1
Gorn siedząc w cieniu ostrzył miecz. Miał zamiar opuścić tą wioskę już najbliższej nocy, jeśli tylko udało by mu się wykręcić od sprzątania brudnej stajni. Miała to być kara, którą wyznaczył mu wójt osady za wszczynanie burd w karczmie. Gornowi zupełnie nie chciało się tego robić, ale strażnicy bacznie go obserwowali. Wioseczka była mała a strażników było sporo wiec nie było mowy o schowaniu się gdzieś lub ucieczce.

Gorn do najinteligentniejszych nie należał i postanowił przedrzeć się przez straże przy bramie i uciec jak najszybciej na czyimś koniu. Schował miecz do pochwy i ściągnął z pleców potężny młot bojowy. Podniósł z ziemi tarczę, Młot trzymał jedna ręką a ważył on ze trzydzieści kilo. Szybkim krokiem ruszył w stronę bramy wyjściowej wioski. Przeszedł koło karczmy i ujrzał, że przy bramie stoi tylko pięciu wartowników. Uśmiechnął się pod nosem i ruszył biegiem w stronę bramy. Zauważył go jeden ze strażników krzyknął i wydobył za pasa miecz, inni również wydobyli broń. W tym momencie Gorn uderzył młotem tego który go spostrzegł, trafił w jego twarz zgniatając ja doszczętnie. Dwóch wojowników zaszarżowało na niego lecz on zablokował ich ciosy tarczą a następnie uderzył w ich nogi młotem, łamiąc wszystkie cztery… Hahahahahaha- Zaśmiał się dzikim głosem i machnął młotem strzepując z niego krew. Pozostałych trzech strażników rzuciło broń i w przerażeniu zaczęli uciekać. Gorn postanowił, że ich nie będzie gonił, tylko spróbuje otworzyć drzwi. Wziął zamach i trzasnął młotem w drewniane drzwi znajdujące się w bramie. Wprawdzie nie były zamknięte ale Gorn nie pomyślał żeby to sprawdzić, kiedy już je zniszczył wybiegł z wioski i zaczął biec w stronę lasu… Nikt go nie gonił.

W lesie, po upewnieniu się że jest już bezpieczny, wyszedł na trakt i ruszył wolnym krokiem podśpiewując:



Harum Harum idziemy po rum!

Harum Harum idziemy po rum!

Choć bolą nas stopy oj bola oj tak!

Po rum idziemy będziem dziś chlać!



Kiedy tak śpiewał natknął się na strumyk przepływający koło traktu, postanowił ze zaczerpnie wody do bukłaków i trochę odpocznie. Zdjął z pleców młot i torbę, wyciągnął z niej bukłak i zaczął go napełniać wodą. Kiedy skończył, przeszedł przez strumyk i wyszedł na mała polankę doskonale nadającą się na obozowisko. Pomyślał ze będzie tu dzisiaj spał. Rzucił na ziemie torbę i młot i zabrał się za zbieranie drewna na ognisko. Kiedy miał go już dość ułożył stosik. Używając hubki i krzesiwa zapalił ognisko.

Nastał wieczór, Gorn położył się na śpiworze i zaczął rozmyślać. Ogień przyjemnie trzaskał i wielki wojownik powoli zaczął zasypiać. Nagle z pobliskiego drzewa dobiegł go odgłos potężnego pierdnięcia. Gorn podskoczył i wyciągnął miecz, w tym momecie na dzewie zobaczył małą chudą staruszkę. Zdziwiony opuścił miecz i spojrzał na nią, a on przemówiła:

- Och wspaniały wojowniku proszę pozwól mi przysiąść przy twoim ognisku i ogrzać się trochę…-Zrobiła smutną minę i błagającym wzrokiem spoglądała na niego.

- Chcesz babcyjko to sidaj, ja bapcyjkom krzywdy ni robie.- uśmiechnął się do staruszki.

- Kiedy ja się boje twojego miecza i topora.-Załkała.

-Nima się czego bać babcyjko.- Powiedział uspakajającym głosem.

-Ale ja się boje! Rzucę Ci ruszczkę a ty nią dotkniesz swojej bron i wtedy się nie będę bała! Proszę mi jest tak zimnooo.- zawyła i upuściła pod drzewo szklaną rużczkę.

O psia żyć!- Wykrzyknął.- śmierdząca Baba Jaga a nie babcyjka! Giń pokrako!!! – Wrzasnął i chwyciwszy młot uderzył nim w drzewo na którym siedziała czarownica. Drzewo pękło a babcia spadła na ziemię…Kiedy się podniosła z ziemi podbiegł do niej i uderzył w nią młotem, przemieniając jej czaszkę w krwawą miazgę. Trup upadł na ziemie a Gorn zaśmiał się i wrzucił ciało babci w krzaki:

-Ha i po babcyjce. – rzekł sam do siebie, dołożył do ognia i położył się spać.

Rano wstał, wysikał się na dogasające ognisko, spakował tobołki, zarzucił młot na plecy i wrócił na trakt. Ptaki śpiewały las się zielenił, szykował się gorący i piękny dzień. Gorn ziewnął podrapał się w głowę i rozpoczął wędrówkę. Miał wspaniały humor, był wyspany i postanowił że jeśli dojdzie do najbliższej osady jeszcze dzisiaj, to nie będzie tam wszczynał burd i bójek. Podśpiewując powoli przesuwał się w stronę następnej przygody…

Koło południa Gorn wyszedł z lasu, spostrzegł, że przed nim znajdowało się miasto! Całkiem spore w porównaniu tych które ostatnio odwiedzał. Ucieszył się niezmiernie z tego powodu, w końcu będzie miał okazje sprzedać trochę smoczych łusek które wykradł w jakieś małej wioseczce, przy okazji zabijając połowę jej mieszkańców. A smocze łuski były ostatnio bardzo drogie ponieważ smoki zaczęły zanikać, w tej części świata.

Nasz wielki wojownik do miasta wszedł kiedy zaczynało się już ściemniać, Poszedł w stroną karczmy i za resztkę pieniędzy wykupił sobie pokuj na tydzień. Miła barmanka zaprowadziła go do jego komnaty i dała mu mydło i ręcznik. Gorn rozpakował swoje tobołki do starej drewnianej skrzyni stojącej przy łóżku. Uszykował sobie świeże ubrania i zawołał barmankę:

-Uszykuj mi balie z gorącą wodą!

- Oczywiście panie Rycerzu. – Rzekła barmanka i pobiegła po balię. Kiedy kąpiel była już gotowa Gorn wykąpał się i poszedł spać.

Następnego ranka Gorn w świeżej koszuli i spodniach, z młotem na plecach i sakiewką smoczych łusek, wyszedł do miasta. Poszedł na targ gdzie szybko odszukał jubilera i podszedł do niego:

- Witoj szanowny panie!

- Witam.- Odparł sucho kupiec.

- Mam na sprzedaż sporo łusek ze smoka.

- Taak?- spojrzał na niego czujnym wzrokiem . – Ileż mianowicie?

- Chyba z dziesięć… – z zakłopotaniem powiedział, Gorn bo liczyć nieszczęśnik nie umiał.

- Hym… Pokaż. – Gorn wyciągnął sakiewkę i wysypał na stół jubilera szesnaście smoczych łusek.

- Oh! – jęknął kupiec. – Dam Ci za to pięćset sztuk złota.

- Zgoda! – Wykrzyknął Gorn i sięgnął po sakiewkę którą podał mu jubiler. Schował ją za pasek i ruszył wzdłuż straganów co jakiś czas przystając i oglądając towary różnych zamorskich kupców.

Kiedy wrócił do karczmy pierwsze co zrobił, to kupił flaszkę krasnoludzkiego bimbru i opróżnił ją paroma łykami. Rozejrzał się po karczmie: paru krasnoludów i dwóch ludzi. Podszedł do krasnoludów:

- Hej ćwoki! Który jest z was najsilniejszy? – Spytał z groźną miną.

- JA! – odparł najwyższy i najszerszy z krasnoludów! - A Co! chcesz się ze mną potykać?! Nie masz szans szczurku!

- Tak tego chcę! ale Nie tu wyjedzmy na zewnątrz! – Powiedział groźnym głosem Gorn.

- Pocałuj mnie w żyć człowieku! – Warknął krasnolud i błyskawicznym ruchem pchnął stół na Gorna, wydobył leki mitrilowy krasnoludki topór i ciął Gorna w pierś. Rozciął pierś człowieka od ramienia prawie do żeber ale była to płytka rana i Gorn nic sobie z niej nie robił, zdjął z pleców młot i zablokował nim dwa kolejne ciosy krasnala. Krasnoludzki wojownik był cholernie szybki i zwinny, nazywali go Darasch, był sławnym wojownikiem i niejeden zginął od jego topora. Kiedy Gorn cofnął się i uderzył Darasha młotem tamten wykonał unik i ciął toporkiem Gorna w rękę w której ten nic, nie trzymał, rozciął mu przedramię prawie do kości. Gorn jęknnoł i zaatakował Darscha, kolejny raz, znów pudłując. A krasnolud walnął Gorna w głowę trzonkiem topora. Ludzki wojownik osunął się na ziemię próbując coś jeszcze powiedzieć.

Obudził się w szpitalnym łóżku cały w bandażach. Rany piekły żywym ogniem, i potwornie bolała go głowa:

- HA! Znów miałem fart. – Jękną i opadł w ciemność…





Wkoncu udało mi sie cos napisac!

:twisted: Wskarzcie mi prosze co napisałm żle :P Poza ort (sprawdzałem ale mogą być) bo mam dyort :?

Dodane po 47 sekundach:

Kurde pisałem w Wordzie i wszystkie akapity sie poprzesowały :evil:
Memento mori!

2
Na wstępie - nie przepadam za fantasy. Ale to nie znaczy, że nie moge oceniać, bo przeczytałem jej dużo. Bardzo dużo.



A teraz przygotuj się...



Doczytałem do połowy i nie dałem rady dalej. Powiedziałęm sobie, że nie będę się zajmować ortografią czy interpunkcją, bo inni robią to lepiej [kłania się Młodej i Wioli]. Zajmę się więc tylko treścią i formą.



Treść... Hm.



No dobra, zacznę od formy... Nie. Zaraz...



Więc tak ogólnie.

W zamyśle miała być to komedyjka fantasy jakich w internecie pełno. Wierz mi - siedze w fantastycę po uszy, gram bardzo często w różne RPGi, siedzę w fandomie zaparty rękami i nogami... Ale ten tekst mnie nie smieszy. Wszystko w nim jest odtwórcze. Juz wiem czemu jest tu zero postów w temacie: Nie bardzo jest co napisać oprócz głośnego, krótkiego NIE.



Przypomina mi się troszkę tekst Arona "Aron i Czapu adventures"... Oczywiście, Jego to grafomaństwo, a Twój to już Niskich Lotów Tekst. Mało pocieszające, ale zawsze...



Słuchaj. Do tej pory czytałem tylko to i o niebo [o siedem nieb] lepszy BulletTime. Mam nadzieję, że to ten tekst, a nie tamten jest wypadkiem przy pracy. ;)



To jeden z powodów dla których nie lubię fantasy - ona zabija młodych twórców. Założę się, że chciałbyś pisać fantasy, co..? Każdy by chciał. Każdy nastoletni fan Drizzta i Geralta chciałby byc wielkim pisarzem fantasy. I wbijają się na siłę w ten ograniczony, otępiały przez miriady powieleń "gatunek" tworząc koślawe twory, odtwórcze i nudne, zazwyczaj próbując maskowac to "chumorem" [specjalnie przez CH].



Człowiek. Jeśteś myślącym gościem [przejrzałem teksty na forum], nie jesteś analfabetą, zakładam [nie obraź się broń boże] żeś młody, oto moja rada [nic nie warta, bo moja jedyna publikacja to przygoda w Magii i Mieczu].



RADA NINE'a DLA MIYAMOTO:



Daruj sobie fantasy. Na najbliższy czas. Na najbliższe dwa, trzy lata.

Krótka forma. Fantastyka. Realizm. Realizm magiczny. Nawet cholerny strumień świadomości. Cokolwiek - byle nie fantasy.



Olewaj schematy.

Uciekaj od szufladkowania.

Znajdź temat/formę, którym będziesz się bawił.

I pisz. Dużo. Więcej.



Nie dasz rady bez fantasy? Ok. I na to jest rada.



Napisz opowiadanie fantasy którym zaskoczysz każdego wyjadacza. Napisz opowiadanie fantasy, które jest czymś NOWYM, świeżym. Napisz - a ja chętnie przeczytam. Moim zdaniem dasz radę. Usiądź albo pospaceruj, napisz, daj posta i zaskocz wszystkich.



Trzym się.



Pozdrawiam
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

3
Ano dzieki że chcialo Ci się cos napisac :)) Jest to jedno z niewielu opowiadan jakie napisalem. Dopiero zaczynam pisac i nie pisuje zbyt czesto co zresztą widać, ale mam nadzieje że sie to w najblirzszym czasie zmieni:) pozdr.
Memento mori!

4
Nine, wspaniała rada, pozwól, że zacytuję:


Olewaj schematy.

Uciekaj od szufladkowania.

Znajdź temat/formę, którym będziesz się bawił.

I pisz. Dużo. Więcej.


wszystcy powinni się do niej stosować :D



Miyamoto,

tekst jest słaby

dużo, dużo do poprawienia, interpunkcja, stylistyka, końcówki "ą", "ę" i (chyba ort. ale to zobaczymy zaraz).


Miał zamiar opuścić wioskę


tę wioskę


twarz zgniatając ja doszczętnie


ją


Rzucił na ziemie torbę


ziemię



końcówki zwykle "ustalają" się z rzeczownikiem, no i wszystko co "ja robię", zakończone jest "ę"


Rzucił na ziemie torbę i młot i zabrał się za zbieranie drewna na ognisko. Kiedy miał go już dość ułożył stosik. Używając hubki i krzesiwa zapalił ognisko.


powtórzenia.


Poszedł w stroną karczmy i za resztkę pieniędzy wykupił sobie pokuj (...)zaprowadziła go do jego komnaty


jeśli w tej karczmie były komnaty, to ja się przeprowadzam :D


Gorn uderzył młotem tego który go spostrzegł,


tego, który



a teraz, rzecz najciekawsza:

panie, panowie przedstawiam różne metody pisania słowa różdżka:

-ruszczka

-rużczka



kiedyś sama stosowałam tę metodę, napisz dwa razy inaczej, któreś będzie dobre :P niestety nie zawsze skutkuje :D

:wink:



Ogólnie, myślę, że musisz popracować ale za to, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że podoba mi się...:


Harum Harum idziemy po rum!

Harum Harum idziemy po rum!

Choć bolą nas stopy oj bola oj tak!

Po rum idziemy będziem dziś chlać!


tylko wstaw przecinki :P



pozdrawiam

8)
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”