Narzeczona księcia ciemności [horror] - fragment

1
Nad londyńskim cmentarzem zapadła głęboka noc. Chłodny wiatr delikatnie kołysał gałęziami drzew. Gęsta mgła zebrała się przy gruncie i osnuwała groby niczym całun. To była wyjątkowo zimna i paskudna jesień. Ale w Londynie nieprzyjemna pogoda panowała przez większą część roku, więc nie było w tym nic niezwykłego. Ta noc nie należała do nadzwyczajnych.
A może jednak?
Luna Lyngate siedziała na jednym z grobów i po raz kolejny czytała liścik, który znalazła przypadkiem na swojej wycieraczce. Nie zwracała uwagi nawet na kruka, który przysiadł na nagrobnej tablicy i obserwował ją paciorkowatymi oczami. Dziennikarz Simon Peretti, pisujący do literackiego miesięcznika, chciał się z nią spotkać. Pewnie chodziło mu o jej debiutancką powieść, która rozchodziła się jak ciepłe bułeczki.
Ale skoro chciał z nią porozmawiać, to dlaczego kazał jej przyjść na cmentarz? Nie żeby Luna nie lubiła cmentarzy – wręcz przeciwnie – ale wydawało jej się to trochę podejrzane. Poza tym, Simon dołączył do liściku różę. A może nie chodziło mu o spotkanie w sprawach biznesowych? Jeśli tak, to biedak nie wie, co go czeka. Luna uśmiechnęła się do swoich myśli i spojrzała na różę. Jej płatki były tak intensywnie czerwone jak krew, której pragnęła, która ją podniecała.
Jeśli jednak chodziło mu o książkę, to o co niby miał ją wypytać? Zapewne o nieopisane fragmenty. Luna uznała, że nie będzie już dłużej milczeć. Jeśli będzie trzeba, to opowie mu całą prawdę o sobie… Dosyć już ukrywania się. Pora wyjść na światło dzienne, oczywiście nie dosłownie.
W pewnej chwili siedzący na tabliczce kruk głośno zakrakał, zatrzepotał skrzydłami i odleciał, i dopiero wtedy Luna zdała sobie sprawę z tego, że nie jest sama.
– Panno Lyngate! A już myślałem, że pani nie przyjdzie!
Luna ocknęła się z zamyślenia i spojrzała przed siebie. Zbliżał się do niej młody mężczyzna w jasnobrązowym płaszczu. Jego nogi otaczała mgła, dlatego też wyglądał, jakby sunął w powietrzu. Był dosyć wysoki i bardzo, ale to bardzo przystojny.
– Zawsze mam czas dla ludzi zainteresowanych moją osobą - odpowiedziała mu z uśmiechem. – A pan to zapewne Simon Peretti z miesięcznika Worldwide Literature?
– W rzeczy samej – Mężczyzna ujął jej dłoń. – Przepraszam, że wybrałem takie miejsce spotkania, ale chciałem, żeby było nastrojowo.
– Nie ma za co. Nie przeszkadza mi to. Zastanawiam się tylko, po co ta róża.
Simon wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
– Jestem dżentelmenem. Dżentelmeni obdarowują piękne damy kwiatami.
– Ach, oczywiście – Luna zaśmiała się. – To co, zaczynamy wywiad?
Simon kiwnął głową i usiadł na sąsiednim grobie. Wyciągnął z kieszeni płaszcza swój dyktafon, włączył go i postawił obok.
– Panno Lyngate, pani debiutancki horror „Narzeczona księcia ciemności” zajmuje pierwsze miejsce na liście światowych bestsellerów. Jak się pani czuje z tą świadomością?
– Wprost bajecznie! Cieszy mnie, gdy ktoś docenia mój talent. Pisanie od dawna jest moją pasją. Uznałam, że warto podzielić się tym ze światem.
– Czytelnicy uważają, że ta książka, choć jest o wampirach, ma charakter autobiograficzny. Czy mają rację?
– Tak. To jest moja autobiografia. Choć muszę przyznać, że nie opisałam wszystkiego dokładnie.
Simon zamilkł na chwilę. Jego źrenice rozszerzyły się ze zdumienia i lęku jednocześnie.
– Czyli to znaczy, że pani jest… wampirzycą?
– Od stu pięćdziesięciu pięciu lat. A wyglądam na dwadzieścia.
– Czy w takim razie może pani opowiedzieć nam, jak to się stało?
– Oczywiście. Nie omieszkam podzielić się ze swoimi fanami moją tajemnicą. Rozsiądźcie się więc wygodnie i posłuchajcie tej pasjonującej historii…

2
Ujmijmy to tak:
- szkolny wstęp
- nawet rozwijający się środek
- mierne zakończenie

Poza tym horrorem bym tego nie nazwał. Jakaś mgła i kobieta cmentarna to jeszcze za mało dla tego gatunku. Tekst nie wywołuje ciarek na plecach z prostej przyczyny - brak tu napięcia. Jeśli praktycznie na samym początku zdradzasz, że bohaterka jest wampirem, to jaki jest sens dalszego jego budowania? Że niby zagrożony jest dziennikarz? Co mnie on obchodzi? Po tych kilku zdaniach raptem, nie zdołałem poczuć do niego jakiejś więzi (najwyraźniej nie lubię tych "koniecznie bardzo, ale to bardzo przystojnych").

Tekst jest w moim odczuciu za krótki. Jak już napisałem, środek nie wygląda źle (poza zdradzeniem tożsamości) i nawet przebłyskuje w nim potencjał stworzenia odpowiedniej atmosfery. Tyle, że rezygnujesz z tego dobrego tropu na rzecz słabego dialogu, który prowadzi donikąd.

Poza tym, odtwórcze to jakieś w moim odczuciu.

Nie podobało mi się.
"Przez życie trzeba przejść z godnym przymrużeniem oka, dając tym samym świadectwo nieznanemu stwórcy, że poznaliśmy się na kapitalnym żarcie, jaki uczynił, powołując nas na ten świat." - Stanisław Jerzy Lec

3
W tym "fragmencie" niczym mnie praktycznie nie zaciekawiłaś. Tym bardziej, nic choć troszkę mnie zaskoczyło.
Serena pisze:W pewnej chwili siedzący na tabliczce kruk głośno zakrakał, zatrzepotał skrzydłami i odleciał, i dopiero wtedy Luna zdała sobie sprawę z tego, że nie jest sama.
W pewnej chwili siedzący na tapczanie kot, ziewną leniwie i zapadł w głęboką drzemkę, i dopiero wtedy Tomek zdał sobie sprawę z tego, ze nie jest sam.
Serena pisze:Luna ocknęła się z zamyślenia i spojrzała przed siebie.
Przecież już się dowiedziała, że nie jest sama. Tekst kawałek wstecz, mówił nam że kruk powiadomił Lunę, o czyimś towarzystwie.
– Czyli to znaczy, że pani jest… wampirzycą?
W tym momencie, powinno się coś wydarzyć, co by mnie zdumiało i zmroziło krew w żyłach, ale cóż "dżentelmen" stwierdził, że ma do czynienia z wampirzycą i...?
Serena pisze:– Od stu pięćdziesięciu pięciu lat. A wyglądam na dwadzieścia.
...Z największym spokojem, po wyznaniu kim jest, opowiada "skromnie" o swoim wyglądzie oraz wieku.

Akcja nie zachęca do czytania dalej, wręcz przynudza. Nawet jak na fragment, to za krótki, aby cokolwiek zrozumieć, ocenić, chociażby wyobrazić sobie. Po przeczytaniu, praktycznie nie wiem, co w tym było w ogóle ciekawe. Chociaż, przed odrzeknięciem, że jest rasy wampir, nawet się fajnie zapowiadało.
RafBoch pisze:Po tych kilku zdaniach raptem, nie zdołałem poczuć do niego jakiejś więzi (najwyraźniej nie lubię tych "koniecznie bardzo, ale to bardzo przystojnych").
Święte słowa.


Pozdrawiam i życzę sukcesów.

4
Ale skoro chciał z nią porozmawiać
Niepotrzebny zaimek.
[1]Jego nogi otaczała mgła, dlatego też wyglądał, jakby sunął w powietrzu. [2]Był dosyć wysoki i bardzo, ale to bardzo przystojny.
1. Mało plastycznie. Bez sensu i brzydko. Raczej: „Wyglądał jakby sunął w powietrzu, ponieważ jego nogi otaczała mgła.”
2. Bardzo, bardzo? A może bardzo, bardzo, bardzo? I jeszcze bardziej?
żeby było nastrojowo
Nie ma to jak cmentarny nastrój do wywiadu.

Zero w tym horroru. Fragment jest przerysowany i w ogóle niestraszny. Rozumiem, że to dopiero początek czy tam jakaś część, ale po fragmencie mogę się spodziewać, co będzie dalej. Nie lubię wampirów, chociaż tutaj zapowiada się dosyć ciekawie. Tzn. bardzo spodobała mi się pomysł napisania biograficznej książki itd. Chociaż coś czuję, że za mało tutaj tajemniczego klimatu, który powinien towarzyszyć zarówno autorce, jak i jej książce. Czasami strasznie koślawe zdania tworzysz. Do tego dialogi są sztuczne.
– Nie ma za co. Nie przeszkadza mi to. Zastanawiam się tylko, po co ta róża.
Simon wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
– Jestem dżentelmenem. Dżentelmeni obdarowują piękne damy kwiatami.
– Ach, oczywiście – Luna zaśmiała się. – To co, zaczynamy wywiad?
Ja nie wiem, dlaczego on się tłumaczy? Naturalnie jest wzruszyć ramionami i uśmiechnąć się – to mówi samo za siebie.
Zwróć uwagę na zaimki. Masz tendencję do nadużywania ich.
Tekst dosyć krótki - nie ma co weryfikować. Czekam na coś dłuższego zatem.
Generalnie nie podobało mi się.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

5
Tekścik krótki i na czasie.
Przypadkowo o tak popularnym ostatnio temacie?
Wszędzie widać wampiry, nastolatki za tym szaleją zauważyłem. Nie tylko one chyba.
Resnick naśmiewa się z tego w jednej ze swoich powieści, jednocześnie pisząc powieść o wampirach. Taki zabieg jest nawet ciekawy.

W twoim przypadku jest to wałkowany schemat. Coś w stylu "Wywiadu z wampirem", tylko w damskiej wersji, bardziej cukierkowej.
Masz tendencję do zaprzeczania sobie. Nieświadomie zapewne, ale jednak.
Na samym początku poświęcasz pięć zdań opisaniu nocy, by stwierdzić, że:
Ta noc nie należała do nadzwyczajnych.
I to sztucznie budujące napięcie pytanie:
A może jednak?
Przypomina mi to pewien serial o zabarwieniu horroru jaki leciał w TV gdy byłem dzieckiem. Infantylny i dziecięcy. Dzieciaki go kochały.
Rozsiądźcie się więc wygodnie i posłuchajcie tej pasjonującej historii…
To mi bardzo pasuje do radia, do wywiadu do czasopisma literackiego mniej. Jednak nic to.

Masz pomysł. Czytelników łaknących powieści o wampirach jest trochę. Wystarczy spojrzeć na sprzedaż aktualnie wydanych powieści na ten temat. Do mnie to nie trafia, ale to chyba mało ważne.

Nie zmienia to faktu, że fragment jest sztuczny i niezbyt zachęcający. Jednak do dopracowania.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

6
O! o! :P Cmentarz? To, to pewnie będzie o wampajerach ;-D
Rozsiądźcie się więc wygodnie i posłuchajcie tej pasjonującej historii…
Jedna uwaga. Słuchał jej tylko dziennikarz, potem opisałby to w formie artykułu, toteż... :-P no! :-)

Ale ogólnie, to tekst fajny. Byków nie ma, są przecinki, tam gdzie trzeba. Fajnie wszystko opisane, gryzie mnie jeszcze to, że masz dialog "- dadada. -" i stawiasz kropkę przed zakończeniem owego dialogu. A tak, to wszystko jak najbardziej w porządku ;-P

To już drugi Twój tekst, który udało mi się przeczytać, powiem Ci, że fajnie pisasz ;-P

Nie przestawaj! :-DD ;-)
"Poszukiwacze potłuczonego fajansu"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron