Spotkanie z bandytami [fantasy]

1
Tekst, który umieszczam na forum jest krótkim fragmentem opowiadania fantasy. Tytuł wymyślony na poczekaniu, zapewne w trakcie pisania zostanie zmieniony. Liczę na komentarze, to moja pierwsza publikacja i pierwszy tekst napisany w taki sposób, dlatego nie wiem, co o nim myśleć.




Neil krzątał się po chacie, jak za dawnych czasów, kiedy to młody był, a w krzyżu jeszcze tak okrutnie nie łamało. Na stare lata mu przyszło gościnę szykować! Myślałby kto! Ale nie ma rady, trza stół suto zastawiać i co lepsze kuraki do pieca kłaść, odwiedziny Rennarda to nie byle co. Mała chatka staruszka już od trzech dni wysprzątana cała, a świeci się jako złoto najszczersze! Aż na ten widok uśmiech z lica zejść nie może.
Złapał się stary pod boki i cmokać z zachwytu począł. Okruchów na stole żanych nie zobaczysz, kurz na półkach starty, tomy opasłe równiutko w szeregach stoją a wychylić się żadna nie waży. Nad piecem okazałe sznury czosnku wiszą i chatę pięknie przystrajają. Wtem stukanie się głośne rozległo, w samą porę, kurczaki się złociście przysmaliły w piecu, a i zapach przedni po izbie się rozleciał.

- Neil, bracie, nices się nie zmienił - Stary wojownik w objęcia dziadka złapał i po skrzywionych plecach klepać począł. - kropka w kropkę jakiś był, taki jesteś!

- Ano ciebie też nie poznać nie idzie! Siadaj za stoły, już kury dochodzą!

Rennard rozsiadł się za szerokim stołem i spoczął na ławie, a ta ugięła się naraz, żołdak bowiem na masie przybrał, odkąd pokój w kraju panuje i wojenki żadne do boju nie zmuszają. Rumiane policzki pulchniejsze jakieś, niźli za dawnych czasów, włos z rzadka siwością się pokrył, ale ogniki w oczach wesołych błyskać nie przestały. Poczciwy chłopina, ten Rennard i życzliwy.
Neil zakręcił się przy piecu, wyjął blachę z kurakami i przed przyjacielem postawił. Przymknął oczy z zachwytu, bo wonie mu przednie w nozdrzach zatańczyły.

- Kucharz z ciebie wyśmienit, nie ma co! - klasnął w pulchne dłonie Rennard i ucztę zaczęli, a jedli pomlaskując z zachwytem.

- Powiedz mi tak po prawdzie, bracie, co do podróży w te strony nakłoniło starą twoją łepetynę? - zagadnął Neil - List o przybyciu twoim traktujący zadziwił mnie niezmiernie.

- Ano ze sprawą pewną przychodzę. Wojak we mnie siedzi, a na bitki się żadne w kraju nie zanosi, bowiem dobrym mężem miłościwie nam panujący Olgierd jest i do starć wszelkich nie dopuszcza, a chwała mu za to. Mnie zaś diabliki jakieś w środku co raz podszeptują, żem nie po to się sztuk wojennych uczył, by tera plackiem siedzieć. Rad bym poszukać przygód, jak za dawnych czasów, a sposobność się ku temu nadarza. - wzrok pytający na Neila skierował.

- Pojmuję, co na myśli masz, ale nie te lata już, bracie, by guza szukać i męstwa dowodzić. Kompana do kłopotów we mnie nie masz. - wzruszył ramionami stary.

- Czekaj ty, głowo gorąca i daj no mi dokończyć, zanim wykręcić się zechcesz. Wyprawę po sławę i złoto nam się radzi zacząć! Jego wysokość najjaśniejsza, król Olgierd śmiałków szuka, co wyruszyć do dalekiej krainy Elros i syna, księcia naszego Kenrona, ocalić zechcą, bo w ręce rozbójników leśnych niefortunnie wpadł, kiedy w odwiedziny do panny jechał. Weźmy jeszcze jakich mężów i w drogę.

- Staryś, a głupi, jak sandał! - machnął ręką Neil - wojować ze zbójami po lasach ci się zachciało! Precz nigdzie nie idę!

- A tyś głupszy jeszcze! - rozśmiał się Rennard - Nagroda znakomita obiecana jest! Dwie skrzynie złociutkich monet, a kamieni szlachetnych, ile unieść radę dasz! - pokiwał głową i uśmiechem czerwone oblicze okrasił.

Na te słowa stary podróżnik z uznaniem zagwizdał i nad sprawą się zafrasował poważnie. Podrapał się w głowę i oczy podniósł na druha.

- Biedy sobie napytamy, jak nic, stary durniu! - pokiwał głową - ale niechaj ci będzie! Do Elros pójdźmy, co nam zależy, swoje żeśmy przeżyli i nie ma co żywota żałować!

Wojak aż skoczył z tej radości, ale ława się niebezpieczniej jeszcze wygięła, więc uciechę swoją poskromił i tylko w dłonie przyklasnął.

- Wiedziałem, żeś jest równe chłopisko! Pójdziem jutro do króla, niech się nie frasuje o syna, bo śmiałków się drużyna do Elros wybierze, skoro tylko majdan cały i oprzyrządowanie zbierze.

- Na samą myśl mnie ciarki przechodzą! Że też się na takie wyskoki zgadzam, niech mnie! Łyknijmy gorzałki, bracie!
Powiadają, każden, co oddycha, nadziei winien nie tracić.

2
Oj, strasznie mi tu Sienkiewiczem zajeżdża tudzież Orzeszkową. Ale, rzecz jasna, zdaję sobie sprawę, że węch czasem, znaczy dosyć często zawodzi, toteż powstrzymam się od snucia daleko idących wniosków. One wcale nie są takie odkrywcze, jakby się wydawać mogło. Nadrzędną sprawą, która dawała mi się we znaki niczym wspomniany ból krzyża były dialogi. Nie żeby grzeszyły przesadną prostotą albo szeroko rozumianym bogactwem - dialogi są po prostu, żeby nie powiedzieć nudne, długie. Zbyt długie. Długie jak cholera. Biorę poprawkę na to, że taki typ prozy nie bardzo mi podchodzi, więc i ostateczna ocena nie jest taka surowa, jak być powinna w przypadku zwykłego, szeregowego tekstu wyłapanego gdzieś tam z pomiędzy stosu zalegających. A zalega ich cała masa. Ale trzymajmy się sedna: otóż dialogi są zbyt długie i to w pewien sposób wybija mnie, jako głównego przedstawiciela czytelniczego światka, z rytmu. Niemiłosiernie kole w oczy i woła o poprawkę. Ja także wołam, sklejając płynące słowa w sensowniejszą wypowiedź. Żeby była przydatna i wniosła cokolwiek.

3
Kto wrócił na forum?
No kto?
Karen wiesz kto wrócił?

Chłodno za oknem, na biurku kawa położona na specjalnej podkładce ze zdjęciem mojej miejscowości, a na monitorze twój tekst.

Tak go sobie czytam powoli i dojść do żadnej sensownej myśli nie mogę.
Stylizacja jakaś taka dziwna. Dlaczego? Otóż dlatego, że nierzadko używasz jedynie szyku przestawnego i jest to koniec stylizacji. Reszta jest trochę nad wyrost. Ale nie będę się czepiał, twoje fantasy, twoja mowa.

Siękoza to podobno największy wróg pisarza, ja ją raczej zaliczam do siedmiu mistrzów grafomanii. Warto popracować nad leczeniem, leki nie są drogie. Ba, nawet bardzo tanie. Ot zmiana budowy zdania, na początek. Jak zaczniesz brać to lekarstwo w tabletkach to szybko ci przejdą podstawowe objawy.

Troszkę za szybko się zgodził bohater na podróż.

Opisy również nieco zbyt surowe. Praktycznie ograniczone do minimum.

O samej historii nie można nic powiedzieć. Zbyt mało w tym fragmencie widać.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

4
Dziękuję za oceny. :)
Napisałam coś takiego pierwszy raz w życiu i dzięki waszym opiniom wiem, że muszę zrezygnować. :)
Nieobecność na forum, to skutek komplikacji w życiu poza komputerem, więc w ogóle mnie przy nim nie było. Może lepiej, żebym się nie tłumaczyła, ale nie mogłam zostawić tego bez komentarza.
Jeśli nie macie nic przeciwko, to w przyszłości umieszczę swoje inne teksty, te "normalne".
pozdrawiam :)
Powiadają, każden, co oddycha, nadziei winien nie tracić.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”