Noc Przeznaczenia

1
Witam serdecznie!

Przyznam, że jest to dopiero moje pierwsze w pełni ukończone opowiadanie, ale może nie będzie tak tragiczne, mimo mojego młodego wieku. Z góry dziękuję za pozytywne (jeśli takie będą) i negatywne oceny :)


Noc Przeznaczenia

Słońce chowało się już za ogromnymi i zwykle zielonymi wzgórzami – teraz ozłoconymi przez padające na nie promienie. Pomiędzy dwoma z nich – najwyższymi i najpotężniejszymi wyraźnie widać było wielki i przepiękny zamek magów Kręgu Trzech Mocy – Kerrah, a zawsze czujne i wszystkowidzące baszty strzegły i zdobiły pięknie tą siedzibę. Tuż nad nią znajdowały się zaś szare i grube chmury, jakby ściągnięte siłą w tamto miejsce.
Polanę, z której rozciągał się ten widok pobudził nagle orzeźwiający wiatr, co sprawiło, że wąskie źdźbła zielonej trawy zaczęły falować. Gałęzie osadzone na potężnych konarach drzew poruszały swoimi drobnymi listkami, a kraczące wrony przelatywały właśnie z Kamiennego Lasu otaczającego to miejsce przez polanę na jej drugi kraniec, co zresztą robiły na co dzień o tej porze. Pewien chłopiec przyglądał się temu wszystkiemu z fascynacją i usiadł na szary, obrośnięty mchem głaz znajdujący się tuż za nim, nie spuszczając nawet na chwilę wzroku z pomarańczowego nieba. Na twarzy miał liczne zadrapania, a jego blond W odpowiedzi włosy niemalże zlewały się z bladą cerą.
- Marcus, musimy już iść – ponagliła jego 14-letnia siostra.
- Rachel, poczekaj… Jeszcze moment…
- Niedługo z lasu zaczną wychodzić echewy.
- Wiem o tym – powiedział jej młodszy brat, jakby czymś zasmucony, powstając.
- Codziennie to robisz…
- Co takiego?
- Wpatrujesz się w ten zamek. Twoje największe marzenie to zostać magiem i zamieszkać tam, prawda?
- Jedyne. Jest taki bliski, a jednocześnie odległy… Przynajmniej dla mnie. Czy możliwe jest, aby marzenie się spełniło?
- Na pewno. Chodź, Marcus. Już czas.
- Tak sobie pomyślałem… Może moglibyśmy zobaczyć je chociaż raz…
- Echewy? To niemożliwe. Nie pamiętasz już, co mówili o nich rodzice?
- Pamiętam doskonale. – powiedział chłopiec – Ale przecież tak naprawdę widział je tylko dostojnik królewski, Cornelius. To było wiele lat temu, a on sam już nie żyje. Przez ten czas ludzie mogli coś poprzekręcać. Powstały niedomówienia i stworzyli własnego potwora.
- Na motywach jego opowieści umieszczono echewę w księdze Eregrandzie!
- ZOSTAJĘ – mówił z oporem Marcus.
- Co takiego? Nasz ojciec dziś o północy stanie się czarodziejem Czarnych Kruków! W to wydarzenie musi być szczęśliwy! Martwy nam się nie przydasz!
- Wrócę – Rachel obrzuciła brata chłodnym spojrzeniem i odeszła. Chłopiec odprowadzał ją jeszcze przez jakąś chwilę wzrokiem, po czym usiadł na zimny już głaz, starając się nie myśleć o niczym.
Po chwili wezbrał jeszcze silniejszy wiatr. Mniejsze gałęzie drzew zaczęły wymachiwać nagle we wszystkie strony, a liście urywały się z nich, wirując bezmyślnie i wariacko po całej polanie. Marcus zaniepokoił się trochę i wstał. Zwróciwszy wzrok w stronę siostry, zauważył, że i ona stanęła w miejscu, rozglądając się dookoła, lecz gdy napotkała jego spojrzenie, od razu zaczęła patrzeć w innym kierunku.
Nagle wybałuszyła oczy, stojąc w bezruchu. Marcus obrócił się odruchowo i aż go sparaliżowało. W ich stronę zmierzały nieznajome postacie. Ich wszystkich było aż około pięćdziesiąt i leciały jakieś pół metra nad ziemią z lekko podkurczonymi nogami. Nie różniły się zupełnie niczym od zwykłych kobiet, prócz niezwykle bladej cery. Ich długie i śnieżnobiałe suknie zostawały w tyle od silnego wiatru, a blond włosy do pasa pięknie falowały. Chłopiec poczuł, jak ktoś łapie go za lewą rękę.
- To echewy – szepnęła Rachel – Boisz się?
- Bardzo – odparł jednym słowem chłopiec. Zjawy były po chwili naprzeciw nich.
Zapadła cisza, wiatr zupełnie ustał. Dzieci ujrzały w pełni piękno echew, które teraz zdawały im się w ogóle niestraszne. Nie minął moment, gdy spomiędzy zjaw wyszła najpiękniejsza z nich i stanęła na przedzie. Na jej głowie spoczywał wianek z polnych kwiatów, a pomiędzy nimi znajdowały się błękitne diamenty, które zachwycały swoim blaskiem i wyróżniały ją. Niezwykle szare oczy stojącej na przedzie dzieci echewy, przeszyły Marcusa i Rachel, po czym postać uśmiechnęła się i rzekła uprzejmym głosem:
- Witajcie. Jestem królową echew, a oto moje poddane. Nie lękajcie się nas, bowiem nie zrobimy wam krzywdy.
- Ale… zaczęła Rachel – Wy nie jesteście złe?
- Kto wam tak powiedział? Ach, tak… Cornelius! – rzekła królowa echew, jakby nagle wyczytała to w głowie 14-latki – Moi drodzy, nie wszyscy są uczciwi. Także nie był taki dostojnik królewski Cornelius. Otóż wiele lat temu i on nas spotkał. Gościł się u nas, pił i jadł. Obiecał, że powie o nas prawdę. Ale niestety stało się inaczej…
- Dlaczego mam wam uwierzyć? – upierała się przy swoim Rachel.
- Może po prostu zaufaj… - zaproponowała królowa.
Nagle Rachel przypomniała sobie o obecności Marcusa. Spojrzała na brata i zrobiło się jej go żal. 12-latek siedział na głazie obok z głową zwróconą w kierunku zamku Kerrah. ,,Powiemy o was prawdę” – pomyślała i objęła brata siadając obok niego i patrząc być może w jego przyszłość.


* * *

Do niewielkiej chaty wbiegł nagle Marcus, a tuż za nim Rachel. Chłopiec zdjął ze swojej głowy olbrzymi kaptur, a o wiele za duża na niego peleryna była całkowicie przemoczona od padającego deszczu. Rachel odgarnęła z twarzy ciemnobrązowe, sięgające jej do ramion włosy. Oboje ujrzeli tak dobrze znane im pomieszczenie.
- Nareszcie jesteście – powitała ich matka, ściskając córkę i syna – Jest już całkowicie ciemno.
- Echewy… One nie są… - zaczął Marcus – Henry? Co ty tutaj robisz? – zmienił temat, wiedząc siedzącego przy stole starszego człowieka i popijającego coś z drewnianego kufla. Był to dobry przyjaciel rodziny, a jednocześnie bardzo potężny mag i to właśnie dzięki temu Marcus szczególnie lubił jego wizyty, bowiem on sam chciał w przyszłości wybrać tą ścieżkę życia. Pomimo swego wieku mag trzymał się jeszcze bardzo dobrze, jednak w tej chwili sprawiał wrażenie bardzo czymś zaniepokojonego.
- Henry, trzeba im powiedzieć o tym już teraz – ponagliła maga matka Rachel i Marcusa.
- Coś się stało? – zapytała Rachel.
- Musimy doprowadzić do śmierci waszego ojca – odparł poważnie Henry, powstając.
- Co takiego? – niedowierzał Marcus – To jakiś żart, tak?
- Ja nie żartuję. Widzicie, co kilkaset lat pojawia się tak zwany czarny czarodziej. Wyróżnia się od zwykłych czarnych kruków głównie tym, że jest bardzo zły. Dysponuje niebezpiecznymi zaklęciami, nie zna dobroci.
- Chcesz powiedzieć, że… - nie mógł wydobyć z siebie nic więcej Marcus.
- … że jeżeli wasz ojciec wstąpi do grona czarnych kruków – stanie się właśnie nim.
- Ale… Jak zamierzasz go zabić?
- Do stania się czarodziejem potrzebna jest radość… Jeżeli jej nie ma – sam się domyślasz.
- Wtedy się umiera… Ale dlaczego tak się dzieje? – pytał chłopiec, a w jego oczach wezbrały łzy.
- Czarni czarodzieje powstają od bardzo dawna. Nie wiadomo do końca, dlaczego tacy się pojawiają. Tak chce przeznaczenie i bardzo trudno to zmienić. Noc, w którą mężczyzna stanie się czarnym czarodziejem nazwano nocą przeznaczenia. Dzisiejsza noc także nią będzie.
- Rachel, dlaczego nic nie mówisz? Nie żal ci taty?! – zapytał Marcus.
- Żal mi go. Ale już to widziałam… Wtedy, kiedy byliśmy na polanie – tłumaczyła Rachel – Wiedziałam co będzie, jeżeli nie spełnimy powinności.
- Od dawna wydawałaś mi się dziwnym dzieckiem… Już kiedyś podejrzewałem, że jesteś chinem, ale teraz to już pewne!
- Chinem? Co to takiego?
- Nie co, lecz kto. Chinowie to ludzie, którzy widzą rzeczy, jakie muszą się stać i skutki, jeżeli się nie wydarzą. Nie martwią się tym bardzo, bowiem widzą, że to jedyne wyjście. Wiedzą, że są one konieczne. To wielki dar, Rachel. I tu pojawia się zagadka. Ostatni chinowie umarli około sześciuset lat temu, a raczej zostali zabici – słysząc ostatnie zdanie, Rachel przełknęła głośno ślinę.
- Co takiego? – zaciekawił się Marcus.
- Ależ nie możemy schodzić z tematu! – upomniał Henry.
- No więc: czy nie da się jakoś powstrzymać przemiany? – pytał chłopiec, wiedząc, że to nic nie da.
- Przykro mi, ale śmierć waszego ojca to jedyne wyjście – odpowiedział mag.
- W takim razie czyńmy swoją powinność – powiedział Marcus.
- Kristine, będziemy musieli powiedzieć Edwardowi, że dzieci zabiły echewy!
- Rachel… Echewy! – szepnął do siostry Marcus.
- Później – odparła krótko 14-latka – Kiedy mama zdążyła wyjść? – zapytała na głos, szukając Kristine wzrokiem.
- Nie wiem, ale obawiam się najgorszego – odparł Anzelm, wychodząc przed dom – północ nadeszła…
Nagle niebo jeszcze bardziej poczerniało, a grube chmury całkowicie przykryły księżyc w kształcie rogala i gwiazdy. Do chaty niespodziewanie wpadł wysoki chłopiec. Jego czarne włosy były całe potargane, a po twarzy powoli ściekały drobne krople deszczu. Przez długi bieg był zbryzgany błotem i dyszał ze zmęczenia. Owy chłopiec był sąsiadem, a jednocześnie najlepszym przyjacielem Rachel, będącym w jej wieku.
- Wasz ojciec! – on uciekł, a przedtem zabił waszą matkę… Był chyba zaczarowany – ledwo mówił, przez cały czas szybko oddychając – Nagle zrobiło się ciemno, a on sam stał się czarnym krukiem…
- Co takiego?! To chyba niemożliwe! – krzyczał Henry, wchodząc z powtorem do środka.
- Nie kłamię… Przysięgam! Jej ciało leży pod Górą Shene – tą, gdzie odbyła się przemiana.
- henry, to koniec prawda? – zapytał przestraszony Marcus.
- Koniec dobra, początek zła.


* * *


Na zielonej łące nieopodal lasu zgromadziła się cała wioska, stojąc przed płonącym stosem i żegnając Kristine. Nikt w ten dzień nie potrafił się zaśmiać lub choć na chwilę nie myśleć o dopiero co ubiegłej nocy. W górę unosił się czarny dym, a wszyscy milczeli. Choć umarła osoba nie była nikim ważnym, to mogła liczyć na pamięć i dobre zdanie, bowiem zasłużyła sobie na to czynami i słowami, będąc dobrym człowiekiem. Teraz czekało ją nowe życie – życie po życiu budzące pytania i tajemnice.

Wymowa:
chin - szin
Góra Shene - Góra Szene

[ Dodano: Nie 20 Cze, 2010 ]
Czy jest szansa, aby ktoś wreszcie to zweryfikował?? Tekst jest tutaj już prawie dwa tygodnie...

Re: Noc Przeznaczenia

2
Xnnady pisze:Witam serdecznie!
Nie, to my witamy, bo to ty przychodzisz do nas ze sprawą, a nie my do ciebie.

Zrobię to tak pobieżnie, ale spróbuję ci pokazać kilka podstawowych błędów.
Słońce chowało się już za ogromnymi i zwykle zielonymi wzgórzami – teraz ozłoconymi przez padające
Ogromne wzgórze to już chyba góra, nie?
na nie promienie
Przeczytaj to sobie na głos.
Pomiędzy dwoma z nich – najwyższymi i najpotężniejszymi wyraźnie widać było wielki i przepiękny zamek magów Kręgu Trzech Mocy – Kerrah, a zawsze czujne i wszystkowidzące baszty strzegły i zdobiły pięknie tą siedzibę.
1. TĘ siedzibĘ.
2. A propos czerwonego - sprawdź w Wikipedii, co to jest aliteracja.
3. Coś tu nie gra z tymi myślnikami, interpunkcja sprawia, że zdanie jest trudne do zrozumienia.
4. Za dużo przymiotników. Przeczytaj: http://kres.mag.com.pl/czytaj.php?id=22
5. Zbyt intensywny opis, za dużo faktów. To brzmi jak cytat z podręcznika.
Tuż nad nią znajdowały się zaś szare i grube chmury, jakby ściągnięte siłą w tamto miejsce.
Bo pewnie były ściągnięte siłą. Wiatru.
Polanę, z której rozciągał się ten widok pobudził nagle orzeźwiający wiatr, co sprawiło, że wąskie źdźbła zielonej trawy zaczęły falować.
O święci Pańscy... Polanę pobudził wiatr, co sprawiło, że trawa zaczęła falować. Czy ty rozumiesz, co napisałeś, autorze. I dlaczego tak napisałeś? Dlaczego udziwniasz to, co jest i powinno być bardzo proste? A jak już się decydujesz na metafory, rób to z głową.
Gałęzie osadzone na potężnych konarach drzew
Konary = gałęzie. Tobie chodzi raczej o korony.
poruszały swoimi drobnymi listkami
A czyimi, jeśli nie swoimi? Poza tym, czy nie można było tego napisać po ludzku: "Wiatr poruszał drobnymi listkami [bo to wiatr poruszał, a nie same drzewa] na potężnych konarach [wiadomo, że drzew]"?
Pewien chłopiec przyglądał się temu wszystkiemu z fascynacją i usiadł
To implikuje coś w stylu "przysiadł z wrażenia".
na szary, obrośnięty mchem głaz znajdujący się tuż za nim, nie spuszczając nawet na chwilę wzroku z pomarańczowego nieba. Na twarzy miał liczne zadrapania, a jego blond W odpowiedzi włosy niemalże zlewały się z bladą cerą.
Popełniasz typowy błąd wszystkich nastolatków, zwłaszcza tych młodszych: zamiast opisywać, robisz inwentaryzację. To zabija przyjemność z czytania i katuje wyobraźnię Czytelnika. To samo dotyczy nietrafionych porównań i metafor. Zawsze jak sięgasz po dziwne zabiegi językowe, zastanów się: czy jesteś w stanie sobie wyobrazić to, co właśnie napisałeś? Czy gdyby cię poproszono, umiałbyś napisać to samo prostym, żołnierskim językiem? Jeśli nie, to znaczy, że coś nie gra.

Czytaj: http://kres.mag.com.pl/kaciki.php

Uważnie. Jeśli trzeba, naucz się na pamięć. I unikaj zapisywania liczb słownie.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

3
Nie znam się zbyt dobrze na komentowaniu strony technicznej tekstu ale dostrzegłem sporo dziwnych błędów, które w większości wymienił już Sir Wolf, więc nie ma sensu się powtarzać.

Co do samego tekstu, sporo tu podstawowych błędów, typowych dla nowicjusza. Masz ambicje, masz pomysły ale jeszcze dość oklepane, niedoszlifowane i widać pewien brak cierpliwości w pisaniu tekstu.

Początek opowiadania stara się jakoś budować klimat opisem otoczenia, malując czytelnikowi przed oczami w sumie dosc sielankową scenkę. Fakt faktem, opis nie jest najlepszy, brakuje tu jeszcze lekkości pióra, ale to kwestia praktyki, wyrobisz się. Przechodząc jednak do sedna - największy problem z tym opisem jest taki, że jest tylko jeden na początku, potem nie mamy już opowiadania, a raczej opis akcji. Słowem - tekst z każdym kolejnym akapitem traci na jakości.
Klimat pryska jak mydlana bańka przez braki w warstwie opisowej i przesadny natłok informacji. W obrębie paru zaledwie krótkich akapitów czytelnik zostaje wręcz zalany różnymi wydarzeniami. Nie pędź tak, nie bój się przedłużyć warstwy opisowej, wtrącić przemyśleń, czy choćby wrzucić więcej szczegółów odnośnie danego wydarzenia. Brak pośpiechu działa w takich chwilach korzystnie na klimat i chroni czytelnika przed zmieszaniem, pozwala mu bowiem oswoić się z jedną dawką informacji, zanim tekst przejdzie płynnie do kolejnej.

Co do samej warstwy fabularnej - nie ma jej za wiele, choć widać wyraźnie, że chciałeś wejść na jakiś bardziej... Epicki temat, że tak powiem. Czy zabrakło ci pomysłów, czy cierpliwości, by to rozwinąć, nie mam pojęcia. To typowa przywara początkujących.
Bohaterowie - są, tyle można o nich powiedzieć, postaci jest zbyt wiele, a tekstu zbyt mało, by można było dobrze przedstawić ich charakter. Na chwilę obecną otrzymaliśmy teatrzyk pozbawionych charakteru i uczuć lalek. Najbardziej dobijający jest tutaj moment, w którym dzieciaki dowiadują się, że ich ojciec musi zginąć. Można to streścić w dwóch zdaniach.

"Musimy wam zabić ojca."
"Miałam wizję, więc ok."

Do tego sprowadza się ten fragment. Zero uczuciowości, zero szoku, czy przywiązania. Fakt, iż czytelnik nie wie na temat owego ojca praktycznie nic tez tutaj nie pomaga. Niemniej jednak, po nastolatkach spodziewałbym się jednak jakiejś bardziej żywiołowej reakcji, ataku histerii, płaczu. To, czy Rachel miała wizję, czy nie, nie powinno mieć tu aż takiego znaczenia.
Ponownie - gdybyś rozbudował warstwę opisową w tym fragmencie udałoby ci się z tego wybrnąć i uderzyć klimatem jak obuchem w łeb czytelnika. Nie wyszło.

Na koniec niepotrzebny wątek - echewy. Nie mam zielonego pojęcia po co się pojawił, skoro praktycznie nie został wykorzystany. To dziwne, że w tym i tak krótkim tekście można wyłapać absolutnie zbędny fragment, zakładając oczywiście, że opowiadanie jest samodzielne i nie stanowi preludium do serii, na co wskazuje zakończenie i cała masa niedopowiedzeń.

Podsumujmy - sporo błędów typowych dla początkującego pisarza. Sam przechodziłem przez ten etap waląc niemal takimi samymi błędami jak z rękawa. Gdy patrzę dzisiaj na swoje pierwsze wypociny, nie wiem, czy się śmiać, czy płakać, choć i teraz znając życie do wybitnego poziomu mi daleko. Wyrasta się z tego błędoróbstwa, trzeba tylko ćwiczyć i więcej myśleć nad dopracowaniem tekstu. Słowem, wyrobisz się, jeśli się nie poddasz i popracujesz nad błędami.
http://hideshisface.deviantart.com/ - Moja skromna galeria, zapraszam serdecznie.

4
Słońce chowało się już za ogromnymi i zwykle zielonymi wzgórzami
Pierwszą rzecz jaką musisz ustalić w narracji (dla samego siebie) to to, czy narrator opisuje daną scenę (ukazuję ją), czy będzie rozwlekać i rozdrabniać krajobraz na czas, z porównaniami. W tym przypadku masz obie wersje, co od razu burzy odbiór. Jeśli owe zwykle wytniesz, masz opis-scenę, natomiast z tym wyrazem masz porównanie i odnośnik do innych czasów (np. pory roku), co automatycznie rozciąga tekst, bo trzeba też to sobie wyobrazić, gdy nie są zielone (i, jaka jest po temu przyczyna - czyli znów świat). Niby nic, a jednak zwalnia tekst. Usuń to zwykle i przeczytaj na głos.
wszystkowidzące baszty strzegły i zdobiły pięknie tą siedzibę
nie wrzucaj wszystkiego w jeden worek - strzec to funkcja militarna, zdobić raczej należy do estetyki. Połączenie daje ci, że pięknie strzegły zamku. Można to łatwo przerobić:
wszystkowidzące baszty strzegły zamku, dodając majestatycznego wyglądu.

Tuż nad nią znajdowały się zaś szare i grube chmury,
magią pisania jest to, że można napisać coś wprost. Te chmury są deszczowe, a na takie najczęściej mówimy: ciężkie chmury/deszczowe chmury/smoliste chmury
Poza tym, one raczej wiszą/przetaczają się/suną/. Przerób sobie te zdanie w WORDzie wg wskazówki. W ten sposób wykonasz pewne ćwiczenie.
że wąskie źdźbła zielonej trawy zaczęły falować.
trawa w domyśle jest zielona. Unikaj przymiotnika, chyba, że byłaby inna (np. biała).
[1]Pewien chłopiec przyglądał się [2]temu wszystkiemu z fascynacją i usiadł na [3]szary, obrośnięty mchem głaz [4]znajdujący się tuż za nim, nie spuszczając nawet na chwilę wzroku z pomarańczowego nieba.
[1] - Po prostu. Chłopiec (i wiadomo, że płci męskiej i młody)
[2] - To wszystko - zostało już określone w opisach. Teraz warto podsumować, czym owe wszystko jest. Pejzaż/widok/krajobraz.
[3] - szarym
[4] - Nie trzeba umiejscawiać, gdzie głaz był (chyba, że to szalenie ważne dla danej sceny). Rozwleka to tekst. A tak, po prostu usiadł i już.
Na twarzy miał liczne zadrapania, a jego blond [1]W odpowiedzi włosy niemalże zlewały się z bladą cerą.
[1] - wyciąć - chyba błąd po poprawkach.
Jesteś młody, lata przed tobą, ale tu jest tzw. kamień milowy - jeśli nauczysz się tak NIE pisać, będziesz naprawdę kimś wielkim. Zwrócę uwagę, że tu piszesz, co młodzieniec miał, ale nie opisujesz go. Nie jest to część narracji plastyczna, tylko wymienienie (miał to, to i to) konkretnych cech. Zobacz, jak łatwo można wpleść to w narrację, bez naruszania informacji:
Liczne zadrapania na twarzy przykrywały blond włosy, przylegające do bladej cery.
- ZOSTAJĘ – mówił z oporem Marcus.
bez caps locka. W prozie nie piszemy dużymi literami.
Mniejsze gałęzie drzew zaczęły wymachiwać nagle we wszystkie strony, a liście urywały się z nich, wirując bezmyślnie i wariacko po całej polanie.
personifikacja - zbędna
Chłopiec zdjął ze [1]swojej głowy olbrzymi kaptur, [2]a o wiele za duża na niego peleryna była całkowicie przemoczona od padającego deszczu.
[1] - zbędny zaimek - wiadomo, że ze swojej.
[2] - To jest zupełnie inne zdanie. Pierwsze mówi i kapturze, drugie o pelerynie. Rozdziel to. Zobacz na:
Chłopiec zdjął olbrzymi kaptur. O wiele za duża na niego peleryna była całkowicie przemoczona od padającego deszczu.

Jest dobrze. Nawet bardzo dobrze, ale nie o tekście piszę ani o stylu. Co rzuciło mi się w oczy, to nie robisz błędów, które tak wielu popełnia (powtarzanie imion przy dialogach dwuosobowych i płynnie przechodzisz ze sceny do sceny). To jest dobry podkład, żeby w istocie zacząć pisać. Fabuła nie wybujała, bez polotu i szkoda, że te echewy tak pominąłeś, bo w całkiem znośnym dialogu dałem się w nie wciągnąć, zwłaszcza, jak Marcus tłumaczył ich legendę, a raczej genezę. Podobał mi się ten motyw. Styl - jak u każdego młodego człowieka: dużo piszesz o czymś, mało tego pokazujesz. Na podanych przeze mnie przykładach możesz poćwiczyć, dużo też czytaj - najgorsza formą przedstawiania świata w książce jest wyliczanka (miał to, to i tamto, było takie, z tym i tamtym). Ogólnie, jak na swoje dwanaście lat, piszesz dobrze. Śmiało mogę powiedzieć, że w tym przedziale wiekowym nie widziałem lepszego tekstu - ale wiele pracy przed tobą, wiele. I bez paniki i złości - czas i tak upłynie.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

5
Bardzo dziękuję za wszystkie poprawki i oceny :)) Wcześniej tego nie pisałem, ale mam zamiar stworzyć kolejną część tego opowiadania i to właśnie w nim będzie dużo więcej o Czarnym Czarodzieju oraz echewach. Tam mam zamiar przedstawić te istoty dokładnie i ich całą historię. Nad drugą częścią na pewno popracuję bardziej i zwrócę uwagę na niepotrzebne słowa oraz złe sformułowania.

6
Xnnady pisze:co zresztą robiły na co dzień o tej porze.
Na co dzień można coś mieć, ale robić codziennie: mam dostęp do internetu na co dzień i codziennie o tej porze sprawdzam pocztę.
Xnnady pisze:- Marcus, musimy już iść – ponagliła jego 14-letnia siostra.
Czternastoletnia. Liczby zapisujemy słownie.
Xnnady pisze:- Wiem o tym – powiedział jej młodszy brat, jakby czymś zasmucony, powstając.
To jest zbędne. Kiedy to wytniesz, będzie ładniej brzmiało.
Xnnady pisze:- ZOSTAJĘ – mówił z oporem Marcus.
Emocje w tekście musisz przedstawić tak, jak w życiu. Przecież nie mówisz do nikogo drukowanymi literami. Możesz ewentualnie przytupnąć, żeby podkreślić stanowczość, albo założyć ręce na piersi. Tak samo powinni zachowywać się bohaterowie. Zaobserwuj jak inni zachowują się w różnych sytuacjach, a będzie ci łatwiej później je opisać.
Xnnady pisze:Mniejsze gałęzie drzew zaczęły wymachiwać nagle we wszystkie strony, a liście urywały się z nich, wirując bezmyślnie i wariacko po całej polanie.
Żeby wymachiwać, trzeba mieć czym: ręce, nogi, inne członki, których drzewa nie posiadają. Nadałeś im i liściom cechy ludzkie. W pierwszym momencie myślałam, że to jakiś rodzaj Entów, czyli 'żywych' drzew, chodzących, etc. Poza tym, te drzewa i liście nie zrobiły tego same z siebie, a jedynie wiatr to na nich wymusił.
Xnnady pisze: Nagle niebo jeszcze bardziej poczerniało, a grube chmury całkowicie przykryły księżyc w kształcie rogala i gwiazdy.
Padało wcześniej, przecież dzieci zmokły, więc nie mogło być widać księżyca i gwiazd.


Cóż więcej mogę ci poradzić, niż poprzednicy? Chyba nic. Jedynie powtórzę: czytaj, czytaj dużo i rozwijaj wyobraźnię, bo masz potencjał. Trzymam za ciebie kciuki, wiem, że dasz sobie radę, ale na wszystko potrzeba czasu. Tak więc nie śpiesz się, a do celu dojdziesz szybciej, niż ci się zdaje.

Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.

7
Jak na wiek dwunastu lat to całkiem dobrze. Ja sam pewnie nie napisałbym w twoim wieku tego lepiej. W ogóle w twoim wieku nie pisałem prozy. Zaczynasz młodo i zaczynasz dobrze jak na swój wiek. Nie możesz się zmarnować ;-) Czytaj, pisz, czytaj, pisz. Rozwijaj to, a może kiedyś coś opublikujesz na łamach jakiegoś pisma, a potem wydasz książkę i tak dalej... Ale pracą, tylko, pracą można zdobyć szczyty.

8
Nie myślałem, że jeszcze ktoś odgrzebie ten temat :) Druga część jest w trakcie tworzenia, wkleję ją na forum pewnie w październiku. Przez wakacje trochę poleniuchowałem, ale teraz w jesień i zimę będę miał czym się zająć w zimne i pochmurne wieczory ;)
Czytaj, pisz, czytaj, pisz
Wiem, wiem. Uwielbiam czytać książki.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”