Ronan

1
No i drugi fragment mojej drugiej powieści nad, którą dopiero pracę rozpoczynam.
Ronan fragment
- Nie ważne jak daleko podążasz przed siebie, ważne jest jedynie co czynisz po drodze. Tego uczył mnie mój ojciec a jego uczył jego ojciec. Teraz ja tobie to przekazuje i ty przekażesz to swoim dzieciom. – zakończył Angus. Mężczyzna podniósł się z bujanego fotela otrzepał starą zakurzoną szatę i podszedł do regału z książkami. Ronan siedział na podłodze, bezgłośnie wpatrując się w postać swego ojca.
- To jest gdzieś tu – szepnął sam do siebie, poszukując palcem wskazującym jakiejś księgi.
- Aha – zawył usatysfakcjonowany swoim znaleziskiem. Powrócił do syna, położył księgę na fotelu i dorzucił dwa kawałki drwa do ognia. Wziął ponownie księgę do ręki, westchnął mimowolnie i usiadł zwracając się do chłopca.
- To księga naszego rodu. Wygaśnie on kiedy ostatnia strona zostanie zapisana. – Ronan nie słuchał wpatrywał się jedynie w twarz ojca. – Synu masz już osiem lat, czas abyś zaczął wkraczać w dorosłe życie. – Ronan nadal nie słuchał, teraz interesowało go zjawisko spalania drewna w kominku.
- Angusie to za wcześnie – wtrąciła matka chłopca.
- Ma już osiem lat Feme . Najwyższy czas.
- Nie jest urzędnikiem tylko synem urzędnika. – Feme była tego typu kobietą, którą każdy mężczyzna chciał mieć w domu. Że była piękna nie trzeba pisać, bo każdy chce takiej kobiety. Czarne, długie włosy splecione w warkocz, błękitne oczy i delikatnie zarumienione usta. O wymiarach nie wspomnę, w każdym bądź razie było na czym „oko zawiesić”. Lecz nie o wyglądzie tu miała być mowa. Chodziło o jej charakter, stanowcza pani domu. Prawdziwa „szyja” w rodzinie kierowała nie tylko mężem ale i całym senatem. To dzięki niej od narodzin Ronana kobiety były traktowane jak mężczyźni i zostały uznane za obywateli Imperium. Przepraszam obywatelki Imperium. Nie, nie Feme nie zasiadała w senacie, tego zaszczytu kobiety nie otrzymały. Ale jej mąż był jego przewodniczącym chociaż miał dopiero trzydzieści trzy lata. Feme umiała tak kierować ludźmi, że przekonała goszczących w ich domu senatorów aby na najbliższych wyborach to Angus został Seniorem. Przekonała też teścia, aby na prezent ślubny podarował im właśnie ten dom. Co więcej przekonała Angusa do małżeństwa. Co wydawało się tak nie realne, jak to że człowiek może latać. W młodości Angus był bowiem typem mężczyzny, który mógł mieć każdą kobietę. Szarmancki młodzieniec o nienagannym wychowaniu z dobrego domu. Feme, cóż dziewczyna z wielodzietnej rodziny rzeźnika, zamieszkującej obrzeża tłumnego miasta Veret. Oczywiście gdyby w Imperium używano zwrotu mezalians to tym właśnie było by to małżeństwo. W każdym bądź razie była to szczęśliwa rodzina, ba nawet podawano ją dzieciom jako przykład.
Angus kilka godzin spędzał w senacie, Feme dbała o dom i ogród. Byli bogaci ale żyli skromnie, nie posiadali służby1 . Angus namawiał kilka razy żonę do zatrudnienia ludzi w ich domu. Feme nie wyobrażała sobie aby ktoś obcy kręcił się po jej mieszkaniu, wolała sama wszystkim się zająć. Niestety dziecko rosnące w brzuchu zmuszało ją aby w niedalekiej przyszłości zatrudnić służbę. Nie wypadało aby to była rodzina, potrzebowała kogoś znajomego ale nie wystarczająco bogatego. Takich osób było sporo Nad Potokiem, to właśnie z tamtej dzielnicy pochodziła Feme. Pewnego ranka kiedy mąż wyruszył do Senatu aby obmówić kolejną niepotrzebną ustawę2.
Feme zamówiła lektykę3 wzięła Ronana ze sobą i wyruszyła na drugi koniec miasta. Ronan po raz pierwszy wyjeżdżał tak daleko z domu. Obsługa lektyki niosła ich przez brukowany chodnik al. Faerberta Ingadsona4 . Ronan przyglądał się przechodnią zmierzającym do pracy, do domów i na rynek w kierunku, którego zmierzał wraz z matką. Tłum się robił coraz większy. Przybywali tu ludzie z wszystkich zakątków Imperium, ale również z poza jego granic. Lektyka podążała powoli, matka leżała wyprostowana, chłopiec siedział przyglądając się kupcom i ich towarom.
- Jed’law u Xangouis! - krzyczał mężczyzna ubrany w turban, trzymając w ręku zwoje jedwabiu. Z lewej jego strony, kobieta sprzedawała dywany a z prawej mężczyzna próbował wciskać przechodnią zepsute owoce. Gdzie indziej ktoś sprzedawał kozy i kury, inny próbował opchnąć worek czegoś tam co miało dziwną nazwę „ziemniaki”. Ronanowi nic to kompletnie nie mówił, zignorował więc mężczyznę i dalej poszukiwał wzrokiem. Nagle do jego lektyki pobiegł mężczyzna podobny do tego co sprzedawał jedwab i zaczął coś mówić do jego matki. W ręku trzymał suknie zrobioną z jedwabiu, była tak delikatna ze aż prześwitywała.
- Szan’ni ti sula ide’nie be lze na ni. – odezwał się mężczyzna
- Sza’nie ni’ce za’jach sulen ni’o to’u p’b’am5. – odpowiedziała Feme. Mężczyzna się odwrócił i odszedł. Ronan spojrzał na matkę.
- Synu ty też nauczysz się tego języka. Tak jak wszyscy w Imperium- powiedziała patrząc na zdziwioną twarz chłopca. Ronan zaniepokoiło jednak coś innego. W jednej z klatek z nazwijmy to potencjalną służbą, klęczał młodzieniec. Drzwi od klatki były wyrwane, młodzieniec w ramionach ściskał jakiegoś starca. Nad nim stała młoda dziewczyna, która była mulatką. Ronan nie mógł oderwać od nich oczu tak jakby coś zobaczył. Nagle krzyknął przerażony i wtulił się w ramiona matki.
- Ronan co się stało? –zapytała zaniepokojona
- Nie wiem mamo – odparł chłopczyk a łzy same cisnęły mu się do oczu.
- Szybciej proszę – ponagliła obsługę. Ronan teraz nie patrzył na otaczający go świat. Zamknął oczy i starał się o tym nie myśleć. Głosy były coraz głośniejsze i wyraźniejsze, chłopiec zaczął zatykać sobie uszy.
- NIE CHCE! – krzyknął. Matka otworzyła oczy z przerażenia.
- Kochanie nic się nie dzieje! – zapewniła syna mocno przytulając go do piersi.
Głosy w głowie najczęściej mówią nam o tym, że ktoś po prostu zwariował. Może również kojarzyć nam się, tak jak miłośnikom kina z ”Szóstym zmysłem”. Ronan nie jest jednak ani gwiazdą filmu ani również nie jest chory umysłowo. Jego głosy dotyczą wydarzeń, które miały miejsce jeszcze na długo przed powstaniem Imperium. Sięgały bowiem czasów Harbudinu6 .
*
Przydała by się teraz szybka lekcja historii. Przodek Ronana, uznajmy że to był pierwszy przodek. Wraz z współplemieńcami zaatakował jeden z grodów. Obowiązywało jedynie pięć zasad: „Niszcz, pal, rabuj, gwałć, ale świątyń nie ruszaj.” Mężczyzna dostosował się do wszystkich zasad oprócz ostatniej. Kiedy zauważył, że jedna z dziewic, która jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności mu się spodobała, postanowiła schować się w świątyni. Harbud wszedł tam za nią, obciął głowę ich drewnianemu bogu i zabrał dziewczynę ze sobą. Zaraz za Harbudem wyszła starsza świątyni7, i rzuciła urok. Legenda głosi, że brzmiał on następująco:
„Kiedy z dziewką spłodzisz dziecię,
Naszykujesz tron dla niego,
Gdy pojawi się na świecie
Uznasz go za syna swego.
W ten dzień księgę swą rozpoczniesz,
I przekażesz synu swemu,
Ty zaś w grobie wnet odpoczniesz,
Zostawiając linie jemu.
On przekaże pokoleniom
Chwałę, sławę i potęgę,
Sam natomiast przez te wieki.
Srogą będziesz cierpiał mękę.
Minąć musi wieków wiele,
Nim odkupisz moją łaskę,
Twoim będzie przyjacielem,
Ten co dzierży ojca laskę.
Osiem stopni po piętnaście,
Twych pokoleń oczywiście,
Linii waszej więc nie gaście,
Ale całą księgę spiszcie.
A gdy już ostatnie imię,
Tam zostanie zapisane,
Cała klątwa wtedy zginie,
Ty odzyskasz swoje ramię.
Lecz twój ród jak zła pogoda,
Zniknie z mapy świata tego,
Gdy ostatnia będzie strona,
Wybierz życie swoje lub jego8.
Harbud nie był głupi, ale jego uczucie rządzy było silniejsze od wszystkich innych. Nie skrzywdził tej kobiety lecz ją poślubił a ona go pokochała. Kiedy narodził się im syn, ogłosił go sowim następcą. Przyszykował mu małą księgę, zapisał tam swoje imię i powiedział:
„Nie ważne jak daleko podążasz przed siebie, ważne jest jedynie co czynisz po drodze.” Jednocześnie dał mu wskazówkę by każdy, syn pierworodnego syna zapisywał tam swoje imię. Księga natomiast miała pozostawać w rodzinie pierworodnego. W taki oto sposób spis przetrwała wieki, aż do dnia dzisiejszego. Teraz pozostała kiedy ostatnia strona. Według legendy, Harbud miał dwa wyjścia, czekać aż księga się zapełni lub namówić Ronana do wyrwania ostatniej kartki. Oczywiście Harbud może czekać jeszcze sto lat. Czekał już ponad dwa tysiące, wiec jeszcze sto wytrzyma. Należy jednak wziąć pod uwagę, że nie siedział w cieniu lecz w przeklętym miejscu gdzie nasz rok trwa tysiąc lat. Co więc czeka Ronana, kiedy wyrwie stronę. Odpowiedź jest prosta, śmierć. Albowiem ród będzie musiał wtedy wygasnąć.


oznaczenia:
1 W Imperium nie było można mieć niewolników. Każdemu za prace należały się pieniądze. Oczywiście w miastach na terenie Imperium pojawiali się handlarze niewolników. Ale osoba która wykupiła takiego niewolnika musiał go uwolnić, wciąż jednak miała pierwszeństwo w powierzaniu mu pracy. Wbrew pozorom rynek ten funkcjonował całkiem dobrze. Posiadanie służby było bardzo modne.
2 W zasadzie wszystkie ustawy były potrzebne, ale każdy mieszkaniec Imperium twierdził, że tak naprawdę nie są potrzebne bo ich państwo jest Utopią i tego już się nie poprawi. Mieszkańcy bali się jedynie żeby tego nie popsuć.
3 System lektyk działał w taki sam sposób jak u nas taksówki. Wychodzisz na ulice do specjalnego punktu zamawiasz jedną na określoną porę dnia pod określony dom i korzystasz. Oczywiście za to też trzeba zapłacić.
4 Faerbert Ingadson jeden z pierwszych generałów Imperium. Na strony historii wpisał się dzięki świetnemu umysłowi strategicznemu. Pokonał 3 razy liczniejszą armie od swojej, tylko dlatego ze połowie wojska kazał przejść na stronę przeciwnika. Następnego ranka jedyną osoba która odpowiedziała na wezwanie generała Aurów był Faerbert. Wiadomo kto wygrał ten pojedynek.
5 W Imperium nie było przyjęte aby się targować, kiedy ktoś mówi nie to oznacza nie. Dialog wyglądał więc następująco:
- Szanowna Pani ta suknia idealnie leżała by na Pani.
- Szanowny Panie nie chce żadnej sukni nie po to tu przybywam.
6 Państwa jeszcze nie istniały. Istniały jedynie grody zwane Harbudinami. Na ich czele stał Harbud a głównym celem mieszkańców każdego grodu było przetrwać jak najdłużej nie zależnie od sposobu.
7 Przypuszczalnie to ona chciała być potraktowana według zasady 4. Nie spodobało jej się, że Harbud zabrał dziewice 50 lat młodszą od niej.
8 Przekład jest nie oryginalny . Klątwa była bowiem spisana w trzech językach (artari, erbedu i hebredymu) na suchej skórze wołu. Można by podjąć próbę wpisania oryginalnej wersji, ale męczenie się ze zdaniami typu.
K’z xi’wa so’ix ce’si. Jest samobójstwem.

2
Wybacz mój dalszy komentarz.
Pamiętaj, piszę o tekście wklejonym, o niczym więcej.
męczenie się ze zdaniami typu.
K’z xi’wa so’ix ce’si. Jest samobójstwem.
Tak powinien wyglądać wstęp.
Tekst jest nie fantasy, a groteską.

Obce mi są czasy w jakich dzieje się akcja, ale podejrzewam, że nie ma tam filmu "Szósty zmysł", ani Hollywood. Zwroty do czytelnika typu:
Może również kojarzyć nam się, tak jak miłośnikom kina z ”Szóstym zmysłem”. Ronan nie jest jednak ani gwiazdą filmu ani również nie jest chory umysłowo.
Są według mnie nie na miejscu.
Piszesz prozę, nie opowiadasz historyjkę przy piwie.

Gubisz myśl przewodnią. Zaczynasz opowiadać o jakiejś księdze, którą ojciec chce pokazać synowi, nagle przerywasz opisem żony i... idziesz dalej zapominając o niedokończonym wątku. Pokazuje to, że brak ci konsekwencji w pisaniu. Zbyt łatwo dajesz się ponieść myślą. Jest to spory minus.

Takie błędy:
kobieta sprzedawała dywany a z prawej mężczyzna próbował wciskać przechodnią zepsute owoce
Nie powinny występować w tekście. Zajrzyj proszę do słownika i spójrz co oznacza to słowo. Powinno być: przechodniom.

Język jakim się posługujesz w tym fragmencie jest okropnie prosty. Nie ma w nim krzty elokwencji. Wiem, jest moda by pisać językiem prostym i docierającym do każdego czytelnika, ale to już jest przesada. W moim skromnym mniemaniu.

Wierszyk, klątwa jest na poziomie szkoły podstawowej. Rymy częstochowskie, nieregularne. Nie poświęciłeś mu zbyt wiele czasu. Podobnie jak całemu fragmentowi.
Całość ma wygląd tekstu pisanego na szybko na kolanie. Nie nosi na sobie śladu jakiejkolwiek korekty.

Tekst jest niechlujny, brakuje przecinków, ogonków przy wyrazach, kropek (e - ę, z - ż). Kolejny minus. Jeśli podajesz coś czytelnikowi to rób to z szacunkiem dla niego i jego czasu.

Tłumaczenia z przypisów są... Mogłeś to rozwiązać w zupełnie inny sposób. Poszedłeś na łatwiznę i wyszło jak wyszło. Najlepiej byłoby gdyby wynikało to z tekstu. Jeśli Masz zamiar pisać takie przypisy przez całą powieść to każdy normalny czytelnik zrezygnuje z czytania po kilku stronach. Chyba, że zrobiłeś to tylko na potrzeby tego fragmentu.

Ogólnie bardzo na minus.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

3
No i drugi fragment mojej drugiej powieści nad, którą dopiero pracę rozpoczynam.
przecinek stawiamy przed właściwym członem zdania. Czyli:
No i drugi fragment mojej drugiej powieści, nad którą dopiero pracę rozpoczynam.
Ronan siedział na podłodze, bezgłośnie wpatrując się w postać swego ojca.
Jeżeli chodzi o to, że milczał, to przekombinowałeś. Bezgłośnie brzmi tutaj, jakby był pracującym wentylatorem...
- To jest gdzieś tu – szepnął sam do siebie,
jak szepnął, to wiadomo, że sam.
- Aha – zawył usatysfakcjonowany swoim znaleziskiem.
Brak odpowiedniego znaku interpunkcyjnego sugeruje jednak, że po prostu, powiedział, a nie zawył. Warto dodać tam wykrzyknik, aby usprawiedliwić opis narracyjny.
- To księga naszego rodu. Wygaśnie on kiedy ostatnia strona zostanie zapisana. – Ronan nie słuchał wpatrywał się jedynie w twarz ojca.
Przecinki. W zdaniach złożonych, zdaniach zależnych musisz je używać:
- To księga naszego rodu. Wygaśnie on, kiedy ostatnia strona zostanie zapisana. – Ronan nie słuchał, wpatrywał się jedynie w twarz ojca.

Tutaj masz dwie zależności, które odwołują się do pierwszej, właściwej części zdania.
- [1]Nie jest urzędnikiem tylko synem urzędnika. – [1a]Feme była tego typu kobietą, którą każdy mężczyzna chciał mieć w domu. [2]Że była piękna nie trzeba pisać, bo każdy chce takiej kobiety.
[1] - wypowiedź jest niejasna
[1a] - wobec punku [1], dalsza część prowadzona przez narratora w ogóle traci sens. Wprowadzasz suchą informację, z którą nie mogę się zgodzić. Mało tego, takie uogólnienie w zestawieniu z jej dialogiem całkowicie traci sens
[2] - powtarzasz tę informację.

Ogólnie, powyższe zdanie z wszystkowiedzącym narratorem jest raczej pisaniem o czymś, niż pokazywaniem tego. Gdybyś napisał tę postać od podstaw, to pewna wizja sama wyszłaby na jaw i, być może, sam stwierdziłbym, że chciałbym taką kobietę za żonę. Narrator, przez wydmuchaną opinię, traci w oczach bardzo.
Chodziło o jej charakter, stanowcza pani domu. Prawdziwa „szyja” w rodzinie kierowała nie tylko mężem ale i całym senatem. To dzięki niej od narodzin Ronana kobiety były traktowane jak mężczyźni i zostały uznane za obywateli Imperium.
Wyjaśnij, samemu sobie, jak to ciekawie być kobietą traktowaną jak mężczyzna.
Szarmancki młodzieniec o nienagannym wychowaniu z dobrego domu.
Człowiek (ktoś) z dobrego domu to związek frazeologiczny, który już zawiera informację, że jest dobrze wychowany.
Nie wypadało aby to była rodzina, potrzebowała kogoś znajomego ale nie wystarczająco bogatego.
[1] - Przecinek, przed aby
[2] - Skrót myślowy burzy logikę zdania. Napisz to prawidłowo: nie wypadało, aby był to ktos z rodziny...

Pewnego ranka kiedy mąż wyruszył do Senatu aby obmówić kolejną niepotrzebną ustawę. Feme zamówiła lektykę wzięła Ronana ze sobą i wyruszyła na drugi koniec miasta
Te zdanie powinno brać udział w konkursie - Gdzie tu dać przecinek? Jednak nie to mnie martwi: pierwsze zdanie (jest tam kropka) powinno być złączone ze zdaniem następującym. U ciebie to dwa zdania, tracące całkowicie sens przez błąd interpunkcyjny.
Ronan przyglądał się przechodnią zmierzającym do pracy
przechodniom (ten przechodzień, tych przechodniów...)
Z lewej jego strony, kobieta sprzedawała dywany a z prawej mężczyzna próbował wciskać przechodnią zepsute owoce.
...



Tekst jest makabryczny pod wieloma względami - część możesz, dzięki pracy, naprawić. Część to sprawy nieodwracalne. Nieodwracalnym jest fabuła - ponieważ tutaj jej praktycznie nie ma. Minimalny zarys tego, co chcesz przedstawić tonie, przygnieciony brakiem opisów (kiedy, gdzie, dlaczego to się dzieje), bohaterów (są bezbarwni, narrator na siłę stara się ich wykreować), brak pomysłu na rozwinięcie całkiem dobrego motywu z księgą. Wykonanie natomiast jest złe od każdym względem. Na pierwszy rzut oka widać, że z przecinkami i zasadami interpunkcji jesteś na bakier. Zapisujesz tekst myślowo, ale nie zastanawiasz się nad sensem zdań. Nie stosujesz akapitów, które pomógłby nie tylko czytelnikowi, ale przede wszystkim tobie wyważyć tekst - i powstaje wielka bryła literek, w których łatwo się zgubić.

Na pewno polecę ci "słownik Poprawnej polszczyzny", gdzie zobaczysz kilka ciekawych wyrazów, ich odmianę itd. - rzecz, która pomoże uniknąć pewnych błędów. Słownik interpunkcyjny, taki podstawowy da ci pogląd na sprawy związane z przecinkami. I poważnie tutaj piszę - nie internet, nie wujek google.pl, lecz papierowe książki, które nie są drogie, ale bezcenne dla amatora pisania. Natomiast co do naprawiania warsztatu, polecę krótkie formy - miniatury, opowiadanka, gdzie nauczysz się dawkować informacje: selekcjonować te ważne, istotne dla fabuły i kreować zwięźle bohaterów. I oczywiście, czytaj, czytaj, czytaj - nawet opowiadania tutaj, na portalu czy też w e-zinach - krótkie formy pozwolą też dostrzec, co autorzy pomijają, a na co zwracają uwagę. Tekst bardzo mi się nie podobał.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
Ok no to czas na obronę. Przyznaję, fragment jest pełen błędów. Nie będę się tłumaczył dysgrafią, dysleksją i innymi psychochorobami nowoczesnego świata. Jestem na tym forum, aby od was oberwać . Ale również po to, abyście pokazali mi drogę do doskonałości.
Nie wiem ile książek czytacie dziennie ile opowiadań piszecie. Ja osobiście nie mam zbyt dużo wolnego czasu, a każda minuta jest bardzo cenna. Nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo cenna. Wracając do tekstu.
Martinius pisze:
No i drugi fragment mojej drugiej powieści nad, którą dopiero pracę rozpoczynam.
przecinek stawiamy przed właściwym członem zdania. Czyli:
No i drugi fragment mojej drugiej powieści, nad którą dopiero pracę rozpoczynam.
Może tego nie widać, ale uwierz mi pracuje nad przecinkami.
Ronan siedział na podłodze, bezgłośnie wpatrując się w postać swego ojca.
Jeżeli chodzi o to, że milczał, to przekombinowałeś. Bezgłośnie brzmi tutaj, jakby był pracującym wentylatorem...
Tutaj chodzi o to, że nie wydawał żadnego dźwięku, nie pierdział nie stękał, nie mruczał. Po prostu siedział jak mnich w klasztorze.
- To jest gdzieś tu – szepnął sam do siebie,
jak szepnął, to wiadomo, że sam.
To zapamiętam.
- Aha – zawył usatysfakcjonowany swoim znaleziskiem.
Brak odpowiedniego znaku interpunkcyjnego sugeruje jednak, że po prostu, powiedział, a nie zawył. Warto dodać tam wykrzyknik, aby usprawiedliwić opis narracyjny.
Niema to jak wykrzykniki!
- To księga naszego rodu. Wygaśnie on kiedy ostatnia strona zostanie zapisana. – Ronan nie słuchał wpatrywał się jedynie w twarz ojca.
Przecinki. W zdaniach złożonych, zdaniach zależnych musisz je używać:
- To księga naszego rodu. Wygaśnie on, kiedy ostatnia strona zostanie zapisana. – Ronan nie słuchał, wpatrywał się jedynie w twarz ojca.

Tutaj masz dwie zależności, które odwołują się do pierwszej, właściwej części zdania.
Dobra mam problem z przecinkami to nie powód do śmiechu :P
- [1]Nie jest urzędnikiem tylko synem urzędnika. – [1a]Feme była tego typu kobietą, którą każdy mężczyzna chciał mieć w domu. [2]Że była piękna nie trzeba pisać, bo każdy chce takiej kobiety.

[1] - wypowiedź jest niejasna
[1a] - wobec punku [1], dalsza część prowadzona przez narratora w ogóle traci sens. Wprowadzasz suchą informację, z którą nie mogę się zgodzić. Mało tego, takie uogólnienie w zestawieniu z jej dialogiem całkowicie traci sens
[2] - powtarzasz tę informację.
Tutaj zagmatwałem, przyznaję.
Ogólnie, powyższe zdanie z wszystkowiedzącym narratorem jest raczej pisaniem o czymś, niż pokazywaniem tego. Gdybyś napisał tę postać od podstaw, to pewna wizja sama wyszłaby na jaw i, być może, sam stwierdziłbym, że chciałbym taką kobietę za żonę. Narrator, przez wydmuchaną opinię, traci w oczach bardzo.


Nie ma idealnych kobiet, ani mężczyzn. Zawsze jest coś co nam się nie podoba. Uważam, że zapewnienie czytelnika o jej wartości, jest jak najbardziej na miejscu.
Chodziło o jej charakter, stanowcza pani domu. Prawdziwa „szyja” w rodzinie kierowała nie tylko mężem ale i całym senatem. To dzięki niej od narodzin Ronana kobiety były traktowane jak mężczyźni i zostały uznane za obywateli Imperium.
Wyjaśnij, samemu sobie, jak to ciekawie być kobietą traktowaną jak mężczyzna.
Lekcja historii. W starożytnej Grecji kobiety nie były obywatelami. Tak samo w moim Imperium, aż do czasów Feme. Przyznaję, że powinno być (Kobiety były taktowane na równi z mężczyznami.)
Szarmancki młodzieniec o nienagannym wychowaniu z dobrego domu.
Człowiek (ktoś) z dobrego domu to związek frazeologiczny, który już zawiera informację, że jest dobrze wychowany.
Niestety nie zawsze tak jest, a taką informację warto podkreślić. Bywa tak, że osoby z dobrego domu kończą w rynsztokach bo były źle wychowane!
Nie wypadało aby to była rodzina, potrzebowała kogoś znajomego ale nie wystarczająco bogatego.
[1] - Przecinek, przed aby
[2] - Skrót myślowy burzy logikę zdania. Napisz to prawidłowo: nie wypadało, aby był to ktos z rodziny...
Mea culpa! Tutaj się z Tobą zgodzę.
Pewnego ranka kiedy mąż wyruszył do Senatu aby obmówić kolejną niepotrzebną ustawę. Feme zamówiła lektykę wzięła Ronana ze sobą i wyruszyła na drugi koniec miasta
Te zdanie powinno brać udział w konkursie - Gdzie tu dać przecinek? Jednak nie to mnie martwi: pierwsze zdanie (jest tam kropka) powinno być złączone ze zdaniem następującym. U ciebie to dwa zdania, tracące całkowicie sens przez błąd interpunkcyjny.
Już wspominałem o problemach z przecinkami. Będę z tym walczył :P
Ronan przyglądał się przechodnią zmierzającym do pracy
przechodniom (ten przechodzień, tych przechodniów...)
Z lewej jego strony, kobieta sprzedawała dywany a z prawej mężczyzna próbował wciskać przechodnią zepsute owoce.
...
Wiem, wiem.
Tekst jest makabryczny pod wieloma względami - część możesz, dzięki pracy, naprawić. Część to sprawy nieodwracalne. Nieodwracalnym jest fabuła - ponieważ tutaj jej praktycznie nie ma. Minimalny zarys tego, co chcesz przedstawić tonie, przygnieciony brakiem opisów (kiedy, gdzie, dlaczego to się dzieje), bohaterów (są bezbarwni, narrator na siłę stara się ich wykreować), brak pomysłu na rozwinięcie całkiem dobrego motywu z księgą.
Nie od razu Rzym zbudowano. Nie wszystko złoto co się świeci. Itd. Poco pisać powieść, jeżeli bohater ma być pokazany na pierwszej stronie. Ciekawiej jest jak się później dowiadujemy czegoś fajnego. Chyba, że się mylę. Odpowiedz proszę. Czy Ty jesteś na tyle nudny, że lubisz mieć wyłożoną kawę na ławę?
Wykonanie natomiast jest złe od każdym względem. Na pierwszy rzut oka widać, że z przecinkami i zasadami interpunkcji jesteś na bakier.


Jestem, jestem przyznaje bez bicia. Niby word ma wszystko załatwić, a tu trzeba wracać do szkoły.

Zapisujesz tekst myślowo, ale nie zastanawiasz się nad sensem zdań. Nie stosujesz akapitów, które pomógłby nie tylko czytelnikowi, ale przede wszystkim tobie wyważyć tekst - i powstaje wielka bryła literek, w których łatwo się zgubić.
Pewnie dlatego, że nigdy nie sprawdziłem tego tekstu. Tylko zachwycony swoim "talentem", pokazałem go szerszej publiczności.
Na pewno polecę ci "słownik Poprawnej polszczyzny", gdzie zobaczysz kilka ciekawych wyrazów, ich odmianę itd. - rzecz, która pomoże uniknąć pewnych błędów. Słownik interpunkcyjny, taki podstawowy da ci pogląd na sprawy związane z przecinkami.
Gdybym miał czas na zabawy ze słownikiem. Zakładam, że miałbym czas na czytanie większej ilości książek, która w tych warunkach i tak jest zmaksymalizowana.
I poważnie tutaj piszę - nie internet, nie wujek google.pl, lecz papierowe książki, które nie są drogie, ale bezcenne dla amatora pisania.


Google i net używam w pracy. Od taki ze mnie webmaster :)
Natomiast co do naprawiania warsztatu, polecę krótkie formy - miniatury, opowiadanka, gdzie nauczysz się dawkować informacje: selekcjonować te ważne, istotne dla fabuły i kreować zwięźle bohaterów.
Właśnie w powieściach jest to fajniejsze, że nie muszę wszystkiego wykładać po 30 stronach. Jestem stworzony do robienia dużych projektów i nic tego nie zmieni. Jedni lubią małe kroczki, inni wolą zrobić zamieszanie wokół siebie. Ja jestem pośredni.
I oczywiście, czytaj, czytaj, czytaj - nawet opowiadania tutaj, na portalu czy też w e-zinach - krótkie formy pozwolą też dostrzec, co autorzy pomijają, a na co zwracają uwagę.
Jak tylko znajdę dodatkowe 2 godziny w miesiącu.

Tekst bardzo mi się nie podobał.
[/quote]

Są gusta i guściki.
Weber pisze:
Język jakim się posługujesz w tym fragmencie jest okropnie prosty. Nie ma w nim krzty elokwencji. Wiem, jest moda by pisać językiem prostym i docierającym do każdego czytelnika, ale to już jest przesada. W moim skromnym mniemaniu.
Wybacz nie każdy jest tak elokwentny jak Ty.
Wierszyk, klątwa jest na poziomie szkoły podstawowej. Rymy częstochowskie, nieregularne. Nie poświęciłeś mu zbyt wiele czasu. Podobnie jak całemu fragmentowi.
Całość ma wygląd tekstu pisanego na szybko na kolanie. Nie nosi na sobie śladu jakiejkolwiek korekty.
Zauważyłem, że jest naprawdę nieliczna grupa akceptująca rymowanki. Ja osobiście nie lubię białych wierszy, a jestem nimi otoczony. Moja podstawówka, moja klątwa. Uważasz, że potrafisz lepiej? To udowodnij.
Tekst jest niechlujny, brakuje przecinków, ogonków przy wyrazach, kropek (e - ę, z - ż). Kolejny minus. Jeśli podajesz coś czytelnikowi to rób to z szacunkiem dla niego i jego czasu.
Specjalnie dla Ciebie, rym którego tak nie lubisz.
Wyżej wspominałem,
Że nie poprawiałem.
Podoba się ?

Tłumaczenia z przypisów są... Mogłeś to rozwiązać w zupełnie inny sposób. Poszedłeś na łatwiznę i wyszło jak wyszło. Najlepiej byłoby gdyby wynikało to z tekstu. Jeśli Masz zamiar pisać takie przypisy przez całą powieść to każdy normalny czytelnik zrezygnuje z czytania po kilku stronach. Chyba, że zrobiłeś to tylko na potrzeby tego fragmentu.
Pisząc normalny masz na myśli Siebie? Myślałem, że jesteś elokwentny (uwielbiam to słowo .... yyyyyyy .... od dziś). Część przypisów i tekstu jest do wyrzucenia. Tu się z Tobą zgodzę.
Fragment jak to fragment, po to jest wrzucony, żebyście go ocenili i żebym wiedział co zrobiłem źle.

Ogólnie bardzo na minus.

Minus od Ciebie i minus od Martinusa daje plus. Przynajmniej tak mnie na matmie uczyli. Chyba miałem lepszą nauczycielkę niż z polskiego.

Dzięki za rady. Pozdrawiam.
Jeżeli marzenia nie mają ceny: to są bezwartościowe czy bezcenne?

5
Matematyka a język Polski to dwie różne rzeczy. Tutaj dwa minusy oznaczają jeden wielki minus.

Nie jestem elokwentny. Wycieczki osobiste zostaw dla siebie albo napisz na PW. Niczego też nie muszę udowadniać.

Dodatkowo. Skoro już tracę czas.
Ronan siedział na podłodze, bezgłośnie wpatrując się w postać swego ojca.
Tutaj chodzi o to, że nie wydawał żadnego dźwięku, nie pierdział nie stękał, nie mruczał. Po prostu siedział jak mnich w klasztorze.
Wystarczyło więc napisać:
Ronan siedział na podłodze wpatrując w ojca.
Postać i swego jest zupełnie zbędne. Podobnie jak się i bezgłośnie. Zbędne upychacze psujące styl i przekaz.
Pewnie dlatego, że nigdy nie sprawdziłem tego tekstu. Tylko zachwycony swoim "talentem", pokazałem go szerszej publiczności.
Uwierz mi, że widać.
Nie ma powodu do zachwytu z tego powodu, a nawet odwrotnie. Jest powód do smutnej zadumy.
Fragment jak to fragment, po to jest wrzucony, żebyście go ocenili i żebym wiedział co zrobiłem źle.

Tak, tylko zauważyłem, że komentarze i opinie do twoich tekstów są zbędne. Na każdy argument masz kontrargument. Poniżej cytat z regulaminu:
Autor powinien przyjąć krytykę z pokorą i godnością. Jeśli uważasz, że krytyka jest niesprawiedliwa, a twoja twórczość – genialna, najwidoczniej nie jest to miejsce dla ciebie. Tutaj doskonalimy warsztat, nie chwalimy samozwańczych geniuszy.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

6
Weber pisze:Matematyka a język Polski to dwie różne rzeczy. Tutaj dwa minusy oznaczają jeden wielki minus.
Naprawdę musicie wszystko brać na serio? Ok, mam dziwne poczucie humoru, ale bez przesady.
Nie jestem elokwentny. Wycieczki osobiste zostaw dla siebie albo napisz na PW. Niczego też nie muszę udowadniać.
To nie była wycieczka osobista, ale jeżeli Cię uraziłem to przepraszam.
Dodatkowo. Skoro już tracę czas.
Ronan siedział na podłodze, bezgłośnie wpatrując się w postać swego ojca.
Tutaj chodzi o to, że nie wydawał żadnego dźwięku, nie pierdział nie stękał, nie mruczał. Po prostu siedział jak mnich w klasztorze.
Wystarczyło więc napisać:
Ronan siedział na podłodze wpatrując w ojca.
Postać i swego jest zupełnie zbędne. Podobnie jak się i bezgłośnie. Zbędne upychacze psujące styl i przekaz.
I takie rady najbardziej cenie. Wyrzucanie wyrazów, które psują zdanie. Nie wykorzystam tego do jednego fragmentu, będę takich rzeczy unikał.
Pewnie dlatego, że nigdy nie sprawdziłem tego tekstu. Tylko zachwycony swoim "talentem", pokazałem go szerszej publiczności.
Uwierz mi, że widać.
Nie ma powodu do zachwytu z tego powodu, a nawet odwrotnie. Jest powód do smutnej zadumy.
Chyba zauważyłeś w tym zdaniu samokrytykę? Proszę, napisz że zauważyłeś.
Fragment jak to fragment, po to jest wrzucony, żebyście go ocenili i żebym wiedział co zrobiłem źle.

Tak, tylko zauważyłem, że komentarze i opinie do twoich tekstów są zbędne. Na każdy argument masz kontrargument.


Chyba oto chodzi. Nie znacie całego opowiadania, powieści, książki. Pokazujecie mi błąd, pytacie się dlaczego zrobiłem tak a nie inaczej. Ja odpowiadam na wasze rady. Tak wygląda dyskusja.
Poniżej cytat z regulaminu:
Autor powinien przyjąć krytykę z pokorą i godnością. Jeśli uważasz, że krytyka jest niesprawiedliwa, a twoja twórczość – genialna, najwidoczniej nie jest to miejsce dla ciebie. Tutaj doskonalimy warsztat, nie chwalimy samozwańczych geniuszy.
Nie jestem samozwańczym geniuszem, to po pierwsze. Trochę dziwny ten regulamin, ale skoro tu jestem to się dostosuję. Nigdy nie uważałem, że krytyka jest niesprawiedliwa, albo uwłaczająca mojej godności. Uważam, że powinniście dodać ważny punkt w regulaminie. "Autor ma prawo do obrony swojego utworu."

Zadajmy sobie pytanie. Czy nie znając powieści Tolkiena i czytając fragment z środka księgi, uznali byśmy to za arcydzieło? Czy może znaleźlibyśmy coś co nam się nie podoba?

Dzięki za odpowiedź i mam nadzieje, że Cię nie uraziłem. Nie taki był mój cel.

Pozdrawiam
Jeżeli marzenia nie mają ceny: to są bezwartościowe czy bezcenne?

7
Poprostu pisze:Zadajmy sobie pytanie. Czy nie znając powieści Tolkiena i czytając fragment z środka księgi, uznali byśmy to za arcydzieło? Czy może znaleźlibyśmy coś co nam się nie podoba?
Moglibyśmy stwierdzić, że klimat nie nasz, że fabuła nam nie leży, bo to książka dla dzieci itp. ale nigdy nie powiedzielibyśmy, że Tolkien nie potrafił pisać.
Natomiast czytając Twoje opowiadania stwierdzamy, że klimat nie nasz, fabuła nam nie leży, a na domiar złego (i to jest chyba najgorsze), że nie potrafisz pisać. Jeszcze nie. Robisz masę błędów i brak ci samokrytycyzmu, tak, że nawet nie chce się nam weryfikowac Twoich tekstów, bo męczą nas Twoje tyrady i płakanie pod naszą robotą.

do moderatora - to nie jest offtop. odpowiadam na pytanie kolegi

Rozumiem. Sprzeciwu nie mam. - Web.
Ostatnio zmieniony pt 09 paź 2009, 10:01 przez padaPada, łącznie zmieniany 1 raz.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

8
padaPada pisze:
Poprostu pisze:Zadajmy sobie pytanie. Czy nie znając powieści Tolkiena i czytając fragment z środka księgi, uznali byśmy to za arcydzieło? Czy może znaleźlibyśmy coś co nam się nie podoba?
Moglibyśmy stwierdzić, że klimat nie nasz, że fabuła nam nie leży, bo to książka dla dzieci itp. ale nigdy nie powiedzielibyśmy, że Tolkien nie potrafił pisać.
Piszesz tak bo wiesz, że Tolkien jest dobry. Nie jesteś w tym momencie obiektywny, ale ok to twoje zdanie
Natomiast czytając Twoje opowiadania stwierdzamy, że klimat nie nasz, fabuła nam nie leży, a na domiar złego (i to jest chyba najgorsze), że nie potrafisz pisać. Jeszcze nie. Robisz masę błędów i brak ci samokrytycyzmu, tak, że nawet nie chce się nam weryfikowac Twoich tekstów,


Wszystko jasne, potraficie krytykować, a nie potraficie przyjąć obrony autora. To tez nie jest dobre. Tak samo jak mój brak samokrytycyzmu, do którego się przyznaję.
bo męczą nas Twoje tyrady i płakanie pod naszą robotą.


Wycieczki osobiste, tak jak ktoś już wcześniej pisał na PW.
Jeżeli marzenia nie mają ceny: to są bezwartościowe czy bezcenne?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”