Ile można zarobić na książce?

1
http://ksiazki.wp.pl/id,85624,size,0,galeria.html

Miłej lektury!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

2
Praktycznie sami twórcy anglojęzyczni. Przygasza to nieco mój patriotyzm lokalny, tj. związany ze strefą po drugiej stronie niegdysiejszej kurtyny.

3
patriotyzm lokalny Ci podtrzymać? ;)

ok. mam 35 lat, mieszkanie 3 pokoje (jeszcze nie do końca spłacone), samochód "miejski" (już na szczęście spłacony) i ładny księgozbiór (3500-4000 szt.). Wszystko z pisania. Dekadę temu malowałem mieszkanie znajomemu żeby mieć kasę na bilet, bo chciałem jechać na konwent, a nie bardzo było za co. Obecnie pas jest o parę dziurek luźniejszy. Na szaleństwa mnie nie stać - ale cóż - startowałem od zera, a ciągle jestem kredyciarzem na dorobku.

Ile można tu w Polsce zarobić?

Cóż np. p.J.Chmielewska czy p.Musierowicz przypuszczalnie wyciągają po jakieś ćwierć miliona złotych z każdej kolejnej książki. (tak liczę: nakłady 75'000-100'000 egz. x 2,5-3,5 zł) p. Masłowska sprzedała ok 150 tyś szt. (300-450'000?) p.W.Cejrowski z nakładem 180'000 (rio Anaconda) ma jak sądzę minimum pół miliona złotych z każdej książki. Sapkowski z tego co pamiętałem "Narertumu" wydał ok. 50 tyś. czyli 150 tyś na rękę razy trzy tomy? 450'000?

Liczę że kiedyś do nich dołączę ;) Za 10 lat? Za 15? Nawet za 20 będzie dobrze.
(weźcie pod uwagę że wchodzi vat na książki i rynek pewnie oklapnie o dobre 30-40%)
Tak czy inaczej jestem żywo zainteresowany zarobieniem takich kwot. Trzeba tylko wtopić jeszcze dziesięć lat dzikiej orki. Ale wtopię. Chyba się opłaca.

Niskie te polskie zarobki? Może w porównaniu za zachodem. Ale rynek anglosaski to jakieś 750 milionów potencjalnych czytelników mówiących po angielsku w domu.

4
No tak, ale nikt nikomu nie broni tłumaczyć książek na angielski, chiński czy jakikolwiek inny język. Wystarczy więc coś napisać, przetłumaczyć i się nam rynek odbiorców powiększa :).
Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie

5
Namrasit pisze: Wystarczy więc coś napisać, przetłumaczyć i się nam rynek odbiorców powiększa :).
sory- ale od pisania fantastyki to ja tu jestem ;)

a już poważniej - probować trzeba - ale na większe sukcesy na tym polu bym nie liczył.

tzw. "praktyka dnia codziennego". Michael Kandel - tłumacz Lema i czlowiek zakumplowany z masą agentów i wydawców, próbował zainteresować amerykanów prozą Dukaja, M.S.Huberatha i paru innych naszych top-autorów.

Bez skutku.

dla anglosasów nadal jesteśmy rynkiem zbytu. traktują nas gorzej niż kolonię - tzn. nie chcą za nasze skarby dać nawet skromnej garstki paciorków.

chwilowo? to sie może zmienić - ostatecznie był tam boom na literaturę iberoamerykańską.
ważne żeby gdy przyjdzie moda mieć z czym uderzyć.

Ja mam. Tylko jeszcze mało. A Wy?

...no to do roboty!

6
Ja właśnie piszę bestsellera - Zawstydzę TurboDymoMena :)

A tak na poważnie - zawsze mam wrażenie (o czym pisałem wielokrotnie), że Polska literatura jest zbyt wybujała na amerykańskie mózgi. Nie, żebym był jakiś antyUsej, jednak wrażenie jest nieodparte.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

10
Reasumując:

1) trzeba pisać dużo i dobrze żeby się ustawić na polskim rynku.
2) wymaga to czasu - więc trzeba się sprężać.
3) nie należy sie ograniczać tylko do Polski - jest okazja - wciskać innym.

4) szansa na polskie/słowiańskie 5 minut na zachodzie pojawi się albo się nie pojawi.

Jak się pojawi to prawdopdobnie bedzie miała postać kórtkiego intensywnego paroksyzmu.
Jeśli się pojawi nie będzie czasu by pisać. Na pokład zabiorą najłaniejsze tubylki a ich ekspedycja zrabuje wyłącznie skarby. Chcecie lusterek, perkalu i paciorków to do roboty - towar na wymianę musi błyszczeć jak psu (----).

nie czekajcie z polerowaniem kości słoniowej do przypłynięcia statków bo w handlu z kolonizatorami ubiegną Was ci ktorzy olerowali na zapas.

proste?

to do roboty.

od rana 7 stroniczek napisałem. A Wy?

11
No o niczym, bo liderem w książkach wcale nie jest ta z tzw "popularnej" :).
Nie ważne ile wydacie książek i jakich, ale ile na nich zarobicie (tak z ekonomicznego punktu widzenia). 10 x 100 to tyle samo co 1 x 1000.
Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie

12
Ostatnio przeczytałem fajną książkę fantasy. W biblionetce była określona jako pierwszy tom cyklu trzytomowego. Książka mnie wciągnęła, byłem ciekawy innych tytułów tego autora a tam... nic. Tylko to. Nie ma (jeszcze) nawet kolejnych tomów trylogii. Znowu zapomniałem sprawdzić przed przeczytaniem, czy jest ciąg dalszy.

Chodzi o Imię wiatru Patricka Rothfuss'a.

Z braku laku odwiedziłem sobie stronę autora. Konfrontuje się on tam z pytaniem fanów: kiedy w końcu będzie dostępna druga część? W tym miejscu, oprócz przykładu czarnego humoru (o tym poniżej) facet pisze tak (tłumaczenie moje)
Dwa lata temu byłem nauczycielem na pół etatu, biednym, obdartym i zdecydowanym, aby tak zostało. (...) Od tego czasu stałem się autorem międzynarodowego bestsellera. Spłaciłem kartę kredytową. Mam dom. Mam samochód.
(źródło)

Chodzi o człowieka, który napisał jeden tom trylogii, dalszych tomów nie ma. Książkę czytało się naprawdę fajnie, ale na kolana nie rzuca. W kraju anglosaskim za taką książkę ma już dom i samochód. Płodząc w tempie Andrzeja Pilipiuka miałby już niewielkie miasteczko ;)

Różnica pomiędzy rynkami jest więc druzgocąca. Jak napisano powyżej, po angielsku czyta bez mała miliard ludzi. Może uda się kiedyś przebić na tamte rynki. Chociaż np. Chińczycy kupili prawa do utworów Budki Suflera. Może kupią i polską prozę, ich jest ponad miliard :)

A wracając do kłopotów tamtego autora z natarczywym poganianiem go do wydania drugiego tomu przez nadpobudliwych czytelników:
W najgorszych chwilach mam takie myśli "Ty mały skurczybyku, niech mnie szlag, jeśli napiszę ci książkę! Na złość tobie będę grał teraz 15 godzin w Spore!"
:)

Skurczybyk jest mój, on zaklął dosadniej.

13
Andrzej Pilipiuk pisze:Cóż np. p.J.Chmielewska czy p.Musierowicz przypuszczalnie wyciągają po jakieś ćwierć miliona złotych z każdej kolejnej książki. (tak liczę: nakłady 75'000-100'000 egz. x 2,5-3,5 zł)
Chmielewska z pewnością znacznie wiecej - wydaje sama u siebie, więc raczej powyżej miliona + cały czas ukzaują się wznowienia. (Rocznie potrafi wydać nawet dwie nowe pozycje.)

Musierowicz - chyba też jest właścicielem/współwłaścicielem/udziałowcem Akapit Press, podobnie Waldemar Łysiak - także z olbrzymimi nakładami.

Co ich łączy? W 1988 r. byli już znanymi pisarzmi.
http://tiny.pl/h72vc

15
Tony pisze:
Chodzi o człowieka, który napisał jeden tom trylogii, dalszych tomów nie ma. Książkę czytało się naprawdę fajnie, ale na kolana nie rzuca. W kraju anglosaskim za taką książkę ma już dom i samochód.
ok. widocznie trafił na wydawce który akurat miał pustą szufladę ale za to posiadał kasę i wydał ją na luxpromocję książki o jakości ciut ponad przeciętna licząc na powiększenie stajni bestselerowych autorów.

W Polsce odpowiednikiem rzutowanym na inna rzeczywistość ekonomiczną jest p.Masłowska. ;) Za tantiemy z wojny "polsko ruskiej" zapewne mogła kupić sobie kawalerkę.

jedyny problem jaki widzę to to żeby się załapać na coś takiego trzeba niewyobrażalnego farta. Życze kazdemu potwórzenia tej drogi.

Ale doradzam jednakowoż by czekając na fart nie zaniedbać ciężkiej pracy ;)

Fart może się pojawić a może się nie pojawić.
A jakiś efekt pracy powinien zostać. ;)

to jak z wygraną w lotto masa kloszrdów kupuje namiętnie losy.
może jeden na milion trafi.

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron