Żeby ludzie lubili władzę (tytuł roboczy)

1
Warowny zamek z głęboką fosą i niebotycznie wysokimi murami.
Plątanina korytarzy, mająca za zadanie zagubić każdego nieupoważnionego do wstępu (pracownicy i zaufani dostojnicy za darmo, reszta za 10 srebrnych, zniżka dla emerytów i dzieci poniżej lat pięciu).
Zebranie w tajemnicy za szczelnie zamkniętymi pięcioma wrotami, do których dostępu strzegły kamienne gorgony (żywi strażnicy mogliby coś podsłuchać i roznieść plotki).
Dwaj dostojni mężczyźni w bogatych szatach i jeden tajemniczy gość w czerni, z kapturem zsuniętym na czoło.
- Eryku, zdejmij ten kaptur. I tak wiemy, że to ty.
Eryk westchnął głęboko i wykonał polecenie.
- Wiecie, po co się tu zebraliśmy.
Dostojnik ziewnął. – No nie bardzo.
Król spojrzał na niego. Dostojnik zamilkł i postanowił pogrążyć się w myślach o młodziutkiej szlachciance, którą ostatnio sobie upatrzył. Zażyczyła sobie książkę dobrego pisarza. Ba! Żeby on wiedział, jaki to dobry?...
- Tak nie może być dalej. Musimy coś z tym zrobić. Lud nie może cały czas nienawidzić władcy. Trzeba postąpić tak, aby mnie pokochał. I nie mam na myśli metod naszych przodków.
- Czyli palenie wiosek i porywanie młodych dziewcząt odpada? – upewnił się Eryk. – To może zbudujmy posągi. Piękne i potężne, jak król.
Król skrzywił się. – Posągi już były. Rozebrali je do budowy młynów, jak był ten szał na własną mąkę.
- To może rozdawanie jedzenia, czy coś?
- Żeby oberwać zgniłym pomidorem, jak Obsidian?
Obaj pogrążyli się we wspomnieniach, jak poprzedni władca ruszył na ulice z rękami pełnymi żywności dla ubogich (głównie były tam nadjedzone chlebki i nadgniłe owoce i warzywa).
- Ale on naprawdę myślał, że oni to lubią. Nikt mu nie powiedział, że po prostu na lepsze żarcie ich nie stać.
- A pieniądze? Można jechać powozem i rzucać pieniądze.
- Karl tak robił i jedna wieśniaczka go pozwała, bo jej mąż oberwał monetą i umarł. Potem musiał się z nią ożenić.
- Dobry pisarz, dobry pisarz… - mruczał do siebie Dostojnik. Król ożywił się. – Tak, to jest to! Oni zawsze słuchają historii tych bajarzy, tych, no… Nieważne, jak ich zwał tak zwał.
Eryku! – powiedział uroczyście – Nakazuję ci znaleźć dobrego pisarza.
- Czyli jakiego? – z pewną obawą zapytał nieszczęsny strażnik.
- Dobre pytanie! – rzucił Dostojnik.
- Masz zadanie, twój problem, jak je rozwiążesz. Ja muszę iść na śniadanie.

Tak więc rozesłano gońców po całym królestwie, by głosili, że potrzebny jest pisarz. Różnobarwne tłumy zaczęły ściągać do grodu pod Królewskim Zamkiem. Pisarze, bajarze i poeci przybywali, a za nimi wielu innych („A nuż coś tam rozdają”) – różnej maści artyści, kuglarze, cyrkowcy, wędrowni handlarze, żebracy i złodzieje.
Co dzień dziesięciu pisarzy stawało przed królem, by opowiedzieć swoje historie. Co dzień król co najmniej siedem razy przysypiał i budził się dopiero na pełen rozpaczy/oburzenia/urazy krzyk pisarza. Co dzień król słuchał o swoich niezliczonych (najczęściej fikcyjnych) zaletach i bohaterskich czynach.

Dziesiąty dzień po odprawieniu wszystkich pisarzy.
- Co to są te wszystkie ghule, raby, ostrygi?...
- Strzygi, Wasza Wysokość. To mityczne potwory.
- Skoro są mityczne to niby kto uwierzy, że ja je zabijałem? Co oni ze mnie jakiegoś wiedźmina robią?! Jestem królem, a nie błędnym czy bezbłędnym rycerzem.
- Racja, Panie. Więc żadna opowieść cię nie zadowoliła? Czy mam ich wszystkich powiesić dla przykładu?
- Szkoda sznurka, niech sobie idą. Potrzebuję kogoś, kogo lud będzie słuchał.
- Tak, królu.

Król już zaczął tracić nadzieję, gdy do sali wkroczył starzec. Wsparty na kiju, z długą brodą i w prostej szarej szacie. Trząsł się, ale jego głos nadal był mocny. Król go wysłuchał i tym razem nie zasnął (niekoniecznie dlatego, że chwilę wcześniej wypił dwie kawy).
Nazajutrz ruszył w drogę (obuty w nowe sandały – królewska wdzięczność) i w każdej napotkanej osadzie opowiadał historię mądrego króla, jego dobrotliwej i pięknej małżonki oraz ich dzielnego, nieustraszonego syna.
A lud go słuchał. I naprawdę nie wszyscy zasypiali.

2
gitarzystka05 pisze:Plątanina korytarzy, mająca za zadanie zagubić każdego nieupoważnionego do wstępu (pracownicy i zaufani dostojnicy za darmo, reszta za 10 srebrnych, zniżka dla emerytów i dzieci poniżej lat pięciu).
Czy jeśli ktoś zapłaci dziesięć srebrnych dostanie mapę, z wytłuszczoną właściwą drogą? Precyzyjniej, precyzyjniej! Niedopowiedzenia to jeden z grzechów głównych. Naprawdę.
gitarzystka05 pisze:Plątanina korytarzy, mająca za zadanie zagubić każdego nieupoważnionego do wstępu (pracownicy i zaufani dostojnicy za darmo, reszta za 10 srebrnych, zniżka dla emerytów i dzieci poniżej lat pięciu).
Zebranie w tajemnicy za szczelnie zamkniętymi pięcioma wrotami, do których dostępu strzegły kamienne gorgony (żywi strażnicy mogliby coś podsłuchać i roznieść plotki).
Nawias to dobra rzecz, jeśli chcesz coś dopowiedzieć, wtedy, gdy dużo zostało wyjaśnione, a jego brak, brak wyraźnego oddzielenia, mógłby sporo skomplikować. Nie przywiązuj się tak do niego. W powyższym wypadku mógłbyś ze spokojną głową z nich zrezygnować.
gitarzystka05 pisze:- Wiecie, po co się tu zebraliśmy.
Kto to mówi?
gitarzystka05 pisze:Zażyczyła sobie książkę dobrego pisarza. Ba! Żeby on wiedział, jaki to dobry?...
To osławione "ba" to nic innego jak kontynuacja myśli, wymagająca pewnego do niej nawiązania. Ty pozostawiłeś myśl o zachciance dziewczyny, wplątując czytelnika w opinię bohatera.
gitarzystka05 pisze: Tak nie może być dalej. Musimy coś z tym zrobić. Lud nie może cały czas nienawidzić władcy.
Musisz to trochę skorygować. Obowiązkowo.
gitarzystka05 pisze:Obaj pogrążyli się we wspomnieniach, jak poprzedni władca ruszył na ulice z rękami pełnymi żywności dla ubogich (głównie były tam nadjedzone chlebki i nadgniłe owoce i warzywa).
O, tu w przyzwoity sposób zastosowałeś nawias.
gitarzystka05 pisze: - Dobry pisarz, dobry pisarz… - mruczał do siebie Dostojnik. Król ożywił się. – Tak, to jest to! Oni zawsze słuchają historii tych bajarzy, tych, no… Nieważne, jak ich zwał tak zwał.
Prawdopodobnie masz pewien problem z dzieleniem czy też zapisywaniem tekstu. Rzuć okiem:
- Dobry pisarz, dobry pisarz… - mruczał do siebie Dostojnik.
Król ożywił się.
– Tak, to jest to! Oni zawsze słuchają historii tych bajarzy, tych, no… Nieważne, jak ich zwał tak zwał.

gitarzystka05 pisze:Eryku! – powiedział uroczyście – Nakazuję ci znaleźć dobrego pisarza.
To nie jest dobrze zapisany dialog. Znajdź odpowiedni wątek na forum; przyglądnij się poprawnemu zapisowi.
gitarzystka05 pisze:o dzień dziesięciu pisarzy stawało przed królem, by opowiedzieć swoje historie. Co dzień król co najmniej siedem razy przysypiał i budził się dopiero na pełen rozpaczy/oburzenia/urazy krzyk pisarza.
Przecinki!
gitarzystka05 pisze:Król go wysłuchał i tym razem nie zasnął (niekoniecznie dlatego, że chwilę wcześniej wypił dwie kawy).
Nazajutrz ruszył w drogę (obuty w nowe sandały – królewska wdzięczność) i w każdej napotkanej osadzie opowiadał historię mądrego króla, jego dobrotliwej i pięknej małżonki oraz ich dzielnego, nieustraszonego syna.
Z tekstu wynika, że to nie starzec lecz król wyruszył w drogę. Lud nie znosi niedomówień.

To krótki tekst, ale niezwykle barwny. Musisz popracować. Musisz więcej pracować - pisz, czytaj, poprawiaj. Po pewnym czasie zminimalizujesz ryzyko wystąpienia niejasności. Naprawdę. Weź się do roboty, bo wierzę, że stać Cię na to.

3
Fajnie i lekko się czyta. Podobał mi się ten dowcipny styl.
głównie były tam nadjedzone chlebki i nadgniłe owoce i warzywa
Nadjedzone chlebki, nadgniłe owoce i warzywa.

Uważaj też na te wyliczanki, można by je skrócić bez szkody dla tekstu.

4
Czytanie szło lekko, miło i przyjemnie, chociaż były utrudnienia w ruchu, spowodowane łamaniem niektórych reguł. Ale o wykroczeniach zostaliście już wcześniej poinformowani przez kolegę!
Myślę, że ironia i poczucie humoru pozwolą spojrzeć z dystansem na ten tekst i nanieść niezbędne poprawki. Czekam na cd.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

5
Al pisze: W powyższym wypadku mógłbyś ze spokojną głową z nich zrezygnować.
Echem... mogłabyś.

Tak czy inaczej, dziękuję za zaskakująco przychylne uwagi, jeszcze w tym dłubię, jak i w tysiącu innych tekstów.

6
- Tak nie może być dalej. Musimy coś z tym zrobić. Lud nie może cały czas nienawidzić władcy. Trzeba postąpić tak, aby mnie pokochał. I nie mam na myśli metod naszych przodków.
Z tą wypowiedzią mam problem. Pomiędzy ludem a władcą jest jakaś przestrzeń, w której ciężko mi ułożyć tę miłość w stosunku od wypowiadającego kwestię. Może to sprawa pocięcia kwestii albo poruszenia w niej kilku spraw, ale ten fragment w oczy kole. I nie potrafię tego lepiej uzasadnić...

Lekki tekst, ale to nie oznacza, że dobry. Na pierwszym planie stoi zacięcie na scenariusz: zwłaszcza wprowadzenia do scen - brak plastyki odpowiedniej dla prozy, a zamiast tego informacja (Warowny zamek z głęboką fosą i niebotycznie wysokimi murami. ). Humor bazuje na pomieszaniu wszystkiego co możliwe i po prawdzie, w dłuższej formie (nawet opowiadanie) byłoby to dla mnie męczące, gdyż w pewnym momencie nastąpi zmęczenie materiału i klimat będzie dobijający. Chyba, że masz ultra talent do rozśmieszania - czego tutaj nie ujrzałem.

Dialogi, dość niejasne, współgrają z równie skromną narracją - ale to wina tego scenariuszowego podejścia. Minimalizm może i jest dobry dla tej formy, ale bez przesady. Mnie się nie podobało.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

7
gitarzystka05 pisze:Plątanina korytarzy, mająca za zadanie zagubić każdego nieupoważnionego do wstępu (pracownicy i zaufani dostojnicy za darmo, reszta za 10 srebrnych, zniżka dla emerytów i dzieci poniżej lat pięciu).
kto miałby być nieupoważniony do wstępu, skoro wszyscy mogą tam wejść?
a, jeszcze liczby słownie.
gitarzystka05 pisze:I naprawdę nie wszyscy zasypiali.
I naprawdę nikt nie zasypiał.
gitarzystka05 pisze:Wsparty na kiju, z długą brodą i w prostej szarej szacie. Trząsł się, ale jego głos nadal był mocny.
Gandalf? :lol:

Nie wiem, co było celem opowiadania - pisanie tylko dla śmiechu, czy bardziej na serio? Wyszło Ci jakoś tak pomiędzy. Na śmieszne - za mało śmieszne. Na poważne - zbyt śmieszne. Mogłaś dodać więcej ironii, więcej wylbrzymienia, więcej skrajnych emocji - wtedy by wyszło zabawniej. Na razie jest bez charakteru, ot, opowiedziana historia.

Nie wiem też, na ile w takim niepoważnym opowiadaniu można sobie pozwolić, ale bardzo nie spodobały mi się te ukośniki:
gitarzystka05 pisze: Co dzień król co najmniej siedem razy przysypiał i budził się dopiero na pełen rozpaczy/oburzenia/urazy krzyk pisarza.

Co do stylu - dobrze jest, poprawnie, zwyczajnie. Myślę, że do opisów używasz za dużo równoważników zdań. Zwłaszcza w tym gatunku przydałyby się dłuższe, bardziej skomplikowane zdania. Więcej elokwecji. Robisz też trochę powtórzeń - np. ciągle "dostojnicy" na początku. A co to za dostojnicy? Jaką mieli funkcję? Tu już wyczuwam lenistwo pisarskie. Na zasadzie - no, dostojnicy i kropka, bo to nie jest ważne.

No i skupiasz się tylko na tym, co najważniejsze - na odbębnieniu wymyślonej fabuły. Ja bym chciała wiedzieć, jaka była pogoda. Albo pora roku. Jakie były wnętrza. Cokolwiek, żeby świat nie był taki płytki i bezbarwny. A tytuł brzydki. W ogóle w tytule nie nawiązywałabym do "lubienia władzy", bo to od razu sugeruje, że jakoś mocniej naświetlisz problem ludzi z władzą. A potraktowałaś to tak po łebkach.

Postaraj się więcej uwagi poświęcić opisom, szczegółom, "smaczkom". To wszystko było zbyt ogólnikowe.

Pozdrawiam.
ObrazekObrazekObrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron