chcemy barabasza

1
chcemy barabasza
woła lud skupiony na placu
krzyczą tupią wyją jak dzikie zwierzęta
zaciskam kurczowo palce na metalowej poręczy

chcemy barabasza
pot spływa po czole upał suchość w gardle
komar siada na ramieniu
nie zabijam go bo po co
to tylko owad

chcemy barabasza
cień palm kokosowych piach w ustach i gniew
widzę te jego oczy łagodne przejrzyste
jak tafla wody w oazie
patrzą się na mnie świdrują
są święte
bez wątpienia ale

chcemy barabasza
woła lud a ja nie wiem co robić
z jednej strony oni rzeczywiści a z drugiej on
niepewny
może wcale nie jest żadnym bogiem może to zwykła farsa
ale co jeśli

chcemy barabasza
woła lud a ja nie mogę się skupić
komar wbija się w ciało i ssie z niego krew
z namiętnością kochanka
krew z ciała ciało z krwi
ciało i krew

tajemnica

ocieram pot z czoła
ciężkie krople
patrzę na niego stojącego z pokorą i na lud
który wyje w szalonym popędzie

zabiję boga
tak myślę gdy widzę jego oczy
zabiję boga do cholery

pokolenia całe będą wypominać
że zabiłem boga ale

chcemy barabasza
to przecież oni
ważniejsi są od całej mej wiary
ten lud ten zabójca o tysiącach głów
teraz błaga prosi na kolanach wyje opętańczo
bym uwolnił bandytę
i zabił samozwańca

zamykam oczy
i wydaję wyrok

i tylko cicho proszę w duchu sam nie wiem kogo
żeby to nie było prawdą

zabijam boga
cień palm komar upał i piach
wątpliwości

chcą barabasza
więc zabiję dla nich
Boga

(2010)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja biała”

cron