Nie tylko dyskoteka (miniatura)

1
Nie tylko dyskoteka

WWWNie chciał być sam tego wieczoru. Ubrał się, pogasił wszystko w mieszkaniu i przekręcił klucz w drzwiach.
Ulubione knajpki były już pozamykane. Nie zdziwił się. W końcu to środek tygodnia w małym mieście. Na głównej ulicy tylko z jednego lokalu dochodził gwar. Spojrzał z grymasem na podświetlany szyld dyskoteki. Zazwyczaj omijał to miejsce. Barwne opowieści znajomych, panienki na jedną noc, pobudka pod sklepem z naciągniętą na twarz koszulką – był przecież ponad to. Powoli jednak skierował kroki w tamtą stronę. Być może chlapnie sobie jednego, pogapi chwilę i wróci do domu. Zszedł po drobnych schodach. Pomieszczenie niemal od razu nie przypadło mu do gustu. Przełamał niechęć dopiero, gdy zobaczył puste miejsca przy barze. Zamówił szkocką i rozejrzał po wnętrzu.
Było tłoczno i duszno. Sylwetki tańczących na parkiecie osób przecinały rzucony na salę zielony promień laseru. Cienie i kontrasty co chwilę załamywały się w pulsującym świetle. Ciała młodych dziewczyn oraz półnagich chłopców wykonywały serię podobnych, spójnych ruchów, szybkich, jakby usilnie próbowali nadążyć za rytmem, wyginając co rusz w inną stronę. W tle leciał jednostajny rytm połączony z jazgotem gitaro podobnych brzmień. Monotonny, damski głos śpiewał, lub raczej oznajmiał w kółko te same słowa: jesteś dla mnie wszystkim, jesteś dla mnie wszystkim, jesteś dla mnie... Powielone, płaskie zdanie brzmiało mało przekonująco, lecz zdawało się górować nad całym widowiskiem, będąc być może powodem, dla którego miało miejsce całe to „zajście”. Ludzie przybywali tu często i tłumnie, pędząc przez życie za jedna prawdą. To go przekonywało. W to był skłonny uwierzyć. Każda z osób na parkiecie odprawiała teraz rytualny taniec, pragnąc, odganiając lub przywołując dni, w których staną się dla kogoś wszystkim. Dopił, wstał i dołączył do tłumu.

2
Powinno być: "promień lasera", nie: "laseru".

Co do całości, to może i refleksja, ale jakaś wątła i nic tu odkrywczego. Ciebie, Zith, stać na więcej. O wiele więcej. Nie zawracaj więc głowy i pisz coś na miarę swoich możliwości - wyżej poprzeczkę, znacznie wyżej! :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

3
Zabrakło mi emocji, o których ci cholera mówiłem, a które bardzo ważne są w tego typu miniaturze.
Do tego jakieś końcowe przemyślenie bohatera by się przydało.

Podpinam się pod Thana, stać cię cholera na wiele więcej :P


Swoją droga... Aleś mi przypomniała. Przeżyłem coś bardzo podobnego do twojego bohatera :)

Pozwól, że to napiszę, a przy okazji będziesz miała zarys, jak można było to napisać w inny sposób:
(Tekst jest na faktach ofcóż. Tak z biegu, to co ja jako facete zapamiętałem z tej historii - chowam go, żeby nie było, że się podpinam... :P ):

[hide]
Wywalili mnie i kumpla z pubu, a chcieliśmy dalej pic. Nasz ulubiony pub (gdzie znaliśmy wszystkich) był akurat w remoncie. Byliśmy nawaleni i ostatnią rzeczą jaką mieliśmy ochotę było iść spać... Ktoś rzucił hasło: "Chodźmy do pałacu". Najpierw wybuchnęliśmy śmiechem. My? Stare pańczury? Zawsze nabijaliśmy się z disko-kutasów. Ale cholera... Poszliśmy.
Zatoczyliśmy się pod drzwi, ale łysy i napakowany kark na bramce oczywiście nas nie wpuścił. Rzucił że jesteśmy źle ubrani ( co dziwne, nie interesowało go to, że byliśmy już dobrze nawaleni) i zaproponował nam "ogródek", myśląc pewnie, że nas obraża. Dla nas był to komplement. Śmieszyły nas wypucowane stroje lalusiów i odpicowane na brąz panienki. Anyway. Nie daliśmy za wygraną, "odpicowaliśmy się" i po pół godzinie byliśmy w środku. Ubrani w garniaki wyglądaliśmy lepiej niż przeciętna klientela - ten sam "kark" zwrócił się teraz do nas "zapraszam panów".
Pierwsza rzecz: Uderzył nas disco-chujowy klimat. Wyśrubowane ceny i panny czekające przy ladzie, aż jakiś idiota postawi im drinka, a potem będą mogły mu obciągnąć. Szliśmy przez zatłoczony i śmierdzący tanimi perfumami hall aż do sali głównej. Muzyka (a raczej chaotyczne uderzenia basów) doprowadzała nas do szału, więc postanowiliśmy się szybko nawalić. Było tak głośno, że nie dało się prawie gadać więc piliśmy, patrząc od czasu do czasu na gibających się w takt idiotycznych dźwięków kretynów.
W miarę kolejnych kieliszków (i ubywającej forsy w portfelu) patrzyliśmy coraz częściej na przechodzące obok dupy. Ich ubranie przestawały nas odrzucać, błyszczące w świetle lamp ultrafioletowych zęby w dziwny sposób zapraszały do kibla, a chodzące z wypiętymi klatami "karki" przestawały być dla nas "zbyt silnymi przeciwnikami". Któryś z nas rzucił nieśmiało sugestię, że można by iść coś wyrwać. Może na parkiet? Uśmiechnęliśmy się i "chlup" kolejny kielonek.
Nie pamiętam nic poza tym, że na parkiecie ostro szaleliśmy.
Obudziłem się w domu, z kilkoma stówami mniej w portfelu i dziwnym, wstydliwym uczuciem, że gdzieś w środku cała ta "zabawa" dziwnie mi się podobała. [/hide]

4
Przyznaję, nie spodziewałam się, że rzucę tym krótkim tekścikiem na kolana, ale cieszę się, że udało mi się coś tam przedstawić i zamknąć w tych dwudziestu trzech zdaniach :)

Thana, wow, dziękuje za tak duży kredyt zaufania i doping :D

Czekam na Miniatoricum, oj, mam coś mocnego.

Hard nasza dyskusja odnośnie opisów muzyki była mi potrzebna do jeszcze innego tekstu, ale pewnie masz rację. Emocje - to one przykuwają uwagę. Co do tego "jakby można to inaczej napisać" to nie chciałam się skupiać na budowaniu przygody.
Gdybym miała bowiem upiększać tekst o swoje własne groteskowe doświadczenia z życia towarzyskiego, to owszem, stworzyłabym pisadło przystrojone jak choinka :)

No nic, nie miejcie mi za złe, że testuję rożne metody. Informacja zwrotna od Was, drodzy Oceniający, jest jednym z lepszych kierunkowskazów :) Pozdrawiam!

5
No rzeczywiście tekst o niczym. Bez emocji, mało zaskakujący, a puenta wyraźna, lecz miałka. Mało "miniaturowe".
co chwilę
Ostatnio rozmawiałem na ten temat ze 150ml i doszliśmy do wniosku, że „co chwilę” to zwrot potoczny. W tekstach literackich, o ile nie jest to cześć dialogu lub przemyśleń bohaterów, powinno pisać się „co chwila”. (Jakby co, to proszę zajrzeć do słownika.)
półnagich chłopców
A to nie przeważnie dziewczęta na dyskotekach są półnagie?
gitaro podobnych
Sprawdź pisownie. Sam nie jestem pewny.
dla którego miało miejsce całe to „zajście”. Ludzie przybywali tu często i tłumnie, pędząc przez życie za jedna prawdą. To go przekonywało. W to był
Czegoś tu za dużo.

No cóż. Tyle ode mnie. Nie podobało mi się. Język zły nie jest. Sprawne zdanka. Widać, że już wiesz o co chodzi. Nie zauważyłem żadnej "siękozy" czy "zaimkozy", których się obawiałem. W dodatku fajnie walczysz z powtórzeniami (lokal, knajpa, klub) i oczywiście wygrywasz.
Szkoda, że krótki i o niczym był ten tekst.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

6
Dzięki za zerknięcie Revis :)
Revis pisze:Cytat:
półnagich chłopców

A to nie przeważnie dziewczęta na dyskotekach są półnagie?
Są, ale chłopcy też niejednokrotnie chcą pokazać, że mają się czym pochwalić pod koszulką ;) Bedąc autorką, nie autorem, mogę sobie na to pozwolić, tak jak Kres na bohaterki o bardzo dużych, ciężkich piersiach. ;)
Revis pisze:Cytat:
gitaro podobnych

Sprawdź pisownie. Sam nie jestem pewny.
Tak! Przymiotniki złożone piszemy łącznie. W końcu ktoś mnie zmusił do sprawdzenia.
Revis pisze:Szkoda, że krótki i o niczym był ten tekst.
Nie ma sprawy, Revis, na dnie tego działu spoczywa coś dłuższego z konkretną fabułą, zwieńczone dyskusją z jednym forumowiczem ;)

7
Ciała młodych dziewczyn oraz półnagich chłopców wykonywały serię podobnych, spójnych ruchów,
Zazwyczaj myślałem, że na dyskotekach jest na odwrót ;-))
Dopił, wstał i dołączył do tłumu.
Dopił, wstał, po czym stał się jednym z nich.

Krótkie, mało byków. Ale jak dla mnie to niezbyt treściwe. Niczym reklama jakiejś dyskoteki.
"Poszukiwacze potłuczonego fajansu"

8
E, no nie tak źle. Tu wszyscy słusznie mowią: porzeczka wyżej, wyżej ale i to nie było takie znowu miałkie.
Każda z osób na parkiecie odprawiała teraz rytualny taniec, pragnąc, odganiając lub przywołując dni, w których staną się dla kogoś wszystkim. Dopił, wstał i dołączył do tłumu.
To jest proste, banalne - a która dyskoteka nie jest banalna (kurde, zżarło mi b i napisałam analna... kurde, bóg pisarzy ma czasem ciężkie poczucie humoru ha ha) - ale ważne. Przecież Zith nie pisze o ludziach rozkminiających egzystencjalne nastroje Hamleta czy Wertera a ubranych w białe kozaczki panienek i chłopaków, którzy nie potrafią się doliczyć pasków na swoich dresach... Rzeczywistość jest byle jaka i oni są byle jacy, i opko to fajnie pokazuje (ale byle jakie nie jest) - jest takie trochę tępe, atmosfera marazmu, nic się nie dzieje, tylko ten nomen omen chocholi-transowy taniec...
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

9
zuzanna pisze:(kurde, zżarło mi b i napisałam analna... kurde, bóg pisarzy ma czasem ciężkie poczucie humoru ha ha)
Tak, tak. Ja wczoraj, pisząc o Lovecrafcie, przerobiłam mu niechcący tytuł dzieła na: "Sterczący w ciemności"... Wiosna, Pani Dobrodziejko, to i kotki rozmiziane człowiekowi z podświadomości wyłażą i stąd to wszystko.

Co zresztą może być jakimś pomysłem dla Zith na ten fragment - Zith, a gdyby dodać tu erotykę w stylu Nabokova? Mogłoby wyjść coś całkiem smacznego...

Aha, Zuzanno, z troski o Twe zdrowie: ponieważ rozumiem (ba! doskonale rozumiem!), że b-analne pomyłki należy traktować jako freudowskie (zwłaszcza wiosną), nadmieniam, że zaproponowałaś Zith sięganie po porzeczkę.
Zapewne wszystkim nam brakuje witaminy C po zimie, więc dla zdrowia powinnyśmy razem z Zith umówić się na wino (może być porzeczkowe). :)


Pozdrawiam
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

10
Ha ha ha! celnie!

Może to opko też takie właśnie w klimacie wiosennym? :) Wyginam śmiało ciało, wyginam śmiało ciało! Dla mnie TO
MAŁO!

king Julian rulez.
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

11
Thana pisze:"Sterczący w ciemności"...
:D Tak jak ja kiedyś zrobiłem "Czytającego w Progu". Strach się bać.
Don't you hate people who... well, don't you just hate people?

12
Dobrze napisany tekst, ale nie porywający. Bardzo przeciętny raczej. Ponieważ przesłanie jest dla mnie zakamuflowane. Co więcej, ostatnie zdanie, które dopełnia wszystkiego po usunięciu zmienia tekst na niespójny. Oczywiście, to dobrze, że jest spoiwo ale bez tego zdania tekst nie przekazuje nic, nawet jakiejś mylnej drogi (jak to w miniaturach). Oceniając całość taką, jaką widzę po klamerce, to wyszło to - zabieg i przesłanie. Ale jestem zdania, że już wcześniej powinnaś wskazać czytelnikowi drogę. W tej chwili jest to ciąg czynności i jakaś malutka myśl na końcu.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron