Śmierć przychodzi jutro

1
Pewnego dnia pojawił sie sędziwy człowiek. Chodził o lasce, chybotał się na boki jak stary bocian. Mężczyzna o twarzy zniszczonej przez życie, pooranej bruzdami, jakby każda z nich opisywała inny żywot.
W wiosce przyjęto go nieufnie. Starszyzna podejrzliwie obserwowała jego poczynania. Nie zachowywał się tak, jak wszyscy inni, nie mówił tego, co oni i myślał inaczej. Mieszkańcy staranie unikali nieznajomego. Ale, wczoraj nastąpił przełom. Pomógł wyzdrowieć choremu dziecku wodza. Nikt nie wiedział, jak tego dokonał. Od tamtej pory cała społeczność przychodziła prosić starca o poradę, nie tylko w sprawach ciała, ale i ducha, a czasem nawet w bardziej przyziemnych interesach.
Uznali obcego za proroka i prosili, by głosił swoją wiarę. Po chwili namysłu zgodził się przekazać im swoje przesłanie. Mówił do wszystkich, a zarazem do każdego z osobna:
Umrzesz.
Pewnego dnia przestaniesz żyć.
Dzień twojej śmierci zbliża się z każdą minutą.
Każda mijająca sekunda jest kolejną sekundą twojego przemijającego życia.
Są rzeczy dużo gorsze niż śmierć. Jedną z nich jest zmarnowane życie.

A, potem bez słowa ruszył tam, skąd przyszedł. Następnego dnia nikt już o nim nie pamiętał.

2
Witaj!

To Twój pierwszy tekst tutaj, a niedawno się zarejestrowałeś, wspaniale. Szczerze mówiąc ucieszyłem się w chwili, kiedy zobaczyłem, że postanowiłeś napisać miniaturkę. Cholernie lubię te formę, choć stworzyć dobrą miniaturę jest trudniej niż napisać ciekawą powieść. Wiesz dlaczego? Po prostu łatwo zburzyć jej wyraz, w miniaturach najważniejsza bywa puenta.

Co do potknięć - zmieniłbym parę zdań. Posłuchaj.
baazyl pisze:Chodził o lasce, chybotał się na boki jak stary bocian.
Przy weryfikacji mojego pierwszego tekstu użyto określenia "rozpychacz". W przypadku Twojego tekstu też możemy mówić o paru tego typu potknięciach. Powyższe zdanie nie jest złe, jednakże wyrazy "na boki" niszczą jego plastyczność. Skoro się chybotał to wiemy, że na boki.

"Chodził o lasce, chybotał się przy tym jak stary bocian".

Lub po prostu "jak bocian", bez końcowego przymiotnika.
baazyl pisze:Nie zachowywał się tak, jak wszyscy inni, nie mówił tego, co oni i myślał inaczej.
Dobre zdanie, ale zburzyłeś jego plastyczność. Spójrz teraz:

"Nie zachowywał się tak jak wszyscy, nie mówił tego co oni, a na dodatek myślał zupełnie inaczej".
baazyl pisze:Ale, wczoraj nastąpił przełom.
Pozbyłbym się przecinka po "ale".

Ogólnie jest okej, potknięcia już wymieniłem. Wiesz, czego najbardziej brakuje mi w Twoim tekście? Wyrazistości, zapadającej w pamięć puenty. Popracuj nad tym, wierzę, że dojdziesz do celu.

4
Poczekaj na komentarze pozostałych forumowiczów. ;-) To tylko moje, SKROMNE zdanie. Pozostaję przy swojej opinii - bycie zbyt ckliwym w tworzeniu nie popłaca, ale czasami warto nadać tekstu w y r a z i s t y charakter. Popracuj nad tekstem i będzie okej, widzę, że dobrze piszesz, a pomyłki zdarzają się każdemu, poczytaj moje teksty a sam się przekonasz. ;-)

6
Warsztat dopracowujesz niekiedy całe życie, po prostu każdy zapisałby dane zdanie inaczej, prosta sprawa.

Rozmowę - o ile chcesz - przenieśmy na PW, ponieważ to miejsce nie jest najlepszym punktem na rozmowę. Jeśli chcesz, napisz.

Chętnie zapoznam się z poprawioną wersją (o ile poświęcisz "Śmierci..." jeszcze parę chwil).

Dobrej nocy!

7
hm, ciekawy tekst. Nic bym nie zmieniał, bo straci przekaz. Te "boki" faktycznie są do kitu, zbędne.
skazany na potępienie...

9
Widzisz, Baazyl, Moffiss nie podziela mojej opinii, ale zgadza się ze mną w jednej kwestii (jak napisał - "te >>boki<< faktycznie zbędne").

Sam miewam problemy z "uplastycznianiem" zdań, dopiero teraz z tego - że tak powiem - wychodzę. Dawniej popełniałem mnóstwo takich błędów, niewiele brakowało, a pisałbym - "posmarował kromkę maślanym masłem" albo "szedł krzywo na boki". Jaki w tym sens? Żaden i starajmy się tego unikać, bo "łowcy baboli" mają z nas później niezłą polewkę. ;-)

10
A ja "boki" własnie polubiłam:) Może i jest jakies upchane czy tam napompowane, ale dodaje klimatu. W sumie w przóg i tył można się chybotać. Strasznie podoba mi się opis tego starego przybysza. Jest bardzo klimatyczny i nie przydługawy. Taki w sam raz.
Podoba mi się tytuł, choć pod ta prostotą spodziewałam się bardziej skomplikowanego przesłania, niż te, które podawał starzec.
Ale końcówka, że ludzie jednak o nim nie pamiętali, czyli że niby nie przyjęli do siebie jego przestrogi, jakby jutro było jeszcze bardzo daleko; to też mi się podobało.

Pozdrawiam

11
Witajcie!

Jak wolisz, Baazyl, z tymi "bokami". Decyzja należy do Ciebie, pojawiły się różne głosy, zdecyduj który jest słuszny.

Jak wspominałem - popracuj nad puentą, mimo wszystko nie zgadzam się z Lady Kier, choć - muszę przyznać - zakończenie byłoby okej, gdybyś zrobił je bardziej wyrazistym. Spójrz, jak fajnie nakreśliłeś starca, nie jest - jak mówią - papierowy, ale nie jest też przejaskrawiony, a to duży sukces.

12
Uznali obcego za proroka i prosili, by głosił swoją wiarę. Po chwili namysłu zgodził się przekazać im swoje przesłanie.
piszesz szeroki, rozciągnięty rzut retrospektywny a tu nagle jest jedna chwila. Mocno odstaje to od całości.

Ciekawa miniatura w treści (tej ukrytej), nieciekawa w wykonaniu - gdzieś ten potencjał uciekł z tekstu. Są mieszkańcy i jest wódz, ciężko mi sobie wyobrazić miejsce akcji. Wioska z szałasami czy też mała mieścina. Ale jest też szereg banałów wypowiadanych przez starca, które pokazują jego prostotę i świadomość w zestawieniu z głupotą (i ślepotą umysłową) mieszkańców. Mimo wszystko, tekst jest za krótki - galopujesz z tym prorokowaniem i przyjęciem obcego przez mieszkańców na skróty.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

13
Fajny temat. Lubię, kiedy autor sięga do oczywistości, żeby nam o niej przypomnieć. Tylko trzeba to jeszcze zrobić dobrze. Ty troszkę się pospieszyłeś, jakbyś leciał na autobus. Rozwijasz powoli, opisujesz starca, to że wioska była mu nieprzychylna i nagle hop siup: proroctwo! I co mnie wbiło w poduszkę (chociaż nie w takim sensie jak powinno) – zakończenie. Za szybko, chociaż z puentą, to trochę zmarnowany element zaskoczenia. Mogłeś mnie – czytelnika jeszcze trochę pobujać, sprawić, żebym i ja przestraszyła się proroctwa starca, a potem walnąć obuchem, że przecież i tak zapomnę, kiedy starzec tylko się odwróci.
Pomysł bardzo mi się podobał, ale wykonanie już mniej. Przede wszystkim za krótko, no i tak jak napisał ktoś wyżej, za mocno ukryłeś przesłanie. Mimo wszystko, według mnie, tekst ma potencjał.
baazyl pisze:Ale, wczoraj nastąpił przełom. Pomógł wyzdrowieć choremu dziecku wodza. Nikt nie wiedział, jak tego dokonał. Od tamtej pory cała społeczność przychodziła prosić starca o poradę, nie tylko w sprawach ciała, ale i ducha, a czasem nawet w bardziej przyziemnych interesach.
A, no i tu jest dość spory błąd. Starasz się całość zawiesić w nieokreślonej czasoprzestrzeni, a tu nagle taki zwrot. Zaburza obraz.
Spróbuj dopracować tę miniaturę, choćby tylko w ramach ćwiczeń. :)

Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.

14
U mnie dużego zonka wywołał ten fragment.
baazyl pisze:Mieszkańcy staranie unikali nieznajomego. Ale, wczoraj nastąpił przełom. Pomógł wyzdrowieć choremu dziecku wodza.
Skoro go unikali, to dlaczego dopuścili go do chorego dziecka, i to wodza? Bo przecież nie przypadkiem. Więcej wyjaśnienia.
ObrazekObrazekObrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”