Witam serdecznie. Wrzucam tutaj drugi tekst, po dłuuugim czasie. Robię to z ciekawości, czy przez ten, hum, chyba rok, mój styl się chociaż odrobinę poprawił. Oczywiście nie karzę nikomu odgrzebywać tamtego opowiadania i ich ze sobą porównywać. Zamierzam wysnuć wnioski na podstawie komentarzy. Pozdrawiam.
~
- Jesteś czarodziejem?
- A czy chciałabyś, żebym nim był?
- Tak.
- W takim razie, jestem czarodziejem.
Na jego, przyozdobionej długą śnieżnobiałą brodą i wąsem w tym samym kolorze, twarzy pojawił się szczery, promienny uśmiech. Uniósł rękę i poprawił zabawnie wyglądającą, szpiczastą tiarę, która bielą ani trochę nie ustępowała zarostowi. Całości dopełniała długa, piękna szata, całkowicie okrywająca tors i nogi starszego pana.
- A… jak masz na imię? – zapytała dziewczynka. O mężczyźnie, który siedział teraz naprzeciw niej nie wiedziała kompletnie nic. Pojawił się znikąd, bezszelestnie i zupełnie nagle. Lily zasiadała wtedy przy stoliku w swoim pokoju i kolorowała obrazki w książeczce dla dzieci. Kiedy uniosła głowę, aby znaleźć na stoliku potrzebną jej kredkę, zorientowała się, że nie jest już sama. Nie przestraszyła się. Zaczęła rozmawiać.
- Oh – czarodziej zachichotał. – Przypuszczam, że ludzie nazywają mnie na setki sposobów. Bywam Merlinem, niektórzy mówią o mnie Gandalf, a jeszcze inni Dumbledore. Ty możesz mnie nazywać, jak ci się tylko podoba.
Przypatrzyła mu się uważnie, zastanawiając się, jak też powinna go nazwać. Był taki inny. Zupełnie niepodobny do wszystkich ludzi, jakich spotkała w swoim pięcioletnim życiu. Nie znała odpowiedniego słowa, którym mogłaby go zdefiniować. Na pewno pozna je kiedyś, może kiedy pójdzie do szkoły.
- Czarodziej. Jesteś czarodziejem i tak będę do ciebie mówić, dobrze?
- Oczywiście, że dobrze, Lily. Pokaż no, co tam rysujesz?
Podsunęła mu książeczkę, aby mógł zobaczyć pokolorowane przez nią obrazki. Kiedy on przyglądał się rysunkom, ona postanowiła o coś poprosić.
- Czarodzieju?
- Hm? – mruknął, unosząc głowę i spoglądając na buzię Lily. Zauważyła, że miał jasnoniebieskie oczy, przywodzące na myśl lód. Pomimo tego skojarzenia, i tak emanowało z nich ciepło.
- Mógłbyś coś dla mnie wyczarować? – zapytała niepewnie. On tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej i położył dłoń na stole, wierzchem skierowanym do blatu. Wymamrotał coś, ściągnął brwi i już po chwili parę centymetrów ponad jego ręką zaczęła się unosić mała kulka. Lily nie widziała, z czego była zrobiona. Świeciła się różnymi kolorami i wirowała wokół własnej osi. Z ust dziewczynki wyrwało się westchnienie, wyrażające zachwyt. W tym czasie Czarodziej położył na stole drugą dłoń i znów wypowiedział jakieś słowa, po których także nad drugą ręką zaczęła unosić się taka sama, dziwna kulka. Lily chłonęła to przedstawienie łapczywym wzrokiem. Wtedy z obu kul wystrzeliły promienie, połączyły się w powietrzu, tworząc łuk mniej-więcej na wysokości brody siedzącego mężczyzny. Dziewczynka klasnęła w dłonie, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
Posmutniała, kiedy kolorowe promienie nagle znikły. Uniosła wzrok, aby posłać Czarodziejowi pytające pytanie i wtedy zauważyła, że mężczyzna wstaje.
- Już sobie idziesz? – jej głos był zdecydowanie mniej radosny niż przez cały czas, a duże, piwne oczy wręcz emanowały smutkiem.
- Ależ skąd. Zainteresowała mnie tylko ta twoja dziwna kolekcja… - spojrzał znacząco w kierunku półki, na której stało obok siebie kilka dużych segregatorów. – Mogę zobaczyć? – skinęła głową, a on podszedł do mebla i przykucnął, sięgając ręką po jeden ze skoroszytów. Lily zbierała karteczki, przedstawiające najróżniejsze rzeczy. Postaci z bajek, zwierzęta, czy przybory szkolne. Czarodziej przez parę chwil przyglądał się temu, a dziewczynka była przekonana, że jego zainteresowanie nie jest ani odrobinę udawane.
- Pokażesz mi coś jeszcze? – zapytała po jakimś czasie, kiedy znudziło ją już patrzenie, jak jej gość ogląda kolekcję karteczek.
Wstał, odłożywszy wcześniej segregator na swoje miejsce. Wyciągnął rękę w jej kierunku, mówiąc:
- Skoro chcesz.
Podeszła i złapała go za rękę, a raczej za dwa palce, bo tylko na tyle pozwalały jej małe rączki. Nie wiedziała, dlaczego miała to zrobić. Czyżby teraz zamierzał zaczarować ją? A może, a może… nie, to wydawało jej się wręcz niemożliwe.
- Polecimy? – zapytała, dając upust swojej ciekawości.
- Chciałabyś, żebyśmy polecieli?
- Bardzo.
- Więc polecimy.
Okno otworzyło się, kiedy na nie spojrzał, a chwilę potem Lily poczuła, jak jej małe stópki odrywają się od podłoża. Nie bała się, wiedziała, że nic jej nie grozi. Wylecieli z domu, chociaż dziewczynka nie pojmowała, jak mogli we dwójkę zmieścić się w wąskim otworze okiennym. Nie miała jednak czasu, aby się nad tym zastanawiać. Patrzyła w dół, na świat, który był coraz niżej. Widziała swoje podwórko, dom sąsiadów, w oddali zauważyła szkołę, do której miała zacząć chodzić za dwa lata.
- Trzymaj się mocno – usłyszała głos Czarodzieja, na co wzmocniła uścisk. Polecieli szybciej, tak szybko, że obraz rozmazywał jej się przed oczami.
- Gdzie jesteśmy? – wylądowali na nieznanym jej wzniesieniu, porośnięty trawą i kolorowymi kwiatami. Czarodziej stał obok niej, a ona w dalszym ciągu trzymała go za rękę. Poprowadził ją kilka kroków, aby rosnące parę metrów dalej drzewa nie zasłaniały widoku na to, co najwyraźniej chciał jej pokazać.
Kiedy korony drzew przestały stwarzać barierę dla wzroku, Lily wciągnęła głęboko powietrze, a potem wypuściła je ze świstem. Jej oczom ukazał się zamek, stojący w rozległej dolinie, rozciągającej się u stóp wzniesienia, na którym się znajdowali. Wyglądał jak zaczarowany, zupełnie, jakby ktoś zaczarowanymi nożyczkami wyciął go prosto z bajki i postawił tutaj, w tym nieznanym jej miejscu.
- Mieszkasz tutaj?
- Tak.
- Gdzie jesteśmy?
- Ty mi powiedz – uśmiechnął się.
- Jak to?
- To ty mnie stworzyłaś, Lily. To miejsce też jest twoim wytworem. Jak wszystko, co działo się od momentu, kiedy zaczęłaś się tak strasznie nudzić po południu, pamiętasz?
Nie zrozumiała. Popatrzyła na niego tak poważnie, że musiał się strasznie postarać, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Wyobraźnia, Lily, to najcenniejsze, co masz – dał jej chwilę, aby mogła spróbować zrozumieć jego słowa, po czym spojrzał na zegarek, który zupełnie znikąd pojawił się na jego ręce. – No, myślę, że pora już iść.
- Muszę?
- Tak. Ale nie przejmuj się, nie sądzę, żeby to było nasze ostatnie spotkanie.
Drzwi do pokoju, w którym siedziała otworzyły się i stanęła w nich mama.
- Co robisz, kochanie?
- Koloruję, mamusiu.
Mama podeszła do córki i spojrzała jej przez ramię.
- Popatrz – wskazała palcem. – Nie pokolorowałaś brody i wąsów tego pana.
- Nie musiałam. One są białe.
2
No to zaczynamy.
Już w czwartej linijce zgrzyt.
Dalej to co rzuca się najbardziej w oczy.
Spróbuj po napisaniu przeczytać opowiadanie tylko i wyłącznie pod tym kątem. Wywalaj wszystko, co niepotrzebne i wszystko co zaśmieca tekst ( szczególnie unikaj zaimków "swój", "swoja", "swoje" ).
Jedziemy dalej.
Poza tym powtórzenia.
Ogólnie
Było sporo błędów, ale mimo potknięć czytało się w miarę gładko. Tylko kilka razy zdarzyło mi się "zaciąć", czy nie zrozumieć treści zdania.
Tekst zdecydowanie powinien być przejrzany i poprawiony jeszcze raz, bo chyba nie przeszedł porządnej korekty.
Sama historia czarodzieja jest moim zdaniem lekko schematyczna, ale przedstawiłeś ją stosunkowo ciekawie.
Masz na pewno dużą wyobraźnię i spory potencjał, ale brakuje wprawy, wyćwiczonego stylu. W sumie tekst neutralny, z lekkim minusem ze względu na niedopatrzenia.
pozdrawiam
( z ciekawości zajrzałem do opowiadania, które wrzuciłeś w zeszłym roku i muszę uczciwie przyznać, że podobało mi się bardziej od tego)
Już w czwartej linijce zgrzyt.
To zdanie najlepiej napisać zupełnie od nowa, bo odstrasza czytelnika na samym początku.Na jego, przyozdobionej długą śnieżnobiałą brodą i wąsem w tym samym kolorze, twarzy pojawił się szczery, promienny uśmiech.
Dalej to co rzuca się najbardziej w oczy.
(...) spotkała w swoim pięcioletnim życiu
Kiedy on przyglądał się rysunkom, ona postanowiła o coś poprosić.
I dużo, dużo innych niepotrzebnych zaimków.On tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej (...)
Spróbuj po napisaniu przeczytać opowiadanie tylko i wyłącznie pod tym kątem. Wywalaj wszystko, co niepotrzebne i wszystko co zaśmieca tekst ( szczególnie unikaj zaimków "swój", "swoja", "swoje" ).
Jedziemy dalej.
Moim zdaniem mocno nietrafiony zwrot.Zauważyła, że miał jasnoniebieskie oczy, przywodzące na myśl lód.
Nie lepiej zamienić na "siedziała"?Lily zasiadała wtedy przy stoliku (...)
powinno być raczej :(...) położył dłoń na stole, wierzchem skierowanym do blatu.
Dalej mamy:(...) położył dłoń na stole, wierzchem do blatu.
Komplikujesz Autorze. Tłumaczysz wszystko zbyt łopatologicznie, nie pozostawiając nic w sferze domysłów. Lepiej byłoby napisać, że po prostu złapała go za rękę.Wstał, odłożywszy wcześniej segregator na swoje miejsce. Wyciągnął rękę w jej kierunku, mówiąc:
- Skoro chcesz.
Podeszła i złapała go za rękę, a raczej za dwa palce, bo tylko na tyle pozwalały jej małe rączki.
Poza tym powtórzenia.
"W oknie" brzmiałoby znaczniej lepiej.Wylecieli z domu, chociaż dziewczynka nie pojmowała, jak mogli we dwójkę zmieścić się w wąskim otworze okiennym.
I znowu powtórzenia.Wyglądał jak zaczarowany, zupełnie, jakby ktoś zaczarowanymi nożyczkami wyciął go prosto z bajki i postawił tutaj, w tym nieznanym jej miejscu.
Ogólnie
Było sporo błędów, ale mimo potknięć czytało się w miarę gładko. Tylko kilka razy zdarzyło mi się "zaciąć", czy nie zrozumieć treści zdania.
Tekst zdecydowanie powinien być przejrzany i poprawiony jeszcze raz, bo chyba nie przeszedł porządnej korekty.
Sama historia czarodzieja jest moim zdaniem lekko schematyczna, ale przedstawiłeś ją stosunkowo ciekawie.
Masz na pewno dużą wyobraźnię i spory potencjał, ale brakuje wprawy, wyćwiczonego stylu. W sumie tekst neutralny, z lekkim minusem ze względu na niedopatrzenia.
pozdrawiam
( z ciekawości zajrzałem do opowiadania, które wrzuciłeś w zeszłym roku i muszę uczciwie przyznać, że podobało mi się bardziej od tego)
"Każdy rodzaj literatury jest dobry z wyjątkiem nudnego."
Wolter
Wolter
3
Opowiadanie mocno schematyczne i standardowe. Moc wyobraźni, kulki i bajkowe zamki, bla, bla, bla.
Muszę przyznać, że na początku byłem zainteresowany (fajny tekst o Merlinie, Gandalfie i Dumbledorze). Skąd się wziął ten Czarodziej, czego chce? Moja ciekawość graniczyła ze strachem, że mam do czynienia z kalką Pottera. Na szczęście nie. Jednak im dalej w las, tym nudniej i coraz bardziej typowo. A szkoda.
Dobre są też pierwsze zdania. Rzucasz czytelnika od razu w wir wydarzeń, w środek rozmowy, i bardzo dobrze, to przykuwa uwagę.
Styl jest całkiem niezły, tzn., że czytało się przyjemnie. Nie doświadczyłem żadnych fajerwerków, niesamowitych metafor, opisów czy myśli, ale też nie zwijałem się z bólu, przechodząc do następnych akapitów.
Zgodzę się z przedmówcą w kwestii technicznych niedociągnięć. Trzeba je koniecznie poprawić. Dodam jeszcze to:

Ogólnie tekst rzeczywiście jest neutralny. Pomysł sztampowy, a styl jest na dobrej drodze, by stawać się coraz lepszym i lepszym, zachęcam więc do częstych ćwiczeń i - standardowo - częstego czytania.
Pozdrawiam.
Muszę przyznać, że na początku byłem zainteresowany (fajny tekst o Merlinie, Gandalfie i Dumbledorze). Skąd się wziął ten Czarodziej, czego chce? Moja ciekawość graniczyła ze strachem, że mam do czynienia z kalką Pottera. Na szczęście nie. Jednak im dalej w las, tym nudniej i coraz bardziej typowo. A szkoda.
Dobre są też pierwsze zdania. Rzucasz czytelnika od razu w wir wydarzeń, w środek rozmowy, i bardzo dobrze, to przykuwa uwagę.
Styl jest całkiem niezły, tzn., że czytało się przyjemnie. Nie doświadczyłem żadnych fajerwerków, niesamowitych metafor, opisów czy myśli, ale też nie zwijałem się z bólu, przechodząc do następnych akapitów.
Zgodzę się z przedmówcą w kwestii technicznych niedociągnięć. Trzeba je koniecznie poprawić. Dodam jeszcze to:
Uniosła wzrok, aby posłać Czarodziejowi pytające pytanie

Ogólnie tekst rzeczywiście jest neutralny. Pomysł sztampowy, a styl jest na dobrej drodze, by stawać się coraz lepszym i lepszym, zachęcam więc do częstych ćwiczeń i - standardowo - częstego czytania.

Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
4
Przyznam się do karygodnego błędu - nie sprawdziłem tekstu. Wiem, straszny to grzech, ale po prostu ilekroć się chciałem za to zabrać, tyle razy traciłem od razu chęci. I w końcu o, wrzuciłem nie sprawdzony. I stąd taki błąd jak "pytające pytanie". Oczywiście, miało tam być "pytające spojrzenie". XD
5
Zauważyła, że miał jasnoniebieskie oczy, przywodzące na myśl lód. Pomimo tego skojarzenia, i tak emanowało z nich ciepło.
Z moich emanowało coś zgoła innego.jej głos był zdecydowanie mniej radosny niż przez cały czas, a duże, piwne oczy wręcz emanowały smutkiem.
Najbardziej w oczy rzuciło mi się to, że bohaterka wcale nie zachowuje się jak na jej wiek przystało. Jest zbyt dorosła. Nie udało ci się wystarczająco dobrze jej zarysować, by czytelnik uwierzył w jej młodzieńczość.
Pierwsza scena jest nieco dziwna. Pierwsza myśl jaka pojawiła się w mojej głowie wyglądała mniej więcej tak: "Opowiadanie o pedofilii?".
Podchodzi do dziecka jakiś cudak i mówi,że jest czarodziejem jeśli tylko ono chce.
Strasznie dużo powtórzeń występuje w tekście, przysłaniają swym występem głównych aktorów tego spektaklu. A już wystarczająco są wyblakli, by ich przegapić, a przynajmniej zapomnieć szybko o ich istnieniu.
Krótkie, jednakże obfite w błędy.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.