życie, bycie i inne bzdury. (tytuł sarkastyczny

Część I
Miłość i sens życia bzdura?
Mój błogi sen przerwał dźwięk budzika. Otwarcie oczu było złym pomysłem – promienie światła wdarły się pod powieki i oślepiły mnie na krótką chwilę. Była sobota, ucieczka od codziennej, męczącej i nudnej rutyny. Wstałem, sprawdzając uprzednio czy jako pierwszą postawiłem na podłodze nogę prawą. Oceniłem mój nastrój na cztery, może nawet z plusem. Autosugestia? Nie. Zawsze unikam długich odpowiedzi. Nigdy nie odpowiadam wyczerpująco – po co? Włożyłem, a raczej zarzuciłem na siebie energicznie szlafrok i powędrowałem do łazienki oddalonej od pokoju o aż 5 metrów. Sięgnąłem po golarkę i dokonałem rzezi na moim zaroście, której podejmowałem się prawie codziennie. Uznałem, że nie ma sensu siedzenie w domu, więc włożyłem buty, poczym z impetem zamknąłem za sobą drzwi, uprzednio patrolując mieszkanie w poszukiwaniu włączonych sprzętów. Gdzie by tu pójść? Nie miałem zapału, ani chęci na myślenie, więc sięgnąłem po metodę niekonwencjonalną. Wylosowałem. Co jak co, ale odwiedziny u teściowej raczej nie zaliczają się do moich ulubionych czynności, więc postanowiłem wyruszyć przed siebie.
- Dzień dobry, panie Dickens – odezwał się cichy, piskliwy i nieco irytujący głos.
- Och! Witam – odpowiedziałem z entuzjazmem, którego tak naprawdę wcale nie czułem.
Z reguły byłem bardzo małomówny – przeszkadzało to mi w pracy, ale jakoś do tej pory sobie radziłem. Nałożyłem delikatnie na moją głowę czapkę i wyruszyłem w kierunku banku. Przecież aby cokolwiek kupić trzeba mieć pieniądze. Ja na szczęście nigdy nie miałem z tym kłopotu. Owszem, jestem materialistą. Jednak z pewnością nie egoistą. Choć czy to się wyklucza? Według wielu ludzi tak.
- Widziałem się z Lisą... Nie wiem co myśleć. Gdy ją widzę nie mogę oderwać od niej oczu, a wiem, że ją to irytuje. Kiedy coś do mnie mówi język zaczyna mi harcować w buzi, a ja nie mogę wydobyć z siebie nawet najcichszego „cześć” – powiedział jeden ze stojących na przystanku ludzi. Usłyszałem rozmowę przez przypadek, jednak z uwagi na moją ogromną ciekawość przystanąłem i podsłuchiwałem dalej.
- Chyba wiem dlaczego. Ty się, chłopie po prostu zakochałeś!
- Zako – zako – zako... co?
- Zakochałeś – powtórzył drugi.
Co? Zakochał się? Bzdura! Jak można się... zakochać? To przecież takie nudne. Zresztą co się za tę miłość w zamian otrzymuje? Satysfakcje? Ja jej nigdy nie zaznałem. Ich rozmowa zmusiła mnie do odejścia, ale również i długiej, kontemplacji nad znaczeniem miłości. Nie mam pojęcia dlaczego miłość mnie tak odstraszała. Może dlatego, że sam – takiej prawdziwie pięknej nigdy jeszcze nie zasmakowałem.
- On już chyba nie przestanie pić... Martwię się – odparła jedna z kobiet oglądających wystawę zimowej kolekcji butów.
- Spróbuj z nim porozmawiać – rzekła towarzysząca jej młoda dziewczyna.
Tym razem zupełnie inaczej zareagowałem na konwersacje dwóch pań. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć osób uzależnionych. Wszystko dla ludzi, ale z umiarem i bez przesady. Alkohol też dla przyjemności można czasem popić. Jednak co w nim widzą... (chciałem uniknąć tego słowa, ale jakoś się nie udało) pijacy? Rozumiem, że mają problemy i by je pogrzebać piją. Wtedy kłopoty toną w nadmiarze promili. Czy to jednak słuszne? Nie sądzę. Pić można, ale z głową!
Zacząłem czuć delikatny chłód, ocierający się o moją twarz. Krótka wycieczka przerodziła się w tułaczkę, która miała wkrótce zmienić moje poglądy dotyczące życia. Usłyszałem płynące z alei obok dźwięki. Były to jakieś dialogi. Błądziłem swym wzrokiem po wszystkich uliczkach, jednak nie mogłem odnaleźć źródła dźwięku. Jest! To było kino. Czemu by się tam nie udać? Najpierw jednak do bankomatu, który szczęśliwie był w pobliżu kina. Oczywiście nie mogło się obyć bez podsłuchania kolejnej rozmowy. Tym razem również nie ujarzmiłem swej ciekawości.
- K****! Gdzie jest kasa?!
- No nie mam! Mówiłem...
- O ty **********!
Gdy przechodziłem słowa te odrzuciły mnie na bok. Czyż w tej rozmowie najboleśniejsze nie były słowa? Tak przynajmniej uważałem. Jak wiatr, słowa potrafią niszczyć – tornado, jak i zarówno budować i uspokajać (spokojny i kojący wiatr). Te jednak wizualizowałem jako to pierwsze. Wystarczy się wsłuchać. Tak wiele słów, które potrafią ranić i leczyć. Jaka panuje tu różnorodność! Sam byłem z zamiłowania kolekcjonerem słów, czyli pisarzem. Zawsze wychodziłem na krótkie spacery, aby nabrać natchnienia – wyłowić słowa i upleść z nich pieśń. Oczywiście nie tym razem. Postanowiłem jak najszybciej opuścić zasięg „rażenia” tejże właśnie rozmowy.
Część II
Seans życiowy
Już wkrótce...
Oczywiście tytuł jest sarkastyczny. Nie powiem o przyszłości opowiadania i bohatera. Dowiecie się później.
Oceniajcie! xD