
- Znowu wyłączyli światło- ci elektrycy nie potrafią naprawić szybko naprawić, tylko grzebią się jak najdłużej mogą- powiedziałam.
Wpatrywałam się beznamiętnie w ścianę naprzeciwko. Nie lubiłam sama siedzieć w ciemnościach. Płomyk przyklejony do knota świeczki oświetlał pokój. Słyszałam rozmowę rodziców na temat rzeczy, które muszą zrobić zaraz po włączeniu prądu. Mimo tego, że siedzieli w salonie na dole, każde ich słowo było wyraźne.
Za oknem szum przejeżdżającego samochodu. Wstałam i zamknęłam drzwi- przez ich gadanie nie mogłam myśleć. „Czekam i czekam, a ciebie nadal nie ma… Co mogło cię zatrzymać?”- zaczęłam się zastanawiać. – „Sprawa niecierpiąca zwłoki? Specjalne zadanie? Może po prostu nie chcesz się ze mną widzieć?”
Przypomniałam sobie nasze ostatnie spotkanie: siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Żadnych kłopotliwych pytań ani dwuznacznych wypowiedzi. Lubiłam go słuchać, tak samo jak mówić mu o swoich przemyśleniach i niepokojach. Był przecież o wiele mądrzejszy ode mnie- dziewiętnastolatki bez żadnego doświadczenia życiowego. Co tak bardzo go we mnie zaintrygowało? Nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie…
Oparłam się wygodniej o ścianę i zamknęłam oczy. W mojej głowie pojawił się obraz z naszego pierwszego spotkania. Uśmiechnęłam się lekko- zawsze gdy wspominałam ten dzień wszystkie inne problemy schodziły na dalszy plan. Pierwsza myśl po ujrzeniu go: „To nie może dziać się naprawdę.” A jednak działo się- stanął przede mną … Jego piękno było przytłaczające. Głębia zielonych oczu i pociągająca czerń włosów hipnotyzowały każdego, kto go zobaczył. Księżycowa cera odbijająca najmniejszy strumień światła dodawała tajemniczości. I jego czysty głos- każde dokładnie przemyślane słowo którym raczył mnie obdarować było jak przedzierająca się przez gąszcz chmur gwiazda rozjaśniająca mroki nocnego nieba.
- Dlaczego cię nie ma?- powiedziałam szeptem.- Tak bardzo chciałabym cię znów zobaczyć…
Zatopiłam się w cudownych wspomnieniach.
.oOo.
Obudziłam się pod wpływem czyjegoś dotyku. Powoli podniosłam powieki. W pokoju panowała ciemność. Poczułam jego dłoń spoczywającą na moim ramieniu.
- Przepraszam, że tak długo nie przychodziłem- zaczął.- Miałem kilka rzeczy do zrobienia.
- Nie szkodzi- odpowiedziałam szybko.
- Jesteś na mnie obrażona za to, iż nie zjawiłem się na twoją prośbę?- Spojrzał na mnie swoim wszechwiedzącym wzrokiem.
-Nie.- Odwróciłam twarz.- Ważne że jesteś…
Zapanowała cisza. Wstał powoli i podszedł do okna. „Byłam zbyt bezpośrednia. Wszystko zniszczyłam tym jednym zdaniem. Czy naprawdę tak bardzo chcę wiedzieć, co on do mnie czuje?” Oparł się o kant ściany i nie odrywając wzroku od widoku za oknem zapytał:
- Czym jest miłość?
Zaskoczył mnie. Nie mogłam ruszyć się z podłogi. „Do czego doprowadzi taki temat?”
- Jak uważasz?
-Nie potrafię odpowiedzieć…- powiedziałam niepewnie.
- Potrafisz. Zapewne zastanawiałaś się nad tym miliony razy.
„No tak- przecież on zna mnie lepiej niż ja sama.”
- Uważam… Myślę, że jest to bardzo złożone uczucie. Można je osiągnąć poprzez przechodzenie z jednego poziomu na kolejny: obojętność, sympatię, później przyjaźń. Do tego dochodzą zaufanie, bezinteresowność i wiele innych. Pod wzglądem elementów składowych można porównać ją do nienawiści…
- Tak myślisz…- Kolejna chwila ciszy.- A co powiesz na temat obsesji?
Nie ruszał się z miejsca przez cały czas. Nie wiedziałam, czy na jego twarzy jest szyderczy uśmiech, czy może traktuje tę rozmowę na poważnie.
- Wydaje mi się, że jeszcze trudniej to zdefiniować… Bo jak wyjaśnić coś, czego się nie zauważa? Nawet jeśli miałbyś obsesję na jakimś punkcie, to nie przyznałbyś się do tego przed nikim. A już na pewno nie przed sobą.
Patrzyłam na niego uważnie. Po dłuższym czasie odwrócił się- już otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz nie uczynił tego. Westchnął ciężko. Powoli podniosłam się z podłogi. Chciałam podejść do niego, zatracić się w tych głębokich, zielonych oczach, jednakże jakaś niewidzialna siła nie pozwalała mi zrobić kroku naprzód. Stał wpatrując się w podłogę.
- A czy uważasz, że… aniołowie mogą kochać?- wyszeptał.
Nagle powietrze stało się niesamowicie ciężkie. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe. Myśli przelatywały mi przez głowę z prędkością światła. Po dłuższym czasie udało mi się uspokoić.
- Co masz na myśli? Przecież…
- …kochamy Boga i wszystko co stworzył- dokończył za mnie.- Lecz jeśli ktoś czułby silniejszą więź z jakimś człowiekiem… Na przykład anioł zakochałby się z dziewczynie, którą ma się opiekować…
Zamknęłam oczy. Nie mogłam znieść widoku jego przygnębionej twarzy. „O czym on mówi? Przecież to kompletnie niedorzeczne!” Słyszałam jak niepewnie stawia kroki. Podniosłam powieki- był blisko, bardzo blisko… Brakowało mi tchu. To pierwszy raz, kiedy…
- Myślisz, że to grzech?- Ujął mnie delikatnie w talii.- Będę za to potępiony?
Nie mogłam sensownie myśleć. Jego dotyk… zapach… głos… Zdobyłam się na jedno zdanie:
- Bóg będzie musiał ukarać nas oboje.
Zatopiłam palce w aksamitnych, kruczoczarnych włosach. Nasze dusze się połączyły… Czułam, jak z ust spija mój oddech. Czas stanął w miejscu na wieczność. Chciałam być razem z nim na zawsze.
.oOo.
Leżę w łóżku i wpatruję w ciemny sufit. Wszyscy dawno zasnęli, tylko ja jeszcze nie odpłynęłam do krainy snów. „Zawsze będziemy razem…”
Reflektory przejeżdżającego samochodu wpadły przez niezasłonięte okno do mojego pokoju. Wszechobecna pustka wlewa się do mojego serca. Tylko czy jest to możliwe, jeśli serce zostało rozerwane na kawałki dawno temu? Teoretycznie nie, a jednak tak się dzieje. „Zawsze będziemy razem…”
Odwróciłam się na bok. Teraz mój wzrok spoczywa na nijakiej ścianie. Nawet ona przywołuje wspomnienia. Zacisnęłam mocno powieki. Gdzieś w mojej głowie rozbrzmiewa jedno, niezmienne zdanie: „Zawsze będziemy razem…” Mam tego już dość.
- Skoro tak powiedziałeś,- krzyczę najgłośniej jak tylko potrafię- to dlaczego cię tu nie ma?! Dlaczego tylko ciebie spotkała kara?! Boże, dlaczego mnie nie potępiłeś?!
Po moim policzku spływa wielka łza- żalu, smutku, bólu… nienawiści…