Fragment powieści nad którą pracuję

1
Nie jesteś pewien czy to, co ci się przytrafiło działo się na jawie, czy też był to zwykły sen. Usłyszałeś hałas? Zobaczyłeś kogoś, kogo zwyczajnie widzieć nie można?
Pomyślałeś, że zmysły ci się pomieszały i najprawdopodobniej powinieneś poszukać pomocy….

Wolna przestrzeń na kopercie skończyła się. „Rany to jest odpowiedź, a mnie zabrakło kartki, dlaczego ja to piszę?”- pomyślała i nerwowo szarpnęła szufladę w poszukiwaniu papieru, na którym mogłaby kontynuować tajemnicze zapiski. W samym rogu leżał brulion, mogłaby przysiąc, że jeszcze chwile temu nie było go tu.
Otworzyła zeszyt i ku własnemu zdziwieniu odkryła samoczynny zapis pustych kartek. Na jej oczach bez niczyjego udziału litera za literą powstawały nowe słowa.
…jednak, aby znaleźć ratunek musisz odkryć właściwą drogę. Najlepszy lekarz nie odpowie ci na pytanie, do której rodziny ludzkiej należysz. Czy jesteś jednym z tych, co przebyli najważniejszą w życiu drogę, czy też dopiero oczekujesz na swoją kolej?
Zapewne zastanawiasz się nad sensem tego pytania, gdyż odpowiedź wydaje ci się prosta. Ja żyję – chciałbyś krzyknąć, ale zastanów się czy jesteś tego pewien? Jak odróżnić żywych od martwych? Jak się przekonać, który ze światów jest prawdziwy? Który nazywa się życiem a który poczekalnią?

Z zeszytem w ręku podeszła do fotela i usadowiła się wygodnie. Wiedziała już, tej nocy nie zmruży oka. To, co miała w ręku zawiera odpowiedź na pytania, jakie od tygodni sobie stawia. Czy jednak da radę coś z tego zrozumieć? „ Jak to źle, że nie ma tu Dawida”- stwierdziła ze złością. Ponownie zabrała się za czytanie:
Myślisz: jestem tu, czytam powstające na moich oczach słowa, więc nie ma wątpliwości żyję, przecież wczoraj przechodziłam przez ulicę, wczoraj rozmawiałam ze znajomymi, muszę, więc być wśród żywych. A może jednak wszyscy, z którymi miałam kontakt są martwi?
Gubisz się, nie masz już takiej pewności, dotykasz się chcąc się przekonać czy cokolwiek odczuwasz i wreszcie z ulgą stwierdzasz; wiem, że nie umarłem.
Zastanów się jednak, czy to może być prawda? Z jakiego powodu niepokoi cię twój stan? Dlaczego uważasz, że jesteś inny? Co takiego wydarzyło się w twoim życiu, że nie możesz zaznać spokoju?
Żeby odpowiedzieć sobie samemu na wszystkie rodzące się z każdym dniem pytania, musisz zrozumieć cel, poznać przesłanie.
Jest świat, ten, który znasz zwyczajny pełny radości i smutku. Przepełniony dobrem i złem, jest też tuż obok równoległe życie, tych, którzy czekają na swoich mężów czy żony, na matki lub ojców. Jest odpowiedzialność tych drugich za pierwszych i nigdy nie jest odwrotnie. Czy to jest życie po życiu? Nie to jest życie obok życia, albo życie pomimo życia. Wszyscy myślicie, że jest tunel, na skraju, którego błyszczy piękne światło, zapraszające do lepszego świata. Może jesteście w błędzie, może to są tylko drzwi, za którymi toczy się walka o żywych.

Całą uwagę skupiła na ostatnim fragmencie. Rysunek, przyszło jej na myśl, że rysunek Iwony dokładnie to ukazywał. Równoległy świat za drzwiami. I ta książka „Czekając na żywych”, którą ona trzymała w rękach. Tak, wszystko się zgadzało. Równoległy świat, w którym toczy się walka o żywych. Najbardziej skomplikowane zdanie, jakie przeczytała. Teraz dowie się wszystkiego. Spojrzała ponownie w zeszyt, nic dalej nie pisało. Pustka.
Popatrzała na pokój, wszystko wróciło do normy. Ściana była cała, żadnej szczeliny, żadnego śladu po niedawnym incydencie. Jakby nic podobnego nie miało miejsca. Zbliżyła się i jedyne, co zostało to kilka małych płatków z pączka róży i trzy białe nitki z przerwanego materiału. Poza tym żadnego śladu.
Niewiarygodne.

Rozdział VII

Miała nadzieję, że pomimo śmierci Patryka w ośrodku nadal będzie miała zajecie. Przemierzała ulice rozmyślając nad przeczytanymi wczoraj słowami. Czy ja żyję?- przemknęło jej przez myśl- czy tylko tak mi się wydaje. Ci ludzie, których mijała; nie miała takiej pewności, że oni wszyscy żyli. Może dokładnie jak ona każdy z nich zastanawiał się, czy ten człowiek mijany na drodze jest prawdziwy? Dziwna historia i nie do końca dająca pewność, co do własnego stanu.
Zza rogu wyłoniła się postać kobiety, prowadziła za rękę chłopca. Drobny blondynek około pięcioletni popatrzył błękitnymi oczami na Natalię i uśmiechnął się nieznacznie. Przystanęła, z niedowierzaniem obserwowała przechodzącą tuż obok kobietę z dzieckiem. Czy to możliwe, że zobaczyła Patryka? Identyczne dziecko właśnie przeszło tuż obok niej. Dłuższą chwilę stała nieruchomo wbijając wzrok w niknącą za zakrętem matkę z dzieckiem. Ruszyła dopiero, gdy zniknęli jej z oczu.
Pani Ludmiła jak zawsze przeglądała dokumenty za swoim biurkiem, ucieszył ją widok Natalii:
- Cieszę się dziecko, że wróciłaś – z radością powitała Natalię. – Opowiadaj, co tam u ciebie? Lepiej się już czujesz?
- Tak, wszystko w porządku – odpowiedziała – chciałabym wrócić do pracy, znajdzie pani coś dla mnie? – popatrzyła na szefową z nadzieją.
- Myślę, że mogłabyś się zająć organizowaniem świetlicy dla dzieci i opracowaniem planu zajęć. Nie jest to jakieś wymarzone zajęcie, ale lepszy wróbel w garści… jak myślisz? – Szefowa zbliżyła się do dziewczyny i podała skoroszyt z drukami.
- Świetnie, popatrzmy, co tu mamy – odrzekła otwierając teczkę z dokumentami. - Widzę dotację ośrodek nienajgorszą otrzymał – stwierdziła.
- To zaledwie mały napiwek, dziecko. Dali środki na adaptację pomieszczeń i zakup wyposażenia, jednak nie otrzymaliśmy subwencji na zatrudnienie pełnoetatowe terapeuty z pełnymi kwalifikacjami. – rozżalona dyrektorka wymownie popatrzyła na dziewczynę – nic się nie zmienia, psycholog będzie tylko przez dwie godziny, dwa razy w tygodniu do naszej dyspozycji. Wszystko to za mało.
- No tak, oszczędzają na wszystkim i wszystkich – wtrąciła Natalia.
Dzień minął bardzo szybko, wróciła do domu. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła po wejściu do mieszkania było zaglądnięcie do zeszytu. Ciągle nic więcej nie zostało dopisane.
Każdego popołudnia po powrocie z pracy robiła dokładnie to samo. Sprawdzała czy cokolwiek więcej jest w brulionie. Nie było nic.
Dawid, żadnych wieści od niego również nie miała. Jutro go znów zobaczy, przecież musi pójść do nich do domu by opłacić czynsz. Tak bardzo chciała go zobaczyć, równocześnie tak samo bardzo bała się tego spotkania.
Jak wtedy za pierwszym razem stanęła u drzwi obitych krwistoczerwoną dermą. Drzwi otworzył ojciec Dawida:
- O, Natalka, proszę wejdź – Pan Stanisław zaprosił dziewczynę do środka.
- Ja na chwilkę tylko, chciałam pieniądze zostawić.
- Rozumiem, ale chyba nie zamierzasz robić tego w progu? – zaśmiał się mężczyzna.
- Nie, no jasne, że nie.
Weszła do pokoju, wyglądało na to, że w mieszkaniu nikogo prócz gospodarza nie było. Spojrzała w kierunku pokoju Dawida, drzwi były zamknięte i panowała niezwykła cisza.
- Dawid na zajęciach jeszcze – powiedział Lewicz, uprzedzając pytanie.
- Tak myślałam – odpowiedziała.
- Coś się popsuło? Pokłóciliście się tak? – zapytał.
- To nic takiego, muszę już iść. – rzuciła pośpiesznie.
- Wiesz dziecko, Dawid jest …- nie dokończył. W drzwiach stanął właśnie jego syn.
- Cześć – przywitał się zdawkowo.
- Do widzenia – Natalia w jednej chwili pożegnała się i wyszła. Dawid w jednej chwili ruszył za dziewczyną. Dogonił ją nim jeszcze wyszła z klatki.
- Zaczekaj, pogadajmy – zaproponował.
- Mów – odpowiedziała – tylko szybko muszę iść do pracy.
- Nie wiem, co się dzieje ze mną, przepraszam cię, nie umiem jednak wyobrazić sobie, że mógłby być, kto inny na moim miejscu. Natalia zrozum – obdarzył ją wzrokiem pełnym skruchy. Stał przed dziewczyną jak zbity pies czekający na litość.
- Ja nic nie zrobiłam, próbowałam ci tylko powiedzieć, że są ludzie tacy jak ja. – Delikatnie musnęła dłonią policzek chłopaka – Muszę lecieć Dawid, naprawdę muszę.
- Mogę do ciebie przyjść wieczorem? – zapytał nieśmiało.
- Zadzwonię jak będę w domu – odrzekła z uśmiechem. – Do zobaczenia.
Po powrocie z pracy usiadła w swoim ulubionym fotelu, rozważała właśnie czy zadzwonić do Dawida czy dać mu jeszcze kilka dni. Chciałaby, aby znowu było jak dawniej, nie była jednak pewna czy jest to nadal możliwe. Tęsknota nakazywała jej jak najszybciej spotkać.
się z przyjacielem, jednak urażona duma była odmiennego zdania. Nim wykona telefon zajrzy jeszcze do brulionu. Podeszła do stylowego biurka i wysunęła szufladę. Zielony brulion wyglądał jakby oprawiony w skórę. Otworzyła.
Zapis kończył się dokładnie na tym samym zdaniu. Może jesteście w błędzie, może to są tylko drzwi, za którymi toczy się walka o żywych
Przerzuciła kilka następnych kartek, puste strony nic więcej. Kilka stronic przed końcem zeszytu zauważyła zapisaną kartkę.
21 listopad 1967 r. wtorek
Zamykam wspomnienia w pudełku nie małym, zapomnę te dłonie, co miłość mi dały. Już papier nie zmieści cierpienia i żalu wołałam, więc do nich by ciebie mi dali. Kolejno wkraczali w niknące już życie patrzyli jak niknę topiona w niebycie. Zabrakło nadziei na dotyk, co koi, ból serca przed końcem przygasa powoli. Patrzyłam jak kona w męczarniach okrutnych nic zrobić nie mogłam, bo dzień wciąż za krótki. Wołałam, więc głośniej by ciebie mi dali, już nikt mnie nie słyszał, gdy jego zabrali.

„Jednak zadzwonię do Dawida- pomyślała.
Bardzo krótko czekała na przybycie chłopaka. Usiedli blisko siebie na starej kanapie. Natalia popatrzyła na przyjaciela jakby chciała mu powiedzieć: Nie rozumiem twojego zachowania.
Chyba zrozumiał to spojrzenie.
- Wiesz nie mam zamiaru się usprawiedliwiać, ale spróbuj zapomnieć o tym, co powiedziałem. Skarbie nawet nie wiesz jak bardzo…- znów obdarzył Natalię tym pełnym miłości i oddania spojrzeniem. – Nigdy bym cię nie skrzywdził, nigdy słyszysz? – Otulił ramieniem dziewczynę.
- Nie mówmy już o tym Dawid. Nigdy już więcej o tym nie mówmy.- Uśmiechnęła się łagodnie i pocałowała go w policzek.
- Tyle czasu się nie widzieliśmy, opowiadaj, co tam u ciebie. – Dawid nie odrywał wzroku od dziewczyny, – co robiłaś przez te wszystkie dni?
- Nic wielkiego, ani ważnego się nie zdarzyło, zupełnie nic, o czym wartoby mówić. – Natalia nie odważyła się opowiedzieć Dawidowi o zajściu w mieszkaniu. Kochała go, ale nie umiała mu już zaufać. Coś się zmieniło, coś w jej wnętrzu nakazywało jej większą ostrożność.
Zamyśliła się próbując zrozumieć własne emocje, sama sobie zadawała pytanie:, „co się stało?”
- A co u ciebie? – zapytała
- U mnie, a u mnie właśnie, co u mnie? – powtarzał jak echo. – Tęskniłem – przysunął się do dziewczyny – masz pojęcie jak bardzo tęskniłem, chcę się nacieszyć tobą, chce poczuć znowu twój zapach, dotknąć cię. Natalka …- Pożądanie rozświetliło mu oczy.
- Dawid, mnie też ciebie brakowało – odpowiedziała zawstydzona

Re: Fragment powieści nad którą pracuję

2
iska36 pisze:Zobaczyłeś kogoś, kogo zwyczajnie widzieć nie można?
Zastanawia mnie ten przysłówek. Jaką ma tu funkcję? Znaczy "w normalnych warunkach" czy też ma funkcję "no przecież po prostu absolutnie"?
iska36 pisze:jeszcze chwile temu nie było go tu.
go tu nie było.
iska36 pisze:odkryła samoczynny zapis pustych kartek
Odkryła? Na pewno nie. To by znaczyło, że - na przykład - sformułowała prawo fizyczne opisujące to zjawisko. Albo stwierdziła istnienie nowego pierwiastka je wywołującego. Tak jak Maryśka Skłodowska odkryła rad.
iska36 pisze:w ręku podeszła do fotela i usadowiła się wygodnie. Wiedziała już, tej nocy nie zmruży oka. To, co miała w ręku zawiera
To, co trzymała, zawiera.
iska36 pisze:Zastanów się jednak, czy to może być prawda?
Bez pytajnika, bo to nie jest pytanie. To jest polecenie.
iska36 pisze:czekają na swoich mężów czy żony
Tu zaimek nie jest aż tak rażącym błędem, ale jest zbędny.
iska36 pisze:Jest odpowiedzialność tych drugich za pierwszych
Czyli kogo za kogo? Drugiej pary za pierwszą czy w każdej parze drugiego elementu za pierwszy?
iska36 pisze:I ta książka „Czekając na żywych”, którą ona trzymała w rękach
Zgubiłem się. Ona czyli kto?
iska36 pisze:Zza rogu wyłoniła się postać kobiety, prowadziła za rękę chłopca
Postać prowadziła?
iska36 pisze:Widzę dotację ośrodek nienajgorszą otrzymał
Primo: nie najgorszą, rozdzielnie.
Secudno: Autorko, twoja Bohaterka to nie jest Mistrz Yoda.
iska36 pisze:- To zaledwie mały napiwek, dziecko. Dali środki na adaptację pomieszczeń i zakup wyposażenia, jednak nie otrzymaliśmy subwencji na zatrudnienie pełnoetatowe terapeuty z pełnymi kwalifikacjami. – rozżalona dyrektorka wymownie popatrzyła na dziewczynę – nic się nie zmienia, psycholog będzie tylko przez dwie godziny, dwa razy w tygodniu do naszej dyspozycji. Wszystko to za mało.
Całe to brzmi diablo nienaturalnie.
iska36 pisze:żadnych wieści od niego również nie miała. Jutro go znów zobaczy
Coraz bardziej zalatuje Yodą. Zacząłem się zastanawiać, czy nie jest to zamierzone, ale nie widzę żadnego uzasadnienia.
iska36 pisze:Chciałaby, aby
Echo.
iska36 pisze:Otulił ramieniem dziewczynę.
Niewykonalne. Otulić można kocem. Ramieniem można objąć.
iska36 pisze:wartoby
Rozdzielnie.

Po pierwsze: na początku jest sporo zdań, które próbują udawać, że są górnolotne i niebanalne, ale robią to tak usilnie, że tym wyraźniej widać, iż takie nie są. Zasadniczo nie ma nic złego w ich treści, ale nieodpowiednia jest forma. Lektura na dziś: http://kres.mag.com.pl/kaciki.php - a także na jutro, pojutrze, popojutrze. Ja znam te tekstu już prawie na pamięć i w sumie dobrze na tym wychodzę.

Po drugie: leży interpunkcja. Przykładowo: dotykasz się, chcąc się przekonać, czy cokolwiek odczuwasz.

Po trzecie: jak już wspominałem, stosujesz dziwny szyk. Zły, nienaturalny szyk, zalatujący Masłowską, co w moich oczach samo w sobie jest wadą, a w prozie "standardowej" - tym bardziej.

Po czwarte: pisz dużo, jeszcze więcej czytaj. I zacznij od Kresa.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

3
tak wiem, szyk przestawny. Chciałam żeby był przestawny ale tylko w treści znalezionych zapisków. Miało tak byc, że to co znalazła dziewczyna w taki a nie inny sposób miało być spisane. Tymczasem pojechało mi dalej.
Własnie najgorszy problem mam z tym fragmentem gdzie bohaterka wraca do pracy, jakos mi to nie leży zupełnie jednak jak pisałam to tylko pierwotna wersja wstawiona by uzyskać porady
Dzieki Sir Wolf
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

4
iska36 pisze:jeszcze chwile temu nie było go tu.
to zdanie budzi moje wątpliwości, nie wiem, nie jestem pewien. Ale... Tak czy owak.
iska36 pisze:Który nazywa się życiem a który poczekalnią?
zjadłaś przecinek ;-)
iska36 pisze:To, co miała w ręku zawiera odpowiedź na pytania,
jw.

miała - 1 orzeczenie zawiera - 2 orzeczenie. Przed zawiera przecinek
iska36 pisze:dotykasz się chcąc się przekonać czy cokolwiek odczuwasz
dotykasz się, chcąc się przekonać, czy cokolwiek odczuwasz.
2 orzeczenia
a chcąc się przekonać to chyba pełni rolę przydawki, ni? nie wiem. Instynktownie postawiłbym tu przecinek.
iska36 pisze:Jak odróżnić żywych od martwych?
czepię się jeszcze do tego. To zdanie jest trochę dziwne. Chcesz, by coś brzmiało mistycznie? To zdanie na pewno spędza urokliwość.
iska36 pisze:przekonać czy cokolwiek
przecinek przed czy. Po raz kolejny. Zasady stawiania nie są wcale takie trudne.
iska36 pisze:Dlaczego uważasz, że jesteś inny?
Odniosłem 2 wrażenia. Pierwsze!!
iska36 pisze:przecież wczoraj przechodziłam (...) rozmawiałam
Okej! Słowa te czyta dziewczyna. A nagle? Inny... Więc zastanów się, ona czy on. Bo ja już nie wiem. W tejże chwili zgłupiałem. Jest pare niedociągnięc, w których śmiało mogę stwierdzić, że osoba, co czyta kajet jest panem, a zarazem panią. Ale nie wiem, może zamiast inna, inny lepiej brzmi... Nie wiem. Tak czy owak, ten błąd rzuca się w oczy.
iska36 pisze:Nie to jest życie obok życia
Przecinek po NIE. Nie, to jest życie obok życia. W ogóle, to zdanie jest bez sensu, albo bym zmienił, albo wywalił.
iska36 pisze:Równoległy świat, w którym toczy się walka o żywych.
albo mam deja vu, albo to zdanie wcześniej już się powtórzyło. Zmień, popraw, wywal... Albo weź to zabiij co ;-D ?
iska36 pisze:Spojrzała ponownie w zeszyt
Najpierw używasz zeszyt, potem pada jakaś nazwa książki, więc myślę sobie, nie był to zeszyt? E! Może książka. Mam urojenia. Pal sześć. Znów zeszyt. Więc, to książka? Czy zeszyt? A może książka to jeszcze oddzielny temat?
iska36 pisze:Popatrzała na pokój
Bacooo, to jak pogodo?

nie pogodom, nie pogodom, ale picno będzie strosliwie, hej..

Nie wiem, może popatrzała to właściwa forma, ale wydaje mi się, że lepiej brzmiałoby "Rozejrzała się po pokoju".
iska36 pisze:Ściana była cała, żadnej szczeliny, żadnego śladu po niedawnym incydencie.
Może wcześniej wypadałoby napisać: Szczególną uwagę zwróciła na ścianę. Podkreśl jej wyjątkowość, bo znów ni stąd ni zowąd bierze się ściana, która kompletnie jest niespójna z resztą.
iska36 pisze:Niewiarygodne.
Tak... Szpachla szpachla? Czy boska ingerencja? Cud fatimski jakiś? No bo znów nic nie wiadomo. Tyle tylko, że jest to niewiarygodne.

Poza tym, brak jakichś śladów, a jednak są jakieś, ale poza nimi, to jednak już brak ;-) no koleżankooo! ;-P się pogniewamy :D
iska36 pisze:Miała nadzieję, że pomimo śmierci Patryka w ośrodku nadal będzie miała zajecie.
Miała nadzieję 1

Że po śmierci Patryka w ośrodku? Czy po śmierci Patryka, w ośrodku nadal będzie miała zajęcie? O co tak naprawdę chodziło? postaw przecinek i ewentualnie zmieniłbym szyk zdania.
iska36 pisze:czy tylko tak mi się wydaje. Ci ludzie, których mijała;
dalej mówi? czy może skończyła ? z myślnikiem to jak z nawiasem. Powinnaś jednak zakończyć myślnikiem. Nawet jeżeli domyślamy się, gdzie kończy mówić, bo jest opis... To jednak... Są ludzie bardzo czepialscy.
iska36 pisze:Może dokładnie jak ona każdy z nich zastanawiał się, czy ten człowiek mijany na drodze jest prawdziwy?
Powinno być tak:

Może dokładnie TAK jak ona, każdy z nich zastanawiał się, czy ten człowiek mijany na drodze jest prawdziwy.

Ale teraz poprawmy sens.
Zostawmy początek, choć trochę kaleczy, to jest do zniesienia. Może dokładnie tak jak ona, każdy z przechodniów zastanawiał się, czy osoby mijane są rzeczywiste, prawdziwe... Cokolwiek. To ju jest nieważne.


Na zakończenie powiem tak, jest masa błędów, gdyby to wszystko poprawić, to wyszłoby coś fajnego ;-) Przecinki, przecinki, przecinki... To cię gubi, a niektóre zdania są lekko bez sensu. Staraj się unikać powtórzeń. Wybacz, że skrytykowałem tylko do połowy. Postaram się wytknąć więcej byków jeśli sobie życzysz i ewentualnie napiszę na PW.
"Poszukiwacze potłuczonego fajansu"

5
spokojnie nawet wskazane byłoby wytknięcie błędów, to jest końcówka 6 i 7 rozdział. Męczę się z tym już długo, w ogóle rozmowa dziewczyny z dyrektorką jest do bani.
I fakt jest to opowieść zapisana w grubym brulionie, pomieszałam rodzaje, piszę część w rodzaju żeńskim, jakby adresatem była kobieta, a część w rodzaju męskim, to na bank do porawy bo adresatem miał być człowiek jako taki. I jeszcze jedna uwaga z założenia ten tekst zawarty w brulionie powinien nosić cechy mistycyzmu.
Czekam więc na PW
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

6
iska36 pisze:w ogóle rozmowa dziewczyny z dyrektorką jest do bani.

Dam Ci dobry pomysł. Odegraj z Twoją przyjaciółką tę rozmowę na żywo. Podzielcie się na role, zobacz, jak to wygląda rzeczywiście. Czy jest to do końca naturalne? czy naciągane. Sama zobaczysz.

Druga sprawa, pal licho byki, stosuj przecinki, a przynajmniej próbuj. I nic na siłę. Najpierw coś napisz, taki rys, szkielet, a potem ubarwiaj :-) motyw śmierci już się przejadł na pewno wszystkim. Pisz może o "nicości", to jest nieco bardziej mistyczne ;-) bardziej będzie pasować do klimatu. To na razie tyle. Więcej odnośnie poprawek do tekstu gdy dostanę całość. Wtedy będę się odnosić do każdego fragmentu i ewentualnie będzie łatwiej ;-) mail masz na pW. czekam zniecierpliwiony.
"Poszukiwacze potłuczonego fajansu"

8
Witaj, Iska! Najpierw zajmę się błędami, później samą historią, zgoda?

Więc tak.
iska36 pisze:Rany to jest odpowiedź, a mnie zabrakło kartki, dlaczego ja to piszę?
Po "rany" postawiłbym przecinek, moim zdaniem zdanie będzie brzmiało o niebo lepiej - "Rany, to jest odpowiedź, a mnie zabrakło kartki, dlaczego ja to piszę?"
iska36 pisze:W samym rogu leżał brulion, mogłaby przysiąc, że jeszcze chwile temu nie było go tu.
Powyżej - literówka. Pamiętaj o "ę". Nie "chwile", tylko "chwilę".
iska36 pisze:Wiedziała już, tej nocy nie zmruży oka
Ja po "wiedziała już" postawiłbym myślnik lub dwukropek, ale to już moje prywatne >widzimisię<.
iska36 pisze:Myślisz: jestem tu, czytam powstające na moich oczach słowa, więc nie ma wątpliwości żyję,
Między wyrazem "wątpliwości" a "żyję" postawiłbym myślnik lub dwukropek. W tym przypadku powinien się tam znaleźć któryś z tych znaków. Ostatecznie przecinek.
iska36 pisze:Czy ja żyję?- przemknęło jej przez myśl- czy tylko tak mi się wydaje
Pamiętaj o odstępie przed i po myślniku.

Na razie więcej błędów szukał nie będę, każdy błąd da się poprawić, ja na swoich błędach nauczyłem się bardzo wiele (a ta nauka wciąż trwa!). Później wypowiem się na temat samej fabuły.

Pozdrawiam!

10
Witaj!

Wydaje mi się, że w jednym fragmencie powinno być "nic nie było dalej napisane", a nie tak - "nic nie pisało". Możliwe, że te zdanie delikatnie pozmieniałem, ale piszę z pamięci.

Co do fabuły - historia dość ciekawa. Szkoda, że nie określiłaś gatunku. Tekst zawiera nutkę opowiadania filozoficznego. I, co ważne - jest oryginalny.

12
„Rany to jest odpowiedź, a mnie zabrakło kartki, dlaczego ja to piszę?”-
dwa zdania, nie jedno. Pytanie występuje w drugiej części, a nie całości. Rozdzielić kropką.
„Rany to jest odpowiedź, a mnie zabrakło kartki, dlaczego ja to piszę?”- pomyślała i nerwowo szarpnęła szufladę w poszukiwaniu papieru,
aliteracja. przeczytasz na głos (na głos, nie szeptem!), zobaczysz, dlaczego warto tego unikać. Język się plącze.
W samym rogu leżał brulion, mogłaby przysiąc, że jeszcze chwile temu nie było go tu.
Od nowego akapitu - nowa scena. Poza tym, rozdzielasz te dwa zdania kropką. Pierwsze opisuje co leży, drugie reakcję bohaterki. Poukładaj to tak i przeczytaj.
żyję – chciałbyś krzyknąć, ale zastanów się czy jesteś tego pewien?
Ma się zastanowić, czy jest pewien, że chce krzyknąć? Czy ma się zastanowić, czy to dobry pomysł... bo to dwie różne rzeczy, a zdanie wskazuje na tę pierwszą i jest nielogiczne.
Który nazywa się życiem a który poczekalnią?
przecinek przed a - rzadko to wskazuje, ale tu wyraźnie widzę, że wahałaś się iż rezygnowałaś.
Spojrzała ponownie w zeszyt, nic dalej nie pisało. Pustka.
zeszyt pisało - źle. tak się czasem mówi, choć to i tak błąd.
Spojrzała ponownie na zeszyt, lecz w dalszej części widziała tylko pustkę.

(tu w ogóle naszło mnie skojarzenie z HP)
Identyczne dziecko właśnie przeszło tuż obok niej. Dłuższą chwilę stała nieruchomo wbijając wzrok w niknącą za zakrętem matkę z dzieckiem.
W tym miejscu (najdalej) musisz znaleźć inny sposób na określenie napotkanych ludzi. Spacerowicze, rodzic z pociechą... cokolwiek - do tej pory powtarzasz tę informację i źle to się czyta.
Pani Ludmiła jak zawsze przeglądała dokumenty za swoim biurkiem, ucieszył ją widok Natalii:
ponownie jedno zdanie, które powinno zostać podzielone na dwoje. Wychodzi na to, że jak zawsze ucieszył ją widok Natalii.
Pani Ludmiła, jak zawsze, przeglądała dokumenty za swoim biurkiem. Ucieszył ją widok Natalii:
przy czym teraz widać, że warto zaznaczyć, że Natalia weszła lub spojrzała na nią i wówczas się ucieszyła. To jest plastyka tworzenia.
- Myślę, że mogłabyś się zająć organizowaniem świetlicy dla dzieci i opracowaniem planu zajęć. Nie jest to jakieś wymarzone zajęcie, ale lepszy wróbel w garści… jak myślisz?
bohaterka przerywa sama sobie, ale nie dokańcza, tylko zadaje pytanie. Co powinnaś zrobić? Tak, tak - zacząć z dużej litery.
- Myślę, że mogłabyś się zająć organizowaniem świetlicy dla dzieci i opracowaniem planu zajęć. Nie jest to jakieś wymarzone zajęcie, ale lepszy wróbel w garści… Jak myślisz?
- Widzę dotację ośrodek nienajgorszą otrzymał – stwierdziła.
czytałaś to zdanie na głos (na-głos)?
- Wiesz dziecko, Dawid jest …- nie dokończył. W drzwiach stanął właśnie jego syn.
nowy akapit - nowa scena. Poukładaj tak i przeczytaj.

Źle się to czyta. Naprawdę. Interpunkcja kuleje, dialogi są bardzo słabe, podział na akapity czy nawet nowe linijki przychodzi ci z trudem i robisz to raczej losowo niż intuicyjnie. Problem leży w tobie - tekst prowadzi cię jak za rękę, ale nie czytasz go na głos, więc skąd masz to wiedzieć? Historia nie jest zła, nawet ciekawi - zadawane narracji pytania pchają akcję na przód, zachęcają mnie do przeczytania. Masz bardzo nieładną manierę łączenia dwóch zdań w jedno - robisz to często i nie zastanawiasz się nad tym. proces twórczy to nie tylko pisanie, ale czytanie. Polecę taki zabieg: odłóż tekst na jakiś czas (niech to będzie minimum miesiąc) i wróć do niego. Przeczytaj na głos i wówczas wiele rzeczy dostrzeżesz z nowej, świeżej perspektywy.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

13
to prawda, mam taką nieładną manierę. Oczywiście, że przeczytam na głos i będę poprawiać jednak robię to zawsze na końcu. Tak już mam, coś tam piszę i nie wiedzieć czemu dopiero jak uznam, że tak już ma się ostać, poprawiam. Interpunkcję również.
Hmm tak właśnie pomyślałam, że fragment z książką skojarzy się z HP. Będę musiała coś z tym uczynić, nie powinno się z nim kojarzyć.
Fakt, to za mało oryginalne.
dzięki Martinius
http://atl-niekadyjestrainmanem.blogspot.com/

14
iska36 pisze:Zza rogu wyłoniła się postać kobiety, prowadziła za rękę chłopca. Drobny blondynek około pięcioletni popatrzył błękitnymi oczami na Natalię i uśmiechnął się nieznacznie. Przystanęła, z niedowierzaniem obserwowała przechodzącą tuż obok kobietę z dzieckiem. Czy to możliwe, że zobaczyła Patryka? Identyczne dziecko właśnie przeszło tuż obok niej. Dłuższą chwilę stała nieruchomo wbijając wzrok w niknącą za zakrętem matkę z dzieckiem.
Straszny ten fragment. A zaznaczone słowa dźwięczą głośno mi w głowie.
iska36 pisze:Widzę dotację ośrodek nienajgorszą otrzymał – stwierdziła.


Czytaj swoje teksty... Poza tym nie najgorszą.
iska36 pisze:jednak nie otrzymaliśmy subwencji na zatrudnienie pełnoetatowe terapeuty z pełnymi kwalifikacjami. – rozżalona dyrektorka
Nikt tak nie mówi - wierz mi, a zaznaczona literka powinna być wielka, bo zaczynasz nowe zdanie. Sama stawiałaś kropkę (jakby jej nie było, to trzeba by ją było postawić).
iska36 pisze:Każdego popołudnia po powrocie z pracy robiła dokładnie to samo. Sprawdzała czy cokolwiek więcej jest w brulionie. Nie było nic.
Dawid, żadnych wieści od niego również nie miała. Jutro go znów zobaczy, przecież musi pójść do nich do domu by opłacić czynsz. Tak bardzo chciała go zobaczyć, równocześnie tak samo bardzo bała się tego spotkania.


Fatalnie napisany fragment. Powtórzenie, zgubienie podmiotu. Piszesz o Dawidzie, ale idziesz nie do niego do domu, tylko do nich. A zamiast "Dawid (...)" powinno być "od Dawida też nie miała dawno żadnych wieści".
iska36 pisze:Jak wtedy za pierwszym razem stanęła u drzwi obitych krwistoczerwoną dermą.
Zgubiło się coś?
iska36 pisze:Natalia w jednej chwili pożegnała się i wyszła. Dawid w jednej chwili ruszył za dziewczyną.
Powtórzenie

Masa błędów interpunkcyjnych, źle pisane dialogi także pod względem realizmu. Nieciekawa treść, choć to tylko fragment wyrwany z kontekstu - zmęczył mnie. Dużo powtórzeń i kombinujesz z szykiem wyrazów.
iska36 pisze:k już mam, coś tam piszę i nie wiedzieć czemu dopiero jak uznam, że tak już ma się ostać, poprawiam. Interpunkcję również.
Zła maniera. Jak poprawisz wszystko na końcu, to i tak zostanie Ci masa błędów.

Nie podobało mi się w żadnym aspekcie. Bohaterowie również mnie nie przekonali. Ogólnie - niedostatecznie. I to przede wszystkim za treść, która była nudna.
Dariusz S. Jasiński
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”