Ucieczka z "Zieleni" [Horror]

1
- Zacznę kopać w tym miejscu - podnosząc oczy i ocierając zaschniętą krew wymieszaną ze łzami z policzków Prawdziwek powiedział do swego towarzysza Mlecznika.
- Nie chcę abyś zbytnio zmęczył swe i tak już obolałe ramiona - wykrztusił Mlecznik patrząc na rozdartą skórę na rękach druha Prawdziwka - popatrz jak tu pięknie, zostaw to.
Iskrzyła między nimi pewna braterska miłość. W zakładzie psychiatrycznym z którego uciekli bardzo się do siebie zbliżyli, rozmawiali o zwierzętach, naturze, o tym jak lubią puszczać latawce i mimo, że dzielili ze sobą wiele czasu, dawno nie przeżyli razem czegoś takiego. Chwila której obaj doświadczyli zbliżyła ich do siebie jeszcze bardziej niż mógłby się tego spodziewać człowiek.
Ich długie, bujne włosy, zapuszczone podczas wielu lat spędzonych za murami Zakładu Pomocy Osobom Niepełnosprawnym Umysłowo "Zieleń", spoczywające jeszcze przed chwilą na obwisłych i niezbyt umięśnionych ramionach, powoli zaczął unosić wiatr, subtelnie ocierając je o ich nosy, brodę, czoło. W chwilę później zdobył nieco więcej siły i dmuchnął z jeszcze większym dynamizmem.
- Ten wiatr przeszkadza mi kopać - powiedział Prawdziwek wypluwając swe ostatnie zęby z zakrwawionej jamy ustnej, a raczej to co z nich pozostało.
Mlecznik patrząc w jego oczy - jedyne dwa najbardziej żywe punkty na jego twarzy - dostrzegł narastający niepokój, po chwili namysłu odważył się powiedzieć.
- Powinieneś wypić troszkę kawy, wyglądasz na zmęczonego.
Pomiędzy nimi zapadła chwilowa cisza, przerywana odgłosem wsysania wyciekającej z ust Mlecznika śliny, którą przecięło niespodziewane uderzenie kropli deszczu o i tak wilgotną już ziemię. Dolna warga Mlecznika nie funkcjonowała normalnie, była opadnięta i bezwładnie zwisała na jego brodzie, co powodowało wyciek śnieżnobiałej śliny z ust. Stąd też wzięło się jego przezwisko. Nazywali go tak pracownicy zakładu.
- Kop, teraz ziemia będzie bardziej miękka - rzekł błagalnym tonem Prawdziwek.
Minuty mijały jak lata kamieni na samotnej łące, do której nikt poza licznymi owadami i zwierzętami szukającymi pożywienia nie zaglądał od wieków. Czas był ich jedyną przeszkodą w dotarciu do celu, który i tak był niemożliwy do osiągnięcia. Stał obok nich, nie dawał im spokoju, a jego gorący oddech wyczuwalny na karku pozbawiał ich resztek nadziei co do zrealizowania planu.
Dwaj samotni mężczyźni na kamienistym żwirze jaki został usypany w tym miejscu przed wieloma laty. Dobrze zdawali sobie sprawę że nic ani nikt nie zdoła przynieść im pomocy. Nie oczekiwali jej.
Ból w nogach Prawdziwka nasilił się do tego stopnia, że przestał być wyczuwalny, a jego krew wypływająca z nóg, tworzyła strumyki pośród nieznośnie ostrych kamieni i wabiła swym zapachem liczne owady.
- Piękne strumyki tworzy twoja krew, szkoda, że cię boli, inaczej podziwiałbyś je z zapałem równym mojemu, bądź większym - wyseplenił w smutku ciemnowłosy Mlecznik.
Nieskory do rozmowy chory ze strachu przed śmiercią, napędzany wolą przetrwania za wszelką cenę Prawdziwek, z coraz większym zapałem zaczął rozkopywać ziemię pod przygniatającym jego nogi dębem.
Kora drzewa tworzyła wzory które Mlecznik podziwiał, dotykał policzkami, ustami, ocierał się o nie ciałem i szurał po niej opuszkami palców z delikatnością, z jaką postępuje się z nowo narodzonym chomikiem. Zachowywał się jak prawdziwy fanatyk doszczętnie zakochany w pięknie przyrody.
- Piękne zmarszczki - rzekł, a ślina z jego ust skapnęła w kałużę krwi wypływającej z niewiadomej już części nóg Prawdziwka.
Blady i umierający z powodu utraty litrów krwi Prawdziwek upadł na plecy. Kości jego kręgosłupa otarły się o wystające kamienie, a z jego ust wydał się prawie niedosłyszalny jęk.
- Chyba się troszkę odpocznę Mleczniku.
- Dobranoc Prawdziwku - z uśmiechem dziecka Mlecznik pożegnał przyjaciela.
W chwilę później wiatr ustał, a deszcz opadał już tylko z liści drzew. Mlecznik oparł głowę o dąb, który przed kilkoma minutami upadając na odpoczywającego Prawdziwka przygniótł mu nogi i stał się przyczyną jego śmierci.
Mlecznik podniósł głowę, a jego oczy zdradzały zmęczenie. Spojrzał na bladego towarzysza, którego ciało bezwładnie spoczywało skąpane we krwi. Na jego twarzy pojawiła się złość i zazdrość, z powodu, że sam nie mógł zasnąć.
- Wstawaj już, koniec spania.

Re: Ucieczka z "Zieleni" [Horror]

2
Tekst jest przede wszystkim niemiłosiernie przegadany, zdania przekombinowane, zawiłe, nieczytelne.
- Zacznę kopać w tym miejscu - podnosząc oczy i ocierając zaschniętą krew wymieszaną ze łzami z policzków Prawdziwek powiedział do swego towarzysza Mlecznika.
Można to uprościć, np. w ten sposób:

- Zacznę kopać w tym miejscu - powiedział Prawdziwek do Mlecznika, ocierając policzki z łez i zaschniętej krwi.

Podobnie jest tutaj:
Pomiędzy nimi zapadła chwilowa cisza, przerywana odgłosem wsysania wyciekającej z ust Mlecznika śliny, którą przecięło niespodziewane uderzenie kropli deszczu o i tak wilgotną już ziemię.
Czyta się to ciężko.

W tekście panuje też okrutna "zaimkoza", np.:
Czas był ich jedyną przeszkodą w dotarciu do celu, który i tak był niemożliwy do osiągnięcia. Stał obok nich, nie dawał im spokoju, a jego gorący oddech wyczuwalny na karku pozbawiał ich resztek nadziei co do zrealizowania planu.
- Ten wiatr przeszkadza mi kopać - powiedział Prawdziwek wypluwając swe ostatnie zęby z zakrwawionej jamy ustnej, a raczej to co z nich pozostało.
Wyrzucić. Wiadomo, że chodzi o jego zęby. Podobnie tutaj:
Kości jego kręgosłupa otarły się o wystające kamienie, a z jego ust wydał się prawie niedosłyszalny jęk.
Zdarzają się powtórzenia:
Czas był ich jedyną przeszkodą w dotarciu do celu, który i tak był niemożliwy do osiągnięcia.
Spore braki w przecinkach:
W zakładzie psychiatrycznym [x]z którego uciekli [x]bardzo się do siebie zbliżyli, rozmawiali o zwierzętach, naturze, o tym jak lubią puszczać latawce i [x]mimo[1], że dzielili ze sobą wiele czasu, dawno nie przeżyli razem czegoś takiego. Chwila [x]której obaj doświadczyli [x]zbliżyła ich do siebie jeszcze bardziej [x]niż mógłby się tego spodziewać człowiek.
[x] - Brak przecinka.
[1] - Przecinek do usunięcia.

Tekst czyta się ciężko, jest nieklarowny. Nie jestem pewna, czy przeczytałeś go po napisaniu, gdyż raz stawiasz przecinek przed „który”, innym razem nie. Pozostawiłeś też takie kwiatki:
- Chyba się troszkę odpocznę Mleczniku.
Bez „się”.

Przedstawiłeś pewną sytuację, ale nie wiem, jak do niej doszło, co ją spowodowało. Bohaterowie nie budzą we mnie żadnych emocji, historia nie wciąga, nie intryguje... Na dodatek napisana kiepskim stylem, przez co brnie się przez opowieść z wielkim trudem. Nie podobało mi się.
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender

3
Zgodzę się że można by niektóre zdania skrócić i zastosować mniej zaimków.

Ode mnie:
Tekst czyta się bardzo ciężko, mimo iż jest krótki, to przeczytanie zajmuje dużo czasu.
Postacie pojawiają się ni z gruszki ni z pietruszki i tak naprawdę nie wiadomo do czego dążą.
Moim zdaniem to całe te opowiadanie nawet nie przypomina horroru, koniec przypomina bardziej dramat.

jednym słowem musisz ćwiczyć.

4
Chwila której obaj doświadczyli zbliżyła ich do siebie jeszcze bardziej niż mógłby się tego spodziewać człowiek.
w tej kwestii "spodziewanie się" należałoby do jednego z tych dwóch "ludzi", albo obu na raz - a nie do kogoś obcego (co można odczytać z tego fragmentu).
W chwilę później zdobył nieco więcej siły i dmuchnął z jeszcze większym dynamizmem.
ta personifikacja ujdzie, jak chcesz - ale że wiatr zadziałał z pełną energią to już stwierdzenie pozbawione sensu.
- Ten wiatr przeszkadza mi kopać - powiedział Prawdziwek wypluwając swe ostatnie zęby z zakrwawionej jamy ustnej, a raczej to co z nich pozostało.
wstawka powinna znaleźć się przy zębach oddzielona cudzysłowem lub wciągnięta w nawias.
Pomiędzy nimi zapadła chwilowa cisza, przerywana odgłosem wsysania wyciekającej z ust Mlecznika śliny, którą przecięło niespodziewane uderzenie kropli deszczu o i tak wilgotną już ziemię.
zadanie: przeczytaj to sekcjami, z których każda to scena i zobacz, jakiego żeś babola walnął... Ja tak na poważnie.
- Kop, teraz ziemia będzie bardziej miękka - rzekł błagalnym tonem Prawdziwek.
błagalny to raczej by prosił, co poza kopaniem nie występuje w wypowiedzi i atrybucja dialogu wcale nie pasuje do samego dialogu. Powinieneś odtworzyć ten dialog głośno, tak jakby powiedział go bohater i ustalić, jaki on jest a następnie zapisać. Uniknąłbyś błędu i sprawił, że będzie naturalny.
Minuty mijały jak lata kamieni na samotnej łące,
hmmm... I teraz nie wiem, co lata kamieni oznaczają - czy to, że czas leciał dał długo jak kamieniom (co jest bez sensu), czy że czuli się jak kamienie, dla których czas zdaje się nie płynąć (bo np. nie rosną), czy jeszcze coś innego. Używaj metafor tak, aby za pierwszym razem padła odpowiedź w razie wątpliwości (czytelnika). To nie kalambury!
- Piękne zmarszczki - rzekł, a ślina z jego ust skapnęła w kałużę krwi wypływającej z niewiadomej już części nóg Prawdziwka.
oj, a która to część?

Bardzo słaby tekst z brakiem przecinków w roli głównej i papierowymi postaciami na drugim planie. Piszesz okrężnie i chociaż (niech mnie piorun!) widać zalążki stylu, to już logiki w tym co piszesz za grosz. Przede wszystkim brakuje tu odtwarzania w głowie scen do ich prawidłowego zapisu i to nad tym popracuj, zaraz po przecinkach. Pisz i czytaj, jeszcze więcej pisz niż czytaj. Jak na horror, tekst jest za lekki i powiedziałbym, nawet za bardzo zabawny i niestety, nie wciągnął mnie nic a nic.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

5
Powiem tak: 5 za pomysł 2 za wykonanie. Za dużo zaimków i przecinki !!!!! (też tak kiedyś miałem). Myślę, że powinno to być napisane mniej zawile, zdania powinny być prostsze, bo czyta się dośc ciężko, przydałoby się jakieś wprowadzenie, opis zdarzeń "przed" i "po", możnaby ubarwić bohaterów, dialogi do poprawki i zawiły opis łąki/polany/lasu/parku? Nie wiem gdzie się oni znajdowali. Dlaczego uciekli? Co chcieli przez to osiągnąć? Kiedy uciekli? Jak? Mało zrozumiałem z tego co przeczytałem.
Pomysł całkiem całkiem, ale można było to napisać dużo lepiej.
Zgadzam się z przedmówcą : pisz i czytaj, czytaj, czytaj to się wyrobisz. Samo ci wejdzie w krew jak pisać i co jest dobrze a co źle.

6
Generalnie zgadzam się z komentującymi tekst.

Dodam trochę różności:
- sformułowanie „chwilowa cisza" (jest podobnych w tekście więcej) źle kojarzę w tym kontekście, nie pasuje do sytuacji i aury tekstu;
- przed wyrazem „który” z zasady nie stawiasz przecinków.

Tekst nie jest spójny... musiałam często przerywać czytanie zastanawiając o co chodzi i szukając logicznych powiązań. Nie zawsze to co jest w twojej głowie i jest oczywiste dla ciebie jest równie oczywiste i tym samym czytelne dla mnie. Sprawę utrudnia także konstrukcja zdań zawiła, przegadana, rozbudowana.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”