Wiatr wiał, gwiazdy nie.

1
Wiatr wiał, gwiazdy nie.



Wypierdalaj wietrze. Powiedział.

Powiedział i został posłuchany. I wiatr przestał dąć bez umiaru. I zaśpiewały ptaki pieśń na cześć Pana. Nie było to najważniejsze jednak w tym momencie. Najważniejszą z ważnych otóż rzeczą w tym momencie było to, że zostały mu jeszcze trzy pociski. Nie były to pociski moździerzowe. Nie pozwoliłyby mu naprawić całej wioski.

Mógł naprawić swoje życie. A czasu miał coraz mniej.

Ona spała w pokoju. Pokój był obok kuchni. On siedział na werandzie. Głaskał psa, który był suką tak doszczętną, że nie mogła liczyć na empatię czyjąkolwiek inną nią, niż swojąpańską. Siedziała mimo to, tym bardziej może, ufna bezgranicznie. Strasznie go to rozczulało. Rozbrajało. Suka przypominała mu jego samego z lat dzieciństwa..

Siedzieli tak wciąż w każdym razie. On i suka. Ona wciąż leżała w pokoju obok kuchni. Sytuacja była cokolwiek napięta. Spojrzał w niebo gwiaździste jak nigdy dotąd nad nim. Jak nigdy gwiaździste i jak nigdy nad nim

…Ostatni wieczór był krwisty, co było tym bardziej groteskowe, im bardziej na poważnie brać zżerającą go białaczkę. Wszystko już wiedział, jeżeli mowa o przyszłości. Wiedział że umrze, że będzie miał pogrzeb. Wiedział że matka będzie płakać. Ojciec się urżnie, dalsza rodzina będzie wspominać nieszczerze, niedokładnie, dobrze. Kolejna impreza na której obecny będzie tylko ciałem, pomyślał. W jedną chwilę cały sens jego życia sprowadzi się do obcego cierpienia. Strasznie wydawało mu się to popierdolone. I nie wstydził się tego słowa w związku z tym wszystkim. Cały Ród Człowieczy powinien kiedyś stanąć w jakiejś większej salce terapeutycznej, złapać się za ręce i powiedzieć ” Tak, pogrzeby i stypy są popierdolone”. Życie z kolei było pierdolnięte co najmniej, albo nader często takim bywa…jak jest z samą śmiercią dopiero się okaże.

Nie mógł się tego już doczekać, nic innego mu nie pozostało. Żadnej racjonalnej nadziei. Żadnej nadziei jednym słowem.

Choć małą nadzieję miał jeszcze na jedno - na to, że koniec będzie końcem, że tym razem nikt go już w wała nie zrobi.

Pierdolnięte życie pierdolnęło go na dowidzenia z nawiązką…

Śpiąca Ona go zdradziła, skreśliła wszystko. Wszystkie spokojne słowa głupawe jakie kiedykolwiek wypowiedziała. Prawie wszystko też chciała rano zabrać ze sobą.

Jak też wszystkie bardzo czarne charaktery była kobietą po trzydziestce. Z takimi to nie ma żartów.

One nie z takich, co to do żartów.

Wyjechać miała jutro, do własnej matki, na drugi koniec kraju.

Westchnął, a Suka na ten trwożny czas leniwym klapnięciem pyska zabiła komara.

Jemu zebrało się na wspomnienia.

Każde wspomnienie sprawiało, ze wydawał się sobie coraz bardziej śmieszny. Z jakimż to zapałem studiował marketing, z jakąż determinacją staży i fajnych ludzi szukał, jakże to łaknął iwentów, performensów, innych ajpodów i jakiego tam gówna jeszcze. Żył, starał się, planował. Zresztą wszyscy mówili że ma przyszłość, to co miał nie planować. Im więc więcej sytuacji sobie przypominał tym więcej więc swojej śmieszności pamiętał. Każdego dnia starał się być lepszy. Każdym też dniem starał się cieszyć. Każdy dzień był nową szansą, nową radością, nowym życiem.

Zaśmiał się na to ostatnie tak szczerze, że zaczął się krztusić i splunął ropą na trawnik.

Przypomniał sobie jak to cieszył się kiedyś dosłownie wszystkim. Kiedy miał 13 lat ojciec zabrał go na Widzew. Był to mecz Ligi Mistrzów - tak, tak… Ryszard Czerwiec, Sławomir Majak, Andrzej Mikhalchuk. W pewnym momencie jak dobrze pamiętał, piłkę z połowy boiska kopnął Marek Citko, bramkarz nie złapał, padł piękny gol. Najpierw podniósł ręce Citko, potem cały stadion i Polska, później On. Przegraliśmy 1:4. Radość jednak była prawdziwa. Bramka z połowy – mogą nam skoczyć. Mogą mieć lepszy rzad, samochody i kobiety – nasz Marek Citko strzelił bramkę z połowy naprawdę dużego boiska…

Takimi sprawami nie tylko dziesięciolatek potrafi się radować. Przed śmiercią takie sprawy wspomina jednak już tylko idiota.

Tego gatunku sprawy przed śmiercią są równie ważne jak byłe miłości, byłe posady, ideały i zasady byłe. Jako nieużywane wspomnienia zabiera się je po prostu do grobu, upychając gdzieś w nogach trumny.

Wezmie je tam wszystkie; wszystkie wspomnienia grzechów i błędów, na których miał się tyle nauczyć.

Ale już cicho. Ale już dość.

Już niczego się uczyć nie musiał. Błędy przeszłości były teraz nie tyle niewygodne, co po prostu niepotrzebne.

Cierpiał bardzo. Tak niewymownie cierpiał jeszcze.

Co to będzie, co to będzie. Ciekawe. Ona jutro odejdzie no i jej nie będzie. On odejdzie za czas jakiś i nie będzie już pretensjonalnego nie - bycia.

Poznali się chwilę wcześniej; lubił kupować papierosy w jej kiosku, kiedy szedł na zajęcia. Tak to się zaczęło – od paczki mocnych rano. Wielka sprawa. Wielka miłość.

On jej odliczone monety.

Ona „o, życie mi pan ratuje, nie miałabym jak reszty wydać”

On „zdaje się padać będzie, chmury idą”

Ona „niby wiosna, ale co to za wiosna”

On „o, pada…mówiłem, że idą”

Ona „zimna wiosna, pan ma oczy jak motyle”

On „tak się składa, złożyło się tak już w sumie, że udaję się jutro na koncert…i bardzo milo by mi było gdybym mógł panią zabrać ze sobą”

Ona „a jakiegoż typu muzyka na tym koncercie będzie proponowana? ”.

On „będzie to sympatyczna muzyka. Duża gwiazda z telewizji…”

I tak dalej i tak bez końca. I tak pokochała i tak poszła, a jak poszła nie wróciła do kiosku już nigdy.

Byli razem dziewięć lat i przez ten czas nie zanosiło się na emocje. A jednak, teraz miała wyjechać. I trzeba przyznać było to ekscytujące. Dawniej tak chciała mieć dziecko. Dorosłemu facetowi pieluch zmieniać najwidoczniej jednak już nie planowała.

Oj nie była to już ta sama efemeryczna kioskarka, oj nie.

Leżała jeszcze pokój obok. Dostępna, bezbronna, nieszkodliwą, cicha. Nieruchoma.

Jutro miał zostać sam z suką, z nienawiścią bezcelową, głupią, nie nakarmioną.

Z niebem pełnym rzekomo popełnionych przez kogoś gwiazd.

Z suką sam.

Westchnął - i to nie po raz pierwszy.

Sprawdził swoją broń.

Święta liczba trzy w trzech pociskach się objawiała.

Zapłakał.

Pomyślał o Niej, o sobie, o Suce.

Sprawdził swoje serce.

Nie było nikogo.

Zwymiotował.

Poczuł, że tak na poważnie, to ma już dość.

A tu ostatnie metry.

Ostatnie kroki do przedsięwzięcia.

I pot i krew i łzy.

I widzi już, że choćby Bałtyk się rozstąpił, on i tak na mecie będzie czwarty.

I dobiegając dwa swe naboje wypalił w powietrze.

Gińcie złe gwiazdy.

Wypierdalaj wietrze.

2
Jest parę potknięć warsztatowych, ale nie chcę pokazywać, bo zepsuję klimat. A klimat jest nieziemski. Bardzo mi odpowiada i bardzo wzmacnia go słownictwo. Nie byłoby tego tekstu bez prawdziwie męskiej złości. Tak go odebrałam. Dobry tekst. Obrazuje bezsilność.
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM

'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg

4
Parę drobiazgów można by zmienić, np.: "został wysłuchany" zamiast "został posłuchany". W kilku miejscach przydałaby się zamiana szyku wyrazów. Ale to kosmetyka. Generalnie tekst jest świetny. Tu jest nie tylko złość, jak napisała wyżej Gra, jest także żal, osamotnienie, niepewność. W takim krótkim fragmencie tyle emocji, w dodatku podanych oszczędnie, po męsku. Brawo! No i "perła w koronie" - dialog bohatera z kioskarką. Rewelacja. Bardzo mi się podoba. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

5
skladnikov pisze:Nie było to najważniejsze jednak w tym momencie.
Szyk słów w tym zdaniu nie jest odpowiedni. Poza tym użycie czasu przeszłego i teraźniejszego, oddzielonych od siebie kilkoma słowami jest niegramatyczne. Proponuję korektę całego zdania.
skladnikov pisze:Najważniejszą z ważnych otóż rzeczą w tym momencie było to, że zostały mu jeszcze trzy pociski.
Przypatrz się temu początkowi - to także trąci w zasady poprawnej pisowni. W stosunku do poprzedniego zdania mamy do czynienia z powtórzeniami - "momencie", "było" i celowe "najważniejszą".
skladnikov pisze:On siedział na werandzie. Głaskał psa, który był suką tak doszczętną, że nie mogła liczyć na empatię czyjąkolwiek inną nią, niż swojąpańską
Niepotrzebny wyraz.
skladnikov pisze:Ona „o, życie mi pan ratuje, nie miałabym jak reszty wydać”
Zapisz to i podobne zdania w ten sposób, bez użycia kursywy (chodzi mi tylko i wyłącznie o formę): Ona: "O, życie mi pan ratuje, nie miałabym jak reszty wydać"

Barwnie opisałeś czas przed zabójstwem (bo to było zabójstwo o ile dobrze mniemam, prawda?), przez cały tekst nie odstępując od używania podniosłych słów, które w największym stopniu dodają temu utworowi uroku. Psychologia Twojego bohatera nakreślona jest w dobrym stylu, do czego przyczyniają się przede wszystkim opisy wspomnień. Ustawiasz sobie wysoko poprzeczkę odwołując się do wydarzeń sprzed dziewięciu lat. Chciałbym powiedzieć, że się udało, ale błędy i niedopatrzenia zupełnie oddalają mnie od takiego stwierdzenia.

Nie zapomnij zaglądnąć do działu z regulaminem!

6
Bardzo klasa.
Gratulejszyn.
I widzi już, że choćby Bałtyk się rozstąpił, on i tak na mecie będzie czwarty.

I dobiegając dwa swe naboje wypalił w powietrze.

Gińcie złe gwiazdy.

Wypierdalaj wietrze.
Wrzuć jeszcze raz w tym samym temacie po poprawkach. Jeśli tak zrobisz, to moim nieskromnym zdaniem: Do Najlepszych. Co najmniej Wyróżnienie.

Brawo.

Ps: Tylko tytuł troszkę... Odpycha, zamiast przyciągać. Może "Gińcie, Złe Gwiazdy!" ?
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

7
Nine, ośla łąko! ;) Tekst jest zablokowany. (póki autor się nie przedstawi).
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

8
Wkradł się jakiś błąd czy inny diabeł. Autor się przedstawił tylko forum nie policzyło tematu z przedstawieniem i pokazuje wciąż jeden post.
Nie wiem czemu i jak to się stało.

Przepraszam jednak za błąd.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

9
Z całym szacunkiem dla poprawiających, ale żadnego słowa był nie ujął, bym nie zmienił. Wieje z tego klimatem, a wieje tak subtelnie, że 'wypierdalaj' wydaje się słodkie.

Nie czytałem tu jeszcze tak dobrego tekstu. Dałbym i virtuti militari i order uśmiechu, gdybym był do tego kompetentny.

Gratuluje ;)
onaznim

10
Ja też przepraszam za błąd, coś się skaszaniło najwidoczniej.

Bardzo dobry tekst, gratulacje. Jeden z najlepszych, jakie tu ostatnio czytałam i zgadzam się, że zasługuje na wyróżnienie.

Pozdrawiam.
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

11
Cóż...serdeczne dzięki za wszystkie te jakże przecież miłe, a niekonieczne słowa. Tekstu nie zmieniłem...choć pisany jako pierwszy, to zwyczajnie mi się podoba. Ps.Pamiętajcie, by kroczyć zawsze słuszną drogą. Ps.2 Sokrates dawał czasami złe rady, naprawdę. Pozdrawiam serdecznie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron