Pomruk Śmierci

1
Taka tam wprawka w używaniu standardowych scen grozy…

___________________ Pomruk Śmierci

___Pomruk śmierci – wypuszczanie gazów o specyficznym zapachu, ze specyficznym dźwiękiem, przez chorego na raka dolnego odcinka jelita grubego, bądź mruczenie kota, ostrzegającego właściciela o nadejściu czegoś złego, nieuniknionego.

___Dziwnie wyglądająca postać weszła do mieszkania i rozejrzała się po nim. Ignorując fuczenie kota, przeszła do pokoju. Podeszła i nachyliła się nad kuchenką, przy której przez krótką chwilę coś robiła. Pokręciła głową, odwróciła się i zajrzała do lodówki. Szukała czegoś przez moment w porozrzucanych pudłach, a potem skierowała się w stronę łazienki. Umyła ręce, wyciągnęła z plecaka kabel i podłączyła do wtyczki w ścianie. Drugi koniec ostrożnie przeciągnęła za plastikowym parawanem prysznica i przyłączyła do słuchawki. Stanęła przed zaparowanym lustrem, patrząc się na nie przez chwilę, a potem po cichu opuściła mieszkanie.

- Pani zaraz cię nakarmi Stephen – powiedziała do kota, zdejmując żakiet.
Zwierzak otarł się o nogi i zamiauczał ponaglająco. Pomyślała, że to miło, gdy ktoś wita cię po powrocie do domu.
- Co ci jest, Steph? – zauważyła, że zachowuje się inaczej niż zwykle. Ocierał się o nią najeżoną sierścią, a napuszony ogon wachlował rytmicznie powietrze.
- Jesteś taki głodny? – uśmiechnęła się i pogłaskała zwierzaka po nastroszonym futrze. - No dobra, już idę… - ściągnęła wysokie, skórzane buty i przeszła do kuchni.
- Steph, czemu okno nie jest zamknięte? – otworzyła lodówkę i nałożyła kotu jedzenie. - Jakby ciebie to akurat miało interesować… - dodała, widząc, jak zwierzak zaczyna pałaszować żarcie.
- Cholerny przeciąg – mruknęła, słysząc, jak wiatr skrzypi drzwiami łazienki. Po chwili skrzypienie ustało i słyszała tylko muchę, rzucającą się spazmatycznie między firaną a oknem.
___Zamknęła okno i zasunęła zasłony. Bzyczenie zamilkło i nastała przerywana skrzypieniem desek i pałaszujących drewno korników cisza. Pomieszczenie spowił mrok, jedynie otwarta lodówka rzucała trochę światła. „Okropność” – stwierdziła, patrząc na pozostawioną przez byłych lokatorów lalkę. „Jak coś takiego można dać dziecku do zabawy. Nawet Stephen się tego boi” – pomyślała, patrząc na wlepione w nią plastikowe oczy i dziwny, dwulicowy uśmieszek. Była to jedna z tych lalek, które na horrorach ożywają i gdy tylko rodzice zasną, zakradają się do kołyski i duszą śpiące w niej niemowlę. Nagła Śmierć Łóżeczkowa? Bezdech w czasie snu? „Akurat” – pomyślała, odwracając lalkę oczami do podłogi. Przez krótką chwilę miała wrażenie, że ciągnący się od ucha do ucha uśmiech, zamienił się w grymas trwogi, a lalka spojrzała na nią złowrogo. Chce widzieć, co robisz. Jak mnie odwrócisz, to pożałujesz. „Ta jasne..” – pomyślała. Musi ją jutro wyrzucić, albo lepiej, da ją temu dzieciakowi z góry – jego płacz budził ją już trzecią noc. „Bezdech…– uśmiechnęła się z przekąsem.
___Spojrzała na poustawiane w nieładzie kartonowe pudła. „Boże, jaki bałagan.” - Stwierdziła, że musi wreszcie się tym zająć. Gdyby nie daj boże, ktoś zaprószył ogień, wszystko spłonęłoby momentalnie. Weźmie się za to jutro. „A teraz chce kawy” – stwierdziła, podchodząc do kuchenki. Była staromodna, jak wszystko w tym mieszkaniu. Zupełnie inna od tych, które używała do tej pory. Odkręciła kurek i usłyszała syczenie gazu. Dość późno nacisnęła iskrownik i spodziewała się buchnięcia ognia, ale nic się nie wydarzyło.
- Niech to szlag! – krzyknęła zdegustowana. „Czy nic w tym domu nie może działać tak jak trzeba?” - Normalnie napiłaby się czegoś innego – zauważyła, że ma w lodówce napoczętą colę (Skąd ona się tam wzięła?) – była jednak zbyt wściekła, żeby dać za wygraną. Raz po raz naciskała iskrownik, zagłuszając przekleństwami syk gromadzącego się gazu. „Buch!” – rozbłysk ognia.
- Mam cię! – krzyknęła zadowolona. Nalała do pełna wody i postawiła garnek na gazie. „Muszę koniecznie się rozpakować, wyjąć ten pieprzony czajnik z gwizdkiem” – oparła się o blat i czekała, aż woda zacznie bulgotać. Zupełnie nie zauważyła, że przycisk zaciął się i iskry smagały raz po raz, wijące się płomienie.
___Kątem oka zobaczyła jakiś ruch i odwróciła się instynktownie.
- Matko boska! Stephen! – rzuciła w stronę kota. Na ścianie dygotał spazmatycznie olbrzymi cień rzucany przez koci ogon. Kot spojrzał się na nią z wyrzutem (Znowu robiłaś to ze swoim szefem? Przecież wiesz, że ma rodzinę… i bardzo zazdrosną żonę), i z powrotem wsadził głowę do miski. – „Co ty tam możesz wiedzieć, jesteś kotem, w dodatku wykastrowanym” – pomyślała, zamykając drzwiczki lodówki. W pomieszczeniu zrobiło się zupełnie ciemno.
– „Spokój” – Wreszcie, po ciężkim dniu w pracy, mogła się zrelaksować. - Zimny prysznic. Tego mi właśnie trzeba – westchnęła głośno, zapominając zupełnie o wrzącej już teraz wodzie. Bulgocząc, ściekała po ściankach garnka, gasząc płomienie i tymczasowo podtapiając iskrownik.
___Odwróciła się od kuchni i zaczęła iść w stronę korytarza.
- Znowu przeciąg? – pomyślała, słysząc, jak drzwi łazienki znowu zaskrzypiały. Tym razem okno było jednak zamknięte.
- Cholera! – krzyknęła, podskakując instynktownie do tyłu.
- Skąd ty się tu wziąłeś? – stał wyprężony, wpatrując się w nią swoimi błyszczącymi ślepiami. Spojrzał za siebie, w stronę korytarza, fuknął, a potem podszedł do niej i nastroszony jakby przed chwilą kopnął go prąd, zaczął się ocierać.
- Stephen, co ci jest?? – zupełnie zapomniała o dobiegających z łazienki odgłosach. Wzięła kota na ręce i pocałowała w pyszczek. Zamruczał.
- Wiem Stephen, oboje musimy przyzwyczaić się do nowej sytuacji - powiedziała, zastanawiając się, o co może mu tak naprawdę chodzić. „Podobno koty mają jakiś zmysł czy coś. Może coś wyczuwa? A może to ta cholerna lalka?” – kopnęła pudlo z upiorną zabawką.
- Boże, a może to jedzenie? Ile stało w pudle, zanim włożyłam je do lodówki? – skierowała się w jej stronę, myśląc o tym, że muchy zniosły na mięsie jaja i za chwilę zobaczy słoik pełen wijących się białych robaków. Niemalże poczuła fizyczny odór gnijącego ścierwa, wyobrażając sobie, jak Stephen pożera wymieszane z jedzeniem glizdy, a ona go potem całuje. „Fuj!” – zrobiło się jej niedobrze. Postawiła kota na podłodze i sprawdziła jedzenie. Było w porządku, przynajmniej na pierwszy rzut oka.
- Eh.. Stephen, ty to lubisz straszyć – uśmiechnęła się i ignorując zupełnie próby zatrzymania poszła do łazienki.
- „Zwariował” – pomyślała, słysząc przez zamknięte drzwi miauczącego kocura, poczym odkręciła wodę, której szum zagłuszył wszystkie odgłosy.
- Stanęła przed lustrem i rozebrała się. Spojrzała w nie, ale nie dostrzegła swojego odbicia.
- „Dziwne” – pomyślała. – „Przecież nie odkręcałam ciepłej wody”. Gdy je przecierała, zdawało się jej przez chwilę, że widzi jakiś napis.
- „No, teraz lepiej” – rozebrała się i spojrzała na odbicie swoich piersi. Mimowolnie przypomniał się jej szef, a potem ślepia Stephena mówiące „Źle robisz. Nie powinnaś.”
- Jasne, że nie powinnam. A za co bym ci żarcie kupowała?
Jeszcze raz zerknęła w lustro. Przez chwilę miała wrażenie, że coś w nim mignęło.
- Wyrzuty sumienia kochanie. Tak… to tylko wyrzuty sumienia – powiedziała na głos, mącąc hipnotyczny szum prysznica.
___Wyobraźnia podsunęła jej obraz leżącej w pudle lalki. „Może robie źle? Może właśnie przed tym chciała mnie ostrzec… albo ukarać?” – Przeszły ją ciarki, gdy zobaczyła, jak przeklęta zabawka ożywa i wychodzi z pudełka, podchodzi do kuchenki i odkręca… „Gaz! Cholera!” – przebiegła naga do pokoju, prawie przewracając się o stojącego kocura.
- Uff… o mały włos – westchnęła, wyobrażając sobie, jak kąpie się pod prysznicem, a całe mieszkanie zaczyna trawić ogień.
- „Zdążę napić się kawy? Nie. Nie ma czasu. Za godzinę mamy się spotkać.” - Pomyślała, że w gruncie rzeczy jest trochę jak nauczycielka - też pracuje po pracy. Wróciła do łazienki i weszła do basenu, czując ożywczy strumień wody. Już miała sięgnąć po prysznic, gdy coś zadzwoniło.
___Teraz dopiero sobie przypomniała…
- Bob, braciszku? Od dawna dzwoniłeś? Super, dziękuje, że zainstalowałeś mi telefon akurat tutaj – powiedziała z ironią. – A za ten dzwonek to cię chyba zabije… No i ubieraj się normalnie, bo mi kota wystraszyłeś…

___Piętro niżej, w piwnicy, zaczął się właśnie psuć bojler. Temperatura znacznie przekroczyła punkt wrzenia i zamiast wody, w górę rury, z olbrzymim ciśnieniem podążała teraz mająca kilkaset stopni para.

___Dokończyła zimny prysznic, ubrała się i wyszła na spotkanie z szefem.
___Po drodze spadła jej na głowę cegła.

2
Witaj. Kilka ogólnych uwag (oczywiście subiektywnych, jak zwykle).

Proponuję doprecyzować czynności, wygląd, otoczenie. "Dziwnie, coś, czegoś"... Czytelnik chce wiedzieć, o co chodzi, co się dzieje. Jako autor jesteś mu to winien.

Zapis dialogów. Od tego nie uciekniesz. Poszperaj w necie - jest tego na pęczki.

Powtórzenia, gramatyka. Dużo pracy przed Tobą.

Przysłówki. "Cicho, ostrożnie, ponaglająco, rytmicznie, spazmatycznie"... Przysłówki kolą mnie w oczy. Jak na tekst o niedużej objętości zdecydowanie zbyt często ich używasz.

Pomysł z parą w rurach jest całkiem ciekawy, ale cegła robi wrażenie wymyślonej na siłę.

Generalnie tekst ujdzie (a może po prostu zginie?) w tłoku.

Pozdrawiam.[/i]

4
hardrick pisze:Dziwnie wyglądająca postać weszła do mieszkania i rozejrzała się po nim. Ignorując fuczenie kota, przeszła do pokoju. Podeszła i nachyliła się nad kuchenką, przy której przez krótką chwilę coś robiła.
Strasznie dużo tego chodzenia. Zresztą w tym, akapicie ta dziwna postać wykonała tak wiele czynności, że od tych czasowników trochę się zmęczyłem. Weszła, rozejrzała się, przeszła, podeszła, nachyliła i coś robiła. Podeszła możesz wyciąć, rozejrzała i robiła zamień na imiesłowy, będzie się lżej czytać.
hardrick pisze:najeżoną sierścią, a napuszony ogon wachlował rytmicznie powietrze.
- Jesteś taki głodny? – uśmiechnęła się i pogłaskała zwierzaka po nastroszonym futrze.
Przesadziłeś. Już wiem, że z kotem coś nie tak, nie trzeba tego powtarzać tak często.
hardrick pisze:pałaszować żarcie.
Zawsze uważam, że narracja w trzeciej osobie, gdy nie jest to opowieść kolesia z podwórka, zobowiązuje do unikania wyrazów potocznych. Może się mylę, ale zawsze mnie to drażni.
hardrick pisze:słysząc, jak wiatr skrzypi drzwiami łazienki. Po chwili skrzypienie ustało i słyszała tylko muchę
słyszenie i skrzypienie. Co prawda tu aż tak nie rażą powtórzenia, ale z powodzeniem możesz np. skrzypienie zastąpić dźwiękiem, a słyszała dochodziło do niej brzęczenie muchy.
hardrick pisze:Bzyczenie zamilkło i nastała przerywana skrzypieniem desek i pałaszujących drewno korników cisza.
bzyczenie zamilkło - niby poprawne, ale jakieś takie bzyczące.
znów skrzypisz, tym razem deskami.
po nastała i przed cisza - przecinki.
Zdanie, które nie buduje klimatu, a raczej go psuje.
hardrick pisze:Była to jedna z tych lalek, które na horrorach ożywają i gdy tylko rodzice zasną, zakradają się do kołyski i duszą śpiące w niej niemowlę.
Tu aż się prosi o dusząc.
hardrick pisze:odwracając lalkę oczami do podłogi.
Be tego narracja nie ucierpi.
hardrick pisze:A teraz chce kawy
literówka
hardrick pisze:Dość późno nacisnęła iskrownik i spodziewała się buchnięcia ognia, ale nic się nie wydarzyło.
przeczytaj sobie na głos to zdanie. Spróbuj zbudować tym fragmentem jakieś napięcie, bo zabrzmiało to jak: piłem herbatę i nagle skończyłem. Nawet to było bardziej emocjonujące.

Dość późno nacisnęła iskrownik. Odsunęła się odruchowo, spodziewając się wybuchu ognia. Nic się jednak nie stało.
Może jeszcze to nie dzieło sztuki, ale zanim czytelnik dobrnie do końca ma chwilkę emocji.

Potem wali w ten iskrownik, aż się zapaliło. Nuda, jak na polskim filmie :)
hardrick pisze:Nalała do pełna wody i postawiła garnek na gazie.
Czepiając się: gdzie nalała tej wody? Mam nadzieję, że do garnka, bo się spali... Źle brzmi to zdanie.
hardrick pisze:– „Spokój” –
zdecyduj się - myślnik, czy cudzysłów. Będąc konsekwentnym - to drugie. Zresztą później powielasz ten błąd.
hardrick pisze:tymczasowo podtapiając iskrownik.
Usuń tymczasowo - niepotrzebne!
hardrick pisze:kopnęła pudlo z upiorną zabawką.
literówka
hardrick pisze:- Boże, a może to jedzenie? Ile stało w pudle, zanim włożyłam je do lodówki? – skierowała się w jej stronę, myśląc o tym, że muchy zniosły na mięsie jaja i za chwilę zobaczy słoik pełen wijących się białych robaków. Niemalże poczuła fizyczny odór gnijącego ścierwa, wyobrażając sobie, jak Stephen pożera wymieszane z jedzeniem glizdy, a ona go potem całuje. „Fuj!” – zrobiło się jej niedobrze.
Wreszcie zobrazowałeś scenkę. Widziałem ją i nie podobała mi się. To znaczy literacko - super, ale mnie tez się zrobiło niedobrze :) Fajne!
hardrick pisze:A za co bym ci żarcie kupowała?
Znów żarcie, ale w dialogu - jak najbardziej na miejscu!
hardrick pisze:weszła do basenu
brodzika, basenu raczej nie ma w łazienkach, chyba, że ktoś trzyma szpitalny.

Cegła - faktycznie w mojej subiektywnej opinii nie najlepszy wybór, ja bym ją wrzucił pod samochód, bardziej prozaiczne, ale to Twój wybór i tego się nie czepiam.

Stylistycznie troszkę niedopracowane, za to pomysł bardzo fajny. Myślę, że można troszkę przebudować początek. Wizyta powinna być krótsza. Większość scen była nudna i mało w niej było akcji. Nad tym koniecznie musisz popracować, bo wiem, że możesz. Scenka z mięsem była wyjątkowo udana.

Bardzo podobało mi się zaś zakończenie, a raczej jego jednozdaniowa forma. Bez dłużyzn, krótko i treściwie.

Pomysł bardzo fajny, wykonanie do poprawki. Mam nadzieję, że to zrobisz, bo warto zainwestować w ten tekst.
Dariusz S. Jasiński

5
hardrick pisze:Dziwnie wyglądająca postać weszła do mieszkania i rozejrzała się po nim.
Do wykreślenia - skoro jest w mieszkaniu, to stosunkowo rozgląda się po nim, tylko i wyłącznie.
hardrick pisze:Ignorując fuczenie kota, przeszła do pokoju.
Którego? Będąc w mieszkaniu, jest w jego części - ja określę ją mianem jednego z pokoi.
hardrick pisze:[1]Podeszła i nachyliła się nad kuchenką, [2]przy której przez krótką chwilę coś robiła.
[1] Niepotrzebne - nie musisz tak szczegółowo opisywać.
[2] Konkrety! Niech to "coś" stanie się czymś, co pozwoli zadziałać czytelniczej wyobraźni.
hardrick pisze:a potem skierowała się w stronę łazienki. Umyła ręce, wyciągnęła z plecaka kabel i podłączyła do wtyczki w ścianie. Drugi koniec ostrożnie przeciągnęła za plastikowym parawanem prysznica i przyłączyła do słuchawki. Stanęła przed zaparowanym lustrem, patrząc się na nie przez chwilę, a potem po cichu opuściła mieszkanie.
Nie będę mówił: "Co ma piernik do wiatraka?", chociaż w zasadzie już to powiedziałem :mrgreen: Co mycie rąk ma wspólnego z pozostałymi czynnościami ma mycie rąk?
hardrick pisze:- Co ci jest, Steph? – zauważyła, że zachowuje się inaczej niż zwykle. Ocierał się o nią najeżoną sierścią, a napuszony ogon wachlował rytmicznie powietrze.
Źle zapisałeś dialog. Zdanie zaczynające się od słowa zauważyła, w tym wypadku, traktujemy jak odrębną część. Przypatrz się temu dialogowi, a potem skonfrontuj go z poprzednim:

- Co ci jest, Steph? – zauważyła, że zachowuje się inaczej niż zwykle.
- Pani zaraz cię nakarmi Stephen – powiedziała do kota, zdejmując żakiet.

W drugim wyraźnie zarysowuje się nam obraz kobiety jednocześnie mówiącej oraz zajmującej się żakietem. Pierwsza, to zupełnie inna bajka. Tam kreślisz konkretny wniosek - spostrzeżenie. Gdybyś, podczas czytania dowolnej książki fabularnej, skupił się na stronie technicznej tekstu, zauważysz, że autorzy posługują się mniej więcej takim zapisem:

- Co ci jest, Steph? – Zauważyła, że zachowuje się inaczej niż zwykle.

Niewielka zmiana, a jak wiele przysparza zamieszania, prawda?
hardrick pisze:- Jesteś taki głodny? – uśmiechnęła się i pogłaskała zwierzaka po nastroszonym futrze. - No dobra, już idę… - ściągnęła wysokie, skórzane buty i przeszła do kuchni.
- Steph, czemu okno nie jest zamknięte? – otworzyła lodówkę i nałożyła kotu jedzenie. - Jakby ciebie to akurat miało interesować… - dodała, widząc, jak zwierzak zaczyna pałaszować żarcie.
Podobnie tutaj. Nie chcę cytować większości dialogów, zwróć uwagę na ten błąd przy osobistej redakcji.
hardrick pisze:- Cholerny przeciąg – mruknęła, słysząc, jak wiatr skrzypi drzwiami łazienki.
O, tutaj, dla przykładu, zastosowałeś poprawny zapis.
hardrick pisze:Zamknęła okno i zasunęła zasłony. Bzyczenie zamilkło i nastała przerywana skrzypieniem desek i pałaszujących drewno korników cisza
Musimy oddzielić zdanie podrzędne od zdania nadrzędnego.

Zamknęła okno i zasunęła zasłony. Bzyczenie zamilkło i nastała, przerywana skrzypieniem desek i pałaszujących drewno korników, cisza.
hardrick pisze:Była to jedna z tych lalek, które na horrorach ożywają i gdy tylko rodzice zasną, zakradają się do kołyski i duszą śpiące w niej niemowlę.
Tutaj podobnie - potrzeba oddzielenia daje się we znaki.

Była to jedna z tych lalek, które na horrorach ożywają i, gdy tylko rodzice zasną, zakradają się do kołyski i duszą śpiące w niej niemowlę.

Ponad to, zastanowiłbym się na drugim spójnikiem. Spróbujemy sformułować to inaczej?

Była to jedna z tych lalek, które na horrorach ożywają i, gdy tylko rodzice zasną, zakradają się do kołyski by udusić śpiące niemowlę.
hardrick pisze:[1]Przez krótką chwilę miała wrażenie, że ciągnący się od ucha do ucha uśmiech, zamienił się w grymas trwogi, a lalka spojrzała na nią złowrogo. [2]Chce widzieć, co robisz. Jak mnie odwrócisz, to pożałujesz.
[1] Bohaterka widzi plecy lalki, nie może dostrzegać grymasu na twarzy.
[2] Trzeba to wydzielić.
hardrick pisze:Musi ją jutro wyrzucić, albo lepiej, da ją temu dzieciakowi z góry – jego płacz budził ją już trzecią noc. „Bezdech…– uśmiechnęła się z przekąsem.
Bez "przecinkowania" przed albo, bez względu na funkcje - ostatnio sam złapałem się za głowę po takiej wpadce.
hardrick pisze:„Boże, jaki bałagan.” - Stwierdziła, że musi wreszcie się tym zająć. Gdyby nie daj boże, ktoś zaprószył ogień, wszystko spłonęłoby momentalnie. Weźmie się za to jutro. „A teraz chce kawy” – stwierdziła, podchodząc do kuchenki.
A ona tylko stwierdza i stwierdza...
hardrick pisze:Nalała do pełna wody i postawiła garnek na gazie.
Czy aby na pewno na gazie? Nie na blasze, czy jak to się określa...?
- Matko boska! Stephen! – rzuciła w stronę kota. Na ścianie dygotał spazmatycznie olbrzymi cień rzucany przez koci ogon. Kot spojrzał się na nią z wyrzutem (Znowu robiłaś to ze swoim szefem? Przecież wiesz, że ma rodzinę… i bardzo zazdrosną żonę), i z powrotem wsadził głowę do miski.
Trzeba się pozbyć tego przecinka.

Bajeranckie! :mrgreen:

Za dużo tutaj błędów, zdecydowanie. Kolejna sprawa: szczegółowość. Opisujesz każdą czynność, nie pozostawiając wyobraźni czytelnika pola do manewru. Spróbuj skleić coś bardziej... ogólnikowego. I jeszcze jedno - zdecydowanie za szybko przeskakujesz pomiędzy czynnościami. Pozwól czytelnikowi oswoić się, pobyć trochę w skórze bohaterki. To jest właśnie mankament - nie czuć przywiązania i możliwości "wejścia w bohatera".
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”