Na granicy świadomości - część II - Thriller/ Horror

1
Siemka:) To druga część, którą w końcu napisałam. Zapewne jakieś błędy się znajdą, bo zaczęłam to pisać jakieś trzy godziny temu, ale to nieważne... Czekam na waszą ocenę :D



ROZDZIAŁ I

KIM JESTEŚ?

Kalina weszła do pokoju, z ręcznikiem na szyi. Stanęła na środku. Chwilę się namyśliła i podeszła do okna. Przez moment patrzyła w nie jak w obraz, jednocześnie dotykając, prawą dłonią, powierzchni szyby. Słońce z trudem przedzierało się przez mur cumulonimbusów. Te nieliczne promienie, którym udała się ta sztuka, oświetlały smutną twarz dziewczyny. Po chwili , Karina obróciła się na pięcie i podeszła do drzwi. Złapała ręką klamkę i raz jeszcze spojrzała w stronę słońca, po czym wyszła z pokoju. Pokierowała się na parter. Zeszła po schodach i korytarzem podążyła w stronę salonu. W tym wielkim domu, panowała cisza i spokój. Słychać było, tylko odgłos, palącego się w kominku, ogniska. Dziewczyna siadła na fotel i patrzyła błędnym , niewyspanym wzrokiem w stronę ognia, niczym piroman w początkowej fazie piekielnej fascynacji. Na stole widniała gazeta z horoskopem. Kalina nachyliła się nad nią i wziąwszy ją do ręki, stwierdziła.
- Totalne gówno! W twoim życiu wszystko się zmieni?... Chyba w kolejnym wcieleniu!
Karina wstała. Podeszła do kominka i wsadziła do jego, rozpalonego wnętrza, kolorowe pisemko.
- Gdyby nie to ścierwo, on by żył. Gdybym cię szmato dopadła, wysłałabym cie od razu do piekła!
Zamknąwszy szybę, ukucnęła przed nią i zaczęła wpatrywać się, w płonącą, niczym pochodnia, gazetę. Blondynka wstała i podeszła do, wiszącego na szafce, wielkiego lustra. Zaczęła się w nim przeglądać. Nie wyglądała na człowieka z mroczną duszą. W lustrze odbijała się jej pogodna, oliwkowa twarz. Niebieska bluzka z napisem TECHNO IS THE BEST! bardzo się wyróżniała, ponieważ literki świeciły niczym brylanty. Spodnie miała białe i letnie, a na biodrach szeroki, niebieski pasek z powtykanymi imitacjami perełek. To namiętne przeglądanie się, przerwały dziwne dźwięki. Przypominały one rozmowę dwóch mężczyzn. Przepełnione były wulgaryzmami a jeden z nich, powiedział wyraźnie „ Zabijmy ją teraz”. Karina stała nieruchomo i tylko nasłuchiwała. Ostrożnie podeszła w stronę wyjścia z salonu. Stanęła koło ściany i zapytała.
- Kto tu jest? Łukasz to ty?
Podążyła korytarzem, w kierunku dobiegających, męskich odgłosów. Zatrzymała się przed drzwiami pokoju, w którym były te tajemnicze postacie. Nachyliła się nad dziurką od klucza. W tej samej chwili, zadzwonił telefon, który wisiał na ścianie, obok tych drzwi.
- Aj!- krzyknęła Kalina, wzdrygnąwszy się i w konsekwencji uderzywszy, głową, w klamkę.- Co za...- dodała, po czym lekko pijanym krokiem, podeszła do aparatu. Chwyciła prawą ręką słuchawkę i przystawiła ją do ucha.
- Halo słucham.- wydukała, trzymając się, lewą ręką, za czoło.
Po drugiej stronie odezwał się głos dziewczyny.
- Kalina słuchaj. Jesteś w domu?
- Jak widać- odpowiedziała lekko znużonym tonem, przewracając oczami. Po chwili otrzeźwiała- Słucham??!- zapytała zszokowana- Tak nie wolno! To niedorzeczne!
- Chcesz spotkać się z nim czy nie? Nie mów, że go nie kochałaś.
- Kochałam, ale...
- Ale co?
- Nie wolno mi- odrzekła , już w nieco spokojniejszy sposób.
- Przecież nikogo nie zabijesz- rozmówczyni dalej nalegała.
- Wiem.
- Zrób to dla niego.
- Sama nie wiem...- zamyśliła się Kalina- A jeśli się nie uda? A jeśli ktoś przyjdzie? Co ja powiem księdzu na spowiedzi?
- Nie musisz mu niczego mówić. Bóg wie, a przecież tylko to się liczy.
- Tak, ale...
- Ale? Kochasz go czy nie?
- Tak
- Słuchaj robi się z tego kółko graniaste. Tak czy nie?
Karina chwilę się namyśliła, w między czasie przeczesując, palcami włosy na głowie.
- No dobra.
- O’k super! U ciebie o północy. Co ty na to?
- O’k.

Blondynka powoli odłożyła słuchawkę na swoje miejsce. Spojrzała na drzwi i rzekła.
- Jestem spalona.

Nacisnęła delikatnie na klamkę i powoli otworzyła drzwi. Wejrzała do środka, ale tam, oprócz dużego, wiszącego na ścianie, telewizora i paru foteli naprzeciwko niego, nie było nic. Na ekranie emitowany był polski kryminał. Dziewczyna podeszła do szafki, wzięła pilota w dłoń i wyłączyła film. Odłożyła pilot na miejsce i usiadła na fotel i jak stuprocentowa wariatka zaczęła się śmiać.
- To tylko telewizor. Buahaha!
Rozsiadła się i parząc w czarny, wielki ekran, dalej się śmiała.
-Wystraszył mnie telewizor. Kurde, telewizor! Hi hi ! Ale jaja!
Wtem na jej niebieskiej bluzeczce, na wysokości mostka, pojawiła się czerwona plama. Takie same plamki, tylko, że mniejsze, widniały na spodniach i rękach. Karina patrzyła na to, lekko zdziwiona.
- To chyba nie...- palcami prawej ręki, dotknęła czerwoną substancję. Od razu spoważniała i tylko wyjąkała- Krew... Skąd ona się tu?... - spojrzała na sufit, po czym szybko jak odrzutowiec zeskoczyła z siedzenia i stanęła na równe nogi. Na białym suficie, widniał czerwony napis „Memento morii”, cały pomazany krwią. Dziewczyna, widząc to, złapała się za serce. Przerażona patrzyła na ten tekst, jak w jakimś transie. Z niebieskich oczu zaczęły wypływać łzy. Nogi same uginały się, pod jej ciężarem. Nie była w stanie utrzymać równowagi. Strach ją paraliżował niemiłosiernie. Złapała się, ręką za czoło, po czym się przewróciła. Nie była wstanie się podnieść. Wtem poczuła czyjąś obecność. Spojrzała za siebie, ale nikogo tam nie było. Kiedy odwróciła się z powrotem, zobaczyła, przed sobą , czarne buciory, które wyglądały jak glany. Ona powoli, podnosiła głowę do góry. Była przerażona. Człowiek ten, ubrany był w całości na czarno. A długi, po łydki płaszcz, dodawał jeszcze bardziej przerażającego uroku. Twarzy nie było widać, bo gasła w cieniu, czarnego kaptura, który okrywał jego głowę. Na rękach miał założone czarne, skórzane rękawiczki, jak jakiś morderca. Karina zamarła w bezruchu. Stres paraliżował jej ciało. Serce waliło tak szybko, jak po wielogodzinnym maratonie. On patrzał na nią. Jego wzrok, niczym telepatyczna siła, paraliżował jej myśli. Tak się bała, że nie była w stanę skleić, jakiegokolwiek, zdania. W końcu, po dłuższym czasie udało się.
- Pan... Jak pan tu wszedł?
Ręce jej dygotały i drętwiały zarazem. Usta zrobiły się lekko sine a twarz blada. Mężczyzna, cały czas, wpatrywał się w jej duże, niebieskie oczy, które szkliły się od łez.
- To...- ręką pokazała na napis na suficie- Pan to napisał? Co... Co to jest?
Chłopak uśmiechnął się, w nieco, demoniczny sposób. Jego twarz stała się bardziej widoczna.
- Nie wiesz?- spytał- Wierzysz w niego i czcisz go... A tego nie znasz?
- Znam! Co ja ci zrobiłam?! Dlaczego straszysz mnie śmiercią?! Kim jesteś? Co to ma znaczyć?- jej słowa przeplatały się z płaczem.
Mężczyzna znowu uśmiechnął się, pokazując swoje zęby, w pełnej okazałości.
- Veritas! Tantum Veritas!
Jego uśmiech stawał się coraz bardziej dokuczliwy. Człowiek z takim nieco napalonym uśmieszkiem, może mieć wiele złego na sumieniu
- Nie znam łaciny- stwierdziła.
On znowu się uśmiechnął i odrzekł.
- Provieno dall inferno- zachichotał, po czym spoważniał. Wymierzył w dziewczynę palec wskazujący, od prawej ręki i rzekł- Ricordo! Ti vengo prendere. Veni con me?
- Nie rozumiem Cię!- Karina zaczęła się złościć.
On uśmiechnął się, tym razem słodko i podał jej swoją dłoń. Ona patrzyła, przez moment, z wielką nieufnością, na jego, pewny siebie wyraz twarzy. Po chwili przełamała barierę i powoli, niczym dzikie zwierzątko, podała ręki, temu tajemniczemu człowiekowi. Z jego pomocą podniosła się do góry i stanęła na równe nogi. Rozluźniła uścisk, ale on nie zamierzał tego zrobić. Jednym ruchem ręki, przyciągnął ją do siebie, a drugą ręką silnie objął w pasie. Na początku wyrywała się, z całych sił, krzycząc, by puścił ją. Po paru minutach Kalina, nie była w stanie się poruszyć. Wtulona w jego silne objęcia, sprawiała wrażenie, jakby się poddała, lecz jej serce, cały czas biło z zawrotną prędkością. On po chwili podszedł z dziewczyną do ściany i przydusił ją do niej.
- Proszę! Wypuść mnie! Nie rób tego! Błagam!
- To nie rób tego- powiedział spokojnie mężczyzna.
- Czego?!
- Tego co, jawi ci się jako mądrość- powiedział dotykając ręką jej czoła- Miłość- położył swoją dłoń na sercu dziewczyny. Trochę spoważniał. Obiema dłońmi, oparł się o jej barki- Władza- po czym dodał- Tak łatwo się pomylić, bo przenikają się idealnie.
- Co? Nie rozumiem...
- Rozdziel je. Musisz się tego nauczyć. Bo jak nie...
- Bo jak nie to co?
Człowiek ten spojrzał jej w oczy, nachylił się i szepnął, wystraszonej dziewczynie, do ucha.
- Spójrz w siebie, a znajdziesz się w niebie...
- Kim jesteś?!
On cicho zachichotał, w nieco fałszywy sposób, po czym spytał.
- Nie domyślasz się?
- Nie!
Człowiek ten, dwoma palcami, wskazującym i kciukiem, rozwarł Kalinie powieki lewego oka, tak, że widoczna była spora część białkówki.
- Co robisz!?- Krzyczała
- Ty już wiesz – stwierdzi i odchylił dłoń od jej oka, kładąc ją z powrotem na ramieniu zestresowanego dziewczęcia.
- Jesteś potworem!
On uśmiechnął się i odrzekł.
- W zależności jak, kto na to patrzy. A wobec ciebie...- Otworzył lekko usta, robiąc dość sympatyczny grymas twarzy- Wobec Ciebie mam pewien plan...
- Jaki plan?!
- Śmiertelny- spoważniał, a następnie zrobił, znowu swój demoniczny uśmiech. Zdjął swoje dłonie z ramion dziewczyny. I odszedł.. Karina zamarła z przerażenia. Patrzyła jeszcze przez moment za nim. Otoczenie zaczęło zlewać jej się przed oczami. Kalina poczuła senność. Zamknęła powieki, a kiedy je znowu otworzyła. Leżała na ziemi. Koło niej siedzieli Ala i Łukasz. Obydwoje byli fanami rocka i metalu. Ich koszulki i spodnie były koloru czarnego z jakimiś mrocznymi obrazkami.
- Gdzie ja jestem?- zapytała, w połowie nieprzytomnie, Kalina.
- Zemdlałaś- odpowiedział Łukasz , po czym dodał- Widział em jak wchodziłaś do Sali kinowej, poszedłem za tobą. A kiedy weszłam, leżałaś już na ziemi.
- A co z tym napisem?
- Jakim napisem?- zdziwiła się Ala.
- No, na suficie.
Wszyscy spojrzeli na sufit, ale tam żadnego napisu nie było.
- Przecież...- Zamyśliła się Kalina- Przecież był tu wielki czerwony napis- Kalina podniosła się i podeszła do fotela, na którym siedziała, zanim zobaczyła pomazany krwią, tekst.
- Jest czysty jak łza- odpowiedział, pewnym siebie głosem, Łukasz.
- Nic nie rozumiem...- stwierdziła Karina, spoglądając na swoją niebieską bluzkę, na której nie było widać, żadnego śladu krwi.
- Pewnie ci się coś przyśniło- stwierdziła z entuzjazmem, Ala
- Pewnie tak...- odparła ze smutkiem blondyna, po czym wstała i wyszła z pokoju.
Kalina poszła do łazienki. Zamknęła się od środka. Stanęła przed lustrem i przez moment wpatrywała się w swoje odbicie. Zaczęła drapać swój płaski , jak deska surfingowa, brzuch.
- Co jest?
Kalina podniosła powoli koszulkę. Spojrzała na swój goły bebech, na którym widniał wyryty napis „VIDE VERITAS”. Blondynki oczy powiększyły się radykalnie. Spojrzała w lustro i krzyknęła.
- Niech ktoś mnie obudzi!

[ Dodano: Nie 20 Cze, 2010 ]
Widzę, że nie można się poprawić :/ Więc od razu mówię, przyznaję się , bez bicia do tego błędu --> Zamknęła powieki, a kiedy je znowu otworzyła. Leżała na ziemi.
Powinno być: Zamknęła powieki, a kiedy je znowu otworzyła, spostrzegła , iż leży na ziemi.

[ Dodano: Pon 21 Cze, 2010 ]
Możecie oceniać :) No chyba, że to jest aż, tak beznadziejne, że nawet nie opłaca się tego komentować. :(

2
To druga część, którą w końcu napisałam. Zapewne jakieś błędy się znajdą, bo zaczęłam to pisać jakieś trzy godziny temu, ale to nieważne...
A komu powtarzamy, żeby tekst odleżał swoje?

Od początku jest fatalnie.
Rozbieram pierwsze zdanie na części:
[1]Kalina weszła do pokoju, [2]z ręcznikiem na szyi. [3]Stanęła na środku. [4]Chwilę się namyśliła i [5]podeszła do okna. [6]Przez moment patrzyła w nie jak w obraz, [7]jednocześnie dotykając, [8]prawą dłonią, powierzchni szyby.
Informacje, jakie tu podajesz:
[1] - Weszła do pokoju (co jest bez znaczenia dla tekstu - gdy nie umiejscawiasz jej gdzieś wcześniej.
[2] - miała ręcznik na szyi.
[4] - Zatrzymała się (co też jest bez znaczenia)
[5] - Podeszła do okna
[6] - Chwilę patrzyła gdzieś
[7] - patrzyła i dotykała
[8] - Prawą dłonią (tu taka ciekawostka: mańkut będzie zawsze widzieć lewą - więc nie warto to pisać, chyba, że w drugiej trzyma nóż - co byłoby istotne dla fabuły).

Teraz zobacz, jak brzydko bombardujesz informacjami, tymi zbędnymi. Przerabiam wszystko, by pokazać to w prosty sposób:
Kalina stanęła przy oknie. W zamyśleniu położyła dłoń na szybie, wpatrzona jak w obraz.
Po chwili , Karina obróciła się na pięcie i podeszła do drzwi. Złapała ręką klamkę i raz jeszcze spojrzała w stronę słońca, po czym wyszła z pokoju.
znowu wyliczanka czynności. Zmieniam na:
Obróciła się na pięcie i zanim wyszła z pokoju, jeszcze raz spojrzała na w stronę okna.
Zauważ, że teraz wprowadzam pomieszczenie (co wskazuje, że skupiam sie na bohaterce).
Pokierowała się na parter. Zeszła po schodach i korytarzem podążyła w stronę salonu.
Pokierowała się, zeszła, podążyła - trzy razy to samo. Przegadujesz każdy ruch - zero w tym plastyki. Zobacz na:
Przez schody i wąski korytarza dotarła do salonu.
Dziewczyna siadła na fotel i patrzyła błędnym , niewyspanym
błędne spojrzenie to nie to samo co zaspany wzrok.
Słychać było, tylko odgłos, palącego się w kominku, ogniska.
Zazwyczaj nie pokazuję przecinków. Przeczytaj to zdanie na głos (!) robiąc pauzę tam, gdzie są przecinki. Przerób je na nowo wg tego co słyszysz.

Fatalny styl, zero treści - a chwyty rodem z cool-wanna-be horrorów (vide plamy krwi i strach przed telewizorem) tylko pogrążają tekst. Zamiast pisać, tworzysz wyliczankę czynności. Bohaterka nie ma duszy, jest tylko zbiorem ruchów. Narracja bardzo słaba, interpunkcja tragiczna. Przerwałem w połowie, resztę przeleciałem wzrokiem. Tekst musi odleżeć - im młodszy pisarz, tym więcej czasu. To nie jest wymysł mój, albo innych piszących - to fakt.

EDIT: Myślałem, że zrobiłem błąd, a to jednak ty go dokonałaś: Raz piszesz Karina, raz Kalina.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
Marti ma rację. Początek jest przeładowany informacjami. Opowiadanie to nie lista zakupów, nie musisz pisać dokładnie co się dzieje. Powinnaś zostawić coś dla czytelnika, by jego wyobraźnia się wykazała. Jacek Skowroński ostatnio jak z nim rozmawiałem powiedział coś bardzo trafnego. Gdy chce opisać czyjś wygląd po śmierci nie opisuje skąd i czemu płynęła krew, ani jak śmierdziało. Pisze: "Wyglądał wrednie nawet po śmierci". Mniej więcej tak. Mam słabą pamięć, więc mogłem przeinaczyć trochę jego słowa. Jeśli tak to przepraszam Jacku.

Rzeczywiście zmieniasz nagle imię bohaterki. Efekt pospiechu czy niedopatrzenie?
O’k.

OK;O.K.; ewentualnie okay lub okej.
Blondynki oczy powiększyły się radykalnie.
Dziwny szyk pojawia się dosyć często u ciebie.
Martinius pisze:chwyty rodem z cool-wanna-be horrorów
Prawda. Niestety.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

4
Te
nieliczne promienie, którym
udała się ta sztuka
Jakby powtórzenie.
Karina obróciła się na
pięcie i podeszła do drzwi.
Złapała ręką klamkę i raz jeszcze
spojrzała w stronę słońca, (start)po
czym wyszła z pokoju.
Pokierowała się na parter. Zeszła
po schodach i korytarzem
podążyła w stronę salonu(stop)
Grzech nr 1. Autorka nie potrafi prowadzić narracji. Ok, może robi konkurencję Proustowi, chce wiernie oddać każdy moment życia bohatera tylko jest to, w tym wykonaniu, śmiertelnie nudne. Można napisać "bla bla spojrzała w słońce i poszła do salonu." Nie literackie? Na pewno bardziej niż ten narracyjny zakalec.
W
tym wielkim domu, panowała
cisza i spokój
Miejsce w którym panuje cisza rzadko jest równocześnie miejscem dzikich ekscesów Predatora (kosmita), Rocco Siffrediego(gwiazda porno) i Antoniego Macierewicza (polityk prawicowy)
Grzech nr 2. Brak wyczucia słowa.
Dziewczyna siadła na
fotel i patrzyła błędnym ,
niewyspanym wzrokiem w
stronę ognia, niczym piroman w
początkowej fazie piekielnej
fascynacji
Czym cechuje się zaawansowana faza piekielnej fascynacji? Możliwością zagrania w brydża z Judaszem (w ostatnim kręgu)? Poza tym zdanie "piroman w początkowej fazie piekielnej fascynacji" jest galopującą grafomanią.
Podeszła do
kominka i wsadziła do jego,
rozpalonego wnętrza, kolorowe
pisemko...i zaczęła wpatrywać
się, w płonącą, niczym
pochodnia (zbędne porównanie), gazetę

Zaczęła się w nim przeglądać. Nie
wyglądała na człowieka z
mroczną duszą. W lustrze
odbijała się jej pogodna,
oliwkowa twarz. Niebieska
bluzka z napisem TECHNO IS THE
BEST! bardzo się wyróżniała,
ponieważ literki świeciły niczym
brylanty. Spodnie miała białe i
letnie, a na biodrach szeroki,
niebieski pasek z powtykanymi
imitacjami perełek.
Gratuluję świetnego gustu tak btw. Grzech nr 3. Opisy. Tak wiem, Aldous Huxley też w tym elemencie był beznadziejny, ale świetna konstrukcja postaci (psychologia), erudycyjny styl, błyskotliwa fraza, to wszystko czyniło jego prozę znakomitą. Tutaj, fatalnych opisów nie broni nic. Co to w ogóle jest? Oferta handlowa sieci Deichman - Spodnie białe i
letnie, a na biodrach szeroki,
niebieski pasek z powtykanymi
imitacjami perełek- 19,99. Radzę, przed publikacją, czytać teksty na głos. I płakać. I nie publikować. Chciałbym dać jakąś cząstkę punktu, za cokolwiek, ale tutaj nie ma nawet fajnych, zabawnych błędów. W szkole same piątki, prawda? Niestety 0 na 10.0. Proszę o odrobienie pracy domowej.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”