Trudna decyzja [obyczajowe]

1
Witam. Poniższy tekst jest pierwszym, jaki tu wystawiam i mam trochę wątpliwości. Jestem bardzo zainteresowana Waszymi opiniami. Dodam, że to początkowy fragment.


Ewa myła podłogi dlatego, że podjęła taką decyzję. Nie chciała wówczas pracować jako ktokolwiek inny. Matka proponowała jej naukę szycia ubrań, by mogła to robić zamiast obecnego zajęcia, ale z drugiej strony na decyzję Ewy wpływało bardzo wiele czynników.
Dziewczyna, ubrana w ciemnozieloną sukienkę, wyglądała na lat piętnaście. Włosy związała wstążką, a długi złoty kucyk nadawał jej delikatności. Miała regularną twarz, o widocznym z bliskiej odległości zakrzywieniu nosa oraz wąskich ustach.
Jej matka była ładną kobietą z włosami ciemniejszymi o jeden ton, z podobnymi rysami twarzy, choć zniekształconymi już przez czas, a także bardziej wypełnionymi ustami.
- Ewo, podejdź, proszę - jej głos doszedł z sąsiedniego pomieszczenia - salonu, gdzie obsługiwano klientów.
Dziewczyna wyszła, odsuwając najpierw zasłonę, zawieszoną we framudze zamiast typowych drzwi. Matka opierała się plecami o szafkę. Zdawała się słaba.
- Ewo, źle się czuję.
Słowa te wypowiedziane tak cicho i spokojnie napełniły ją niepokojem. Maria, matka, była blada jak ściana. Ręce trzymała za sobą, opierając się na nich mocno o drewniany blat, zaciskała palce na wystającym kancie.
- Co się dzieje? - powiedziała Ewa słabym głosem.
- Podejdź. - Ten sam, równie spokojny ton.
Dziewczyna przyszła powoli. Z bliska na twarzy matki spostrzegła delikatny grymas.
- Nie stój tak, Ewo. Jest mi słabo, pomóż mi usiąść - poleciła z większym uczuciem niezadowolenia.
W tym momencie podniosła się i odwróciła, podeszła do córki o mały krok. Ewa objęła ją ramieniem, poprowadziła do fotela w drugim kącie pokoju i pomogła jej usiąść. Sama przysiadła obok na kanapie. Znajdowały się w miejscu, służącym do rozmów z klientami o znaczących zamówieniach. Dziewczyna oparła ręce o nogi na wysokości kolan. Spojrzała na matkę z nadal towarzyszącym strachem.
- Co ci się stało? - powiedziała po chwili. - Zbladłaś.
Matka wyglądała już lepiej. Choć na jej porcelanową twarz nie powróciły jeszcze wszystkie kolory, wyprostowała się i palcami poprawiła włosy. Założyła nogę na nogę.
- To chyba od upału chwilowo zasłabłam. Ale już czuję się dobrze - zapewniła słabo.
- Od upału? - powtórzyła i zmarszczyła brwi.
Maria pomyślała z irytacją, iż nie powinna się dziwić. Panował upał. Ogarniała jednak swoje emocje, dlatego rozciągnęła tylko usta w nieznacznym uśmiechu, który przypominał bardziej wyraz upomnienia.
- Długo stałam w ciepłym pokoju, prawdę mówiąc bez ruchu, sama to z resztą rozumiesz, córciu. - W pewnym momencie przez głos przeplotła się nić irytacji.
- Mogę już odejść?
- Obsłuż najpierw klienta - odparła z westchnieniem. Spojrzała w kierunku drzwi przeszklonych do połowy, za którymi widoczna była postać mężczyzny. Prędko przeniosła wzrok na Ewę i wskazała ruchem głowy.
Odwróciła się i spostrzegła go. Wstała. Podeszła do wejścia z pewnym wahaniem, wynikającym z braku doświadczenia. Pociągnęła za klamkę, mężczyzna popatrzał na nią poważnie, i dłonią wskazała, by wszedł. Podniosła głowę i spojrzała w jego pociągłą twarz. Mężczyzna był młody i szczupły, a dodatkowo nadzwyczaj wysoki. Przywitała się.
- Dzień dobry. Proszę. W czym mogę pomóc, proszę pana?
Patrzał na nią i przez chwilę nie starał się odpowiedzieć. Ewa nerwowo przyglądała się jasnoróżowym ustom umiejscowionym w ciemnej skórze, nie będąc zdolną do zajrzenia wyżej, jednocześnie nie chciała odwracać oczu, kiedy spoglądał na nią tak uporczywie.
- Dzień dobry, pani - rzekł.
Parsknął cicho, jak z rozbawienia. Spoważniał, rozejrzał się po pomieszczeniu, zauważył Marię i powitał ruchem głowy.
- Proszę pokazać mi letnie koszule.
Przyglądała się jego postawie zmieniającej się szybko. Poprzednia tajemniczość stała się codzienną płytkością. Zdała sobie sprawę z tego, iż nie wie, jak powinna zareagować, dlatego po sekundzie zwróciła się do matki.
- Czy możesz mi pomóc, mamo? - Udało jej się zatuszować napięcie.
- Oczywiście - odparła kobieta z charakterystycznym spokojem. - Zapraszam pana tutaj.
Podeszła powoli, bo ruch sprawiał, że poprzednie zaćmienie powracało. Zatrzymała się przy długiej poręczy, na której rozwieszone były uchwyty, a w nich koszule męskie. Gama ich różnorodności dotyczyła kroju i materiału, i była naprawdę szeroka. A dodatkowo wszystkie projekty należały do Marii. Starała się wykonywać je zgodnie z obowiązującą modą, a jednocześnie wystarczająco tanio, by zdobywać nabywców. Zazwyczaj udawało jej się to dosyć dobrze.
- Czy szuka pan czegoś konkretnego?
Do tej pory zdążyła już przyjrzeć się strojowi mężczyzny. Miał na sobie brązowe spodnie o prostym kroju, koszulę sięgającą do nadgarstków i tam też zwężoną, z tradycyjnym kołnierzem. Była koloru bordowego.
- Tak, to musi być coś eleganckiego - odparł, gdy po raz ostatni odwrócił głowę od Ewy. W głosie brzmiała nuta zdziwienia albo niepewności.
- Proponuję białą koszulę, niech pan spojrzy.
W czasie tej wymiany słów Ewa odeszła przejściem, przez jasną zasłonę z cienkimi frędzlami na bokach, do sąsiedniego pomieszczenia.


*
Matka przyszła do niej po niedługim czasie, gdy klient złożył zamówienie i opuścił pracownię. W pokoju, w jakim się znajdowała, na niewielkiej powierzchni umiejscowiono dwumetrowy stół, pokryty materiałami na przyszłe projekty, nożycami oraz kolorowymi kłębkami nici. Za nim okno, z jakiego rozpościerał się widok na łąkę i oddalony budynek, oraz skrawek ulicy. Wewnątrz pomieszczenia ustawiono trzy proste krzesła, a na ścianie naprzeciwko powieszono lustro. W ten sposób wypełniono je niemal przesadnie.
Maria stanęła za stołem i zapatrzyła się w malowniczy obraz. Ogród, jaki się tam znajdował należał do niej, wraz z całym budynkiem, w którym zarazem mieszkała i pracowała. Razem z córką żyła tu na drugim piętrze. Nie zajmowała się ogrodem od śmierci męża, początkowo nie mając siły, potem motywacji. Kiedyś przestała już o tym myśleć, ograniczając się do zatrudniania co miesiąc chłopca do strzyżenia trawy.
- Pan zamówił koszulę - powiedziała i zaplotła dłonie za plecami.
Ewa pochylała się na krześle, zginając się w pół. Nie miała sił, by słuchać wyrzutów matki. Nie uniosła głowy.
- Pan...? - powtórzyła.
- Klient. Zdecydował się na jasno niebieską. Nazywa się Antoni. - Maria wykręciła szyję i kątem oka obserwowała dziecko. Nie dostrzegła reakcji. - Podał to do formularza zamówienia - wyjaśniła.
Wtedy to Ewa zerknęła na nią, uniesionym w górę wzrokiem. Maria zauważyła w tym geście zdenerwowanie.
- Czemu mi o tym mówisz?
Matka odwróciła się.
- Chciałam tylko zagadnąć do ciebie, córciu - odparła. Zdmuchnęła pyłek z rękawa białej bluzki. Koszulę ozdabiał wzór wyszyty w kształt kwiatów tulipanów, a sam materiał kończył się tuż przy szyi kobiety. - Dlaczego nie chciałaś obsłużyć tego pana, Ewo? - zapytała prosto, dbając, by w głosie nie zabrzmiał wyrzut. Nie miała z resztą najmniejszego zamiaru upominać dziecka.
Cisza zawisła w powietrzu. Matka podeszła do niej bliżej. Ręką oparła się o drewniany blat stołu.
- Córciu, wiedziałaś, gdzie trzymam koszule.
Ewa nie spoglądała już na nią, ale wbijała wzrok w ścianę naprzeciwko.
- Mamo - westchnęła. - Co ty chcesz usłyszeć?
Kobieta zlustrowała ją wzrokiem. Przybliżyła się jeszcze bardziej, a potem lekko usiadła na krześle obok córki. Dziewczyna budziła w niej tak sprzeczne uczucia, ale choć teraz odczuwała tylko jedno - rozczulenie.
- Chcę usłyszeć... Wystraszyłaś się tego pana? - Maria uśmiechnęła się ciepło, a jednocześnie wyważenie.
- Nie - jęknęła. Dłonią potarła jasne włosy i oparła o nią czoło.Tymczasem myślała tylko "do czego ona zmierza?" .
- Poczułaś zakłopotanie? - naciskała matka. Dopięła swego.
Siłą woli Ewa odwróciła kark. Ze zmieszaniem zmarszczyła brwi i kiwnęła głową. Maria oparła dłoń o jej kolano, potarła wspierająco.
- Nie przejmuj się tak bardzo, kochanie - rzekła. - Nie walcz z tym uczuciem. Ono jest ogromnie piękne... choć wiem, że teraz tego nie dostrzegasz. - Zaśmiała się melodyjnie. Potem wyszeptała - to zauroczenie.
Córka jęknęła.
- Mamo, wiem! Mam szesnaście lat - dodała po chwili tępym głosem.
Czuła się mocno zmieszana jej nastawieniem. Fakt, iż nie miała doświadczenia z chłopcami nie oznaczał, by nie znała symptomów. Oczywiście, że doskonale je rozpoznawała. A gdyby nie te oczy, ten czarujący wzrok, naturalnie obsłużyłaby mężczyznę. Skarciła się w duchu, iż nie zważała wtedy na obecność matki.
- Pamiętaj, by zawsze racjonalnie myśleć - ta ją ostrzegała z głęboką powagą. - Oraz by wcześniej poznać chłopaka, porozmawiać i nigdy nie pozwalać sobie na pośpiech. Wybór należy do ciebie - zakończyła twardo.
- Dobrze - odparła unikając emocji, nadając głosowi rutynowe brzmienie. Spojrzała za szybę, gdzie zapadał zmrok. - Mogę iść do siebie?
Matka wstała.
- Oczywiście. Połóż się wcześnie.
Przytaknęła i przeszła umiarkowanym tempem na korytarz, a następnie po schodach na wyższe piętro.

Re: Trudna decyzja [obyczajowe]

2
Matka proponowała jej naukę szycia [1]ubrań, [2]by mogła to robić zamiast obecnego zajęcia, ale z drugiej strony na decyzję Ewy wpływało bardzo wiele czynników.
[3]Dziewczyna, ubrana w ciemnozieloną sukienkę, wyglądała na lat piętnaście. [4]Włosy związała wstążką, a długi złoty kucyk nadawał jej delikatności. [5]Miała regularną twarz, o widocznym z bliskiej odległości zakrzywieniu nosa oraz wąskich ustach. [6]Jej matka była ładną kobietą z włosami ciemniejszymi o jeden ton, z podobnymi rysami twarzy, choć zniekształconymi już przez czas, a także bardziej wypełnionymi ustami.
[1] – Powtórzenia (ubrań, ubrana).
[2] – Pogrubienie usunęłabym.
[3] – Aby uniknąć słowa „ubrana”, można napisać:
Dziewczyna w ciemnozielonej sukience wyglądała na piętnaście lat.
[4] – Lepiej brzmiałoby to tak:
Złoty kucyk przewiązany wstążką nadawał jej delikatności.
[5] - Bardziej pasują mi tutaj regularne rysy twarzy.
Koślawe to całe zdanko i przegadane.
[6] – Strasznie nudne jest to przeładowanie suchymi opisami. Opisy postaci warto wplatać w tekst przy różnych okazjach, zamiast czynić z nich nużące bloki opisowe.
- Ewo, podejdź, proszę - jej głos [1]doszedł z sąsiedniego pomieszczenia [2]- salonu , gdzie obsługiwano klientów.
[1] – Aby uniknąć podobnych słów, można napisać na przykład „dobiegł”.
[2] – Pogrubienie usunęłabym.
Dziewczyna wyszła, odsuwając najpierw zasłonę, zawieszoną we framudze zamiast typowych drzwi.
Przegadane. Może starczy:
Dziewczyna odchyliła zasłonę we framudze.

Słowa te wypowiedziane tak cicho i spokojnie napełniły ją niepokojem.
Drugi zaimek można od razu wyeliminować.
Maria, matka, była blada jak ściana.
Matka Ewy, Maria
Ręce trzymała za sobą, opierając się na nich mocno o drewniany blat, zaciskała palce na wystającym kancie.
Powtarzasz informację, którą umieściłaś kilka zdań wcześniej. W dodatku początkowo napisałaś, że matka opierała się plecami o szafkę, a później, że opiera ręce na blacie.
- Podejdź. - Ten sam, równie spokojny ton.
Zmieniłabym na:
- Podejdź - nakazała spokojnym tonem.

Dziewczyna [1]przyszła powoli. [2]Z bliska na twarzy matki spostrzegła delikatny grymas.
[1] – Lepiej: podeszła/zbliżyła się...
[2] – Wiadomo już, że podeszła bliżej, więc można to pominąć.

Propozycja odchudzenia powyższego fragmentu:
Kiedy dziewczyna podeszła, spostrzegła grymas na twarzy matki.

- Nie stój tak, Ewo. Jest mi słabo, pomóż mi usiąść - poleciła z większym uczuciem niezadowolenia.
Niedobrze. Lepiej: poleciła niezadowolona.

W tym momencie podniosła się i odwróciła, podeszła do córki o mały krok. [1]Ewa objęła ją ramieniem, poprowadziła do fotela w drugim kącie pokoju i pomogła jej usiąść. Sama przysiadła obok na kanapie. Znajdowały się w miejscu, służącym do rozmów [2]z klientami o znaczących zamówieniach.Dziewczyna oparła ręce o nogi na wysokości kolan. [3]Spojrzała na matkę z nadal towarzyszącym strachem.
Strasznie szczegółowo opisujesz każdy ruch, gest, co utrudnia czytanie, przynudza. Wszystko jest tu niezmiernie przegadane.
[1] – Może napisz krócej, np.:
Ewa pomogła matce dojść do fotela.
[2] – Starczy np.: z ważnymi klientami
[3] – Źle. Propozycja: Spojrzała na matkę ze strachem LUB z niepokojem.
- To chyba od upału chwilowo zasłabłam. Ale już czuję się dobrze - zapewniła słabo.
Powtórzenia.
- Długo stałam w ciepłym pokoju, prawdę mówiąc bez ruchu, sama to z resztą rozumiesz, córciu.
Nie miała z resztą najmniejszego zamiaru upominać dziecka.
zresztą
[1]Patrzał na nią i przez chwilę [2]nie starał się odpowiedzieć.
[1] – patrzył
[2] – starał się nie odpowiadać Albo inaczej: przez chwilę milczał.
Odwróciła się i spostrzegła go. Wstała. Podeszła do wejścia z pewnym wahaniem, wynikającym z braku doświadczenia. Pociągnęła za klamkę, mężczyzna popatrzał na nią poważnie, i dłonią wskazała, by wszedł. Podniosła głowę i spojrzała w jego pociągłą twarz. Mężczyzna był młody i szczupły, a dodatkowo nadzwyczaj wysoki. Przywitała się.
- Dzień dobry. Proszę. W czym mogę pomóc, proszę pana?
Patrzał na nią i przez chwilę nie starał się odpowiedzieć. Ewa nerwowo przyglądała się jasnoróżowym ustom umiejscowionym w ciemnej skórze, nie będąc zdolną do zajrzenia wyżej, jednocześnie nie chciała odwracać oczu, kiedy spoglądał na nią tak uporczywie.
Przyglądała się jego postawie zmieniającej się szybko. Poprzednia tajemniczość stała się codzienną płytkością. Zdała sobie sprawę z tego, iż nie wie, jak powinna zareagować, dlatego po sekundzie zwróciła się do matki.
Do remontu, pociachania, uproszczenia. Przegadane!
Starała się wykonywać je zgodnie z obowiązującą modą, a jednocześnie wystarczająco tanio, by zdobywać nabywców.
Lepiej: zdobywać klientów
Miał na sobie brązowe spodnie o prostym kroju, [1]koszulę sięgającą do nadgarstków i tam też zwężoną, z tradycyjnym kołnierzem. [2]Była koloru bordowego.
[1] – Kierujesz wzrok czytelnika ku rękawom i nagle wyskakujesz z kołnierzem. Lepiej wspomnieć o kołnierzu wcześniej.
[2] – Była bordowa. Wiadomo, że chodzi o kolor.
Poza tym nie jest dobrze, gdy opisy zaczynają się – zwłaszcza nagminnie – od „był”, „była” itd.
W głosie brzmiała nuta zdziwienia albo niepewności.
No to zdziwienia, czy niepewności.
W czasie [1]tej wymiany słów Ewa [2]odeszła przejściem, przez jasną zasłonę z cienkimi frędzlami na bokach, do sąsiedniego pomieszczenia.
[1] – Zaimek usunąć.
[2] – Tutaj porobił się znów straszliwy bałagan. Może np.: odchyliła zasłonę i wyszła z pokoju.
Matka przyszła do niej po niedługim czasie, gdy klient złożył zamówienie i opuścił pracownię.
Po co tyle słów? Uprość, np.:
Po wyjściu klienta, matka dołączyła do Ewy.

Maria wykręciła szyję i kątem oka obserwowała dziecko.
Ta wykręcona szyja mnie przeraża
Wtedy to Ewa zerknęła na nią, uniesionym w górę wzrokiem.
Starczy „uniesionym”. W dół go unieść raczej nie sposób.
Ewa uniosła wzrok.
Cisza zawisła w powietrzu. Matka podeszła do niej bliżej.
Błąd podmiotu. Napisałaś, że matka podeszła do ciszy.
Ze zmieszaniem zmarszczyła brwi i kiwnęła głową.
Aliteracja.

Zdarzające się w tekście niedociągnięcia interpunkcyjne, powtórzenia, czy zbędne zaimki to nic. Zabija go okrutne przegadanie. Stosujesz zbyt szczegółowe, nużące opisy zachowań bohaterów: wstała, wyprostowała się, przeszła przez pokój, doszła do fotela, zgięła plecy, usiadła na miękkiej poduszce, oparła się plecami, wyprostowała nogi i poszyła dłonie na kolanach... Źle się to czyta, po krótkim czasie nie wiadomo, o co w tekście chodzi, gdyż siadanie, odwracanie głowy, spoglądanie i drapanie się po policzku tuż w okolicy nosa po prostu usypia i zniechęca do lektury. Poza tym sporo szkolnych naleciałości, jak np. zaczynanie opisów od „byłowania”.
Jeśli chodzi o fabułę... Zaznaczyłaś na wstępie, że jest to fragment czegoś dłuższego, dlatego tym bardziej powinien zachęcać do dalszej lektury, wciągać, intrygować, wzbudzić zainteresowanie, emocje, cokolwiek, co spowoduje, że czytelnik zdecyduje się przewrócić kartkę. Nie jest tak. Brnie się przez te zwały słów z nadzieją, że może wreszcie coś zacznie się dziać, lecz nie dzieje się właściwie nic, a jeśli się dzieje, jest zaledwie cieniem akcji. Piszesz o emocjach, lecz ja ich nie czuję, są mdłe, a przecież z reguły dziewczyna nie zapomina momentu, gdy pierwszy raz poczuła przyspieszone bicie serca. Twoja bohaterka jest bezbarwna, sprawia wrażenie raczej zblazowanej, niż trafionej w głowę miłosnym obuchem. Za to opisów dajesz aż nadmiar, a mnie nie obchodzi, w jaki sposób Ewa usiadła na fotelu i za co się złapała, lecz chcę poczuć choć namiastkę tych emocji, które się w niej kotłowały. Nie dajesz mi tego, zatem pozostaję obojętna. Bohaterowie są papierowi, bez wyrazu. Pomyśl o tym, co zrobić, aby ożywić te postacie.
ALE masz dopiero szesnaście lat! Zatem nie jest źle.
Pracuj nad warsztatem, upraszczaj zdania, gdyż dryfujesz ku lekkiemu grafomaństwu. To nie jest dobry kierunek. Dużo czytaj i obserwuj, w jaki sposób pisarze radzą sobie z przedstawianiem emocji bohaterów, ze wzbudzaniem emocji u czytelników. Podpatruj i ćwicz. Powodzenia!
[/u]
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender

3
Ewa myła podłogi dlatego, że podjęła taką decyzję.
Zdanie ma wprowadzić mnie w tekst, wyjawić coś o bohaterce a tymczasem nie zawiera rzetelnej, konkretnej informacji. Decyzja zawsze zapada, gdy ktoś coś chce robić. Tu warto napisać, że po prostu tak wybrała. Jak dobrze by to wyglądało w zestawieniu z drugim zdaniem. Przerabiam na:
Ewa myła podłogi z własnego wyboru. Nie chciała wówczas pracować jako ktokolwiek inny.
I teraz uwidacznia się błąd, ponieważ nie pada prawidłowe wyjaśnienie co do tego, jako kto pracowała a mimo to drugie zdanie nawiązuje do pierwszego. Prawidłowo:
Ewa myła podłogi z własnego wyboru. Nie chciała wówczas innej pracy.
I teraz mamy ciąg logiczny: mycie podłóg-praca
- Ewo, podejdź, proszę - jej głos doszedł z sąsiedniego pomieszczenia - salonu,
niepotrzebne - zwłaszcza, że i tak piszesz, że to salon
Dziewczyna wyszła, odsuwając najpierw zasłonę, zawieszoną we framudze zamiast typowych drzwi.
Kombinujesz z opisami. Nie używaj rzeczowników, które nie występują w otoczeniu, chyba, że robisz porównanie. Tu - jak widać, - drzwi nie ma, a o nich piszesz. Przerabiamy na:
Dziewczyna wyszła, odsuwając zasłonę dzielącą pomieszczenia.
I już wiemy, że nie było tam drzwi.
- Co się dzieje? - [1]powiedziała [2]Ewa [3]słabym głosem.
[1] - zapytała
[2] - Ewa to córka? Napisz tak, nie powtarzaj imion gdzie popadnie.
[3] - jaki to jest słaby głos? Niepewny? Pełen lęku? Przepełniony strachem? Napisz, jaki on jest, nie biegaj w koło.
- Podejdź. - Ten sam, równie spokojny ton.
powtarzasz się. Ale tonic, bo analogicznie, robi to Maria. Dlaczego więc tak nie zapisać?
- Podejdź - powtórzyła.

Dużo pracy przed tobą. Dwie rzeczy wymagają szlifu, szlifu i jeszcze raz szlifu.
Narracja opisowa - to ona sprawia, że czytelnik widzi tekst i to co chcesz pokazać. Ty skaczesz z opisów uczuć, wplatasz w to wątek retrospekcyjny, dorzucasz kolejne opisy i skaczesz na zachowania bohaterów. Podziel tekst na akapity i wyważ go w taki sposób: opis miejsca akcji (tu pokój), zachowanie bohaterów (co zrobiła, gdzie poszła) i dialog. W ten sposób (dość prosty, ale skuteczny) oduczysz się ciągu myślowego, tak złego dla tworzenia plastycznego tekstu (gdy brak w tym wprawy!).
Dialogi: Czułem, jakbym oglądał teatr z dwoma kukłami zamiast ludzi. Kobiety mówiły do siebie tak dostojnie i sztucznie, jakby właśnie się poznały. Nie było w tych słowach emocji, tylko suche linijki, wyklepane przez cudze usta - jakbyś chciała na siłę uszlachetnić ich mowę. Tak ludzie nie mówią. Co jeszcze bardziej niszczyło dialogi to narracja - każdej linijce chcesz coś przypisać, jakieś emocje, które zazwyczaj kłócą się z tym, co bohater wypowiada. I w ten sposób tekst jest mało czytelny, przekaz w nim zawarty ginie gdzieś pomiędzy stosem błędów. Przegadanie: pierwsze wrażenie, które nasuwa się na myśl. Za dużo chcesz, za bardzo - dlatego naturalność traci. A ona jest najważniejsza. Poćwicz na krótkich opowiadaniach, ale bliższych twemu sercu: coś młodzieżowego. Obserwuj rówieśników i starszych, jak rozmawiają, jakie mają maniery słowne. Obserwacja otoczenia to dobra rzecz dla pisarza. To polecam!

Co do tekstu: historia wydaje się oklepana, ale mimo wszystko za mało tu treści, historii samej w sobie.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”