Dziad [miniatura]

1
Śmierć dziadka zaczęła znacząco wpływać na jego życie.
Miał 23 lata, dziadek zaś nie żył od lat pięciu.
W myślach od pewnego czasu rodziło się niezadowolenie, że tamten pozwolił sobie na odejście.
Jakże to tak – myślał – odchodzić w takim wieku? 82 lata. Przecież inni dożywają nawet stu. Jakby nie mógł – narzekał – poczekać, aż dojrzeję!
Nie poczekał jednak dziadek, aż chłopak dojrzał. Nie dał mu na to szansy. Nie poczekał na słowa miłości, na uwielbienia westchnienia.
Nie chciał, widać, z nim razem usiąść na ławce przed domem. Cukierków miętowych nie chciał już może kupować. Na targ rano może mu się nie chciało już wstawać. I w ogóle być, a zwłaszcza być dziadkiem.
Takie ma żale chłopak. Wie, że chorował, ale żal serce męczy. Doczekał się przecie dojrzałości. Gotowości do pytań. Odnalazł w sobie szacunek i miłość. A tego już nie ma!
Nie wiadomo, gdzie tamten. W Niebie – nie w Niebie? Każdy niech sądzi wedle swojego wierzenia.
Chłopak po kryjomu na cmentarz chodzi. Nie wiadomo: modli się – nie modli? Widać tylko, że coś dławi go w środku. Chciałby się może przytulić do dziadka?...
Chłopak nie powie, stoi zamknięty. Myśli może, jak to na miesiąc przed śmiercią, jak był w odwiedziny, widział starego – chory był, jak nigdy. Tamten cicho szepnął imię młodego, widać z ulgą jaką, tkliwością.
Myśli może o tym, jak się tedy bez słów pożegnali? I o ogrodach, do których chory tęsknił? I chłopak też do nich bardzo, widać, tęskni. I myśli pewno, czy się jeszcze spotkają.
I wiele myśli jeszcze go nęka, i żale trawią.
Żegna się krzyża znakiem – dziadkową wiarą. I odchodzi z wolna sprzed grobowej płyty.
Odchodzi w noc głuchą i ciemną.

2
Jest to opowieśc bardzo prawdziwa, o tym jak śmierć bliskiej osoby zmienia tych, którzy pozostają. Jest w tym wszystkim - oprócz wyrażenia tęsknoty - bunt , gniew i pretensja, o to, że odeszli. To ważny temat, a problem zrozumiały dla tych, którzy też przeżyli śmierć bliskiej osoby.

3
Albo dziś wyobraźnia płata mi figle, albo...
towanda pisze:Śmierć dziadka zaczęła znacząco wpływać na jego życie.
gdy pierwszy raz przeczytałam to zdanie: to pomyślałam, że śmierć dziadka wpłynęła na jego (dziadka) życie...
towanda pisze:Takie ma żale chłopak. Wie, że chorował, ale żal serce męczy.
podobnie tutaj - skojarzenie: chłopiec chorował...
towanda pisze:Myśli może, jak to na miesiąc przed śmiercią, jak był w odwiedziny, widział starego – chory był, jak nigdy. Tamten cicho szepnął imię młodego, widać z ulgą jaką, tkliwością.
i w tym zdaniu odczytuję to czego pewnie nie ma: chłopak choruje nie dziadek. Jest to zwrot stylizowany na mowe potoczna - ale mi to nie pasuje. :cry:
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

4
Sama nie wiem... Jul.Bar napisała, że tekst jest bardzo prawdziwy. Owszem jest. Ale tak samo byłby prawdziwy tekst o wielu innych reakcjach na śmierć bliskiej osoby. Także o obojętności, o tym, jak zmienia życie i o tym, jak tego nie robi.
Chodzi mi o to, że nie ma w nim treści, która by samą sobą wzbudzała ciekawość, wstrząsała czy bawiła. To co jest byłoby dobre, gdyby wykonanie było lepsze.

Do większości poniższych uwag dopisz sobie "według mnie", bo nie chce mi się w każde zdanie wpychać tego prostego stwierdzenia.

Pierwsze zdanie jest kiepskie. Nie dość, że rzeczywiście można odnieść takie wrażenie, jakie odniosła gebilis, to jeszcze jest jakieś takie suche i wymuszone.

Narracja jest łagodna, przemyśleniowa, ale momentami mdła. Trochę też przesadzasz z powtórzeniami. Jeden fragment mnie pod tym względem uderzył:
Nie poczekał jednak dziadek, aż chłopak dojrzał. Nie dał mu na to szansy. Nie poczekał na słowa miłości, na uwielbienia westchnienia.
Nie chciał, widać, z nim razem usiąść na ławce przed domem. Cukierków miętowych nie chciał już może kupować. Na targ rano może mu się nie chciało już wstawać. I w ogóle być, a zwłaszcza być dziadkiem.
Za dużo. Żeby jeszcze to jedna rzecz się powtarzała, ale tutaj w kółko kilka słów na zmianę, a jeszcze rytm jednostajny. Chciałaś wprowadzić zamyślenie, taką trochę medytację? Mnie, niestety, drażniło.
Za to podkreślone zdanie zapisuję na plus. Jako wyrwanie z jakiegoś takiego rytmu czy nawet lekkiej stagnacji jest bardzo dobre.

Potem jeszcze jest fragment, gdzie w kółko "widać", "widział", znów "widać". To krótki utworek, może warto użyć w nim nieco więcej słów...

Uwaga natury technicznej:
82 lata.
Liczby w tekście literackim piszemy słownie.
Odnalazł w sobie szacunek i miłość. A tego już nie ma!
Tutaj zamiast "tego" dałabym "jego" (jeśli chodzi o dziadka), bo tak to najpierw zrozumiałam, że odnalazł w sobie miłość, ale teraz tego (tej miłości i szacunku) już nie ma... :P

I takie paradoksalne odczucie. Z jednej strony chwilami nie wiem, o kim mówisz - o dziadku czy o wnuku, a z drugiej za dużo mi tutaj "chłopakowania". Tak jakbyś trochę dziwnie poukładała zdania, że, albo podmioty się gubią, albo musisz je zbyt często nazywać.

I to chyba wszystko, co chciałam na temat tej miniaturki powiedzieć.
Podsumowując.
Jest nieźle. Według mnie trochę za bardzo chciałaś "wymusić" na czytelniku refleksję i przez to momentami styl wyszedł niezgrabnie, ale w ogólności jest ok. Ok dla takiej formy - bo na podstawie czegoś takiego nie sposób mi ocenić, jak poradziłabyś sobie z tekstem bardziej fabularnym.
Treść też w porządku - na miniaturkę-wprawkę. Całkiem ładne pokazanie zadumy i ludzkich emocji. Zabrakło mi czegoś ciekawszego, bardziej charakterystycznego, dzięki czemu tekst nie wylądowałby dla mnie wśród miniaturek-smętków, które uciekają z głowy zaraz po zamknięciu strony.
Ale jako ćwiczenie - całkiem dobre.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

5
Niespecjalna miniaturka, wiele zdań może nie potworków, ale zgrzytających, przez co w tekście nie czuję płynności - jakieś to takie rwane, szarpane. Pierwsze zdanie nie jest kiepskie tylko przez nieszczęsny zaimek, ale również przez swoją banalność. Od razu mówisz, że pod względem pomysłu będzie to wielka nuda. No i jest. Tekstu nie ratuje ani styl, ani forma, ani inne cusie, nie wiem, np. zakończenie. Nie pasuje mi również tytuł, możliwe że dlatego, iż sobie inaczej wyobrażam dziada. ;)

towanda pisze:Chłopak po kryjomu na cmentarz chodz
W ogóle mi się nie podoba ta inwersja i zmiana czasu na teraźniejszy. Czuję, jakby zaczęła czytać nową miniaturkę.

Mogłabym tak cytować niemal wszystkie zdania, ale nie chcę być za surowa. Na koniec dam coś, co może nie jest wybitnym fragmentem, ale miło brzmi:
towanda pisze:Cukierków miętowych nie chciał już może kupować. Na targ rano może mu się nie chciało już wstawać. I w ogóle być, a zwłaszcza być dziadkiem.
Urocze. I szyk przestawny jak najbardziej tu pasuje, ba, bez niego zdania by były "kiepściejsze".
Zajrzyj, może znajdziesz tu coś dla siebie

Jak zarobić parę złotych

6
Od początku:
Śmierć dziadka zaczęła znacząco wpływać na jego życie.
Jeśliby tak to przeczytać jak jest, to faktycznie - śmierć dziadka sprawiła, że nie żył i w istocie wpłynęła na jego życie, prawda? Ale, tu jest inny błąd - nie tylko podmiotu, ale rozciągnięcia czasowego. Po pierwsze, śmierć jest wydarzeniem jednorazowym i ona wpłynęła (raz) na życie chłopaka. Gdyby jednak się uprzeć, można zaryzykować stwierdzenie, iż koligacje związane z śmiercią dziadka zaczęły wpływać coraz to mocniej na życie chłopaka (i tu możesz dorobić sobie całą masę rzeczy: od powiązań finansowych do obłędu lub innych takich, które mogą wystąpić po utracie bliskiej osoby). Nie mniej, w kontekście całości tekstu, wpływ był jednorazowy - wymusił przemyślenia, czego następstwem są sceny ukazane poniżej.

Dokonałbym drobnej zmiany w tym zdaniu:
Śmierć dziadka znacząco wpłynęła na życie chłopaka.

Następne zdanie i zła konstrukcja
Miał 23 lata, dziadek zaś nie żył od lat pięciu.
w pierwszej części odnosisz się do wieku chłopaka, w drugiej do daty śmierci dziadka - z tym, że pierwsza i druga zostały powiązane, a dotyczą dwóch różnych rzeczy. (poza tym, zapis słowny - o czym Ci wspomniano).
Po drobnej zmianie mam dwie wersje:

Dziadek umarł pięć lat temu, gdy chłopak wkraczał w dorosłość
Tu wiek chłopaka pozostawiłem w domyśle (ale dałem pewną wskazówkę) - celowo, aby w jakimś stopniu odnieść się nie tylko do jego faktycznego wieku, ale także stanu emocjonalnego. Dorosłość jest niejako zwróceniem uwagi na umysł podmiotu.

Dziadek odszedł pięć lat temu, gdy młody skończył siedemnaście lat

Zwrócę uwagę, że brak imion dla bohaterów oraz przeplatanie relacji między nimi jest trudną sztuką, której brak opanowania prowadzi do zgubienia podmiotu. W powyższym proponowanym zdaniu widać to nader wyraźnie.
Wie, że chorował, ale żal serce męczy. [1]Doczekał się przecie dojrzałości. [2]Gotowości do pytań.
Tu jest miszmasz kompletny:
[1] - Jeśli faktycznie określenie "doczekać się dojrzałości" uważasz za trafione w tym zdaniu, to niech Ci będzie - mimo wszystko uznałbym za lepsze: w końcu dojrzał
[2] - Tu jest błąd. To on był gotowy zadawać pytania, a nie był gotowy na nie. Ten niby skrót myślowy wynika z braku konsekwencji w prowadzeniu narracji - narrator obserwuje chłopaka i dziadka, mimo że powinien pojawić się tylko za tym pierwszym.
Tamten cicho szepnął imię młodego, widać z ulgą jaką, tkliwością.
podkreślone - usuń
jakaś - wówczas ta ulga jest nieokreślona, ale narrator podpowiada...
Przerób i przeczytaj na głos.
Myśli może o tym, jak się tedy bez słów pożegnali?
wtedy/wówczas!

Teraz krótkie podsumowanie: otwierasz miniaturę zmianami - których w tekście nie ma. Zamiast tego przedstawiasz rozterki chłopaka i żale - lecz na końcu nie ma klamry spinającej, tylko po prostu nic. W tym naprzestawnym stylu widać pomysł - mowa potoczna w takim zestawieniu ma swój urok, ale przede wszystkim wymaga samodyscypliny i wiedzy, której tobie po prostu brakło i wyszło kilka kwiatków, tudzież zdań ni to poetyckich, ni to prozą pisanych. Tekst nie podobał mi się, a to za sprawą braku czegoś uchwytnego, czegoś, co przybliżyłoby mi te cierpienie i bohatera samego w sobie - bo ciężko mi określić, kto był tutaj postacią wiodącą - dziadek czy młody. I na koniec: brak puenty i mgliste przesłanie idą w parze z chaosem w tekście.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”