„Żeby to było takie proste”
Wiatr zaszumiał wśród nielicznych liści. Ołowiane chmury zawisły ciężko na niebie. Słońce dawno już poddało się, zatrzymując swoje promienie przed puszystym murem. Nie padało od kilku dni, jednak wszystko wskazywało na to, że się to niedługo zmieni. Mimo tego że był to październik, gdzieniegdzie leżały białe plamy śniegu. Wszędzie pustka. Ani śladu życia. Pewnie dlatego, że był to cmentarz.
- Złota polska jesień, psia mać – warknął czyjś głos.
Zza drzewa wysunął się wysoki jegomość w długim czarnym płaszczu. Stanął na środku wyrysowanego wcześniej pentagramu i wzniósł ręce ku górze. Nagle jednak kucnął i sporym szponem dopisał jakiś runiczny symbol na ramieniu swoistej gwiazdy.
- Przybądź, o Lucyferze, Czarny Panie, Królu Kłamstwa... – zaczął kiedy ponownie jego dłonie wystrzeliły w niebo. Litania trwała jeszcze dobre kilka minut. Świece na wierzchołkach pentagramu zapłonęły samoistnie. - ...Ty Poza Dobrem i Złem!
Zakończył i usunął się z miejsca, w którym właśnie zaczęły się materializować kłęby dymu. Postać padła na kolana dotykając czołem ziemi. W jego nozdrza uderzył ostry smród siarki. Niebo ściemniało jeszcze bardziej. Trochę dalej strzelił piorun. W smogu zaczęła formować się sylwetka. Z głośnym sykiem i hukiem, z szeroko rozwartymi ramionami pojawił się sam Lucyfer.
- Ach... – westchnął – Witaj śmiertelniku! – zasyczał. Kozia bródka podkreślała wąską twarz i zapadnięte policzki. Białe oczy błysnęły, łypiąc na postać przed nim. – Czegoż pragniesz w zamian za swoją duszę?
- Szczęścia. – odpowiedziała postać.
Szatan skrzyżował ręce na piersi.
- Ale szczęście wiele ma postaci. Pieniądze? Powodzenie u kobiet? Sława? – strzelał na oślep z szelmowskim uśmiechem.
- W każdej, o Czarny Panie.
- Eee... – Lucyfer zawahał się. – Ja cię chyba skądś znam...
Złapał klęczącą postać za długie kudły i wtedy zobaczył. Na czole, dwa, długie, zakręcone baranie rogi. Spojrzało na niego mizerne lico alkoholika.
- Mefisto?! Zdurniałeś do reszty?!
Drugi diabeł tylko wzruszył ramionami. Był to tak zniechęcający gest, że samemu Szatanowi zrobiło się niezręcznie.
- Stary Żyd się zrobiłeś. – ponowił – Chciałeś mi sprzedać coś, co od dawna mam w kieszeni. – odczekał stosowną chwilę, niestety Mefisto nie miał nic do dodania. – Mogę łaskawie dowiedzieć się o co chodzi?
- Jestem nieszczęśliwy. – rozżalił się diabeł mizerniejąc jeszcze bardziej.
- Jak demon z czeluści piekielnych może być nieszczęśliwy?! – krzyknął Lucyfer.
- Zwyczajnie – burknął w odpowiedzi i łypnął spod rogatego łba – Nie czuję satysfakcji z wykonywanego zawodu.
Pan Włości Piekielnych zdał sobie sprawę, że ma otwarte usta. Zamknął je szybko, chowając kły. Puścił Mefista i sam podrapał się po głowie. Czuł się zmieszany. Z definicji miał siać strach i kupować dusze, namawiać do grzechu i tak dalej. A tu do transakcji wezwał go jeden z jego podwładnych. Lucyfer poczuł się głupio.
- Chodź. – wskazał pobliską ławkę – Siadaj i mów.
Kiedy Mefisto usiadł wyglądał całkiem jak siedem nieszczęść. Mina zbitego psa. Włos w nieładzie, róg ułamany, oko podbite, płaszcz podarty. Gdyby Szatan wiedział co to współczucie, możliwe, że zrobiłoby mu się szkoda drugiego diabła. Jednak nie poczuł nic.
- No co to ma być w ogóle. – zaczął Mefisto łamiącym się głosem. – Jak ja mogę czerpać przyjemność z wykonywanego zawodu, skoro moja praca jest nikomu niepotrzebna?! No jak?!
Lucyfer wzruszył ramionami. Czuł się głupio. Słuchał najróżniejszych historii. O śmierci, o tragediach, o bólu i cierpieniu. Takie też słuchał, ale po to, by uzyskać duszę, a nie dlatego, że ktoś mu się wypłakuje w rękaw. Westchnął w duchu.
- Ludzie całkowicie przestali mnie potrzebować! – ciągnął diabeł. – Sami sobie radzą bez mojej pomocy! Robią czasem takie rzeczy, że sam bym o nich nie pomyślał, a tu trach! Zrobione. Tu się zrobił istny burdel. Dzieci mi proponują seks na kilka sposobów i to całkiem tanio. Wszyscy chleją na umór, a ja razem z nimi, psia mać! Mamona się cieszy, stał się nowym bogiem. Sami sobie wywołują wojny. Już dawno zapomnieli co to miłość i zaufanie... I to bez naszego wsparcia...
Zwiesił głowę i zatopił twarz w dłoniach. Lucyfer chrząknął w pięść i poprawił garnitur uszyty z najlepszego jakościowo mroku.
- Chyba powinieneś się cieszyć, że dzieci się usamodzielniają.... – mruknął, jak nigdy przedtem, niezbyt pewien.
- Jak tu się cieszyć, do cholery?! – wrzasnął, tak że Pan Ciemności aż podskoczył na wąskiej ławce. Oparł się o pobliski nagrobek. Ale Mefisto nie dawał za wygraną. – Przecież oni przestali nas potrzebować! To my powinniśmy się uczyć od nich. Co za świat. Jeszcze ten pieprzony śnieg w połowie października! – krzyknął i kopnął kopytem małą zaspę. Zaczął chlipać i oparł skudloną głowę o pierś Lucyfera.
- Panie, pomóż.... – zajęczał. Jednak to już dla Pana Piekieł było przesadą i delikatnie odepchnął od siebie rogatego sługę.
- Tam na górze ponoć panuje szczęście, łaska i miłosierdzie. – powiedział mając już po dziurki w czole Mefista i jego problemów. – Spróbuj tam, przecież na nawrócenie nigdy nie jest za późno.
Kiedy tylko ostatnia sylaba zabrzmiała w uszach Mefista, Lucyfer stał się tylko śmierdzącym siarką wspomnieniem.
- Żeby to było takie proste... – burknął diabeł pod nosem.
2
Chyba lepiej byłoby zostawić samo „warknął”. I tak nie wiadomo kto. Generalnie głos warczeć nie potrafi, ktoś – owszem. „warknął ktoś”? Fatalnie. Zostaw „warknął”.- Złota polska jesień, psia mać – warknął czyjś głos.
Przecinki. (I w wielu innych zdaniach)Zza drzewa wysunął się wysoki jegomość w długim czarnym płaszczu.
Czemu jednak? W sensie, że zmienił zdanie? Czytelnik i tak nie wie, co chciał zrobić wcześniej, więc spokojnie możesz wyrzucić. Uplastyczni to język. To jest taki częsty błąd w opisach. Bo jako autor widzisz całą scenę i wiesz, co stanie się dalej, ale nagle stwierdzasz, że zrobi coś jeszcze (zanim potoczy się dalsza akcja) i przez to wstawiasz „jednak”, które ma sens tylko dla Ciebie.Nagle jednak kucnął
Zły zapis dialogów.- Jestem nieszczęśliwy. – rozżalił się diabeł mizerniejąc jeszcze bardziej.
Generalnie ładne opowiadanko. Kuleje tylko interpunkcja i zły zapis dialogów. Poczytaj o tych rzeczach na forum, bo wiele razy wspominaliśmy.
Bardzo podoba mi się kreacja diabłów, nie powiem - ciekawie to wyszło. Pointa też ciekawa, lekko nagięta, ale fajna. Oczywiście wiadomo, że opowiadania o diabłach, aniołach i ich rozterkach to już objechany temat, aczkolwiek tutaj zgrabnie Ci się wszystko udało.
Ogólnie: nie urzeka, zgrabne, styl na poziomie, kreacja bohaterów dobra, interpunkcja i zapis dialogów do bani.
3
Co by tu rzec?
Całkiem przyjemnie się czytało.
Krótkie to i lekko zabawne z nutką zadumy.
Stylistycznie i warsztatowo kiepsko, jednak na chwilę przymknę na to oczy.
Już.
Popracuj nad tymi rzeczami, wiele to poprawi. I tekst stanie się bardziej czytelny i przyjemniejsza będzie chwila spędzona przy lekturze.
Nie mam nigdzie linków do tematów z zapisem dialogów, ale znajdziesz je bez problemu używając opcji szukaj lub pytając wujka Google.
Ogólnie nie kiepsko, słabo, ale nie kiepsko.
Całkiem przyjemnie się czytało.
Krótkie to i lekko zabawne z nutką zadumy.
Stylistycznie i warsztatowo kiepsko, jednak na chwilę przymknę na to oczy.
Już.
Popracuj nad tymi rzeczami, wiele to poprawi. I tekst stanie się bardziej czytelny i przyjemniejsza będzie chwila spędzona przy lekturze.
Nie mam nigdzie linków do tematów z zapisem dialogów, ale znajdziesz je bez problemu używając opcji szukaj lub pytając wujka Google.
Ogólnie nie kiepsko, słabo, ale nie kiepsko.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.