzi. Już w tym miejscu (samego wyboru) należy zapoznać się z mapą świata na tyle, aby wiedzieć gdzie i jakie tereny uległy by zalaniu. Naukowcy dysponują konkretnymi modelami powodziowymi, które określają dokładnie, jakie tereny znikną z map przy konkretnych stanach uniesienia wód, jednak autor nie potrzebuje tak zaawansowanej wiedzy. Wystarczy określenie (w przybliżeniu), o ile poziom wód oceanicznych ulegnie podniesieniu a następnie wykreśleniu z mapy świata miejsc, podatnych na ta taki stan wody. Przy zalaniu np.. 5 metrów, należy wykreślić dorzecza, miasta portowe i tereny przybrzeżne. Proces ten powtarza się na zwykłej mapie z zaznaczonymi liniami topograficznymi (wraz z średnimi wysokościami) tak długo, jak osiągniemy przybliżony „wymaz” zagrożonych miejsc. Dlaczego to jest ważne? Pozwoli określić miejsca dostępne dla ludności (tym samym bohaterów i akcji) i uniknąć błędów, takich jak Cape Town jako główny port w czasie, kiedy poziom wód podniósł się o 25 metrów! Zresztą, każda zmiana stanu wód zawęża pole dostępnego terenu, tym samym i akcji.

Powódź niesie za sobą też odmienne konsekwencje, a mianowicie migracja ocalałej ludności. W tym wypadku, migracje wewnątrz lądowe przebiegały by jako ruchy centralizujące, czyli takie które ścieśniają przetrwały lud na mniejszym akwenie, a raz ustalone osady, były by trwałe.



Jest też susza. Całkowicie odmienny stan, który należy rozpatrywać jako coś znacznie gorszego, niż powódź (w sensie działania długotrwałego). Susza sprawiłaby, że zasoby wodne spadłyby to marginalnej ilości. Wysychałyby jeziora, rzeki a nawet morza. Mamy tutaj przeciwny kierunek, w porównaniu do potopu – miejsc dostępnych suchą stopą przybyłoby, przez co autor ma większe możliwości w kreowaniu nowych lokacji. Susza też zmieniłaby zachowanie ocalałych – zamiast osadzać się (jak w wypadku potopu) migrowaliby za wodą i pożywieniem, prowadząc głównie koczowniczy tryb życia.



Zlodowacenie (wg naukowców, przechodzimy je co jakiś czas) to z kolei stan, który ogranicza tylko pewne obszary dla ogółu ocalałych. Pokrywy śnieżne dochodziły by do Europy Północnej i obniżyłyby średnią temperatur o ponad 8 stopni, przez co nawet Afryka stałaby się chłodna. Tutaj mamy do czynienia z migracją, ale ukierunkowaną do stref podrównikowych i znowu autor ma pole do popisu, bo może przecież umiejscowić swoje opowiadanie w strefie całkowicie zmrożonej, gdzie walka o pożywienie jest równie ważna, co walka o ogień.



Chociaż powyższe uwagi, to tylko czubek góry lodowej, obrazują, jak wiele jest zależne w konstruowaniu poważnego tekstu o wdzięcznym temacie, jakim jest post apokalipsa. Do tego dochodzą sprawy jeszcze bardziej skomplikowane, jak wyginięcie gatunków itd. Szczegóły może i z goła pozorne, ale warte uwagi, aby nie wpleść w centrum pustyni niedźwiedzia polarnego, mimo, że akcja dzieje się na kole podbiegunowym (egzageruję, wiem – ale błędy tego typu zdarzają się bardzo często).



Pandemie.

Największe pandemie ludzkości zbierały żniwa większe niż wojny. Jest to najłatwiejszy z tematów (wierzcie mi na słowo), który nie wymaga ingerencji w topografię świata, ani zbytniego poznawania zawiłości naukowych. Wystarczy zwykła Czarna Śmierć, Hiszpańska Grypa i apokalipsa gotowa. Umiejętne wyliczenie błędów ludzkich, dokonane przez autora sprawi, że świat jaki znamy, przestanie istnieć. Tutaj należy przyjąć, że straty ludzkie będą mniejsze – z natury każdy 1% ludzkości jest odporny na jakąś chorobę (nawet AIDS), za to czas postępowania strat w ludziach jest bardzo szybki – historia odnotowała przypadki, kiedy w ciągu tygodni ginęły praktycznie całe miasta.



Dzieło człowieka

Pandiemia, ale przez „pomyłkę”.

Zmutowany wirus HIV, który przenosi się drogą kropelkową a na dodatek zaraża natychmiast? Czemu nie! Tutaj jest wolna amerykanka i jak widać od początku, nie jest to ani ciężki temat, ani wymagający Rzekłbym, że droga jest bardzo prosta, nawet dla początkującego.



Zagłada nuklearna?

W tym wypadku, dzieło zniszczenia leży u podstaw atomu. Aby owa zagłada miała miejsce, w grę wchodzi tylko i wyłącznie globalny konflikt, który sprowadza się do użycia broni masowego rażenia, zwanej nuklearną. Przed autorem stoi szereg wyzwań: kto i dlaczego ten konflikt spowodował? Jak eskalował? Jakie tereny ucierpiały w wyniku użycia bomb? Dlaczego spytacie? Ponieważ pojedyncza bomba o sile 30 megaton sprawi, że teren o powierzchni 100km kwadratowych przestanie być „życzliwy” na długie lata, jeżeli mowa o postnuklearyźmie, to takich terenów będzie bardzo, ale to bardzo wiele. Można do tego dodać suszę, a to już znacząco komplikuje „prosty plan” wybicia przez autora naszej kochanej cywilizacji.



W tym miejscu doszliśmy do trzeciej ramy, w której trzeba sztywno się poruszać: powód musi być klarowny dla samego twórcy, ponieważ jego wybór będzie mieć znaczący wpływ na zawartość tekstu po owej apokalipsie. Odpowiedni wybór i zrozumienie pewnych praw sprawi też, że autor popełni znacznie mniej błędów w procesie tworzenia swojego świata.





Kiedy ta apokalipsa?



Wybór odpowiedniej formy unicestwienia ludzkości będzie też mieć znaczący wpływ na datę, w której akcja będzie się rozpoczynać, a co za tym idzie, zostanie określona lista przedmiotów i rzeczy (nawet budynków), które będą mogły funkcjonować (o tym niżej, w kolejnym dziale). Oczywiście autor może rozpocząć akcje swojej książki nawet na drugi dzień po wydarzeniach apokaliptycznych lub ową apokalipsę rozpoczynających, jednak i tak wykażę pewną prawidłowość i logikę, którą należy się kierować.



Jeżeli wybierzemy taką suszę, to jej prawdziwe efekty będą widzialne po wieli, wielu latach. Nawet w teraźniejszości, rządy państw posiadają specjalne programy antykryzysowe, rezerwy żywieniowe oraz umowy wspierające z innymi krajami, na wypadek takiego kataklizmu. Wobec czego, proces ten będzie długotrwałą agonią ludzkości. Co się z tym wiąże? Jeżeli datę rozpoczęcia apokalipsy uznamy za rok 2006, to logicznym będzie, że świat nie zginie w ciągu pięciu lat, a co najmniej za kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt. W wypadku wojny nuklearnej, to kwestia dosłownie godzin, a dla pandemii będzie to kilka lub kilkanaście miesięcy. A co z powodzią? Proces długotrwały, określany w długich latach.



Wybór formy apokalipsy, odbija się mocnym piętnem na czas, kiedy dana apokalipsa będzie mieć miejsce, a co za tym idzie – stan świadomości ludzkiej ulegnie zmianie. W wypadku efektów długotrwałych (susze, powodzie, zlodowacenia) ludzkość może przygotować się do apokalipsy w takim stopniu, aby tym, którzy przetrwają zapewnić jak największe szanse przetrwania – stąd będą produkowane niebotyczne zapasy przemysłowe, które to ułatwią. Za to dla pandemii czy wojny nuklearnej, czas działania będzie zbyt krótki, aby ogrom ludzkości przygotować do czegokolwiek, wobec czego dzień rozpoczęcia apokalipsy pozostawi świat w stanie bardzo zbliżonym, jaki nasza tragedia go zastała.



Z tego wyłania się następna rama, po której warto poruszać się: świat post apokaliptyczny musi być umiejscowiony w czasie zgodnie z logiką tragedii, która autor wybrał. Oczywiście można umieścić akcję nawet pięćset czy tysiąc lat po wyginięciu ludzkości, ale pewne rzeczy będą obowiązywać, i tutaj przechodzimy do najważniejszego z tematów…

Dlaczego ta latarka świeci?



Przedmioty codziennego użytku, takie jak zegarek, latarka, wiertarka czy maszynka do golenia działają, ponieważ nie tylko są stosunkowo młode, ale mają prąd. Nawet taki gadżet jak woda z kranu (wierzcie mi na słowo), nie leci ze ściany, tylko skądś się bierze. W wypadku załamania się systemów gospodarczych i ubytku znaczącego zasobu ludzkiego (w tym personelu wykwalifikowanego), praktycznie wszystkie elektrownie, przepompownie, fabryki, kopalnie przestaną działać.



Produkcja nowych produktów i części zamiennych (o masowej produkcji żywności nie ma co nawet marzyć!) zostanie sprowadzona albo do stanu promilowego, albo zniknie w ogóle, wobec tego, świat, który zastała apokalipsa zatrzyma się, a z czasem będzie uwsteczniać. Im dalej w las, tym mniej drzew – logiczne, prawda?

Jeżeli przyjmiemy, że baterie i mobilne źródła energii samoczynnie zużywają się wraz z upływem czasu, to nie powinniśmy zamęczyć czytelnika bateriami i świecącą latarką po stu latach apokalipsy, a jeżeli tego dokonamy, to miejmy w rękawie „asa” w postaci wyjaśnienia, dlaczego w zdegenerowanym świecie, bez ładu i porządku takie „rarytasy” istnieją. To samo tyczy się broni, amunicji, komputerów i urządzeń mechanicznych – one z czasem przestają funkcjonować jak należy. Tutaj dodam, że zrobiłem eksperyment w 2006 roku: na ponad trzy lata zakopałem latarkę, w raz z zapasowa żarówką oraz bateriami. Temperatura przechowywania wynosiła (średnio) 21 stopni Celsjusza. Przed schowaniem, latarka świeciła nieprzerwanie przez dwie godziny i dwadzieścia minut. Ponad trzy lat minęły, a ja ją odkopałem, rozszczelniłem i włożyłem nową (starą) baterię, która była zakopana wraz z tym artefaktem. Świeciła (druga żarówka też), lecz zaledwie jedenaście minut. Po latach, kiedy wszystkie zapasy zostaną wyczerpane a produkcja nowych nie zostanie wszczęta – człowiek cofnie się w rozwoju o kilkaset lat.



Kolejną z ram, która się wyłania to logika w dobieraniu czasu i rzeczy, które mogą być używane (dostęp do nich, działanie ect.). Pomocne w tym jest zwyczajne obserwowanie naszego otoczenia – jak niektóre rzeczy reagują na czas. Zwracanie uwagi na fakt „przemijalności” rzeczy, sprawi że wykreowany świat będzie żywy i realny (co najmniej w jakimś stopniu). Dodam jeszcze, że błąd z odpowiednim użyciem przedmiotów i umiejscowieniem ich w czasie mają nie tylko początkujący, ale też znani scenarzyści i pisarze, którzy tworzą poważne luki w swoich tekstach, przez co wiele z nich staje się w pewnym sensie śmiesznymi.



Co z tym, co za oknem?



Ostania z ram dotyczy świata, który znamy z widoku za oknem, czyli miastami pełnymi budynków i budynkami samymi w sobie. Jest to rzecz delikatna, ale i ona ma pewne „stałe”, które można wykorzystać. W pandemiach, miasta wyludniałyby się błyskawicznie i podobna sytuacja byłaby przy suszy albo powodzi (w tym wypadku zależy od lokacji), wobec czego metropolie pustoszałyby, pozostawione same sobie lub na pastwę grabieżców. W przypadku zlodowacenia, wiele z miast przekształciłoby się w ostatnie ostoje ludzkości – przeludnienie jak się patrzy.

Podobna sytuacja miałaby miejsce w przypadku wojny nuklearnej, ale zgoła odwrotnie – duże miasta (wielkie metropolie), z pewnością stałyby się celami dla rakiet, a mniejsze z kolei przyciągałby ludność swoją czystością. Bez względu, jaka apokalipsę wybraliśmy, miasta będą stały, a w nich budynki: bloki, domy, kościoły. I tak przez wiele, wiele lat. O ile nie zgładzi ich siła atomu, albo trzęsienie ziemi i nie znikną pod wodą, to stać będą i będą przez wieki. Różnić się będzie otoczenie wokół nich. W suszy, przybędzie piasku, po wojnie nuklearnej przybędzie zieleni (lub piasku – zależy od odległości od strefy 0), po pandemii będzie wszystko kwitnąć. Być może popękają niektóre drogi, z czasem zapadając się w ziemie i znikając z widoku, a może wiatr przykryje piaskiem i wysuszy wszystko to, po czym chodzimy – tego nie będziemy pewni. Przydatnym w kreowaniu tego co „będzie” jest zwyczajne obserwowanie otaczającego nas świata, a dokładniej naszej historii zapisanej w murach i ulicach miast.



Podsumowanie



Powyższy tekst, jak wspomniałem na początku, jest tylko czubkiem góry, którą rozpoczyna apokalipsa. Każdy z poruszonych tematów można by rozpisać na co najmniej kilka książek, a i wtedy nie wyczerpywałyby tematu. Chociaż są to tylko ramy, określone pole działania, które daje solidne fundamenty, nic nie stoi na przeszkodzie, aby je mieszać lub łamać. Wszak powódź może spowodować pandemie a masowa zagłada nuklearna stworzyć mutacje gatunków (w tym ludzi).



Głównym źródłem wiedzy, paradoksalnie, jest nasza historia – zapisana przeszłość od zarania dziejów. Analizując ewolucję homo sapiens sapiens, można w minimalnym stopniu przewidzieć, przez co uzasadnić (nawet w pseudo naukowy sposób), postępowanie ocalałych ludzi. Poznając ważne wydarzenia minionych epok, możemy zrozumieć, co miało znaczący wpływ na cywilizacje i jak owe fakty wpłynęły na przyszłość, a tym samym nasza teraźniejszość – bo nawet najbardziej zaawansowana fikcja naukowa będzie mieć podstawy, które widzimy właśnie teraz – nasz świat taki, jakim jest dzisiaj.



Jak już wspomniałem, owe ramy mogą zostać łamane lub pominięte – wystarczy umiejscowić powieść w czasach bardzo odległych od teraz, których akcja będzie się toczyć np. tysiąc lad w przód. Tylko czy wtedy to będzie apokalipsa czy już zwykłe science-fiction?





PS: podane przykłady popełnianych błędów to zobrazowania - proszę nie brać ich dosłownie
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

2
Gratuluję Ci rzetelnego podejścia do sprawy, Martiniusie. Apokalipsa w literaturze nie jest moją specjalnością, ale słówko o kataklizmach, bo tę wiedzę zdarza mi się zgłębiać.



Susza i powódź - myślę, że kluczem do przedstawienia takiej apokalipsy, będzie wyjaśnienie skąd ta susza, czy powódź się wzięła. Nie odbierz tego jako krytykę, ale te dwa przedstawione kataklizmy są w gruncie rzeczy jedynie skutkiem czegoś innego.

Człowiek jeszcze wymierać nie musiał, ale życie ginęło nie raz, i jakbym miał powiedzieć, do kogo Matka Natura zwraca się o pomoc, gdy jej się dotychczasowe istnienie na ziemi znudzi, to jest to wulkanizm i meteoryt. Ten ostatni trochę zbyt obgadany, a co się tyczy pierwszej rzeczy, to widzę świetny materiał na apokalipsę, choć również nie bez wad.



Wyobraźmy sobie, że ogromne ilości popiołu zakrywają niebo, temperatury maleją, na ziemię spada czarny śnieg. Również powódź jest bardzo możliwa, bo wbrew pozorom wulkany najwięcej emitują nie siarki, czy CO2, ale właśnie pary wodnej. O rolnictwie ciężko mówić w zatrutej atmosferze, a samoloty na pewno nie polatają w pełnym pyłów powietrzu. Ale jak to ukazać? Jeden wulkan na skalę światową niczego złego nie uczyni. Co innego superwulkan. Może w tym tysiącleciu nasi potomkowie będą mieli okazję przekonać się, czy kaldera pod Yellowstone jest rzeczywiście taka straszna, jak ją malują. Nie bez znaczenia jest usytuowanie tej bomby. W samym centrum kraju, od którego wiele na świecie zależy. Superwulkan może przynieść kryzys (ekonomiczny, przyrodniczy) realnie zagrażający całemu światu, choć to wszystko tylko hipotezy i być może uprawiam czarnowidztwo.

Równie katastrofalne zmiany mogą przynieść zwykłe wulkany, ale wybuchające bardzo często. Przykładowo, Afryka przesuwa się do Europy, już teraz na Morzy Śródziemnym są wulkany, wyobraźmy sobie, że te procesy się nasilają. Tworzą się nowe stożki, potężne erupcje są na porządku dziennym i całe te pyły spływają nad Europę. Zaburzenia klimatu murowane. Tylko, że wtedy byłby to proces długotrwały.



Zostawiając wulkany, można by poeksperymentować i szukać innych źródeł zmiany klimatu. Dałoby się wydedukować, co by się stało, gdyby ustał Dryf Wiatrów Zachodnich. Albo zanik pola magnetycznego planety, który sprawiłby, że nie mielibyśmy osłony przed wiatrem słonecznym (choć to już się działo nieraz). Możliwości jest mnóstwo, tym bardziej, że, moim zdaniem, można trochę ponaginać fakty i pofantazjować, w końcu to nie dokument piszemy.

Generalnie postawiłbym na dobre zrozumienie przyczyny takiej, a nie innej zagłady. Sama powódź nie jest przyczyną, jest skutkiem.



Swoją drogą, sądzę, że jest takie miejsce na ziemi, gdzie zaszła apokalipsa, tylko na maleńką skalę. Szczególnie powinno to zainteresować tych, co chcą prawić o globalnej suszy. Mówię o wioskach rybackich nad Morzem Aralskim, kiedyś pełnych życia, teraz wymierających pośrodku słonej pustyni.

3
Najważniejsze dla świata post apokaliptycznego będzie przydzielenie odpowiedniego gatunku, po którym będziemy poruszać się w procesie tworzenia.
z tym sienie zgodzę. Gatunkowaniem niech zajmują się krytycy. Gatunek to schemat, twórca winien wymykać się schematom.



Sam tekst jest sformułowany dobrze, pomaga uporządkować temat, choć za dużo tu truizmów moim zdaniem (ale skoro ma być dla początkujących, to można i tak).
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

4
Tekst kiepski pod względem merytorycznym. Nie będę się szczegółowo czepiał, bo szkoda mojego czasu. Polecam książkę "Jak nie zginie ludzkość" autorstwa Andrzeja Zimniaka.

5
znalazłem takiego kwiatka w tekście:
Tragedia, która wyniszczy ludzkość musi być długotrwała, globalna i masywna w sutkach.
:D

7
Czyli ta tragedia która wyniszczy ludzkość to kobieta?

Przepraszam wszystkie Panie nie mogłem się powstrzymać. Nie miejcie mi tego za złe. :P

8
Kolosalne, wydęte, masywne w sobie samych sutki zakończą naszą marną egzystencję na tym padole! Szykujcie się!

9
Przeczytałam, przemyślałam i wyciągnęłam wnioski:)
Ciekawy ten eksperyment z latarką:)
Strona autorska: http://zalecka-wojtaszek.pl

Wsparcie dla pisarzy: http://www.gabinet-holistic.com/
Pracuję z pisarzami, którzy mają poczucie, że nie do końca wykorzystują swój czas i potencjał i nie realizują się tak, jak by chcieli. Pomagam im przezwyciężać przeszkody związane z procesem twórczym i śmiało dzielić się sobą ze światem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron