Tytuł jak najbardziej roboczy, taki sobie wczoraj zapisałam, żeby pamiętać, o czym mam pisać, więc na razie zostaje.
Jest to krótkie opko pisane „na zamówienie” dwojga ludzi z innego forum. Chcieli Lochy, łańcuchy i perwersję, więc mają coś takiego.
Ocknęła się w ciemnym, śmierdzącym zgniłym mięsem lochu. Zza na wpół otwartych powiek wyglądały zaczerwienione oczy o brązowych tęczówkach. Wzrokiem próbowała chwycić się jakiegoś przedmiotu, jakiejś scenerii, która wytłumaczy jej, gdzie się znajduje. Spuściła głowę zrezygnowana, gdyż wszystkim, co do niej docierało, były tylko czarne, kamienne ściany. Zimne i mokre skały, o które opierała się nagimi plecami. Ciężką i obolałą dłonią chciała pomacać się po ciele, aby zobaczyć, ile ubrania na nim pozostało. Wtedy zorientowała się, że jej przeguby zdobią przerdzewiałe, kiedyś pewnie srebrne obręcze kajdan, które przy każdym ruchu wżynały się coraz głębiej w skórę. Spojrzała na boki, na obie zakrwawione ręce i ponownie spuściła twarz, próbując dostrzec w ciemnościach ziemię. Lecz jedyne, co zobaczyła, to jej chude, kościste stopy, szczelnie przewiązane grubym rzemieniem, bolące i wiszące bezwiednie nad przepaścią.
Próbowała wydusić z siebie jakiś dźwięk, lecz poczuła tylko ostre drapanie w gardle. Uczucie, jakby nic nie piła od kilku dni. Całe ciało swędziało ją od pogryzień pluskiew i wesz. Czuła, jak chodzą po jej ciele razem z innym robactwem, których domem była cuchnąca cela, jednak nie mogła zrobić nic, aby ulżyć swoim niewygodom.
Nagle usłyszała głos dochodzący gdzieś z otaczającego ją mroku. Wytężyła słuch. Kroki, ktoś szurał butami o twarde podłoże. Zatrzymał się. Jej serce biło coraz mocniej, a każdy głębszy oddech palił płuca i mięśnie żywym ogniem. Szczęk klucza w zamku i skrzypienie otwieranych drzwi, przez które do lochu wpadł strumień światła z oliwnej lampki trzymanej przez stojącego na korytarzu strażnika. Gwałtownie zmrużyła oczy, oślepiona jej blaskiem. Otworzyła je dopiero, kiedy przybysz zamknął drzwi i podkręcił płomień. Przez chwilę źrenice zaszły jej mgłą, jednak po chwili szybkiego mrugania odzyskała zmysł. Spojrzała przed siebie. Wysoki mężczyzna stał tyłem do niej i położywszy wcześniej lampkę na blacie zbutwiałego, drewnianego stołu o krzywych nogach, rozkładał na nim jakieś przyrządy.
Kobieta znowu spróbowała swych sił w mowie, ponownie z marnym skutkiem. Nieznajomy jednak usłyszał jej ciche postękiwania. Niespiesznie odwrócił się i podszedł w jej stronę, lecz wcześniej zatrzymał się na chwilę, lustrując ją od czubka głowy koloru królewskiej czerwieni, po koniuszki równiutko przyciętych paznokci u stóp. Potem zbliżył się na odległość zaledwie kilku centymetrów. Dziewczyna poczuła w nozdrzach słodki i zarazem duszący zapach męskiego potu zmieszanego z siarkową wonią taniego wina. Ten, na widok wyrazu obrzydzenia wstępującego na jej bladą twarz, uśmiechnął się, ukazując – o dziwo – jasne i czyste zęby. Pogłaskał ją po policzku szorstką dłonią.
- Moja kochana Vi… – wyszeptał. – Moje cudo nad cudami, moja bogini, ma luba, księżniczka mego rycerskiego serca…
Podniósł ze stołu mały dzbanuszek z wodą i ostrożnie podstawił go do spękanych ust przerażonej kobiety. Upiła parę łyczków, krztusząc się przy tym boleśnie. Jednak po kilku oddechach była w stanie wypowiedzieć pierwsze ciche słowa.
- Kim jesteś?
- Sir Er z Anor. Uniżony sługa Najwyższego Króla księstwa Pera, twego zacnego ojca.
Vi, mimo bólu, otworzyła szerzej oczy, okazując swoje niedowierzanie. Nie rozumiała, jakim prawem może być więziona przez rycerza jej własnego dworu.
Mężczyzna wrócił do stołu i począł wyciągać kolejne rzeczy z przepastnej skórzanej torby. Księżniczka nie potrafiła dotrzeć wzrokiem za szerokie barki rycerza, przesłaniające jej widok na blat, słyszała tylko ciche postukiwania metalu i od czasu do czasu huk jakiegoś większego przedmiotu.
Minęło może kilka, może kilkadziesiąt minut, kiedy Er, po kontemplacjach i cichych modłach, znowu zajął się prawie nagą, wiszącą na ścianie kobietą. Najpierw powoli, subtelnie, przesunął palcem po jej torsie, zaczynając od dołka nad mostkiem i kończąc na pępku. Kobieta, mimo woli, wygięła się w przypływie swego rodzaju podniecenia. On, widząc jej zadowolenie, kontynuował tę – jeszcze – delikatną grę wstępną. Zwrócił się w stronę przeciwległej ściany i chwycił leżący na stole pręt. Jego zimny dotyk przeszył ciało monarchini tysiącem cudownych dreszczy.
- A więc jednak jesteś taka, jak mówią o tobie mieszczanie… - odparł mężczyzna.
Dziewczyna spojrzała tylko w jego ciemne, młodzieńcze oczy i uśmiechnęła się delikatnie.
Er wbił zaokrąglony, jednak trochę ostry koniec pręta głębiej w miękką skórę towarzyszki i sunąc nim w górę i w dół, pozostawiał na jej śnieżnobiałym brzuchu rumiane ślady. Oddychała coraz szybciej. Nie czekając dłużej, ściągną opinające go spodnie i ulżył sobie tym odczuwanej w kroku niewygodzie, która pogłębiała się za każdym razem, kiedy dotykał wiszącego przed nim rozpalonego ciała.
Vi zamknęła oczy i w pełni poddawała się rozkoszom, jakie fundował jej podwładny, potęgowanym przez ból zranionego wcześniej ciała. Mężczyzna wymienił narzędzie. Teraz wbijał w jej skórę długie, grube igły. Każda nowa rana wypuszczała z siebie wąski potok szkarłatnych soków, które rycerz zlizywał pospiesznie, aby nie umknęła mu najmniejsza kropelka. Odchylił głowę do tyłu i cicho jęknął. Powracając wzrokiem na twarz dziewczyny, rozchylił usta, ukazując dwie pary idealnie prostych siekaczy oraz lekko zaostrzone górne kły. Przykucnął, aby odwiązać jej kostki. Przeciął sznur wyciągniętym zza pazuchy nożem i uwolnił opuchnięte łydki. Podszedł do dźwigni znajdującej się kilka metrów od uwięzionej i pociągnął za wajchę. Łańcuchy gwałtownie puściły i kobieta opadła na tyle, aby swobodnie stać na ziemi, co jednak na początku przychodziło jej z ogromnym trudem z powodu zdrętwiałych kończyn. Jeszcze raz popatrzyła na dobrze zbudowanego, przystojnego wojownika i również się uśmiechnęła. Blask tlącej się lampy zatańczył na jej długim kle.
- Jak to jest, że taka niewinna osóbka jak ty, tak bardzo pragnie bólu? – zapytał Er.
- Jak to jest, że tak silny mężczyzna nie potrafi wprawnie zająć się swoją księżniczką? – zaśmiała się. – Już chyba nie ma na tym świecie prawdziwych…
Nie dokończyła zdania, gdyż z jej ust wydobył się jęk bólu i rozkoszy, obsypany przez szklane oczy strumieniem łez. Młodzieniaszek, rozchyliwszy jej uda, trzymał w ręce zimny, długi, odlany z żelaza przyrząd o niejednolitej fakturze, coraz głębiej wpychając go w wilgotną i nadzwyczajnie ciasną pochwę kochanki. Kilka razy wyciągnął go i wsunął ponownie, rozkoszując się jej krzykiem rozkoszy. Kiedy postanowił przerwać tę zabawę, Vi wisiała zmęczona na łańcuchach, niezdolna na własnych siłach ustać na nogach. Er podniósł jej brodę na palcu i przejechał zimnym ostrzem sztyletu po jej różowym policzku.
- Zrób to… - odparła błagalnym głosem.
- Twój ojciec prosił, żeby nie było widocznych ran.
- Pieprzyć mojego ojca! Zrób to, to rozkaz!
Chłopak, trochę niepewnie, przytknął ostrze mocniej do skóry i powoli pociągnął ku kącikowi ust. Kolejne stęknięcie przyjemności rozniosło się po lochu. Pocałował ją i teraz oboje ubrudzeni byli ciepłą, słodką, królewska krwią. Razem wydali z siebie zduszony jęk. Dziewczyna odbiła się stopami od ściany tak, że wisiała teraz z rękoma wygiętymi do tyłu, a jej ciało spoczęło w ramionach sługi. Ten zerwał z niej resztki sukni i przyglądając się cudownemu dziełu Szatana, rozkoszował się każdym centymetrem ciała córki swego króla.
Opuścił łańcuchy jeszcze niżej. Opadła na kolana. Podszedł do niej półnagi i odgarnął szkarłatne kosmyki opadające jej na czoło. Ukradkiem popatrzyła w górę, ale ani jego wymowne spojrzenie, ani żadne słowa nie były w tej chwili potrzebne. Na chwilę zatrzymała wzrok na dość sporych rozmiarów członku rycerza, chcąc tym oczekiwaniem jeszcze bardziej pobudzić jego żądze, po czym nagle zanurzyła go w swoich ustach. Er odruchowo chwycił jej głowę i pomagał jej włożyć swojego rozgrzanego do czerwoności przyjaciela jeszcze głębiej w gardło.
Nagle odepchnął ją do tyłu i sam postanowił dokończyć to, co jego rozwiązła natura zaczęła. Gwałtownymi ruchami przesuwał dłoń w górę i w dół, oddychając szybko i wydając przy tym coraz głośniejsze jęki błogości. Vi w tym czasie wiła się na podłodze, nie spuszczając jednak wzroku z narzędzia zabaw mężczyzny. W pewnym momencie podszedł do niej, chwycił za włosy, odciągając jej głowę w tył i po kilku ostatnich sekundach ręcznej roboty zalał jej twarz ciepłym, słonym płynem. Kiedy ta zlizywała z ust lepką, białą maź, Er sięgnął po kluczyk i czym prędzej rozpiął łańcuchy, tak bardzo krępujące jej ruchy. Oparła się o zimną ścianę i zaczęła rozcierać odrętwiałe kończyny. W tym czasie chłopak wziął ze stołu świecę i odpalił knot od płomienia lampy.
- Rozszerz nogi – rozkazał.
Księżniczka posłusznie odrzuciła je od siebie, zgięte w kolanach. Zagryzła dolną wargę z radości na to, co za chwile się wydarzy. Er odczekał jeszcze chwilę, aż wosk trochę się roztopi, po czym ostrożnie, aby go za wcześnie nie rozlać, zbliżył się do Vi. Dłońmi rozszerzył jej wargi sromowe i patrząc głęboko w jej roześmiane i jakże dziecinnie wyglądające oczy, przechylił świecę. Jego uszy przeszył głośny krzyk towarzyszki, a jej palce zacisnęły się na twardym ramieniu mężczyzny i wbijały się w nie przez cały czas, kiedy wkładał on ciepłą jeszcze świecę w jej odbyt i wiercił nią tak długo, aż ostatnie spazmy orgazmu opuściły jej ciało.
2
O Mater Dyjo... O.O
Jestem w totalnym szoku i wciąż jeszcze mną trzepie po przeczytaniu tego tekstu. Powem tyle: to jakieś sadomaso w wersji fantasy chyba O.O
I zapytam: kobieto, o czym ty myślisz po nocach?! ;P
Jezu, straszna ta moja wyobraźnia...
Błędów jakoś specjalnie tu nie zauważyłam - nie wiem, chyba jestem niewyspana albo ślepa.
Bardzo mi się podobało.
Jestem w totalnym szoku i wciąż jeszcze mną trzepie po przeczytaniu tego tekstu. Powem tyle: to jakieś sadomaso w wersji fantasy chyba O.O
I zapytam: kobieto, o czym ty myślisz po nocach?! ;P
Jezu, straszna ta moja wyobraźnia...
Błędów jakoś specjalnie tu nie zauważyłam - nie wiem, chyba jestem niewyspana albo ślepa.
Bardzo mi się podobało.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
3
Zazwyczaj staram się unikać takich rzeczy mimo że lubię perwersję w tekstach, to jednak jest na prośbę czyjąś więc stwierdziłam "raz kozie śmierć" i napisałam ;p
5
Poraz pierwszy przeczytałam tekst wczoraj i nie napisałam nic, bo szczerze mówiąc sama nie wiedziałam co o tym mysleć. Jedno jest pewne. Teks t jest szkujący. Bardzo podoba mi sie określenie sztuki, jako coś co wzbudza emocje i nie ważne jakiego typu są to emocje... pozytywne, czy negatywne. Tekst sprowokował mnie do określenia się do jakich treści mogę ja sama "posunąć się" we własnym pisaniu, bo przecież wszystko jest tu możliwe, nieograniczone i dopuszczalne.
6
Na początku panuje chaos w opisie. Zestawiasz ze sobą sprzeczne rzeczy:
Po pierwsze:
Na upartego można postawić pytanie: czy bohaterka zna wszystkie lochy i usiłuje ustalić, w którym konkretnym się znajduje?
Raczej nie – budzi się i stwierdza, że jest w lochu. Kropka. Albo budzi się i usiłuje to dopiero ustalić. Kropka.
Próba uchwycenia się wzrokiem przedmiotu jest w porządku (przedmiot może być wskazówką prowadzącą do wyjaśnienia), ale próba uchwycenia się wzrokiem jakiejś scenerii to przekombinowanie.
Po drugie:
Szczęk klucza w zamku i skrzypienie otwieranych drzwi; do lochu wpadł strumień światła z oliwnej lampki.
Informacja o strażniku zupełnie tutaj nie pasuje, bo:
Podkręcenie płomienia poza tym, oznacza raczej więcej światła.
Poza tym, kompletnie w tym nie ma życia. Niech kobieta po prostu jęknie, zamiast "próbować sił w mowie". Mężczyzna odwraca się (logiczne, że na ten dźwięk). Przygląda się jej przez chwilę (jaki ma wyraz twarzy? - zupełnie go tutaj nie widzę).
Kuleją niestety te opisy - elementy (ciemność, kajdany, mokre ściany), składające się na nie, są wrzucone bez ładu i składu.
Bohaterowie - poza uwielbieniem do perwersyjnego seksu, nie mieli w sobie nic. Bohaterka: poinformowałaś o jej bólu, poinformowałaś o jej przerażeniu, ale ona ani nie cierpiała, ani nie była przerażona - była tylko mowa o tym.
Strażnik natomiast był zupełnie nijaki.
Pomysłu też w tym nie ma. Pisane tylko po to, żeby opisać perwersyjny seks. Ktoś Cię poprosił o taki tekst i taki napisałaś – nic ponadto.
Załóżmy, że chcemy napisać opowiadanie o mężczyźnie, który po pijaku włamuje się do czyjegoś domu – przecież to włamanie! To jest ciekawe!
Nie będzie, jeśli mężczyzna wlezie przez okno, zabierze telewizor i wyjdzie, czyli po prostu zrobi "swoje", jak to zrobili kochankowie w Twoim opowiadaniu.
A co, jeśli któregoś z domowników obudziłyby hałasy? Co, jeśli mężczyzna miałby w kieszeni nóż? Co, jeśli zabiłby domownika? Co, jeśli po zapaleniu światła okazałoby się, że po pijaku pomylił domy, włamał się do własnego, a teraz stoi z nożem w ręku nad trupem swojej żony?
Można napisać nieciekawe opowiadanie z perwersją na czele, i można napisać ciekawe opowiadanie o makaronie. Trzeba mieć tylko pomysł co z tematem (seks, makaron) zrobić.
Pozdrawiam.
Po pierwsze:
I to jest w porządku. Jednak po chwili mamy:Ocknęła się w ciemnym, śmierdzącym zgniłym mięsem lochu.
Wytłumaczyłaby jej/mogłaby wytłumaczyć.Wzrokiem próbowała chwycić się jakiegoś przedmiotu, jakiejś scenerii, która wytłumaczy jej, gdzie się znajduje.
Na upartego można postawić pytanie: czy bohaterka zna wszystkie lochy i usiłuje ustalić, w którym konkretnym się znajduje?
Raczej nie – budzi się i stwierdza, że jest w lochu. Kropka. Albo budzi się i usiłuje to dopiero ustalić. Kropka.
Próba uchwycenia się wzrokiem przedmiotu jest w porządku (przedmiot może być wskazówką prowadzącą do wyjaśnienia), ale próba uchwycenia się wzrokiem jakiejś scenerii to przekombinowanie.
Po drugie:
Potrafi dostrzec w ciemności zardzewiałe kajdany, ale musi się pomacać, żeby się przekonać, czy jest ubrana.Ciężką i obolałą dłonią chciała pomacać się po ciele, aby zobaczyć, ile ubrania na nim pozostało. Wtedy zorientowała się, że jej przeguby zdobią przerdzewiałe, kiedyś pewnie srebrne obręcze kajdan, które przy każdym ruchu wżynały się coraz głębiej w skórę
Bohaterka nie widzi swoich oczu. Tutaj możesz jedynie napisać np. o ich pieczeniu.Zza na wpół otwartych powiek wyglądały zaczerwienione oczy o brązowych tęczówkach.
Chciałaś podać wszystko to na jednym wydechu i wyszło powtórzenie.Szczęk klucza w zamku i skrzypienie otwieranych drzwi, przez które do lochu wpadł strumień światła z oliwnej lampki trzymanej przez stojącego na korytarzu strażnika
Szczęk klucza w zamku i skrzypienie otwieranych drzwi; do lochu wpadł strumień światła z oliwnej lampki.
Informacja o strażniku zupełnie tutaj nie pasuje, bo:
Na nagłe światło bohaterka reaguje gwałtownym zmrużeniem oczu. Światło – reakcja na nie. Ale pomiędzy to wtrąciłaś informację o strażniku i wyszło tak: światło – bohaterka widzi strażnika z oliwną lampką – gwałtownie mruży oczy. Nie ma w tym dynamiki.Gwałtownie zmrużyła oczy, oślepiona jej blaskiem. Otworzyła je dopiero, kiedy przybysz zamknął drzwi i podkręcił płomień.
Podkręcenie płomienia poza tym, oznacza raczej więcej światła.
Zobacz, co napisałaś: Mężczyzna odwraca się i podchodzi, ale najpierw się zatrzymuje, a potem podchodzi...Kobieta znowu spróbowała swych sił w mowie, ponownie z marnym skutkiem. Nieznajomy jednak usłyszał jej ciche postękiwania. Niespiesznie odwrócił się i podszedł w jej stronę, lecz wcześniej zatrzymał się na chwilę, lustrując ją od czubka głowy koloru królewskiej czerwieni, po koniuszki równiutko przyciętych paznokci u stóp. Potem zbliżył się na odległość zaledwie kilku centymetrów.
Poza tym, kompletnie w tym nie ma życia. Niech kobieta po prostu jęknie, zamiast "próbować sił w mowie". Mężczyzna odwraca się (logiczne, że na ten dźwięk). Przygląda się jej przez chwilę (jaki ma wyraz twarzy? - zupełnie go tutaj nie widzę).
Tutaj nie piszesz o mężczyźnie, ale o jego zapachu: Ten (zapach) uśmiechnął się...Dziewczyna poczuła w nozdrzach słodki i zarazem duszący zapach męskiego potu zmieszanego z siarkową wonią taniego wina. Ten, na widok wyrazu obrzydzenia wstępującego na jej bladą twarz, uśmiechnął się
Chude wytnij – wystarczy kościste, przecież to przemawia za siebie.Lecz jedyne, co zobaczyła, to jej chude, kościste stopy.
Kuleją niestety te opisy - elementy (ciemność, kajdany, mokre ściany), składające się na nie, są wrzucone bez ładu i składu.
Bohaterowie - poza uwielbieniem do perwersyjnego seksu, nie mieli w sobie nic. Bohaterka: poinformowałaś o jej bólu, poinformowałaś o jej przerażeniu, ale ona ani nie cierpiała, ani nie była przerażona - była tylko mowa o tym.
Strażnik natomiast był zupełnie nijaki.
Pomysłu też w tym nie ma. Pisane tylko po to, żeby opisać perwersyjny seks. Ktoś Cię poprosił o taki tekst i taki napisałaś – nic ponadto.
Załóżmy, że chcemy napisać opowiadanie o mężczyźnie, który po pijaku włamuje się do czyjegoś domu – przecież to włamanie! To jest ciekawe!
Nie będzie, jeśli mężczyzna wlezie przez okno, zabierze telewizor i wyjdzie, czyli po prostu zrobi "swoje", jak to zrobili kochankowie w Twoim opowiadaniu.
A co, jeśli któregoś z domowników obudziłyby hałasy? Co, jeśli mężczyzna miałby w kieszeni nóż? Co, jeśli zabiłby domownika? Co, jeśli po zapaleniu światła okazałoby się, że po pijaku pomylił domy, włamał się do własnego, a teraz stoi z nożem w ręku nad trupem swojej żony?
Można napisać nieciekawe opowiadanie z perwersją na czele, i można napisać ciekawe opowiadanie o makaronie. Trzeba mieć tylko pomysł co z tematem (seks, makaron) zrobić.
Pozdrawiam.
7
zgodzę się z mamiką.
cienkie to jak zupa na gwoździu, ewidentnie bez pomysłu i poszło po najmniejszej linii oporu.
brak tu rzeczywistej fantazji w opisie, bohaterowie są niewiarygodni, ani ich emocje ani działania nie tworza atmosfery, jaka w tego typu opowiadaniu zmienia zwykły opis sexu w coś ciekawego.
masz tam jakies powtórzenia ->
a partner z kolei, mimo róznych dziwnych rzeczy, jakie z nią robi, nie ma w sobie nic interesującego, nie wspominając już o cieniu dominującej nad vi osobowości.
prędzej bym uwierzyła, ze ona się nim bawi, niż że on jest tu stroną aktywną.
chciałam tu coś wkleić, ale to komentarze, więc moze innym razem ;-)
cienkie to jak zupa na gwoździu, ewidentnie bez pomysłu i poszło po najmniejszej linii oporu.
brak tu rzeczywistej fantazji w opisie, bohaterowie są niewiarygodni, ani ich emocje ani działania nie tworza atmosfery, jaka w tego typu opowiadaniu zmienia zwykły opis sexu w coś ciekawego.
masz tam jakies powtórzenia ->
i faktem jest, ze "przerażona' vi nie jest ani trochę, mimo pobożnych życzeń autora :-DPrzez chwilę źrenice zaszły jej mgłą, jednak po chwili szybkiego mrugania odzyskała zmysł.
a partner z kolei, mimo róznych dziwnych rzeczy, jakie z nią robi, nie ma w sobie nic interesującego, nie wspominając już o cieniu dominującej nad vi osobowości.
prędzej bym uwierzyła, ze ona się nim bawi, niż że on jest tu stroną aktywną.
chciałam tu coś wkleić, ale to komentarze, więc moze innym razem ;-)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
8
ona nie widzi, ale ja je opisuję jako narrator trzecioosobowy.Cytat:
Zza na wpół otwartych powiek wyglądały zaczerwienione oczy o brązowych tęczówkach.
Bohaterka nie widzi swoich oczu. Tutaj możesz jedynie napisać np. o ich pieczeniu.
jak wyżej - nie napisałam, że ona widzi strażnika, tylko że strażnik tam jest. no i on akurat nie był istotny nijak, więc nie musiał być "jakiś".Na nagłe światło bohaterka reaguje gwałtownym zmrużeniem oczu. Światło – reakcja na nie. Ale pomiędzy to wtrąciłaś informację o strażniku i wyszło tak: światło – bohaterka widzi strażnika z oliwną lampką – gwałtownie mruży oczy. Nie ma w tym dynamiki.
no tak, bo tylko na tym się skupiłam, bo nie lubię odgórnie narzuconego tematu. Ja piszę tylko jak sam pomysł wpadnie mi do głowy, ale że zostałam poproszona, to postanowiłam tę prośbę spełnić, skupiając się bardziej na temacie niż wykonaniu. I sama wiem, że praca ta do moich najlepszych nie należy, bo nie lubię pisać o takich rzeczach i w taki sposób, bez uczuć, nie wczuwając się w postacie. Nic wielkiego z tego powstać nie miało - chcieli, napisałam i na tym koniec, nie przeżywam tego, nie wynoszę ponad piedestał ani nie ubolewam - po prostu jest, o dziwo, bo zazwyczaj do swoich prac przywiązuję większą wagę, ale raczej wtedy, kiedy sama mam na nie pomysł.Pomysłu też w tym nie ma. Pisane tylko po to, żeby opisać perwersyjny seks. Ktoś Cię poprosił o taki tekst i taki napisałaś – nic ponadto.
Dzięki za wszystkie błędy, jak pisałam, to było takie trochę pisane na spontana, zazwyczaj nie lubię jak mi się zadaje jakiś temat, ale postanowiłam po prostu spróbować.
9
Narracja w osobie trzeciej ma swoje prawa, nie wszystko wolno.ona nie widzi, ale ja je opisuję jako narrator trzecioosobowy.
Albo mamy narratora-obserwatora, który stojąc z boku opisuje poszczególne sceny, albo robimy identyfikację z bohaterem i narracja jest prowadzona "z jego punktu widzenia".
W pierwszym zdaniu zrobiłaś tę identyfikację:
Jestem dziewczyną i budzę się w lochu.Ocknęła się w ciemnym, śmierdzącym zgniłym mięsem lochu.
Żeby uniknąć owej identyfikacji musiałabyś napisać np. tak:
Dziewczyna ocknęła się w ciemnym, śmierdzącym zgniłym mięsem lochu. Zza na wpół otwartych powiek wyglądały zaczerwienione oczy o brązowych tęczówkach. Jęknęła i poczęła się szamotać, ale dłonie krępowały łańcuchy.
Narrator patrzy i opisuje, a my patrzymy wraz z nim. Wszystko, co dziewczyna może czuć, to są wnioski wyciągnięte na podstawie jej zachowania. Ale u Ciebie jest wciąż ta identyfikacja:
Jestem bohaterką i czuję.Próbowała wydusić z siebie jakiś dźwięk, lecz poczuła tylko ostre drapanie w gardle. Uczucie, jakby nic nie piła od kilku dni. Całe ciało swędziało ją od pogryzień pluskiew i wesz. Czuła, jak chodzą po jej ciele razem z innym robactwem, których domem była cuchnąca cela, jednak nie mogła zrobić nic, aby ulżyć swoim niewygodom.
Twój narrator jest narratorem wszechwiedzącym: stoi z boku i "patrzy" na dziewczynę, a jednocześnie zna jej myśli i doskonale wie, że np. swędzi ją ciało – jako obserwator wiemy, że ktoś odczuwa ból dlatego, że np. jęknie, a że coś go swędzi dlatego, że się np. podrapie.
Albo patrzę jak dziewczyna budzi się w lochu i ma czerwone oczy, albo jestem w jej skórze i czuję ból. Ale o wyglądzie oczu nie piszę, dlatego, że ich nie widzę (tak jak bohaterka).
10
[1]Kolejność docierania bodźców do człowieka jest tutaj niewłaściwa. Bohaterka ocknęła się zapewne z jakiegoś powodu, skoro była naga lub niemal naga, najprawdopodobniej do świadomości przywróciło ją zimno – i to jest pierwsza rzecz, która powinna zostać zarejestrowana przez mózg, a potem dopiero ciemność i smród.[1]Ocknęła się w ciemnym, śmierdzącym zgniłym mięsem lochu. [2]Zza na wpół otwartych powiek wyglądały zaczerwienione oczy o brązowych tęczówkach.[3] Wzrokiem próbowała chwycić się jakiegoś przedmiotu, jakiejś scenerii, która wytłumaczy jej, gdzie się znajduje. [4]Spuściła głowę zrezygnowana, gdyż wszystkim, co do niej docierało, były tylko czarne, kamienne ściany. [4a]Zimne i mokre skały, o które opierała się nagimi plecami. [5]Ciężką i obolałą dłonią chciała pomacać się po ciele, aby zobaczyć, ile ubrania na nim pozostało. Wtedy zorientowała się, że jej przeguby zdobią przerdzewiałe, kiedyś pewnie srebrne obręcze kajdan, które przy każdym ruchu wżynały się coraz głębiej w skórę. Spojrzała na boki, na obie zakrwawione ręce i ponownie spuściła twarz, próbując dostrzec w ciemnościach ziemię. Lecz jedyne, co zobaczyła, to jej chude, kościste stopy, szczelnie przewiązane grubym rzemieniem, bolące i wiszące bezwiednie nad przepaścią.
[2]To, na co zwróciła już uwagę Mamika. Jeśli narracja prowadzona jest z punktu widzenia bohatera, widzi tylko tyle ile jest w zasięgu jego wzroku. Nie wspominasz o lustrze, więc bohaterka nie może widzieć swoich oczu.
[3]Tu nie zgadzam się z poprzedniczką, gdyż chwycić się zbyt mocno kojarzy się z czynnością wykonywaną rękami. Miałam tu wizję macek wysuwających się z oczu bohaterki, szukających przedmiotów do złapania. Uchwycić/pochwycić wzrokiem jakiś przedmiot, zahaczyć o coś wzrok, zaczepić go na czymś, to szybciej.
[4]No to były wszystkim czy jedynym co widziała (widziała, nie docierało – ściany nie docierają)? I widziała tylko ściany, bo nic innego nie było? A może wzrok ją zawodził?
[4a] A tu znowu błąd percepcji. Widziała skały, o które opierała się plecami.
[5]Od tego momentu opis stał się bezsensowny. Zaczynając od końca akapitu: dziewczyna wisi nad przepaścią (stopy bezwiednie dyndające), której nie widzi, bo widok przysłaniają jej chude stopy, ale mimo że wisi, jednak jest oparta o ścianę, a ciężkie ręce w kajdanach rozciągnięte są na boki.
Brakuje tutaj siły ciążenia (jeśli bohaterka przykuta została do ściany w pozycji pionowej, po przebudzeniu głowa będzie jej zwisać, opierać się o klatkę piersiową, ewentualnie ramię) albo, jeśli nie o to chodziło – półki skalnej (czy czegoś, na czym by się wspierała), by nie wisiała jak ukrzyżowana.
Bardzo chaotyczny opis, zapętlony i tym samym mało wiarygodny.
A stół to skąd się tam wziął, skoro wcześniej nic nie było? Popatrz: jeśli było na tyle ciemno, że bohaterka go nie zobaczyła, to jak mogła dostrzec ściany? Te czarne, kamienne ściany, o których piszesz na samym początku.W Wysoki mężczyzna stał tyłem do niej i położywszy wcześniej lampkę na blacie zbutwiałego, drewnianego stołu o krzywych nogach,
Wcześniej nie opisujesz ani grama uczuć bohaterki. Zero strachu, przerażenia, szoku, czegokolwiek wskazującego na to, że wie co się z nią dzieje, a tu nagle niedowierzanie, gdy słyszy, że więzi ją rycerz z dworu jej ojca.Vi, mimo bólu, otworzyła szerzej oczy, okazując swoje niedowierzanie. Nie rozumiała, jakim prawem może być więziona przez rycerza jej własnego dworu.
Ha! Czyli jednak wisiała.się prawie nagą, wiszącą na ścianie kobietą.
Co do reszty, to już chyba wszystko zostało powiedziane. Papierowa sceneria, bohaterowie nijacy, brak uczuć, zaangażowania, a perwersja jest tylko w gestach, zamiast w umysłach bohaterów. Do tego nawet sceny erotyczne są jakieś dziwnie zachwiane i nielogiczne (jak ta ostatnia, ze świecą -> facet rozchyla wargi, a potem nagle zmienia zdanie i decyduje się na odbyt?).
Pisanie dla pisania – jak dla mnie – ma jeden cel: doskonalenie warsztatu. Tutaj raczej brak funkcji szkoleniowej. Oddając do oceny tekst, trzeba się liczyć z tym, że wytkną nam nawet to, co świadomie pozostawiliśmy niedopracowane. Ten tekst jest mocno niedopracowany, nie wciąga, a już na pewno nie zachwyca wyobraźnią autora.
Nie podobało mi się, nie tylko ze względu na tematykę.
Pozdrawiam.
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.