Sona-opowiadanie

1
Znowu Ilekroć coraz wcześniej wstaje tym bardziej się spóźniam. Tym razem jednak w mojej podroży piechotą do szkoły. Wydarzyło się coś niesamowitego. Wyszłam z domu jak zawsze spóźniona. Chcąc szybciej dojść do celu, zboczyłam trochę na skróty. Nagle spotkałam dwóch mężczyzn zaczęli za mną iść. Przerażona, pomyliłam znane mi uliczki i trafiłam do zaułku.Chcieli mnie okraść, a wtem z nikąd pojawiła się na pozór malutka dziesięcioletnia dziewczynka. Jak się okazało była to Sona. Na pozór normalne dziecko z wielka mocą i nieludzkim dna. Była z innej planety.Zabrała minie do swojej kryjówki- jaskini. Po kilku dniach pobytu u nieznajomej zaczęłam ją pytać o to skąd pochodzi.? Dlaczego nie mieszka z rodzicami?Popatrzyła na mnie z wzrokiem nie do odgadnięcia. I zaczęła szeptać śpiewając głosem łabędzim cudnym niczym aksamit:
„Nie jestem stąd. Ani z innego kontynentu pochodzę z dużej planety stolicy tych mniejszych gdzie magia jest, na co dzień. Mała czarodzieja zesłana na wygnanie z powodu przodków i wiary we własne pomysły.Czym Zycie jest bez magi, przyjaciół i własnej planety, jako ojczyzny w ciele dziesięciolatki.? Czy wiesz, jaka katorga to dla tak uzdolnionej osoby jak ja?Na pewno nie.Uratowałam cie, bo chce mieć, choć jedną prawdziwa przyjaciółkę.
A żeby ci udowodnić, że to nie żadna mistyfikacja. To zabiorę cie na gwiazdę jedyną w galaktyce niepodległą.Znajdującą się miedzy dwoma galaktykami Solarem mą ojczyną a Trollowym Patum.Musisz tylko złapać mnie za głowę wtem polaczymy nasze umysły aczkolwiek tylko na czas przejazdu przez śpiącą galaktykę.”

Podróż była niesamowita widziałam gwiazdki czerwone różnobarwne każda to z innego worka kształtnego. Niestety to, co miłe dla oczu za szybko się skończyło.Wylądowaliśmy na purpurowej planecie o niebieskim śniegu.Byłam zdziwiona. Sona twierdziła, że zależy to od worka kolorystycznego znajdującego się we wnętrzu Omysy, bo tak ta planeta się zwała przez ludność pierworodną.Kształtem karłowata.Usytuowana wśród innych planet i asteroid. Mieszkańcy zwani to Synodyjczykami byli cery białej wręcz albinoskiej.Wtedy poznałam Izylle i Maurycego z tej właśnie planety. Ilekroć chciałyśmy się gdzieś razem wybrać to poznawaliśmy coraz to nowych ludzi.Przyjacielskich o krwistych ustach, które żywiły się tylko roślinami. Z Soną wydostając się z ludu opętanego przyjaźnią. Poszliśmy do wesołego miasteczka, połączonego z centrum handlowym podwodnym. Było ono cudne. Wśród glonowych łąk bawiłyśmy się.Centrum handlowe posiadało same pomarańczowe ubrania, bo był to kolor ojczysty. Wykroczenie jedyne tu to założyć inny kolor. Dlaczego magiczny świat, bo widziałam jak czarują Jak umieją bez wysiłku fizycznego posprzątać mieszkania na drzewach. Z Soną przyjaźń kwitła po kilku dniach opowiadałyśmy sobie o wszystkim.Była moja bratnią duszą. Zaginioną siostrą. Ani myśleć mi było wracać do domu na Ziemie. Tu mogłam posiąść tajniki magii. Tu mi najdroższa osoba posiadała potężna moc duszy magie.Niestety nasz los chylił się ku końcowi.Nawet na tej planecie bywały wojny.Były straszne mroczne niczym popiół.Wstałyśmy jak zawsze ni to rano ni to noc.Zero pór dnia.Podeszłam do okna wiedząc I nie mając pojęcia, co się dzieje byłam zdumiona brakiem ludności oraz smrodem unoszącym się od rozsypanego czarnego pyłu na drodze lotnej.Sona była zdruzgotana wiedziała. Czarny pył to byli Synodyjczycy. Jej ostatnie słowa zanim wszystko zmieniło się w piekło: Nie. Rebelia. Śmierć.Zagłada. Dziś planeta ostatnia traci niepodległość. Zło zwycięża.Zaraz śmierć nadchodzi Musimy uciekać.!!… Trolle pozbawione mocy dobrej zwane przez ludność rebelią zniszczą wszystko.Zrównają z ziemią cały krajobraz.”Tak rozpoczęła się wojna.Postanowiłyśmy uciekać jak najszybciej.Nie zdążyłyśmy. Zaczęli walić w nasze drzwi coraz mocniej. Wyważając je. Sona postanowiła nas przenieść nie mogła nie zdążyła.Troll pierwszy owłosiony największy wyssał z niej moc całą duszę. Zdążyła tylko rzucić zaklęcie chroniące mnie i zaczęłam przenosić się na Ziemie Pozostawiłam zimne ciało mające zmienić się w pył czarny. Bałam się o nią, choć. To był kres jej życia oni byli bezlitośni. Wróciłam do siebie do dymiących przedmiotów służących, jako pojazdy do poruszania się. Obudziłam się dnia następnego z amnezja pourazową.Nie wiedząc, kim jestem, lecz tylko do pewnego momentu Powoli odkrywałam prawdę. Znów musiałam zacząć funkcjonować od początku z poczuciem winy ze przeze mnie zginęła moja przyjaciółka.Zabiłam jedyną.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”