- Wysoki blondyn o zielonych oczach z dużym poczuciem humoru, niezależny finansowo, uwielbiający spacery przy świetle księżyca oraz długie rozmowy. To byłaby dla mnie najwspanialsza partia – pomyślała czytając po raz trzeci to samo ogłoszenie.
- Ten będzie idealny - Szybko sięgnęła po długopis i bez dłuższego namysłu wypełniła formularz, włożyła go do koperty i dołączyła swoje najlepsze zdjęcie. Wyglądała na nim poprostu ślicznie. Długie, brązowe, lekko lokowane włosy rozwiewane przez wiatr sprawiały wrażenie jedwabiście miękkich i delikatnych. Twarz jej ozdobiona była szerokim uśmiechem odkrywającym śnieżnobiałe zęby. Stała ona na plaży, a w tle morskie fale zalewały brzeg zaznaczając coraz to większą ilość piaskowego terytorium. W jednej ręce trzymała przeciwsłoneczną parasolkę, a drugą przytrzymywała sobie powiewającą letnią sukienkę.
- Mam tylko nadzieję, że mu się spodobam – powiedziała cichutko zaklejając kopertę.
Kilka następnych dni spędziła w ogromnej niepewności czekając na odpowiedź od wymarzonego blondyna. Codziennie jednak przeglądała różne czasopisma w poszukiwaniu innych interesujących ogłoszeń. Odpowiedziała jeszcze na kilka ofert, które wydały jej się dość atrakcyjne, ale ciągle liczyła na list od romantyka, który zabierze ja na plażę i odbędzie całonocną rozmowę przy świetle księżyca. Z dnia na dzień coraz bardziej pogłębiała się w swoich fantazjach tracąc kontakt z rzeczywistością. Po dwóch tygodniach przyszedł tak długo oczekiwany list, w którym romantyk przedstawił się jako Przemek i wyznaczył miejsce oraz datę spotkania. Była to bardzo przyjemna restauracja w centrum miasta. Serwowano tam najlepsze światowe jedzenie w mieście. Bardzo często słyszała na jej temat pozytywne opinie, dlatego też uważała, że na jakości jedzenia się nie zawiedzie. Czekając na swojego wybranka zastanawiała się nad przebiegiem ich spotkania. Miała już na ten temat kilka gotowych wizji. W jednej z nich widziałą, jak młody, przystojny mężczyzna wchodzi do restauracji z bukietem czerowonych róż. Pada przed nią na kolana i przemawia cudownym, niskim tonem głosu. A jego słowa są niczym wiersz, spójne, przemyślane, mające sens i głębokie przesłanie. W innej wizji dostrzega diabelnie przystojnego chłopaka, który od razu porywa ją do tańca i chociaż nie ma muzyki, to oni w rytm bicia serc wirują pomiędzy stolikami.
- Ty jesteś Alita, prawda? – odezwał się nagle czyjś głos bezlitośnie wyrywając marzycielkę ze świata swoich fantazji.
- Tak, to ja – odpowiedziała bez namysłu, a jej oczy powędrowały w stronę, z której padło pytanie. Ujrzała tam idealne odwzorowanie mężczyzny jej snów. Stał przed nią wysoki blondyn o zielonych oczach. Miał na sobie śliczny oliwkowy garnitur, a w ręku bukiet świeżo ściętych polnych kwiatów.
- Jeszcze pachną rosą – pomyślała.
- Przemek. Miło mi – powidział przystojniak powoli wręczając jej bukiet.
- Jesteś piękniejsza niż na zdjęciu – dodał obdarzając ją promienistym uśmiechem. Alita oszołomiona urodą mężczyzny nie potrafiła odpowiedzieć.
Dwie godziny spędzone w restauracji pozwoliły Alicie przekonać się, że warto było czekać na Przemka. Dostrzegła w nim mnóstwo pięknych cech, których często brakuje innym adoratorom. Podczas rozmowy z łatwością stwierdziła, że jest on inteligentny, czuły, zabawny, troskliwy oraz ambitny. Jego argumenty zawsze były trafne, a słowa tak mądre, jakby na miejscu czytane z naukowych książek. Pragnęła słuchać jego słów przez wieki. Już ułożyła sobie całe ich wspólne życie. Domek z ogródkiem, duży rodzinny samochód oraz trójka prześlicznych dzieci. Ona robiąca codziennie rano śniadanie dla swojej szczęśliwej rodzinki. Mąż całujący ją w usta przy każdej nadażającej się okazji oraz dzieci podskakujące w ogródku próbując złapać motyla. Te myśli tak bardzo pochłonęły jej umysł, że nie zdała sobie nawet sprawy, a leżała już rozebrana na skórzanej sofie w domu czarującego blondyna. Kolejne zdarzenia pamiętała, jakby przez mgłę. Wiedziała, że spędziła z Przemkiem kilka godzin uprawiając dziki i namiętny seks. Było to najcudowniejsze doświadczenie jej życia. Odsłoniła swoje najskrytsze sekrety całkiem obcej osobie. Tej jednej nocy pozwoliła, aby namiętność decydowała o tym, co moralne i dała się zabrać do krainy rozkoszy, z której ciężko było później powrócić.
Rozstali się rankiem o wschodzie słońca. Wymienili się numerami telefonu oraz umówili na kolejne spotaknie, które miało odbyć się za trzy dni na rynku przy pomniku Neptuna. Nietrudno wyobrazić sobie podniecenie Ality, która to przy każdej sposobności zerkała na kalendarz, jakby to miało przyspieszyć czas oczekiwania. Dni jednak ciągnęły się nieubłaganie. Jak wielkie było jej rozczarowanie, kiedy to po trzech dniach Przemek nie przyszedł na umówione spotkanie.
- Może to ze względu na deszcz. – pomyślała. – Nic jednak nie usprawiedliwia
braku jakiejkolwiek wiadomości. Mógł chociaż smsa napisać.
Minęło 6 tygodni. Dzwoniła do niego kilka razy, ale nie odbierał. Pisała wiadomości, które także pozostawały bez odpowiedzi. Była zrozpaczona. Pomimo tego, że spędziła z Przemkiem najwspanialszą noc swojego życia, czuła się wykorzystana. Postanowiła go odwiedzić. W czwartek wieczorem, zaraz po pracy, wsiadła w taksówkę i udała się na Mroczną 6. To właśnie tam uprawiała dziki seks z przystojnym blondynem. Gdy tylko zbliżyła się do drzwi ogarnęło ją dziwne uczucie podniecenia. Poczuła, jakby ktoś delikatnie musnął jej szyję. Przeszedł ją dreszcz. Zrobiło się strasznie zimno. Nogi zaczęły się uginać, jakby jakaś siła nakazywała im klęknąć. Rozbolał ją brzuch. Upadła na kolana i usłyszała dobiegający z oddali śmiech. Zakręciło jej się w głowie, a brzuch bolał ją coraz bardziej. Skuliła się pod drzwiami i straciła przytomność.
***
Szpital św. Teresy zawsze był wysoko ceniony przez mieszkańców regionu. Wybijał się dzięki najlepszej jakości aparaturze diagnostycznej, w większości uzyskanej z akcji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a także dzięki profesjonalnym i sympatycznym pracownikom. Alita lubiła ten szpital. Była już w nim dwa razy. Za pierwszym razem wylądowała tutaj jak była dzieckiem. W wyniku głupiej zabawy polegającej na przeskakiwaniu ogromnej dziury na terenie budowy, wpadła do niej i uderzyła głową w znajdujacy się na dnie kamień. Miała lekkie wstrząśnienie mózgu. Szybko jednak jej stan się poprawił i wypisali ją ze szpitala po kilku dniach. Po raz drugi trafiła tutaj wraz z siostrą. Towarzyszyła jej podczas porodu. To właśnie tu zapocztkowały się jej pragnienia macierzyńskie. Trzymając w ręku maleńką Julię wiedziała, że takie chwile są najcenniejsze. Chciała przeżyć to, o czym opowiadała siostra. Obserwować rosnący brzuch, czuć pierwsze kopnięcia dziecka i doświadczyć cudu poczęcia.
- Proszę Pani? Czy Pani mnie słyszy? – piskliwy głos zadźwięczał w uszach Ality. Otworzyła oczy. Niewyraźny kształt jakiejś kobiety nachylał się nad nią zadając następne pytanie.
- Czy wie Pani, gdzie się znajduje?
- Chyba w szpitalu – odpowiedziała – Co się stało? – dodała szybko.
- Znaleziono Panią nieprzytomną na ulicy Mrocznej. Niech się Pani nie martwi, dziecku nic nie jest.
Ostatnie zdanie zaskoczyło ją tak bardzo, że otworzyła usta i przez kilkanaście sekund nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa. Następnie przełknęła ślinę i zapytała.
- Dziecko? Jestem w ciąży?
- Tak! To już szósty tydzień – powiedziała radośnie pielęgniarka.
Alita miała mieszane uczucia. Nie była pewna, jak ma sobie poradzić z tym problemem. Z drugiej zaś strony, dziecko nie było wcale problemem. Pragnęła go przecież; marzyła o macieżyństwie. Problemem był ojciec, którego nie było. Nie znała Przemka i była całkiem pewna, że on nie zamierza się z nią spotykać. Zwłaszcza teraz, kiedy to został ojcem jej dziecka.
Jej konsternację przerwały odgłosy dobiegające z korytarza. Jakaś kobieta przedzierała się przez tłum lekarzy i pielęgniarek, wykrzykując przy tym całą gamę przekleństw. Miała długie czarne, rozczochrane włosy i ubrana była w szpitalny fartuch. Po twarzy można było wnioskować, że jest po czterdziestce. Jej oczy były zmęczone i przekrwione, jakgdyby nie spała od kilku nocy.
- To dziecko szatana! Nie chcę go! – krzyczała. Dopiero wtedy Alita zauważyła, że kobieta jest w zaawansowanej ciąży, a po jej nogach ściekały stróżki krwi.
- Próbowała zakończyć ciążę! – powiedziała w pośpiechu pielęgniarka do biegnącego w ich stronę kolejnego lekarza. Później już nic nie widziała, gdyż drzwi do jej pokoju zostały szybko zamknięte. Po chwili ucichły również krzyki.
Po kilku godzinach i całkiem długiej rozmowie z doktorem Górskim wróciła do domu, aby w zaciszu własnego mieszkania przetrawić wiadomość, która spowoduje nieodwracalne zmiany w jej życiu.
***
Pomimo nieprzespanej nocy, czuła się całkiem wypoczęta. Zadecydowała, że nie poinformuje Przemka o ich dziecku. Wiedziała, że skoro nieodpowiadał na jej telefony, smsy oraz maile, to z pewnością była ona tylko przelotną przygodą, do której nie należy wracać. Była pewna, że da sobie radę sama. Z pewnością poprosi siostrę o jakąś pomoc i bezcenne porady. Pierwsze tygodnie ciąży były całkiem przyjemne. Nic ją nie bolało, nie miała nudności. Wszędzie jednak czuła delikatny zapach polnych kwiatów, które za każdym razem przypominały jej o randce z przystojnym blondynem. Była całkiem szczęśliwa.
Po dwudziestym tygodniu zaczęła mniewać coraz to dziwniejsze sny. Początkowo ukazywały jej się ludzie o rozmazanych twarzach, którzy usiłowali dotknąć jej brzucha. Z czasem jednak nocne mary stawały się coraz bardziej przerażające. Co noc śniło jej się, że potwory rozcinają jej brzuch i wyciągają z niej niemowlę. Następnie z ogromnym pośpiechem zjadają je niczym wygłodzone wilki.
Alita przestała sypiać. Chodziła z podkrążonymi oczami strasznie zmęczona. Bała się jednak zasnąć. Niepokoiła ją obecność tych koszmarów, dlatego też udała się do psychologa. Doktor Nowak, tak jak się Alita spodziewała, wywnioskowała, że sny są wynikiem ogromnego strachu przed ciążą. Obawa, że sobie sama nie poradzi z wychowaniem, czego następstwem będzie odebranie jej dziecka. Z początku też tak myślała, ale koszmary zaczęły pojawiać się na jawie. Pewnego ranka, kiedy szła do pobliskiego supermarkietu zauważyła trzymającą się za ręce parę. Dziewczyna położyła swoją głowę na ramieniu mężczyzny, po czym ugryzła go w szyję. Krew spłynąła po jej brodzie, a twarz nagle się zmieniła przybierając karykaturalny kształt. Chłopak natomiast odczuwał niezrozumiałą przyjemność. Zamknął oczy, a usta wygięły się z rozkoszy. Alita przyglądała się osłupiale przez chwilę, a następnie uciekła do domu. Miała kilka takich wizji i za każdym razem uczestniczyli w nich ludzie o dziwnie zniekształconych twarzach. Przypomniała sobie kobietę, którą widziała w szpitalu. Tę, która próbowała usunąć ciążę. Tę, która krzyczała, że nosi dziecko szatana.
- Czyżby ta kobieta miała podobne wizje? – pomyślała.
- Muszę ją odnaleźć i z nią porozmawiać.
W szpitalu św. Teresy nie chcieli jej udzielić żadnych informacji. Recepcjonistki zarzekały się, że nie są upoważnione do przekazywania danych o żadnym pacjencie tego szpitala. Udając się w stronę wyjścia zauważyła pielęgniarkę o piskliwym głosie, która to kilka miesięcy temu poinformowała ją o ciąży.
- Dzień dobry – powiedziła.
- Witam panią. Jak się dziś pani czuje?
- To panie mnie pamięta? – zdziwiła się, gdyż założyła, że mało to prawdopodobne.
- Ach, oczywiście – odpowiedziała pielęgniarka uśmiechając się szczerze.
- Mam bardzo dobrą pamięć do twarzy. Z pewnością w zapamiętaniu pani pomógł mi ten incydent na korytarzu, który z resztą nie był jedyny.
Alita zauważyła, że coś ją dręczy i ma ochotę na rozmowę, dlatego też pociągnęła temat.
- Nie był jedyny? To były jakieś inne próby usunięcia ciąży?
- To bardzo dziwne. Tamto zdarzenie było pierwsze, jednakże później były jeszcze trzy podobne. Za każdym razem kobiety chciały usunąć ciążę, nie zważając na swoje zdrowie. Wszystkie były strasznie wykończone i nerwowe. Każda krzyczała, że jej dziecko jest złe i powoduje okropne wizje.
Alita przełknęła ślinę.
- Nie jestem jedyna – pomyślała – Co się tutaj dzieje?
- To bardzo ciekawe przypadki. Jestem początkującym psychologiem i chciałabym pomówić z którąś z tych kobiet. Może mogłabym im pomóc? – skłamała.
- Niestety to niemożliwe. Te kobiety zmarły przy porodzie.
- Co? – nie ukywała zdziwienia. A chwilę później ogarnęło ją przerażenie.
- A co stało się z dziećmi?
- Jak to co? Zabrali je ich ojcowie. Taki dramat – westchnęła pielęgniarka, po czym wróciła do swych zajęć.
***
Na ulicy panowała ciemność. Po obdrapanych z farby ścianach budynków spływały liczne strugi krwi. Wlewały się w szczeliny pomiędzy cegłówkami, a następnie docierały do płytek chodnikowych. Kierowały się one w jedno miejsce. Na środku zaułka ulicy Morcznej krew utworzyła okrągły znak z pięcioramienną gwiazdą pośrodku. Pęcherzyki powietrza unoszące się z wrzącej, czerwonej cieczy, pękały uwalniając straszliwy fetor. Nieopodal znaku stała postać w długim czarnym płaszczu. Miała na głowie kaptur, który odsłaniał jedynie lewą część twarzy. Delikatny zarost sugerował, że postać jest płci męskiej. Zielone oczy lśniące w mroku sprawiały wrażenie nieludzko dzikich. Mężczyzna rozłożył ręce, spuścił głowę i zaczął szeptać. Niezrozumiały język był bardzo melodyjny i z każdą sylabą stawał się coraz głośniejszy. Wypowiadając ostatni wyraz klasnął w dłonie, z pod których trysnęły na wszystkie strony smugi jasnego światła. Biel pochłonęła całą ulicę Mroczną, jakgdyby raptem pojawiła się gęsta mgła. Nie było nic widać. Słychać było natomiast straszliwe mlaskanie, które docierało z wszystkich stron. Po dłuższej chwili światło przerzedziło się i znów nastała ciemność oświetlana tylko pobliską latarnią. Postać w kapturze otoczona była kilkunastoma kreaturami przypominającymi skrzyżowanie strusia z psem. Nie były one owłosione, a czerwona skóra opinała się na kościstym cielsku. Długi ptasie nogi zakończone były ostrymi pazurami. Ogon miały smukły, pysk podłużny, haczykowate kły oraz obślizgłe jęzory. Uszy sterczały, jak u owczarka, a czarne oczy miały okrągły kształt. Nieustannie oblizywały się powodując odgłos mlaskania. Czarna postać uniosła prawą rękę i wykrzyczała kolejnne dźwięczne słowa, których echo odbiło się pobliskie budynki. Stwory rozpierzchły się po okolicy straszliwie przy tym hałasując. ***
Przeraźliwy krzyk wyrwał bezczelnie Alitę ze snu. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że wrzask ten należał do niej. Przetarła spocone czoło ciężko przy tym dysząc. Kolejny koszmar i kolejne zjedzone niemowlaki. Wstała powoli z łóżka przytrzymując duży, trzydziestosześciotygodniowy brzuch. Założyła skórzane kapcie i wolnym krokiem udała się do kuchni, aby wypić trochę świeżej źródlanej wody. Przy okazji sięgnęła do lodówki po niemałych rozmiarów kubełek lodów waniliowych. - Imponująco rośnie – stwierdziła ukryta w cieniu postać stojąca nieopodal drzwi wejściowych. Przestraszona dziewczyna odruchowo złapała się za klatkę piersiową upuszczając kubek lodów.
- Spokojnie. Nie zrobię ci krzywdy. Przyszedłem z propozycją.
Tajemnicza osoba zrobiła kilka kroków pozwalając ulicznej latarni oświecić jej twarz. Był to Przemek. Ponownie ubrany w oliwkowy garnitur trzymał w ręku identyczny bukiet kwiatów, jak ten wręczony Alicie kilka miesięcy temu.
- Czego chcesz? – zapytała, po czym szybko dodała – Jak tu wszedłeś?
Mężczyzna położył kwiaty na skraju łóżka, rozłożył ręce i cichym, spokojnym głosem zaczął tłumaczyć.
- Mogę pojawić się tam, gdziekolwiek zechcę, dlatego zamknięte drzwi nie są dla mnie przeszkodą. A to czego chcę, zamierzam ci właśnie wyjaśnić. Jak już powiedziałem, przyszedłem z propozycją. Złożę ci ją, tak jak pozostałym kobietom. Od ciebie zależy, czy skończysz tak, jak one – Przemek zrobił pauzę, wyciągnął rękę i uśmiechnął się serdecznie, a następnie dodał – Umrzesz, a my zabierzemy dziecko. Chyba, że pójdziesz ze mną i pozwolisz mi je wychować.
Alita ze zdziwienia potrafiła wydusić z siebie jedno głośne zdanie.
- Czy ty kurwa oszalałeś?
- Będzie miało wszystko czego zapragnie. Ty pozostaniesz jego matką i będziecie się widywać codziennie. Ja natomiast zajmę się wpajaniem mu naszych wartości. Jeśli nie przyjmiesz mojej propozycji, umrzesz przy porodzie. Miałaś sny, więc wiesz, co robimy z dziećmi, których matki nam odmówiły – Przemek zacisnął zęby, zmarszczył brwi i spojrzał na kolorowy bukiet leżący na kołdrze. Kwiaty poczerniały i w mgnieniu oka uschły.
-Masz tydzień. Oczekuję cię na Mrocznej 6. Przyjdź, a będziesz żyć – odwrócił się w stronę drzwi, chwycił za klamkę i dodał – Pamiętasz pielęgniarkę, która oznajmiła ci, że jesteś w ciąży. Za dużo gadała, dlatego zeżarły ją moje zwierzątka.
Mężczyzna wyszedł, a po mieszkaniu rozległ się głuchy diaboliczny śmiech.
***
Dni mijały bardzo szybko. Noce natomiast dłużyły się niemiłosiernie. Alita starała się nie zasnąć, gdyż, kiedy tylko zamykała oczy, pojawiał się Przemek i powtarzał swoją propozycję. Dodawał coraz to nowe informacje oraz obiecywał, że koszmary znikną, kiedy tylko dziecko trafi pod jego opiekę. Dowiedziała się, chociaż czuła to od dawna, że urodzi syna. Będzie on potężny i szanowany. Stanie na czele armii, którą poprowadzi do walki z aniołami będącymi przyczyną zniewolenia ludzkości. Po zwycięskiej wojnie, człowieka nie będzie już nigdy ograniczać grzech, czy śmiertelność. Rewolucja zakończy się, kiedy przez bramę nieba przejdą rzesze Upadłych doszczętnie niszcząc Królestwo Niebieskie. Nie potrafiła tego wszystkiego pojąć. Była wykończona zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Nieprzespane noce oraz powtarzające się namowy i obietnice zielonookiego mężczyzny sprawiły, że Alita zadecydowała przystać na tę propozycję. Szóstego dnia od pierwszej wizyty Przemka udała się na ulicę Mroczną. Stanęła przed krwisto czerwonymi drzwiami, na których wisiała złota cyfra 6, i zapukała trzy razy. W progu pojawiła się śliczna kobieta ubrana w strój pielęgniarki. Uśmiechnęła się serdecznie, a następnie powitalnym gestem zaprosiła ciężarną do środka. Na skórzanej sofie w pokoju gościnnym siedział Przemek. Tym razem nie zdobił go oliwkowy garnitur, tylko długa, czarna toga z wyhaftowanym na plecach krucifiksem.
- Podjęłaś prawidłową decyzję – powiedział.
- Dzięki tobie zmienimy świat na lepsze.
Po tych słowach do pokoju weszło kilkoro ludzi ubranych w fartuchy szpitalne. Zaczęli rozkładać sprzęt. Jeden z lekarzy przypchał aparaturę, którą Alita widziała już podczas porodu jej siostry. Mężczyzna w todze zaczął bełkotać w niezrozumiałym dla kobiety języku. Mówił bardzo głośno wyraźnie akcentując słowa, po których następowała kilkusekundowa pauza. Kiedy dokończył spojrzał czule na ciężarną. Ta natychmiast skuliła się z bólu. Równomiernym skórczom towarzyszył krzyk.
- Zaczęło się! – wyśpiewał Przemek unosząc przy tym ręce w górę - „Dzieci, jest już ostatnia godzina, i tak, jak słyszeliście, Antychryst nadchodzi” 1
***
Bitwa dobiegła końca. Mgła zaczęła opadać odkrywając tysiące straszliwie zmasakrowanych ciał skąpanych w rzece krwi. Brutalnie powyrywane głowy zostały wbite na włócznie. Z oderwanych kończyn, leżących na ogromnym stosie, ciągle sączyła się krew. Dookoła unosiły się lekkie anielskie pióra przypominające płatki śniegu. Pomiędzy trzepoczącymi flagami Piekielnej Armii stała na czarno ubrana postać. Jej twarz pokryta była skrzepami krwi, a w dłoniach trzymała przedarty szandar przedstawiający gołebia na niebieskim tle. Mężczyzna uniósł prawą nogę, której stopę okrywał ciężki, czarny but o metalowej podeszwie. Następnie nadepnął na głowę leżącego nieopodal konającego anioła. - Wiedziałeś, że tak to się skończy Archaniele – powiedziała przez zęby czarna postać.
- Wygrałeś bitwę, a nie wojnę Antychryście! – ostatkiem sił krzyknął anioł – Nie spełniło się jeszcze słowo…
Po pobojowisku rozległ się głuchy trzask pękajacej czaszki. Przestraszone kruki uniosły się wysoko nad pole bitwy, a ich krakanie przytłumił przerażający śmiech pomiotu szatana.
1 – cytat pochodzi z Biblii (1 Jana 2:18)