Fragment powieści

1
Był ciepły wieczór, dziś dłużej niż zwykle zasiedziała się u koleżanki. Szybkim krokiem pospiesznie wracała do domu. Kiedy weszła do kamienicy, która jej zdaniem była tak stara, że dawno winna się już zawalić usłyszała krzyk siostry
- Zabiję go pomyślała, będąc przekonana, że znów ją bije. Zaczęła biec po dwa skrzypiące schody naraz. Raptownie otworzyła drzwi. Tuz za nimi stał odwrócony do niej tyłem ojciec, nie zastanawiając się ani chwili obiegła go i mocno obiema rękoma popchnęła do tyłu. Nie przygotowany na atak potoczył się kila kroków do tylu tracąc równowagę, wykorzystując to podbiegła ponownie i raz jeszcze mocno popchnęła. Tym razem tak silnie, że całym ciąłem runął do tyłu spadając ze schodów.
- Co robisz ?! – wrzasnęła Małgosia, która usłyszawszy łomot wybiegła z pokoju. Dopiero w tym momencie Agata uświadomiła sobie, że ojciec stał nie robiąc nikomu żadnej krzywdy. Niestety było już za późno na cokolwiek, ojciec spadał i spadał coraz niżej .
- Myślałam, że znów cię bije – odpowiedziała zmieszana.
- Oślepłaś nagle czy co ? Omijając ją szybko zbiegła ze schodów, by sprawdzić co z nim. Czuła głośne bicie serca. Nie to nie było bicie. To był potężny łomot. Miała wrażenie, że lada moment wyrwie się z jej ciała. Myśli niczym błyskawice paraliżowały umysł. I choć wyglądało to tak jakby biegła mu na pomoc, to prawda była zupełnie inna. W duchu modliła się by nie żył. By jego przepite, przekrwione oczy już nigdy więcej na nią nie patrzyły. By cuchnący odór już nie roznosił się po mieszkaniu. By wreszcie zsiniałe, obrzęknięte usta już nigdy więcej jej nie przeklęły .
On musiał nie żyć! Bo jeżeli nie...poczuła ogromny strach. Nie to nie mogło się zdarzyć.
Życie jednak bywa brutalne i choć niekiedy wydaje nam się, że my je planujemy to prawda jest zupełnie inna. Ono toczy się własnymi prawami. Zatrzymała się dwa, może trzy kroki przed ojcem. Leżał skulony nie dając znaku życia. Stała wpatrując się w niego lodowatym, nienawistnym wzrokiem. Przeszywała go nim tak dogłębnie jakby chciała go nim dobić. I tak było. Żałowała tylko jednego, że nie ma takiej siły.
- I co żyje? – spytała Agata stając tuz obok niej.
- Nie wiem – ledwie z siebie wydusiła.
- Dobrze mu tak wreszcie będziemy miały spokój.
Małgosia myślała tak samo, ale ona musiała mieć zupełna pewność by tak powiedzieć.
- Sprawdź!!! – pchnęła ją w stronę ojca.
- Dlaczego ja??? - Agatę nagle sparaliżował potężny strach.
- Bo ty go zepchnęłaś! – i te słowa uświadomiły jej dopiero, że gdyby ojciec nie żył to ona by go zabiła. Boże westchnęła.
Spojrzała na siostrę, jej oczy mówiły to samo. Co raz bardziej paraliżował ją strach. I tak jak przed chwilą bardzo pragnęła, by nie żył, tak teraz błagała Boga, by nic mu się nie stało. I choć odkąd pamięta nie życzyła mu nigdy nic innego. To nie chciała być jego katem.
- No dalej na co czekasz?? – poganiała ją siostra z niecierpliwością oczekując, potwierdzenia, że wreszcie ich koszmar się skończył.
- Bo... boję się... – wybąkała szczękając zębami.
- Teraz to już za późno na strach! Przecież musimy to sprawdzić!- krzyknęła.
- A od kiedy to ty jesteś taka bojowa, a może nie możesz się już doczekać żeby mnie oskarżyć o jego śmierć?
W tych paru chwilach zachowywały się rzeczywiście zupełnie odwrotnie, jakby nagle zamieniły się umysłami.
Przesunęła zwaciałe nogi o dwa kroki do przodu.
- No dalej zrób to!! – wrzasnęła za jej plecami Małgosia. Przestraszyła się zataczając na ojca. Gwałtownie odwróciła mu twarz w swoją stronę , cicho jęknął. Poczuła jak paraliżujący ją strach powoli z niej spływa. Głęboko westchnęła z ulgą. Spojrzała na siostrę, wymuszając lekki uśmieszek w przekonaniu, iż o to właśnie jej chodziło. Ale ta ku jej zdziwieniu, oddała jej tnące niczym brzytwa spojrzenie. I nim zdążyła cokolwiek pomyśleć była obkładana pięściami gdzie popadnie. Po raz pierwszy widziała i czuła na sobie takie rozwścieczenie u siostry. Była niczym rozjuszone, obłąkane zwierzę. Wrzeszczała, wydobywając z siebie dziwne niewyraźne słowa. Bała się jej i to bardzo. W głowie miała jeden wielki zamęt. Nic a nic z tego nie rozumiała. Przeraźliwy krzyk siostry oszołamiał ją.
- Idiotko! Widzisz co mu narobiłaś! Miałaś go zabić!! Zabić!! Czemu tego nie zrobiłaś?! Czemu? – rozumiała co drugie słowo. Otrzymywane razy były bardziej bolesne, starała się bronić ale ta, opętana jakąś diabelską siłą nie pozwalała na choćby najmniejszy ruch obronny. Niebywale mocne jak na taką dziewczynę kopnięcie w biodro uzmysłowiło Agacie, że musi uciekać. Bo w przeciwnym razie, to ona, nie ojciec odda tu ostatnie tchnienie.
Przez ułamek sekundy koncentrowała siły by w jednej chwili wyprostowana niczym strzała wybiegła na ulicę uciekając. Pobite ciało powstrzymywało gwałtowne ruchy, powodując okropny ból. Przez zakrwawioną twarz od zadrapań niewiele widziała. Kiedy zaczęła płakać – nie wiedziała. Trącała przechodniów mamrocąc coś niezrozumiale pod nosem. Potknęła się upadając, wprost pod nogi jednego z przechodniów. Mężczyzna w średnim wieku około czterdziestki, pochylił się nad nią chcąc ją podnieść.
- Zostaw mnie! – wrzasnęła, agresywnie odpychając jego dłonie.
- Spokojnie chce Ci tylko pomóc.
- Nie potrzebuje niczyjej pomocy – wstała. Dopiero teraz ujrzał jej zakrwawioną twarz.
- O nie... – powstrzymał ją mocno za ramie – Albo powiesz mi przed kim tak uciekasz, albo wezwę policję – zauważył jak na ostatnio słowo wzdrygnęła się nerwowo i szybkim nerwowym wzrokiem rozejrzała się dookoła.
- Niech pan nie wzywa policji – patrzyła na niego wystraszona – zaraz wszystko powiem, ale musimy skąd uciekać, bo ta wariatka mnie zabije – dygotała rozglądając się cały czas dookoła.
- Przy mnie nie musisz się nikogo bać – mówił spokojnie, chcąc choć trochę ją uspokoić. Ale to i tak nie pomagało. Jej rozbiegane oczy nie mogły się zatrzymać. – A ta wariatka to kto .. ?
- Moja siostra – odpowiedziała pośpiesznie.
- To ona tak ciebie pobiła? – przytaknęła głową, przydrepując z nogi na nogę. Widać było jak panicznie czegoś lub kogoś się boi. – Musiała mieć nie lada powód, że tak cię urządziła – starał się nawiązać rozmowę.
- To przez tego bydlaka! – i znów oczy rozbiegały się dookoła głowy.
- Chyba rozumiem – lekko się uśmiechnął – pobiliście się o chłopaka?
- Niczego pan nie rozumie!!! – pociągnęła go za sobą skręcając w wąską, małą boczną uliczkę. – Myślałam , że ona się rozłościła – wpadła w jakiś dziwny słowotok –za to, że go zepchnęłam, ale ona nie. Ona się chyba gniewa za to, że go... nie zabiłam. Nic już nie rozumiem. Wyjrzała zza rogu na główną ulicę – chociaż nie jestem pewna miałam go zabić, czy nie? – w oczach miała paniczny strach. Przez chwile zamyśliła się patrząc gdzieś daleko za siebie, ale zapewne nic nie widziała. I nagle jakby rażona piorunem wrzasnęła:
- A jeśli go zabiłam?! – i spojrzała mu prosto w twarz – muszę szybko, szybko uciekać co ze mną będzie? Co będzie? – drżała – zabiłam ojca – raz jeszcze spojrzała na niego i szarpnęła ręką chcąc się uwolnić od jego dłoni.
- Spokojnie! – dotąd łagodny ton przemienił się w rozkaz – Musisz mi natychmiast powiedzieć co się stało. – co zrobiłaś?! – przeraziła się jeszcze bardziej. Drżące usta, których nie mogła pohamować nie pozwoliły wypowiedzieć już ani słowa więcej. Pokiwała głową na znak – NIE. Szczekała zębami jak w malignie.
- Musisz!! – mocno wstrząsnął ją za ramiona, w nadziei, że choć trochę się opamięta. Niestety drżenie ciała nie ustępowało, a wręcz przeciwnie z minuty na minutę potęgowało w swą siłę. Widząc, że tylko traci czas wrzasnął
- Zaprowadź mnie do niego! – spojrzała na niego jakby nie rozumiała jego mowy – do ojca! Szybko, prowadź mnie do niego! Może jeszcze nie jest za późno?!
- Nie wrócę tam! – ponownie zaczęła się z nim szarpać, ale jego silne dłonie były nieubłagane. Była w nich niczym w potrzasku.
- Albo ty zaprowadzisz mnie do niego, albo ja zaprowadzę ciebie na policje jak wolisz? Wybieraj!
Wcale nie chciał być taki, ale wiedział, że to jedyny sposób. Popatrzyła na niego przez ułamek sekundy i posłusznie ruszyła z miejsca a z każdym wykonanym krokiem bała się coraz bardziej.
- Szybciej! Szybciej! – ponaglał nieznajomy.
- A jeśli się okaże, że nie żyje? – stanęła nagle jak wryta przyglądając mu się uważnie.
- wtedy pomyślimy co dalej – odpowiedział chłodno – szybciej! – powtórzył polecenie.
Drzwi kamienicy były zamknięte, stanęła przed nimi nie mając odwagi ich otworzyć.
- To tu – ledwie z siebie wydusiła czując jak serce podchodzi jej do gardła. Nieznajomy szybkim, energicznym ruchem nacisnął dużą, starą klamkę. Drzwi zaskrzypiały, lecz się nie otworzyły. Pchnął mocniej, ale coś z drugiej strony stawiało opór.
Ostatnio zmieniony śr 02 gru 2009, 19:54 przez agata1, łącznie zmieniany 1 raz.

3
Szybkim krokiem pospiesznie wracała do domu .
Niby źle nie jest, ale mało plastycznie brzmi. Jak szła szybkim krokiem to wiadomo, że się śpieszyła. Usunąłbym „pośpiesznie”.
zawalić usłyszała krzyk siostry
Brakuje przecinka. Mamy zdanie wtrącone, więc przydałby się.
- Zabiję go pomyślała, będąc przekonana, że znów ją bije.
Tutaj nie wiadomo, co jest akcją, a co myślą. Oddzielić myślnikiem:
„- Zabiję go – pomyślała…”
No i powinien być akapit od „Zaczęła biec…”
Tuz za nimi stał odwrócony do niej tyłem ojciec, nie zastanawiając się ani chwili obiegła go i mocno obiema rękoma popchnęła do tyłu
Tutaj też tak mało plastycznie. Jak dla mnie za dużo czasowników w jednym zdaniu. Zrobiłbym z tego dwa zdania; drugie od „nie zastanawiając…” i wyrzucił wyraz „obiema” – za dużo szczegółów spowalnia akcję, a tutaj dosyć żywiołowo scena jest opisana. Widomo, że jak „rękoma” to obiema, bo więcej nie ma.
No i literówka.
wykorzystując to podbiegła
Powtórzenie.
że ojciec stał nie robiąc
Przecinki.
- Oślepłaś nagle czy co ? Omijając
Znowu dialogi nie tak. Polecam przejrzeć forum „Jak pisać?”, tam na pewno znajdzie się kilka tematów odnośnie poprawnych dialogów.
Ono toczy się własnymi prawami.
Utarty zwrot brzmi „rządzić się własnymi prawami”. Toczyć się prawami? Hmmm… Chyba nie.
Przeszywała go nim tak dogłębnie jakby chciała go nim dobić. I tak było. Żałowała tylko jednego, że nie ma takiej siły.
Za dużo zaimków stosujesz. Wiadomo, że przeszywała wzorkiem i również wiadomo kogo, więc proponuję wyrzucić wszystkie „nim” i drugie „go”.
Drugie zdanie: tutaj lepiej byłoby napisać przez myślnik „Żałowała tylko jednego – nie miała takiej sił”
Małgosia myślała tak samo, ale ona musiała mieć zupełna pewność by tak powiedzieć.
Znowu niepotrzebny zaimek. Wyrzucić.
Boże westchnęła.
To myśl, wypowiedź czy zdanie?
I tak jak przed chwilą bardzo pragnęła, by nie żył, tak teraz błagała Boga, by nic mu się nie stało. I choć odkąd pamięta nie życzyła mu nigdy nic innego .
Bardzo często używasz zwrotu „tak, jak”, w dodatku błędnie bo powinien oddzielać je przecinek. Tutaj jedno trzeba wyrzucić bo znowu mało plastycznie i kole przy czytaniu. „I tak, jak przed chwilą bardzo pragnęła, by nie żył, teaz błagała Boga, aby nic mu się nie stało." Można jeszcze pozbyć się powtórzeń "by, aby" np. "I tak, jak przed chwilą pragnęła jego śmierci, teraz błagała Boga, aby nic mu się nie stało"
Wytłuszczone zdanko też jest złe. Przynajmniej bez „I”’ oraz „nigdy i z przecinkami.


No cóż. Dalej nie poprawiam, bo jest zbyt wiele tego. Mniej więcej wiesz już o co chodzi, gdzie robisz błędy i jak je poprawić. Twoim głównym problemem jest "zaimkoza". Stanowczo za dużo zaimków. 80% należy zredukować; poprzez zmianę zdań lub usunięcie zaimków.
Interpunkcja również strasznie kuleje. Czasami zdanka nie miały wręcz sensu. Do tego niepoprawny zapis dialogów. No i tekst słabo przygotowany. Brak akapitów, zgubione kropki, literówki. Trudno się taki tekst czyta. Niektórzy pewnie dadzą sobie spokój na samym początku.
Nadużywasz również imiesłowu współczesnego:
poganiała ją siostra z niecierpliwością oczekując
Przestraszyła się zataczając
Sporo tego jest. Uważałbym z tym, bo tekst staje się monotonny i zagmatwany. Wszystko się "rusza" ze względu na masę takich "wyrażeń odczasownikowych".
Co mi się podobało to kreacja postaci i dialogi. Nie jest sztucznie - jest dobrze. Kobiety są życiowe i wydają się prawdziwe. Polubiłem je.
Niestety, jest to za mało, aby tekst przypadł mi do gustu. Strasznie się nim zmęczyłem.

Pozdrawiam!
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

4
Początek jest bardzo chaotyczny.
Wrzucasz czytelnika w sam środek akcji nie mówiąc nawet kto jest bohaterem. Ot, tajemnicza dziewczyna.
Potem pojawia się siostra i powoli zaczyna się rozjaśniać.
Historia jest niezbyt ciekawa, przynajmniej dla mnie. Chociaż to może efekt tego, że to już trzynasty czy czternasty tekst, który dzisiaj czytam. Właściwie od trzech godzin.
Tekst jest niezbyt estetycznie przygotowany.
Co też odstrasza od dalszego czytania.
Na plus są dialogi, ale to już chyba wspomniał poprzednik. Za dużo literówek i zagubionych znaków. Utrudnia to czytanie.

Opowiadanie do ogólnej poprawy.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”