Opcje

1
wwwPolska zima. Szarość grudniowego popołudnia okala wszystko. W powietrzu wyczuwalne jest dziwne napięcie. Szare niebo wisi nisko nad ziemię czekając na odpowiedni moment aby upaść, i zmiażdżyć wszystko. Drzewa czarne od wilgoci straszą nagością. Śnieg jaśnieje niczym neon pośród nocy.
Panika zawładnęła moim ciałem. Biegłam, nie patrząc dokąd prowadza mnie nogi. Ciemny las. Tylko to rozpościera się dokoła. Żadnego punktu orientacji. Szalone tępo biegu sprawiło, że kończyny odmawiają mi posłuszeństwa. Serce biło gwałtownie, starając się jak najszybciej dostarczaniem tlen zbolałym mięśniom. Gwałtowny przypływ adrenaliny sprawił, że moje ciało nie poddawało się. Każda chwila przynosiła kolejne porcie strachu i zwątpienia. Sekundy wydawały wlec się niemiłosiernie przedłużając mękę. Czy wymknę się śmierci? Nie słyszałam już żadnych kroków, tylko szybkie, urywane oddechy i gwałtowne bicie mojego serca. Obejrzałam się, Ta chwila rozproszenia wystarczała. Poczułam że moje nogi uderzają w coś twardego i oślizgłego. Upadłam gwałtownie na twarz. Byłam zbyt wycieńczona aby powstać. Fatum dopełni się. Tragiczny los dopadnie mnie tak jak dopada wszystkich głównych bohaterów tragedii. Z jękiem przekręciłam się na plecy aby móc spojrzeć w oczy mojemu gnębicielowi. Oliwer była coraz bliżej. Czułam zbliżająca się wraz a nim śmierć. Czułam jej zimne oślizgłe dłonie, zaciskające się na mojej wątłej szyi, zimne, kamienne wargi zbliżające się do mojego zlanego potem czoła, by złożyć na nim śmiertelny pocałunek..
Obudziłam się gwałtownie. Echo krzyku szemrało jeszcze cicho w zakamarkach mojej świadomości. Leże zaplątana w ciepłą miękką pościel otoczona aksamitna niezłamaną ciemnością.
Pamiętałam ten las. Nagle mój pokój rozjaśnia światło zapalonego żyrandola, porażając mnie. Nic nie widzę. Moje ciało reaguje automatycznie. Kule się pod kołdrą, jak mały przerażony szczeniak.
-Już dobrze. Nic ci tu nie grozi. Jesteś bezpieczna. - Ojciec nerwowym ruchem pogłaskał mnie po głowie. Byłam zbyt przerażona żeby go uspokoić.
Dlaczego wszyscy których kocham znikają przeze mnie z tego świata? Mam dość. Chce do nich dołączyć. Chce umrzeć. - Plątanina myśl miotała się w mojej głowie. Setki pytań na które nigdy nie dostane odpowiedzi wychodziły teraz na łamy mojej świadomości. Złapałam się za głowę. Myśli i wspomnienia przytłaczały. Pierwsze łzy zaczęły spadać na pościel.
- Nie płacz, nic ci tu nie grozi. Nie pozwolę aby ktoś jeszcze cie skrzywdził. Uspokój się.- Pełen bólu głos ojca przypomniał mi dlaczego jeszcze żyje. Tylko ja mu pozostałam. Mama odeszła lata temu. Wspomnienie tragicznego wieczoru raniąc jak brzytwa wydobyło się ze szczelnie zabezpieczonej beczki i niczym benzyna dolana do ognia podsyca ból i tęsknotę .
Jesienne ponure popołudnie. Lepka mżawka niczym cienkie połacie tiulu okala szyby samochodu i opada na przejaskrawiając ulicą auta. Światła przejeżdżających samochodów migają melancholijnie. Mój mózg, ociężały od nadmiaru wrażeń domaga się snu. Utulam głowę na oparciu dziecięcego fotelika. Zasypiam. Gdy tylko oddaje się w obiacie morfeusza, czuje gwałtowne szarpnięcie, słyszę przerażający huk i rozdzierający bębenki metaliczny zgrzyt. Gwałtowny ból rozdziera nerwy w setkach miejsc jednocześnie. Otwieram oczy. Nagle cały mój świat przekręca się do góry nogami. Moim oczom ukazałam się zmasakrowane, niewładne ciało mojej rodzicielki. Setki fragmentów szkła, i metalowy drobin przebiły cienką aksamitna skórę do której, kiedyś z taką lubością przytulałam twarz. Z niezliczonych ran na jej ciele sączy się szkarłatna krew. Moja dziecięca głowa nie mogła tego pojąć. To nie możliwie. Mama nie może umrzeć. Nie może, po prostu nie może. Łzy zaczęły płynąć strużkami po zakrwawionych policzkach. Krew mieszała się z łzami. Zaczęłam krzyczeć.
+Mamo! Obudź się! Mamo, nie możesz umrzeć!- Zaczęłam się szarpać, próbując dosięgnąć bezwładnego ciała, ale pasy skutecznie przytrzymywały mnie w miejscu. Usłyszałam cichy jęk bólu. Potem chichy zmęczony głos taty...










Przepraszam za wszelkiego rodzaju niedociągnięcia. To dopiero mój drugi tekst tutaj więc jeszcze nie bardzo wiem jak wklejać akapity itp.

2
[1]Polska zima. Szarość grudniowego popołudnia okala wszystko. W powietrzu wyczuwalne jest dziwne napięcie. Szare [2]niebo wisi nisko nad ziemię czekając na odpowiedni moment aby upaść[3][,] i zmiażdżyć wszystko. Drzewa czarne od wilgoci straszą nagością. Śnieg jaśnieje niczym neon pośród nocy.
[1] - wplótłbym to w zdanie następne, tak aby to z niego wynikało, że to polska zima.
[2] - Z tym szarym niebem wychodzi powtórka. Napisałbym: smoliste, ciemne albo inny przymiotnik.
[3] - przecinek przed aby
Żadnego punktu orientacji.
odniesienia
Serce biło gwałtownie, starając się jak najszybciej dostarczaniem tlen zbolałym mięśniom.
dostarczyć
Każda chwila przynosiła kolejne porcie strachu i zwątpienia.
porcje

W ogóle, co to za miszmasz w tym pierwszym akapicie (?): Raz nie ma kontroli nad nogami, raz jej ciało się nie poddaje, raz nie wie co czyni - gdzie tu logika, albo jakaś składnia, dawkująca emocje bohaterki?
Oliwer była coraz bliżej. Czułam zbliżająca się wraz a nim śmierć.
Nie chciało ci się czytać tekstu? To mi też nie. Koniec weryfikacji.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
Wspomnienie tragicznego wieczoru raniąc jak brzytwa wydobyło się ze szczelnie zabezpieczonej beczki i niczym benzyna dolana do ognia podsyca ból i tęsknotę
Masz manierę do zapisywania strasznych, według mnie, metafor. To jest przykład jeden z wielu w tekście. Popracuj nad tym.

Okropna ilość błędów, zwłaszcza literówek wskazuje na to, że nie skupiłaś się na pisaniu, a na jak najszybszym przelaniu wszystkich myśli na papier. Tudzież dokument wordowski czy inny. Zabrakło później chęci na redakcję czy choćby pobieżne przeczytanie.
Rada, którą powinien usłyszeć każdy chcący pokazywać swoje teksty szerszej publiczności, brzmi tak:
Po napisaniu opowiadania odstaw je na jakiś czas, by emocje z nim związane nieco opadły. Następnie przeczytaj je jeszcze raz, najlepiej po wydrukowaniu - na papierze lepiej widać wszystkie błędy. Popraw wszystkie wpadki, które zauważasz. Potem możesz pokazywać tekst innym.
Leże zaplątana w ciepłą miękką pościel otoczona aksamitna niezłamaną ciemnością.
Takich zdań również należy unikać. Zbyt dużo określeń jak na tak krótkie zdanie. Nie pozostawiasz czytelnikowi pola do popisu dla jego wyobraźni. Podając zbyt wiele szczegółów sprawiasz, że nie potrafi się wczuć w sytuację bohatera. Nie wspominając, że takich zdań się nie da czytać w większej ilości.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”