"Spotkanie ktore zmieniło życie" [fantasy]

1
Jestem nowy i kompletnie zielony ale chwyciło mnie żeby coś napisać i oto owoc mojej dwu-dniowej pracy jestem ciekaw jak go odbierzecie czekam na komentarze i prosze głownie o porady od staruszków którzy są bardziej w temacie ode mnie!Od razu napisze imiona zaciągnięte z książek i tekstów jakoś nie mam do tego głowy.Znacie jakieś sposoby?



,,Zawsze istnieli rządzący i rządzeni. Takie jest już prawo natury." Zasłyszane



Nie znoszę tych burżujów uważają się za lepszych tylko dlatego że urodzili się w wyższych sferach.

-burknął oficer. Przypatrując sie przylizanemu szlachcicowi, który obrzucił ich nonszalanckim spojrzeniem.

Jakimś cudem nawet jego plecy wyrażały pogardę dla plebsu.

-Bez obrazy, pułkowniku.-dodał odruchowo.

-Nie obraziłem się.-zapewnił go wyższy stopniem.

-Mamy robotę.Zwierzak, do mnie!-krzyknął pułkownik.

Zwierzak podszedł i zasalutował. Był to wysoki brunet. Rodzice nie obdarzyli go krzepą, lecz nadrabiał to

zręcznymi palcami niedzisiejszego złodzieja. Jego oczy były niesamowite, nie tylko dlatego że widział i strzelał

lepiej od reszty tej hałastry lecz dlatego że gdy na ciebie choćby zerknął czułeś sie jak ofiara, jak owca przed

licem wilka to uczucie było pierwotne, nieprzeniknione i ukryte głęboko w czeluści twego jestestwa.

-Wyruszamy w twe rodzinne strony, do Wompery.-inni żołnierze przysłuchiwali im się bacznie.

-Oznajmij wszystkim że mają być gotowi, z pełnym rynsztunkiem o brzasku.-głosy aprobaty dobiegały od niemal każdego.

-Tak, jest sir.-odpowiedział machinalnie Zwierzak.

Leon mrugnął do niego pociesznie.

-Kolejne zadanie od tego sędziwego zgreda?-spytał z szelmowskim uśmiechem wymalowanym na młodej twarzyczce.

Leon i Rik, bo tak naprawdę nazywał się Zwierzak, znali sie od dziecka.Razem mieszkali w sierocińcu, razem z niego

uciekli, razem kradli, zabijali, łgali, razem wstąpili do armii królowej żeby uciec od niedoszłych ofiar swojego fachu.Był od niego

o głowę niższy, lecz był jeszcze dzieciem.Rik też był młodzikiem miał zaledwie dziewietnaście wiosen.Poza tym jego

kamrat miał jasną czuprynę która spadała mu na oczy i uśmiech dziecka.

-Idę wykonać polecenia. A potem choćmy do tej obory co miejscowi nazywają zajazdem.-zapewnił Zwierzak.

-W rzyci mam jak ją nazywają ważne żeby były panienki i czym opłukać gardło.

-Spakuj mnie.

-Jasne, tylko ruchy bo w gardle zaschnie i pójdę bez ciebie!-zapewnił Leon.

Resztę dnia i nocy spędzili bawiąc się i pijąc jakby nie miało być jutra.



-Rychło zapomniałeś o ostatniej chłoście!-wrzasnął sierżant uderzając Zwierzaka w twarz.

-Ci poborowi spóżnili sie przez twoją niekompetencje!-wykrzykiwał kopiąc go w brzuch i ręke którą próbował sie podeprzeć.

-Przkazałem wszystkim słowo w słowo.-wyksztusił przewracając sie na plecy.

Czemu nikt nie weźmie tego chędożonego jebaka leśnego. Czekacie aż mnie gnój ubije.-pomyślał z wściekłośćią.

- Kurwa.-wymamrotał pod nosem, tak cicho że sierżant nawet nie zauważył ruchu ust.

-Co....!!!Łżesz psie!-zwierzchnik wycelował w niego z krócicy. -przyp.Krócica pistolet prochowy XV-XVIII w.

-Spokój Geling-odezwał się głos nieznoszący sprzeciwu.

Wszystkie ślepia zwróciły sie w strone namiotów.Stał tam porucznik z wiecznie kamienną twarzą. Rik stanął w szeregu.

Ledwie trzymał sie na nogach, lecz zdawal sobie sprawę że sierżant go nienawidzi i ukarze go za byle błachostkę.

-Ludzie, wyruszamy do Wompery, będziemy eskortować lady Asee Blake.Każdy kto choćby krzywo spojrzy lub dotknie jej

osobiście wychłostam-słowo ludzie w jego ustach brzmiało jak najgorsza obelga. Jakby sam był kimś innym.

-Rozejść się! Zbiórka w południe na skwerze. -przyp.skwer-plac,rynek

Wszyscy wyżsi stopniem udali się wślad za porucznikiem do swoich oficerskich kwater.

-Nie będę musiał do niej przychodzić. Sama wpadnie w me ramiona.-odezwał się Przystojny Jan, przeglądając się w

kawałku szkła które zawsze ma przy sobie.

-Pewno oczarujesz ją swoją wspaniałą osobowością!?-burknął z kpiną Gunther. Inni zaczeli rechotać.

-Ty pewnie oślepisz ją swoim blaskiem,oczywiście łysiny bo innego nie masz,wprost nie bedzie mogła sie oprzeć,co staruszku?-

słychać było wyzwanie w głosie. Gunther nie okazał strachu. Byli niemal równi wzrostem lecz on był niemal dwukrotnie szerszy i

cięższy. NIe było wątpliwości że większość z tego to mięśnie. Jednak umiejetności fechtunku i siła żylastego ciała

samozwańczego kasanowy stanowiła dla niego niemałe wyzwanie.

-Znowu cię wyratował cię od tego impertynenckiego buca-wtrącił Leon

Jeden mądry w tej bandzie narwańców, lecz po chwili uderzyła go jak grom niewymowna nienawiść względem sierżanta.

Prawdopodobnie dlatego ze wyglądają jak bracia, pomijając oczy Rika. Wydawało mu się że prowadzi na niego małą krucjate,

żeby nikt nie miał wątpliwości kim dla siebie są.-pomyślał Zwierzak.

-Tak lecz cały czas czuje jak na mnie dziwnie spogląda. Nie chcę mu być nic winny!-odparł Leonowi.

-Pamiętacie ostatnią musztre?-rzekł Jan z uśmieszkiem który zmarszczył jego szlachetne oblicze.

-Taa, padało jak cholera, ale komiczne było to że sierżant kazał ci cały dzień, od rana do wieczora taplać i leżeć w błocie bo uznał

że oberwałeś wyobrażoną kulą i żeś martwiak.-przypomniał Gunther.

Wszyscy wybuchneli gromkim, donośnym śmiechem tylko Zwierzakowi jakoś nie było za wesoło. Rozeszli sie jakby nigdy nic.



Na zbiórkę nikt nie śmiał się spóźnić. Zwierzak stał nieruchomo, oczekując nieuchronnego gniewu sierżanta Gelinga. Stanął przy

nim i przemówił:

-Ten szeregowy niema guzika w swej kurtce, dopilnujcie żeby dostał dodatkowe obowiązki oficerze.-oznajmił gładko sierżant.

-Tak jest, sir.-odpowiedział i obrzucił wojaka łagodnym i przepraszającym spojrzeniem.

Rik trzęsł sie ze złośći, miał ochotego udusić, skrócić o głowę. Za niesprawiedliwość jaka go spotyka. Gdyby prawdziwym powodem

kary był barkujący guzik który przecież sam mu oderwał to by pół ludzi tu zebranych dołączyło by do tego grona. A mimo to był samotny.

Jego ręce nadal były obolały po niedawnych odciskanych które zdobył wykonująć ostatnią karę. Kopaniu latryn. Geling poszedł dalej.

Zauważywszy Gelinga mijającego ostatni rząd rekrutów, Zwierzak usłyszał nadjeżdżającą karoce. Zatrzymał się tuż przy szeregach

żandarmerii. Rżenie koni było nie do zniesienia. Wożnica prędko opanował swoich pupili. Wraz z nastaniem ciszy z powozu

wysiadł porucznik. Rzekł głosem szambelana .:

-Wyrównać szereg, Baaacznośc!-wrzasnął.

Stanął obok schodków wozu. Drzwi znów zaskrzypiały otwierając się. Wnet z najnormalnijszego powozu wysiadła nadnaturalna piękność

przy której damy wszystkich zamków, dworów i pałaców powstydziły by się swojej brzydoty. Gdy już wyłoniła sie z zacisza wnętrza

rozległy sie powstrzymywane westchnienia zadumy. Jej włosy ciemne niczym otchłań bezdemnej nocy były jedwabne i pieknie

powiewały na delikatnym zefirze. Skóra była jak aksamit, doskonała, bez żadnej skazy. Miała psotliwy charakter twarzy jak u

dziecka, jednocześnie była bardzo ponętna. Podejrzewał że była jego wzrostu. Schodząc pomógł jej porucznik. Stąpała niczym kot

delikatnie, z wdziekiem. Przechodząć przed szeregiem, cała ta sytuacja wyglądała jak z ballady trubadura w ktorej anioł z stąpił z

nieboskłonu żeby pokazać jak bardzo odlegli są mu ludzie. Przypatrywała się każdemu licu.

-Znowu będziemy zabawkami, zwykłą przygodą znudzonego wtórnością codzienności arystokraty-pomyślał chłodno Zwierzak.

-Mylisz się!--usłyszał głos. Zaczął się chaotycznie rozglądać.

-Przestań może to być uznane za nie takt względem mnie.-zrozumiał lecz nie moł w to uwierzyć, że to głos w jego głowie. Dopiero

po raz drugi miał bezpośrednio doczynienia z magią. A pierwszy raz był bardzo gwałtowny.

-Dobrze, ale kim jesteś?-pomyślał ale odruchowo poruszył ustami.

-No wiesz, myślałam że ty bedziesz bardziej rozumny. Większość z tych imbecyli pomyliła mnie ze złym duchem lub jakimś bożkiem.-głos

wydał westchnienie dziecinnego niezadowolenia. Rik spojrzał na szlachciankę, ona jakby czekała na to i odpowiedziała mu

oskarżycielskim wzrokiem który po chwili zamieniła w uśmiech jaki nauczyciel obdarza swoich uczniów. Stanęła przed nim.Przyjrzała mu

się bacznie. Znowu rzekła:

-Jesteś wyjątkowy. Mam nadzieję że dotrzymasz mi towarzystwa?-Rik chciał odpowiedzieć, lecz w ostatniej chwili zdał sobie sprawe

że komunikuje się z nim telepatycznie.

-Jeżeli wyrażasz zgodę zdradź mi swe imię.-nalegała.

-Rik.-wraz z jego odpowiedzią rozległ się w jego czsce głośny, donośny okrzyk radości. Na twarzy Asei pojawił się najpięknijszy uśmiech

jaki prawdopodobie widzieli wszyscy tu obecni. On go odwzajemnił. Choć wydawało się że mineła długa chwila, trwało to zaledwie kilka

uderzeń serca. Wsiadła do wozu. Znowu nadeszła wiadomość:

-Jestem zmęczona, pozmawiamy po zmroku. Cóż sądze że ta wycieczka będzie interesująca dla mnie i dla was. Zwłaszcza dzięki tobie.-podziękowała.

-Też tak sądze, pani.-oznajmił.

Nie miał wątpliwości to była magia. Książki jakie przemycili, kradnąc po zabitym czarnoksiężniku niewiele go nauczyły.Pomimo że częściowo

umiał je przeczytać, nie rozumiał ich treści. A umiejętność czytania była żadka, nabył ją kradnąc dla starej wiedźmy w Womperze.

Potrzebował mistrza sztuk tajemnych i może własnie go znalazł. Bolało go że niczego się nie nauczył, ale myśl o stracie była jeszcze gorsza,

bo Leon mu pomógł myśląc o zyskach, a nie o skończeniu żywota włoczęgi i wejściu w grono elity czarodziejów. To ostatnie zadanie w górach

dało mu się we znaki, położył się w cieniu drzewa myśląc o nowej znajomości.

2
Blokuję do czasu przeczytania regulaminu i przedstawienia się.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

3
Weber już się przedstawiłem wydaje mi się że już można zdjąć blokade albo usunąć posta bo chyba odstrasza innych od komentarzy.



<Arri edit: Tekst jest odblokowany... w końcu napisałeś tego posta. Nie mamy na forum polityki usuwania raz napisanych postów a poza tym wątpię, żeby to odstraszało innych. Dziękujemy. Zapraszamy ponownie.>
Ostatnio zmieniony pn 20 kwie 2009, 16:06 przez bzykacz, łącznie zmieniany 1 raz.

4
i prosze głownie o porady od staruszków którzy są bardziej w temacie ode mnie
A cóż to za dyskryminacja userów? Każdy może bardzo rzeczowy komentarz napisać. Niezależnie od tego, czy jest "nowy", czy "stary".



Zjadłeś myślnik na początku pierwszego zdania. Przecież to dialog jest.



Masz błędnie zapisane dialogi. Zapisujemy je tak:



- Nienawidzę ich - burknął Puchatek. <- tak, kiedy treść po myślniku odnosi się bezpośrednio do tego jak dana kwestia została wypowiedziana. W innych przypadkach zapisujemy je tak:

- Nienawidzę ich. - Chłopak skrzyżował ręce na piersi.


burknął oficer. Przypatrując sie przylizanemu szlachcicowi, który obrzucił ich nonszalanckim spojrzeniem.
Po co ta kropka po "oficer"? Przypatrując się... nie jest zdaniem a równowaznikiem zdania. Niepoprawnym.

A tak poza tym, to co to za "ich"?


Rodzice nie obdarzyli go krzepą, lecz nadrabiał to zręcznymi palcami niedzisiejszego złodzieja.
Rodzice nikogo krzepą nie obdarzą :D I zastanawia mnie, kto to jest "niedzisiejszy złodziej". Syndrom dnia poprzedniego?


Jego oczy były niesamowite, nie tylko dlatego, że widział i strzelał lepiej od reszty tej hałastry, lecz dlatego że gdy na ciebie choćby zerknął czułeś się jak ofiara, jak owca przed licem wilka. To uczucie było pierwotne, nieprzeniknione i ukryte głęboko w czeluści twego jestestwa.
Wstawiłam jako pogrubione elementy, których zabrakło. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale twoje zdanie-anakonda ma dwa różne podmioty, więc trzeba je podzielić na dwie części. Wilki nie miewają lic. Lico to twarz/policzek. Tenże zwierz nie ma ani jednego, ani drugiego.


z pełnym rynsztunkiem
w pełnym rynsztunku


-Tak, jest sir
Nie, no nie... Przysięgałam sobie, że nie będę ci, autorze, interpunkcji wskazywać, bo oznaczałoby to przepisanie jeszcze raz całego tekstu, ale tu nie wytrzymałam. Przecinek powinien być PO "jest".


Leon i Rik, bo tak naprawdę nazywał się Zwierzak, znali sie od dziecka.
Zwierzak nazywał się Leon i Rick? Prawie jak supermarket Piotr i Paweł. Kul nejm! Serio!


żeby uciec od niedoszłych ofiar swojego fachu
Te ofiary, to nie były fachu, tylko ich własne.


Był od niego o głowę niższy, lecz był jeszcze dzieciem.
Dziecięciem! Chyba, że cieciem O_o A tak własciwie, to kto był? Bo to zdanie nie odnosi się do żadnej konkretnej osoby.


Poza tym, jego kamrat miał jasną czuprynę, która spadała mu na oczy i uśmiech dziecka.
I znowu nie wiadomo, o kogo się rozchodzi.


-Idę wykonać polecenia. A potem choćmy do tej obory co miejscowi nazywają zajazdem.-zapewnił Zwierzak.
chomy, "którą" zamiast "co" (mimo, że niby w dialogach wszystko wolno) a ponad wszytko "zapewniać" to można o czymś a nie w propozycji czynności...


Ci poborowi spóżnili sie przez twoją niekompetencje!
spóźnili


Czemu nikt nie weźmie tego chędożonego jebaka leśnego.
LOL <padła>


Czekacie aż mnie gnój ubije.-pomyślał z wściekłośćią.
powinno być zapisane:

"Czekacie aż mnie gnój ubije, pomyślał ze wściekłością."


-przyp.Krócica pistolet prochowy XV-XVIII w.
Przypisy wstawiamy pod tekstem.


odezwał się głos nieznoszący sprzeciwu.
KTOŚ może się odezwać GŁOSEM nieznoszącym sprzeciwu. Wszak głos sam się nie odezwie XD


Stał tam porucznik z wiecznie kamienną twarzą.
Szkoda mi tego porucznika. Taka wiecznie kamienna twarz ciężka być musi, doprawdy XD


Każdy, kto choćby krzywo spojrzy lub dotknie jej, osobiście wychłostam-słowo ludzie w jego ustach brzmiało jak najgorsza obelga
każdego i słowo "ludzie" w ogóle nie padło w tej wypowiedzi O_o



"w ślad" piszemy osobno


Jeden mądry w tej bandzie narwańców, lecz po chwili uderzyła go jak grom niewymowna nienawiść względem sierżanta.
Kropka przed "lecz". W ogóle ja nie wiem, co to za zdanie jest... poza faktem, że jest okropne.


-Taa, padało jak cholera, ale komiczne było to, że sierżant kazał ci cały dzień, od rana do wieczora, taplać i leżeć w błocie bo uznał że oberwałeś wyobrażoną kulą i żeś martwiak.-przypomniał Gunther.
Można taplać się a poza tym nie możesz tego użyć w tym kontekście.

Jak "cały dzień", to wiadomo, że od rana do wieczora.

Nie wiem, co to "wyobrażona" kula i aż boję się sobie to "wyobrazić"



"Nie ma" piszemy osobno.


Rik trzęsł sie ze złośći, miał ochotego udusić, skrócić o głowę. Za niesprawiedliwość jaka go spotyka.
Po co kropka? Przecież to jedno zdanie jest.


Gdyby prawdziwym powodem kary był barkujący guzik, który przecież sam mu oderwał
którego


Jego ręce nadal były obolały po niedawnych odciskanych które zdobył wykonująć ostatnią karę.
Chyba ręce go bolały przez odciski nabyte podczas odbywania kary


Rzekł głosem szambelana .:

-Wyrównać szereg, Baaacznośc!-wrzasnął.
Albo rzekł, albo wrzasnął. Nie da rady obu tu wcisnąć.


Gdy już wyłoniła sie z zacisza wnętrza rozległy sie powstrzymywane westchnienia zadumy.
Taaaak... Zacisza wnętrz i westchnienia zadumy...


Jej włosy ciemne niczym otchłań bezdemnej nocy były jedwabne i pieknie powiewały na delikatnym zefirze.
bezdennej chyba O_O

Włosy jej były made of jedwab, jak rozumiem

Powiewanie na delikatnym zefirze lepiej pozostawię bez komentarza :D


Miała psotliwy charakter twarzy jak u dziecka, jednocześnie była bardzo ponętna.
Nie może mieć psotliwego charakteru twarzy. "Jednocześnie" po kropce i z zachowaniem odniesienia do odpowiedniego podmiotu.


Schodząc pomógł jej porucznik.
Pomógł jej zejść.


Przechodząć przed szeregiem, cała ta sytuacja wyglądała jak z ballady trubadura w ktorej anioł z stąpił z nieboskłonu żeby pokazać jak bardzo odlegli są mu ludzie.
Całe to zdanie jest złe. Tego nawet poprawić się nie da. A jesli się da, to ja nie mam już siły.


znudzonego wtórnością codzienności
znudzonego codziennością... Wiesz, co znaczy słowo "wtórność", autorze?

Wtórną wobec czego jest codzienność?



"nietakt" piszemy razem


A pierwszy raz był bardzo gwałtowny.
Nagłe usłyszenie głosu w swojej głowie gwałtowną formą kontaktu nie jest... Ależ skądże...


głos wydał westchnienie dziecinnego niezadowolenia
Głos nie może wydawać westchnień. Bohater mógł usłyszeć westchnienie pełne niezadowolenia.


odpowiedziała mu oskarżycielskim wzrokiem, który po chwili zamieniła w uśmiech jaki nauczyciel obdarza swoich uczniów
oskarżycielskim spojrzeniem, albo wzrokiem pełnym oskarżenia

zamieniła NA uśmiech

i nie "jaki", ale "jakim" lub "którym"


Książki jakie przemycili, kradnąc po zabitym czarnoksiężniku niewiele go nauczyły
Książki, ukradzione zabitemu czarnoksiężnikowi, niewiele go nauczyły.



"rzadki" piszemy przez "rz"


Bolało go że niczego się nie nauczył, ale myśl o stracie była jeszcze gorsza, bo Leon mu pomógł myśląc o zyskach, a nie o skończeniu żywota włoczęgi i wejściu w grono elity czarodziejów.
Nie rozumiem tego zdania... No nie rozumiem! O_O



Uff... koniec. Powiem szczerze, że to zapewne nie komentarz Weba a samo opowiadanie zniechęciło użytkowników do komentowania.



Twoja interpunkcja nie istnieje. Ani trochę. Masz błąd na błędzie. Nie było sensu nawet się zabierać za wypisywanie tego.

Pojawiło się kilka ortów.



Poprawność językowa też leży i kwiczy. W połowie zdań albo nie wiedziałam, co jest podmiotem, albo nie miały one (zdania) logicznego sensu. Katorga.



Styl. Jaki styl?



Fabuła. Banalna i do bólu nieoryginalna.



Podsumowując... Na twoim miejscu poczytałabym jeszcze i zdobyła więcej wiedzy o języku. Używasz słów i zwrotów, których znaczeń nie znasz, nie potrafisz zarysować logicznie ram kontekstu ani scenerii, robisz mnóstwo błędów wszelakiej maści.

Jednym słowem, musisz zbudować od zera cały warsztat.



Ta próba wyszła ci potworna.



Życzę powodzenia i cierpliwości, bo z pewnością czeka cię jeszcze dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuga droga.



Pozdrawiaju! :D
Ostatnio zmieniony pn 20 kwie 2009, 19:15 przez Pika, łącznie zmieniany 1 raz.
"To, co poczwarka nazywa końcem świata, reszta świata nazywa motylem." Lao-Cy, Księga Drogi i Cnoty

"Litterae non erubescunt." Cyceron

Re: "Spotkanie ktore zmieniło życie" [fantasy]

5
Weber pisze:Blokuję do czasu przeczytania regulaminu i przedstawienia się.


Odblokowane? Świetnie. Łasiłem się na nie od kiedy tylko je zobaczyłem :P




bzykacz pisze:Jestem nowy i kompletnie zielony ale chwyciło mnie żeby coś napisać i oto owoc mojej dwu-dniowej pracy jestem ciekaw jak go odbierzecie czekam na komentarze i prosze głownie o porady od staruszków którzy są bardziej w temacie ode mnie!Od razu napisze imiona zaciągnięte z książek i tekstów jakoś nie mam do tego głowy.Znacie jakieś sposoby?


Jako, że wrednypokemon mnie wyprzedził, pozostaje mi skwintował tylko co myślę. A myślę, że jeśli masz te 14 lat to w porządku. W innym wypadku biada ci.



Mimo, że obecnie efekt twoich starań wypala oczy i jest przyczyną głodu na świecie*, o tyle też nie wyszło, aż TAK banalnie; widać pewne "odchyły" od normy, a i sam twój wiek pozwala łudzić się, że jeśli będziesz szlifował ten kawałek węgla to z czasem być może przerodzi się w coś ciekawego. Toteż wirtulna piątka, będzie dobrze, pisz dalej, a przede wszystkim czytaj dużo. A w międzyczasie pisz i chowaj do biurka.







* Shame yourself!

6
bzykacz pisze:ale chwyciło mnie żeby coś napisać i oto owoc mojej dwu-dniowej pracy


Przepraszam, ale już teraz wiem, że tekst będzie miał mnóstwo błędów (w ogóle przeczytałam komentarz Piki). Tylko dwa dni nad tym siedziałeś? I co, chwalisz się tym, że tak szybko napisałeś tekst? A potem pewnie nic, żadnego sprawdzania, poprawiania, wczytywania się w zdanie, wyszukiwania? :roll:



Mnie osobiście do tej pory do opowiadania zniechęciły: właśnie przedmowa autora oraz jego nick. Teraz przeczytam, bo... bo tak.





Błędów wytykać nie będę, bo post mój byłby pięć razy dłuższy od tekstu. W ogóle już niektóre wskazała Pika, z którą się całkowicie zgadzam - czeka cię dużo pracy.



Jeden z najgorszych tekstów jakie czytałam. Pod względem warsztatowym i pomysłowym. Tak naprawdę to nie da się go uratować, trzeba dobić, wstawiając jeszcze gorsze byki od tych, które są w tekście (ale czy się da?), a potem wkleić na jakiś blog. Wtedy nikt nie będzie miał wątpliwości, że ma do czynienia z kiepską literaturą, a raczej jej udawaniem.

Nie ma linijki w tekście, gdzie nie byłoby błędu/zgrzytu. Interpunkcja zgwałcona na wszystkie spodoby. Nadmiar Enterów, a za mało spacji. Nie znasz podstaw warsztatu - i chcesz pisać opowiadania? Pomysł - jaki pomysł? Imiona/ksywki śmieszne. Masz szczęście, że nie przeczytałam tekstu w kwietniu, bo wtedy bym w babolach kwietnia pokazała za koszarki mnóstwo twoich zdań, z tego potwora.



Nie jest najgorsze jednak to, że tekst napisałeś, a to, że jest tutaj, dałeś go do oceny w takim stanie. Serio myślałeś, że nie przejmiemy się/nie zauważymy licznych błędów? I że zachwycimy się byle czym? Często ma się żal do autora dobrego tekstu, że nie napisał lepiej, więc myślenie, iż kiepścizna przypadnie komukolwiek do gustu jest co najmniej głupie.



Jeżeli chcesz pisać, lubisz to, czy nawet kochasz, to - nie ma rady - musisz sprawić, by i czytelnicy polubili, pokochali twoją twórczość. Inaczej będziesz 385938672949585736293 autorem internetowym ani trochę się nie wyróżniającym wśród innych, a wręcz przeciwnie - obniżającym poziom.



Pozdrawiam

Patka
Zajrzyj, może znajdziesz tu coś dla siebie

Jak zarobić parę złotych

7
bzykacz, jest dobrze. Rzekłbym, jest bardzo dobrze! Wpierw kilka porad, sugestii, a na koniec moja opinia i wywód. Zapraszam do czytania:



-Bez obrazy, pułkowniku.-dodał odruchowo.

-Nie obraziłem się.-zapewnił go wyższy stopniem.

-Mamy robotę.Zwierzak, do mnie!-krzyknął pułkownik.


Widzisz dialog dwóch osób. Dodanie do każdej z wypowiedzi komentarza, jest zabiegiem czysto scenariuszowym, i o ile tam sprawdzi się jako zobrazowanie akcji, w prozie zaczyna być szpikulcem w oczy. Zwyczajnie wytrąca: z narracji, z dialogów. Lepiej, aby np. dać po sobie dwie, trzy linijki dialogu a na dole bardziej obszerny komentarz - to pobudzo wyobraźnię i pozwoli zachować umiar.


Zwierzak podszedł i zasalutował. Był to wysoki brunet. Rodzice nie obdarzyli go krzepą, lecz nadrabiał to zręcznymi palcami niedzisiejszego złodzieja


Zobacz tutaj: wystarczy zamienić był to, tylko jak to zmienić? Ano przerobić formę wypowiedzi zmieniając formę rzeczownika wysoki. Zapis o wiele lepszy: był wysokim brunetem,



Ogólnie, wystrzegaj się w pisaniu: była ona, był nim, był to,


Poza tym jego

kamrat miał jasną czuprynę która spadała mu na oczy i uśmiech dziecka.


Z tego zdania wynika, że czupryna spadała na uśmiech dziecka. Dziwne, prawda? Trzeba tak przerobić, żeby czytelnik widział dwa "obrazki".



Miał jasną czuprynę opadającą mu na oczy a jego dziecięcy uśmiech...







O tekście: Jakiś pomysł tam masz, coś ci świta i dobrze, bo przez ten blask zacząłeś pisać i odkryłeś, jakie to przyjemne i trudne zarazem (trud sprawiający przyjemność?). To świetnie. Dużo bolączek znajduje się w postawionych linijkach, ale tak naprawdę to drobne mankamenty. Ba! Bardzo drobne, bo raz ich się nauczywszy, po prostu unikniesz tego.



O stylu: Jak na czternastolatka, to widzę bardzo bogate słownictwo. To jest duży PLUS! W kilku momentach naprawdę byłem pozytywnie zaskoczony. Brakuje mi opisów, narracji, plastyki, bo jest sam dialog. Tekst kuleje z kilku względów, ale sądzę, że następny będzie znacznie lepszy.





Teraz kilka moich rad. Weź je proszę do serca:



1. Jeżeli używasz WORD'a:

- zaznacz cały tekst (ctrl+a) i w dowolnym miejscu zaznaczenia kliknij PKM, następnie wybierz akapit i ustaw odstępy między wierszami na 1,5 wiersza.

- wydrukuj cały tekst (!)



2. Przeczytaj, trzymając w ręku czerwony cienkopis i żółty zakreślacz (od dziś twoje narzędzie!). W trakcie czytania na głos (!):

- podkreślaj cienkopisem wszystkie błędy, jakie zobaczysz: spacje, przecinki, małe litery, orty, brzydkie zdania.

- zakreślaczem zaznaczaj wszystkie zaimki oraz wyrazy nader często powtarzające się.

3. Wróć do tekstu i nanieś nań dokonane poprawki Zapisz i zostaw tekst na (!) co najmniej trzy dni.

4. Wróć do tekstu, wydrukuj. Powtórz czynność 2 i 3. Odłóż tekst na 1 dzień. Zobaczysz, sam, jaka jest różnica w twoim tekście (chyba, że nic nie zaznaczasz i nie stosujesz się do tych rad...)



Trzymaj się!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

8
Naprawdę ten tekst jest koszmarny i aż nie chce się go czytać - ale to można zmienić.



Nie pozostaje ci nic innego jak tylko czytać i z tego się uczyć. Musisz wykształcić sobie słuch, żebyś wiedział, kiedy jedno zdanie powinno się skończyć, a drugie zacząć, i wzrok, żeby wiedzieć, kiedy zdanie jest podziurawione błędami i co należy zrobić, żeby zmienić ten stan rzeczy. Oprócz tego pisać, najlepiej z włączeniem tego, o czym pisał Martinius. Niestety - zanim będziesz wszyściutko słyszał i widział, a do tego umiał to poprawić, tak że twoje teksty będą czystą przyjemnością dla oka, minie trochę czasu, a ty będziesz musiał się odrobinę napocić. Ale jeżeli się nie poddasz, to wszystko jest do zrobienia

Trzymaj się!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”