___Droga opadała łagodnie serpentyną wokół stromego zbocza. Przed nami rozciągał się malowniczy krajobraz fińskich jezior. Połączone ogromną liczbą rzek i strumieni tworzyły majestatyczną, niebieską pajęczynę. Ojciec zatrzymał samochód i wyjął ze schowka aparat.
___- Jak dobrze, że żyjemy w erze cyfrowych gadżetów - zaśmiałem się. - Gdybyś chciał zrobić te wszystkie fotki analogowo, musielibyśmy ciągnąć za sobą przyczepę z kliszami.
___- Hmm. Rozważałem taką ewentualność.
___Zaśmialiśmy się oboje głośno. Ojciec wysiadł i oparty o maskę wyszukiwał wytrwale najlepszych ujęć. Ja w międzyczasie postanowiłem zapalić papierosa.
___Zdążyłem wypalić jeszcze jednego, zanim aparat z powrotem wylądował w schowku.
___- Tato - zagaiłem, kiedy ruszyliśmy. - Czemu tak bardzo zależy ci, żebym zobaczył źródełko?
___- Zawsze chciałem tam wrócić. Sam dla siebie - zamyślił się. - To miejsce, w którym oświadczyłem się przyszłej żonie. Twój dziadek również wyznał swą miłość w tym miejscu. Gdybym nie wyjechał do Polski, może i ty miałbyś taką szansę.
___- Nigdy mi tego nie mówiłeś - bąknąłem zaskoczony wyznaniem ojca.
___- Nigdy nie pytałeś.
___Przez chwilę jechaliśmy w ciszy. Wpatrywałem się beznamiętnie w mijane drzewa rozmyślając o swoich rodzicach. W pewnym momencie ojciec przerwał milczenie.
___- No i jesteśmy - oświadczył.
___Zaparkował obok wielkiego świerka, wysiadł z samochodu i ruszył pewnie w kierunku szumiącej wody.
___I wtedy je zobaczyłem. Źródełko. Z porośniętej bluszczem skały wylewała się krystalicznie czysta woda. Wpadała do niewielkiego bajorka, z którego wypływał niewielki strumyk. Wił się między kamieniami, zakręcał, kluczył, po czym znikał w pobliskich zaroślach. Byłem zachwycony pięknem tego miejsca
___- Patrz - krzyknął ojciec, sprowadzając mnie na ziemie.
___Spojrzałem w tym samym kierunku co on. Wszystko stało się jasne. Niedaleko bajorka stała tabliczka, której wcześniej nie zauważyłem. Było na niej jedno, krótkie zdanie, do tego tylko w jednym języku.
___"Prosimy nie myć samochodów".
___Zrobiło mi się niedobrze.
___- Nie znasz dnia, ani godziny, kiedy poczujesz wstyd, że jesteś Polakiem - powiedziałem.
2
Widzę śmiejących się bohaterów - późniejsze określenie powoduje, że zmieniam swój obraz. Tu tkwi problem. Tracę niepotrzebnie czas, czytelnik go traci. Lepiej od razu zaakcentować śmiechinja.no.tamashi pisze:Zaśmialiśmy się oboje głośno.
Głośno zaśmialiśmy się.
Zdanie podrzędne wpisane w zdanie nadrzędne, w tym wypadku, musi zostać wydzieloneinja.no.tamashi pisze:Ojciec wysiadł i oparty o maskę wyszukiwał wytrwale najlepszych ujęć.
Ojciec wysiadł i, oparty o maskę, wyszukiwał wytrwale najlepszych ujęć.
Zaimek do wykreśleniainja.no.tamashi pisze:Ja w międzyczasie postanowiłem zapalić papierosa.
Nie wiem ile papierosów wypalił narrator. Spodziewać się całej paczki? Pozostawiasz mi za duże pole do popisuinja.no.tamashi pisze:Zdążyłem wypalić jeszcze jednego, zanim aparat z powrotem wylądował w schowku.
Delektowałem się smakiem drugiego, kiedy aparat z powrotem wylądował w schowku.
To zdanie przerobiłbym jednak na zupełnie inne.
Było na niej jedno krótkie zdanie.inja.no.tamashi pisze:Było na niej jedno, krótkie zdanie, do tego tylko w jednym języku.
albo
Napis na niej głosił:
Kiedy skończysz korektę, zaglądnij pod poniższy adres:
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=1717
Przyjemna miniaturka. Wpadłeś na pomysł napisania jej, w świetle ostatnich politycznych ekscesów?
4
Pomysł powstał pod wspływem historii kolegi. Co prawda wydarzyło się to w Szwecji, jednak wszystko co związane z tablicą i napisem w jednym języku jest autentyczne.Joe pisze:Wpadłeś na pomysł napisania jej, w świetle ostatnich politycznych ekscesów?
A tak ogólnie. Ciężko jest napisać, żeby nie było błędów. Siedziałem trzy godziny nad tą miniaturką i analizowałem, gdzie może być coś do poprawienia. A i tak znalazłeś kilka błędów.
[ Dodano: Pią 05 Lut, 2010 ]
Test akapitu.
[ Dodano: Pią 05 Lut, 2010 ]
Sposób z tego linku Joe nie działa.
12
obaj - dwaj faceci.Zaśmialiśmy się oboje głośno.
świerkuZaparkował obok wielkiego świerka
Dobra miniatura - taka... szczera. Ciekawie wplotłeś w historię motyw z wodospadem - kierujesz uwagę na czytelnika na miłość, uczucia i wspomnienia, żeby wyciągnąć na wierzch coś, co tak po prawdzie zostaje przytłumione niesmacznym zjawiskiem "polskości".
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.